Read with BonusRead with Bonus

Partner Beta

Stałem w biurze Lucyfera, przeglądając listę gości i finalizując liczby, kiedy Caydon, mój wilk, zaczął skakać wkoło z ekscytacją.

"Hej, co się z tobą dzieje?" zapytałem go w myślach. "Ona tu jest, nasza towarzyszka, nie czujesz jej zapachu?"

Zatrzymałem się na chwilę, serce waliło mi w piersi, a wtedy to poczułem - nutkę lawendy i truskawek. Gdy wciągnąłem powietrze, prawie mnie przewróciło.

Lucyfer spojrzał na mnie, jakbym oszalał. "Co ty wyprawiasz?" zapytał.

"Ona tu jest," odpowiedziałem. "Kto tu jest?" zapytał z lekką irytacją w głosie.

"Moja towarzyszka!"

Wyszedłem z pokoju i podążałem za zapachem w dół schodów do wielkiej sali. Z każdym krokiem stawał się coraz silniejszy.

Caydon robił salta w powietrzu, a ja naprawdę potrzebowałem, żeby się uspokoił, bo teraz używałem całej swojej siły, żeby się kontrolować i przeszukiwać pomieszczenie. Było tu tyle ludzi, ale nie mogłem znaleźć wilczycy, która wydzielała ten zapach.

Usłyszałem kobietę wołającą: "Molly, gdzie jesteś, dziewczyno? Lepiej nie uciekaj do domu, ty łobuziaro!" Podążyłem za nią, czując zapach na niej, ale nie był to jej zapach.

Podszedłem do niej i powiedziałem "Dzień dobry". Odsunęła się zaskoczona i, jak sądzę, zastraszona moją posturą i obecnością. "Dzień dobry, beta Lucasie. Jak się pan miewa?" zapytała. Odpowiedziałem, że dobrze, ale zapytałem, kogo szuka. Powiedziała, że szuka swojej córki Molly, dziewiętnastoletniej, która miała pomagać na swoim pierwszym balu, ale uciekła kilka minut temu.

Podziękowałem jej za pomoc i ruszyłem w stronę drzwi, gdzie zapach się utrzymywał, a Caydon nalegał, żebyśmy biegli i ją znaleźli. Był tak podekscytowany, a szczerze mówiąc, ja też.

Previous ChapterNext Chapter