Read with BonusRead with Bonus

Uratowany

Biegłam i biegłam i biegłam, bez przerwy, bez zwalniania tempa.

Od ucieczki z pałacu do wejścia do tego lasu, który żałował, że kiedykolwiek postawiłam w nim stopę. W lesie panowała przerażająca cisza, drzewa były tak gęste, że nawet światło nie mogło się przez nie przedrzeć.

Gonili mnie, to uczucie nieustannie mnie przerażało. Nagły wzrost tętna stawał się tak intensywny, że słyszałam jego dźwięk w swoich uszach. Widziałam zachodzące słońce na zachodzie, widziałam to dwa razy odkąd uciekłam i zaczęłam biec.

Wszystko, czego pragnęłam, to wolność.

Moje ramiona i plecy zaczynały drętwieć, ciemność lasu pochłaniała moje otoczenie. Oddychałam ciężko. Wycie nieznanych drapieżników zaczęło rozbrzmiewać w okolicy, jedno po drugim. Od czasu do czasu głośne dźwięki stawały się coraz częstsze.

Czysty terror zasiać się we mnie. Dźwięk grzmotów w tle potęgował mój przytłaczający strach.

Cisza w lesie zapadła po długim wyciu, jakby była ciszą przed burzą. Moja skóra pokryła się gęsią skórką, czując nieznane niebezpieczeństwo czające się w lesie. Moje oczy stawały się ciężkie z braku energii.

Mogli mnie nadal ścigać, a może czekali, aż się zatrzymam, żeby mnie znów złapać. Moje nogi chciały się zatrzymać, ale nieustanny strach mi na to nie pozwalał, a potem to usłyszałam.

Ciężkie łapy czegoś biegnącego za mną wstrząsnęły mną do głębi, dźwięki natychmiast się zwielokrotniły. Cokolwiek to było, wydawało się, że jest ich więcej niż jedno. Moje oczy zaszły łzami, a szloch wyrwał się z mojego gardła, nie miałam ucieczki. Spojrzałam za siebie tylko po to, by zobaczyć grupę nieznanych czarnych zwierząt biegnących za mną, z kłami ociekającymi krwią, a ich zielone oczy świeciły w ciemności. Ich ogromna grupa podążała za mną, mimo że krzaki były gęste.

Szorstka powierzchnia pod moimi gołymi stopami czuła się jak igły, a zimno powietrza paliło moją skórę, sam las wydawał się duszący.

Łzy swobodnie spływały mi po policzkach, gdy wyciskałam z siebie ostatki sił, aby uciec przed śmiercią, którą te nieznane drapieżniki z pewnością by mi zadały. Zamknęłam oczy, gdy poczułam, że moje nogi całkowicie drętwieją, a wzrok się zamazuje, i krzyk wyrwał się z mojego gardła. Śmierć była blisko.

Zmusiłam swoje ciało do kilku kolejnych kroków i tuż przed tym, jak miałam się poddać, akceptując swoją niepokonaną porażkę, poczułam, jak moje ciało zderza się z czymś twardym. Krzyk wyrwał się z moich ust ze strachu, gdy moje ciało zatoczyło się do tyłu i poczułam, jak upadam na ziemię, a w moich uszach zabrzmiał ryk, ale nie był taki sam, jak ten, który słyszałam od zwierząt ścigających mnie.

Osłoniłam się instynktownie, ale wtedy poczułam silne ramiona obejmujące mnie w talii, co zmusiło mnie do otwarcia oczu. Spotkałam się z czarnymi jak smoła oczami. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, patrząc na ten widok zarówno ze strachu, jak i zachwytu. Jego włosy lekko opadały na czoło, jego oczy wpatrywały się w moje, a usta były lekko rozchylone w zdziwieniu, gdy mnie obserwował. Nigdy wcześniej nie widziałam kogoś tak doskonale wyrzeźbionego, mimo że jedynymi ludźmi, których widziałam w swoim życiu, byli ci, przed którymi uciekałam. Potężna aura emanowała od niego, mimo delikatnego uścisku, w którym mnie trzymał.

Z jakiegoś powodu pomyślałam, że nie zrobi mi krzywdy. Coś w jego oczach sprawiło, że tak myślałam.

"Proszę, uratuj mnie, oni... oni... Z-zabiją,"

Zanim zdążyłam dokończyć swoją prośbę, powoli przyciągnął moje ciało do swojej piersi, a jego ręka przesunęła się, aby objąć moją głowę, zanim przyciągnął mnie jeszcze bliżej, "Ciii, jesteś bezpieczna," uspokajał, zauważając moje ciężkie oddychanie i przestraszoną twarz.

Kwiliąc, schowałam twarz w jego szyję, opierając się na jego jedynym zapewnieniu. Jego słowa działały jak magia, topiąc lód, który oblekał moje wnętrze, i pozwalając ciepłu przeniknąć do środka. Byłam zbyt zmęczona, by stać prosto, jego ramiona były jedyną rzeczą, która mnie podtrzymywała.

"Moja!" Jego warknięcie sprawiło, że drgnęłam, a moje dłonie odruchowo zacisnęły się na bokach jego koszuli. Nie mogłam zrozumieć znaczenia jego ogłoszenia, które sprawiło, że zwierzęta się skuliły, ani dlaczego czułam się bezpieczna w jego ramionach.

"Jason, Carter," jego ton był pełen autorytetu, "Zakończcie to,"

I wtedy miejsce wypełniły liczne bolesne wycia. Próbowałam spojrzeć, ale delikatnie odepchnął moją głowę z powrotem na swoje miejsce. Dźwięk czegoś sztywnego rozdzieranego na kawałki wywołał kolejne bolesne wycie. Mimo braku wiedzy mogłam zrozumieć, że to, co działo się za mną, było niezwykle brutalne.

Co jakiś czas drżałam, gdy krzyki zwierząt docierały do moich uszu, a mężczyzna trzymający mnie delikatnie pocierał kciukiem moje plecy. Czułam, jak nieznane ciepło rozprzestrzenia się po całym moim ciele. Minuty mijały, a ja zaczęłam tracić przytomność.

Wtedy poczułam, jak obejmuje moją twarz i unosi mój podbródek, aby mógł na mnie spojrzeć. Nawet w mojej zamglonej wizji wciąż wyglądał niesamowicie pięknie.

"Jak masz na imię, Aniele?" wyszeptał powoli, w jego głosie była nuta czułości.

"Isabelle," to wszystko, co mogłam powiedzieć, zanim pogrążyłam się w ciemności, w ramionach nieznajomego, który właśnie uratował mi życie.

Previous ChapterNext Chapter