Read with BonusRead with Bonus

Rozdział siódmy: Przywrócona przeszłość; pkt 1

Rozdział 7:

Patrzyłam na mężczyznę przede mną. Był rzeczywiście piękny. Ale gdzie go wcześniej widziałam? Wiem, że go skądś znam.

"Jesteś pewna, że wszystko w porządku?" zapytał. Skinęłam głową, kładąc rękę na brzuchu. On jednak nie mógł tego wiedzieć.

Wyglądał na zdezorientowanego i zagubionego, a także zmęczonego. Spojrzałam na niego jeszcze raz, przyglądając się jego wyrazowi twarzy.

"Coś się stało?" zapytałam go. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął.

"Nie, nic, mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce..." zwolnił.

"Colleen" powiedziałam. Skinął głową, uśmiechając się.

"Tak, Colleen" odszedł, machając na pożegnanie. To by było na tyle. Pokręciłam głową, kierując się do domu. Wsiadłam do autobusu i jechałam w ciszy. Słuchawki w uszach, a jedyny dźwięk to bicie serca mojego dziecka, bez muzyki, tylko cisza, małe "budum".

Autobus zatrzymał się i ruszyłam w stronę domu. Jak zawsze, sprawdziłam, co u mamy. Leżała z książką w ręku. Wzięłam książkę i położyłam ją na stoliku nocnym, wyłączając lampkę.

Następnie poszłam do kuchni, żeby przygotować coś do jedzenia. Byłam głodna i nie da się opisać, jak bolesne jest to uczucie. Szybko wyciągnęłam resztki z wczorajszego obiadu i podgrzałam je w mikrofalówce.

Mikrofalówka zapikała i otworzyłam ją, wyjmując gorący i parujący talerz z jedzeniem. Usiadłam przy ladzie na jednym z hokerów i zaczęłam jeść. Nie wiem dlaczego, ale moje myśli ciągle wracały do wcześniejszego spotkania. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że go znam, co jest bardzo dziwne.

Umyłam naczynia i poszłam prosto do łóżka. Leżąc na prawym boku, słuchałam uważnie, jak bicie serca mojego dziecka rozbrzmiewa w moich uszach. Ten dźwięk był melodią dla moich uszu. Zaczęłam myśleć o przyszłości, o tym, co by było, gdyby.

Co by było, gdyby alfa mnie nie odrzucił? Czy byłabym szczęśliwa?

Śmieszne, jak nazywam go alfą, bo nigdy nie mówiłam jego imienia swobodnie, tylko raz i nawet nie chcę tego pamiętać. Nikt w stadzie nie mówił o nim zbyt wiele, jak można by się spodziewać. Był po prostu alfą. Ale krążyły opowieści o jego zimnym sercu i przebiegłości, o tym, że był zły i bezwzględny, a przede wszystkim bezlitosny. Ale niezależnie od plotek, które krążyły, zawsze stał dumnie i pozostawał alfą, ponieważ był znany ze swojej lojalności i miłości do stada. Ale pytanie, które zawsze mnie nurtowało, brzmiało: dlaczego? Dlaczego był taki, jaki był? Dlaczego był postrzegany w taki sposób? Cóż, odpowiedź przyszła po tej nocy. Mężczyzna taki jak on, który wydawał się mieć godność, był niczym więcej niż playboyem, który nie potrafił odróżnić dobra od zła. Moje naiwne wyobrażenie...

Pozwoliłam sobie myśleć o odpowiedzi, ale nic nie przychodziło mi do głowy, powoli zapadałam w sen, wchodząc w świat ciepłej, kojącej ciemności.

Następnego ranka pośpieszyłam się, żeby zdążyć do pracy na czas, zaspałam przez ten głupi, półzepsuty budzik. Wybiegłam z domu w stronę autobusu, na szczęście zdążyłam na czas. Usiadłam i niecierpliwie czekałam, aż dojadę do pracy. Dom alfy stał dumnie, jeśli jest miejsce, gdzie wolałabym nie być, to właśnie tutaj, na zawsze i na wieki. Nienawidzę wszystkiego, co jest z nim związane.

Dotarłam do pracy i zaczęłam sprzątać. Dziś najpierw wzięłam się za kuchnię, ponieważ kilku naszych pracowników poszło na urlop. Rozprzestrzeniający się zapach dotarł do moich zmysłów i zaczął mnie mdlić. Miałam ochotę zwymiotować, więc szybko pobiegłam na górę do najbliższej łazienki. Otworzyłam drzwi i zwymiotowałam, a to nie miało się szybko skończyć. Poczułam kojący dotyk na plecach, ktoś mnie pocierał, ale nie mogłam i nie chciałam zobaczyć, kto to był. Jednak rozpoznałam ten głos wszędzie.

"Wszystko w porządku?" zapytał głęboki głos, wywołując dreszcze na mojej skórze. Głos należał do nikogo innego jak samego alfy.

Odgarnęłam włosy do tyłu i przepłukałam usta przy małym zlewie obok toalety. Usiadłam, opierając się plecami o ścianę łazienki.

"Jestem w porządku." powiedziałam bez tchu.

"Jesteś pewna?" zapytał. Kim on jest, żeby udawać, że się martwi.

Jego twarz wyrażała zmartwienie, co sprawiło, że prychnęłam na widok przed sobą. Wyglądał, jakbym zrobiła coś, co rozdarło mu serce, podczas gdy to było zupełnie odwrotnie. To było naprawdę coś.

"Powiedziałam, że jestem w porządku!" warknęłam zirytowana jego postawą. "Przestań udawać, że ci nagle zależy. To ty mnie odrzuciłeś, nie odwrotnie. Zrozum w końcu." powiedziałam ostro. On drgnął, zanim odzyskał równowagę. Jego oczy lekko pociemniały ze złości. No cóż, sama się w to wpakowałam.

"Reese!" usłyszałam, jak ktoś woła jego imię. Lillian weszła do łazienki i spojrzała na mnie z obrzydzeniem. Pokręciłam głową na jej dziecinne zachowanie. Czy naprawdę uważałam ją za przyjaciółkę? Kogoś, kogo bardzo ceniłam? Śmieszne, jak ludzie mogą się zmieniać.

"Idź do domu na dziś, nie potrzebuję, żebyś się przemęczała, a potem obwiniała mnie za jakąkolwiek chorobę, którą na siebie sprowadzisz." powiedział bez ogródek. Raz potwór, zawsze potwór. Raz złoczyńca, zawsze złoczyńca. Ale raz partner, zawsze partner. Ten człowiek zasługiwał na to, żeby utonąć w jeziorze, i to moimi rękami.

Ale... Bez względu na to, jak bardzo go obrażałam, moje zranione serce tęskniło za nim. Co za zabawny żart przygotowała dla mnie bogini księżyca.

Odwróciłam od niego wzrok, zbierając się do kupy. Nie potrzebuję takich ludzi w swoim życiu, nie potrzebuję. Spłukałam toaletę, wychodząc z łazienki, nie rzucając ani jednego spojrzenia.

Wychodząc z domu, łzy piekły mnie w oczy, próbując je powstrzymać. Moje cenne łzy nie musiały być wylewane dla ludzi, którzy na to nie zasługują. Poszłam na przystanek autobusowy, na szczęście autobus przyjechał kilka minut później. Pojechałam nim na swoją ulicę i wysiadłam, idąc do domu, uśmiechałam się. Nie mogłam przynieść do domu swojego ponurego nastroju i martwić mamy.

"No dalej, Colleen, jesteś silniejsza niż to!" motywowałam się.

Włożyłam klucze do zamka, otworzyłam drzwi i poszłam do sypialni mamy, tylko po to, by zobaczyć ją z gościem. Moje oczy rozszerzyły się na widok obecnego gościa. Mężczyzna, na którego wcześniej wpadłam, siedział naprzeciwko mojej zapłakanej mamy. Moje serce zamarło, gdy spojrzałam na jej twarz.

"Mamo, co się dzieje?" zapytałam, gdy oboje spojrzeli na mnie z poważnymi wyrazami twarzy.

Previous ChapterNext Chapter