Read with BonusRead with Bonus

Rozdział pierwszy

Porwana

Oddychała ciężko. Pot spływał jej po czole. Ręce miała związane, ale po wielu próbach udało się jej poluzować więzy na nadgarstkach. Nie zawiązali ich dobrze, gdy zaczęła krzyczeć głośno, widząc dwóch policjantów maszerujących w ich stronę. Jednak łatwo ich oszukali i przyspieszyli samochód.

Kierowca pokazywał swój samochód, odbierając telefon. Patrzyła na nich uważnie, przesuwając wzrokiem po ich twarzach. Nikt nie zwracał na nią uwagi, ale nadal była ich więźniem, a oni jej porywaczami.

Była już prawie gotowa, by rozwiązać sznurki wokół nadgarstków. Kiedy udało jej się je rozluźnić, powoli sięgnęła do drzwi samochodu, obserwując ich uważnie, i otworzyła je. Nie myślała ani chwili, zanim wyskoczyła z samochodu. Bez zwłoki podniosła się na nogi i zaczęła biec. Chciała uciec jak najdalej. Nie oglądała się za siebie, bo była przerażona. Biegła, walcząc o życie. Czuła, jak pulsuje jej krew. Dyszała, łapiąc powietrze. Była spocona, a jej serce waliło w uszach.

Odważyła się spojrzeć za siebie. Gonili ją z surowymi wyrazami twarzy. Wpadła na coś twardego. Zachwiała się z siłą uderzenia. Poczuła twardość pod rękami. Dwie silne ręce oplotły jej talię. Spojrzała na niego. Dwie obce, ale piękne niebieskie oczy przyciągnęły jej wzrok, kanciasta twarz, ostry podbródek i nos, ciemne jedwabiste włosy, długości około dwóch cali. Na lewym policzku miał małą bliznę.

„Jest przystojny” - pomyślała.

„Proszę, uratuj mnie” - powiedziała z błagalnym wyrazem twarzy.

Jego oczy nie odrywały się od jej twarzy. Jego szczęka była zaciśnięta, ale na twarzy miał spokój. Kiedy mrugnęła i przerwała kontakt wzrokowy, zauważyła, że jej ręce są na jego piersi, a jego ramiona owijają ją. Próbowała odsunąć się od jego uścisku, ale jego ramiona zacisnęły się wokół niej. Na jej twarzy pojawiło się zmieszanie.

„Pozwól, że ci pomogę, panienko” - powiedział słodkim tonem. Poprowadził ją w stronę swojego samochodu. Jego ręka wciąż mocno spoczywała na jej plecach. Jej umysł krzyczał, żeby uciekała od niego.

Ciepła ręka wokół niej sprawiała, że czuła się dziwnie. Nieznane myśli biegały jej po głowie, jakby miało się wydarzyć coś złego. Spojrzała na jego samochód. Jej usta szeroko się otworzyły. Był to jeden z droższych samochodów. Nie znała jego nazwy, ale na pewno był drogi. Spojrzała z powrotem na niego, jego ręka wciąż była przyklejona do jej dolnej części pleców.

Kiedy przestała iść, zmarszczył brwi i spojrzał na nią. Patrzyła na niego. Miał na sobie elegancki, ciemnoniebieski garnitur i czarną koszulę. Miał także krawat.

Jego druga ręka spoczywała na karoserii samochodu. Spojrzała na jego rękę. Na nadgarstku miał złoty zegarek. Jego spinki do mankietów błyszczały jak diamenty. Szybko spojrzała z powrotem na niego.

„Wygląda na kogoś z dobrej rodziny. Mogę mu zaufać” - pomyślała.

Pociągnął ją do przodu, wywierając lekki nacisk na jej dolną część pleców. Spojrzała za siebie, a opryszkowie stali zaledwie cztery kroki dalej. Ich obecność i ciche zachowanie wprawiały ją w zakłopotanie. Ich ręce były złożone przed ciałem, palce splecione. Głowy były lekko pochylone. Na tych groźnych osobowościach było widać przerażenie.

Jeden z nich podszedł do przodu: „Przepraszam, szefie” - powiedział jeden z nich.

Szef! O Boże. Jej serce znów zaczęło bić szybciej, a usta otworzyły się w szoku i przerażeniu.

„To on jest moim prawdziwym porywaczem. Jak to możliwe? Nie wygląda na złego człowieka. Wygląda na eleganckiego i przyzwoitego”.

Podniósł lewą rękę z jej pleców. Jego wyraz twarzy stał się upiorny. Uderzył bandytę grzbietem dłoni.

Ona pisnęła. Krew zaczęła kapać z jego ust. Uznała, że bandyta jest słabszy od niej. Odsunęła się od niego. Natychmiast przyciągnął ją bliżej, chwytając za nadgarstek. Przesuwając drugą rękę z jej dolnej części pleców na prawą stronę talii, wbił palce w jej miękką skórę.

– Ała! – jęknęła z bólu.

– Witaj w swoim nowym domu – uśmiechnął się złowieszczo, patrząc jej w oczy.

6:00 RANO (dzisiaj rano)

Dźwięk niezgodnego alarmu przerwał jej sen. Zasłoniła uszy, dopóki nie przestał krzyczeć. Poczuła ulgę, gdy dźwięk przestał docierać do jej uszu. Znowu zanurzyła się w fantazyjnych snach, rozciągając uroczy uśmiech na lekko czerwonych ustach. Pokój znowu wypełnił ten sam niezgodny dźwięk. Jej twarz wykrzywiła się i wyciągnęła rękę w kierunku dźwięku. Z zamkniętymi oczami chwyciła coś zimnego. Gdy jej delikatna ręka złapała hałasujące urządzenie, odrzuciła je, uśmiechając się, znajdując znowu spokój.

Po minucie jej telefon zaczął dzwonić. Wzięła go do ręki, aby go wyrzucić, ale zatrzymała się, ponieważ już wiele telefonów połamała. Otworzyła jedno oko. To była jej najlepsza przyjaciółka. Odebrała i przyłożyła telefon do ucha.

– Nadal śpisz? Spóźnimy się na nasz lot. Tym razem nie będę na ciebie czekała – powiedziała ostro Gretta.

Otworzyła szeroko oczy. – Myję zęby – skłamała i natychmiast zrzuciła kołdrę, wstając.

– Kłamiesz? – zapytała Gretta tym samym tonem.

– Nie, daj mi się tylko przygotować. Zadzwonię, jak tylko dotrę na lotnisko – odpowiedziała, wypuszczając głęboki oddech.

– Pośpiesz się – usłyszała.

– Surowa kocica! – zaśmiała się i usłyszała jej śmiech, potrząsając głową po rozłączeniu telefonu.

Spojrzała na swój bagaż. Ulgą było, że już był spakowany. Szybko ruszyła w stronę łazienki.

Dotarła na lotnisko. Miała na sobie prosty top i ciemne dżinsy. Po dotarciu na miejsce wyskoczyła z samochodu i wyciągnęła telefon. Spojrzała na ekran. Po kilku stuknięciach zadzwoniła do przyjaciółki.

– Gdzie jesteś? – zapytała, stając się niecierpliwa. Jej kierowca wyjmował bagaż z tylnego siedzenia samochodu.

– Proszę, poczekaj dziesięć minut. Utknęłam w korku – odpowiedziała Gretta.

Słyszała przeraźliwe dźwięki klaksonów w tle. Potrząsnęła głową i rozłączyła się.

Nagle otoczyło ją czterech masywnych ludzi o przerażającym wyglądzie. Pisnęła, gdy się skrzywiła. Jeden z nich zakrył jej usta swoją szorstką, dużą dłonią. Jej krzyki zostały stłumione przez nacisk jego dłoni. Drapała tył jego ręki, ale to jej nie pomogło. Zabrali ją do swojego samochodu. Rozejrzała się w poszukiwaniu pomocy. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, gdy zauważyła, że kierowca już leżał nieprzytomny na drodze.

1:17 PO POŁUDNIU (TERAZ)

Podniósł ją, obejmując ją w pasie. Odsunęła jego rękę. Ale jego mocny uścisk całkowicie uniemożliwił jej to. Jego bandyta otworzył drzwi. Wrzucił ją na siedzenie pasażera i zamknął drzwi. Nie próbowała ich otworzyć z powodu ich obecności za drzwiami. Patrzyli na nią, jakby chcieli ją brutalnie zamordować. Zasłużyła sobie na mocny policzek od jego szefa. To było oczywiste. Odwróciła się po usłyszeniu łomotu. Wsiadł na miejsce kierowcy i przekręcił klucz. Jego samochód pędził pustą drogą wzdłuż kanału.

"Kim jesteś? Czego chcesz? Dlaczego to robisz? Nawet cię nie znam. Puść mnie." Krzyczała na niego. Spróbowała otworzyć drzwi, ale były zamknięte. "Puść mnie, proszę, puść mnie." Poczuła łzy spływające po policzkach.

"Spokojnie, kochanie! Jesteś bezpieczna, dopóki ja tego chcę." Przekrzywił głowę w jej stronę, a potem natychmiast wrócił wzrokiem na drogę. "Nie krzycz tak, to ci później zaszkodzi." Uśmiechnął się diabelsko.

Próbowała się uspokoić, ale zupełnie jej to nie wychodziło. Słyszała swoje słabe łkanie. "Puść mnie, proszę. Nie mam z tobą ani z nikim żadnej wrogości." Błagała.

Nie zatrzymał samochodu ani na nią nie spojrzał. Samochód nie jechał już po czarnym żwirze. Obróciła głowę. Nie widziała już kanału wodnego obok drogi. Po obu stronach luksusowego auta rozciągały się pola pszenicy. Gdyby okoliczności były inne, na pewno zachwycałaby się tym pięknym widokiem.

Spojrzała w górę na niebo, żeby się rozproszyć. Słońce paliło bezlitośnie z czystego, błękitnego nieba. W oddali widziała fale gorąca. To był okrutny dzień letniego sezonu. Na zewnątrz było strasznie gorąco.

W jego samochodzie klimatyzacja działała na pełnych obrotach, dając jej ulgę od palącego upału. Miała gęsią skórkę na całym ciele, częściowo ze strachu, a częściowo z chłodu w jego samochodzie. Skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała przez przednią szybę. Widziała zarys domu. Może sobie to wyobrażała, potrząsnęła głową, myśląc. Kiedy zmniejszył odległość z dużą prędkością, jej oczy ujrzały wspaniały bungalow. Był trzypiętrowy. Wszędzie widziała lustra, co czyniło go prawdziwym dziełem sztuki. Ogromna żelazna brama była szeroko otwarta.

Ku jej zdumieniu, wjechał przez bramę. Na podnóżu bungalowa rozciągał się ogromny trawnik, dodając mu jeszcze więcej uroku. W bocznym lusterku widziała jego ludzi zamykających żelazną bramę. Obróciła się na siedzeniu, żeby zobaczyć go, próbując odgadnąć jego kolejny ruch.

"Witaj w moim piekle, kochanie." Uśmiechnął się złośliwie.

Wysiadł z samochodu. Pomyślała, żeby uciec, ale brama była już zamknięta, a po obu jej stronach stali dwaj mężczyźni w mundurach z karabinami w rękach. Podszedł do jej strony i otworzył drzwi, niezbyt uprzejmie. Chwycił ją za nadgarstek i wyciągnął z samochodu, jakby była workiem ciężkich rzeczy. Nie mogła tak łatwo zrezygnować ze swojej wolności. Zablokowała obie nogi na ścianie jego samochodu. Nie umiała prowadzić. Ale jeśli jego samochód mógłby jej pomóc się stąd wydostać, była gotowa spróbować swoich sił w prowadzeniu.

Używała całej swojej siły, żeby wyrwać się z jego uścisku. Ale to było jak diabelski chwyt. Nie poluzował swojego uścisku ani na chwilę. Pochylił się, wsuwając głowę do samochodu. Przesunął drugą rękę na jej talię i podciągnął ją z siedzenia w swoją stronę.

"Mam klucze. To bez sensu marnować energię na niemożliwe zadanie." Powiedział, patrząc na nią groźnie. Siłą wyciągnął ją z samochodu. Przerzucił ją przez swoje ramię. Wierciła się pod jego ramionami.

"Puść mnie. Ty Diable!" Położyła rękę na jego drugim ramieniu, próbując się od niego odsunąć. Jego ręka na jej plecach na to nie pozwalała. "Zostaw mnie." Krzyczała znowu przez łzy. Jej serce waliło. Biło szybciej, jakby po maratonie.

Wszedł do bungalowu. Ona mogła zobaczyć drogie meble, czerwony dywan pod jego stopami. Próbowała znowu zejść z jego ramienia, jego ręka była mocno przyciśnięta do jej pleców. Obróciła głowę, żeby na niego spojrzeć. Mogła zobaczyć tylną część jego ucha. Był tam tatuaż miecza i coś napisane cienkimi literami. Nie mogła tego odczytać. Próbowała się skupić, ale nie mogła. Spojrzała w tył. Była na szczycie schodów.

' Zwariowałaś! Zwariowałaś! On cię porwał, a ty podziwiasz jego tatuaż! Czy on zamierza mnie stąd zrzucić? '

" Nie! Proszę, postaw mnie na ziemi. " Krzyknęła, płacząc. Wierciła się na jego ramieniu, próbując dotknąć stopami podłogi.

Mocniej przycisnął rękę do jej pleców, " Przestań! " Prawie krzyknął, sprawiając, że znieruchomiała.

Rzucił ją na miękki materac. Krzyknęła. Podniosła rękę, żeby uderzyć go w klatkę piersiową, żeby go odepchnąć. Przypadkowo trafiła go w policzek. Złapał ją za nadgarstek i szarpnął za plecy. Pisnęła, gdy ból przeszył jej ciało. Popchnął ją w stronę materaca, kładąc lekki ciężar na jej ciele. Jej plecy leżały prosto na nim. " Puść moją rękę. " Krzyknęła na niego, uderzając go drugą zaciśniętą ręką w klatkę piersiową. Mocno ją ścisnął, sprawiając, że znowu krzyknęła.

" Zamknij się. " Zacieśnił uścisk na jej nadgarstkach.

Pisnęła z bólu. Jego uścisk prawie ją dusił. Łzy spływały z krawędzi jej oczu, spadając na materac.

" Nie zmuszaj mnie, kochanie. " Powiedział chrapliwie.

" Nie mów do mnie kochanie. " Odparła pękniętym głosem.

Nacisnął na jej wykręconą rękę. Zacisnęła wargi, żeby powstrzymać krzyk, ale łzy ją zdradziły.

" Trzymaj język za zębami. Rób, co mówię, jeśli chcesz przetrwać w moim świecie. Rozumiesz, kochanie? " Zbliżył twarz, patrząc jej w oczy.

" Zejdź ze mnie. " Powiedziała słabym głosem. Puścił jej ręce. Czuła przypływ bólu w lewym ramieniu, które wykręcił za jej plecami. Przez chwilę nie czuła palców. " To barbarzyństwo. " Wyszeptała.

" Nie, to nie jest. To twoja kara za nieposłuszeństwo. " Powiedział, jego usta były kilka centymetrów od jej brody.

" Nie jestem twoją niewolnicą." Odparła ponownie. Jej wewnętrzny głos nakazywał jej trzymać język za zębami. Ale była w wolnym kraju. Miała prawo żyć spokojnie według własnej woli. On był nikim. Nikim, kto miałby rozkazywać jej, kontrolować jej życie.

" Nie taki zły pomysł. Nigdy nie miałem jednej. Chociaż mogę mieć je w nieskończonych kolejkach. " Odparł, " Teraz, uważaj na swoje słowa. Mogę sprawić, że będziesz tego żałować. Nikt nie może cię skrzywdzić oprócz mnie. Lepiej mnie zrozum. " Powiedział i ścisnął jej brodę między kciukiem a palcem wskazującym, " Odpowiedz mi. " Zażądał, zwiększając nacisk.

Wyciągnęła prawą rękę, żeby go odepchnąć. Złapał ją, ale tym razem z delikatnością, " Ostrzegam cię, ostatni raz kochanie. Trzymaj ręce na wodzy i uważaj na słowa. " Powiedział.

" Co byś zrobił, Ty potworze, Diable! " Krzyknęła głośno.

Przejechał językiem po suchych wargach. Wyprostował się, " Będziesz mnie dziś wieczorem zabawiać. " Uśmiechnął się złośliwie i pochylił się do przodu.

" Co? O czym ty mówisz? Jesteś szalony." Odparła i podniosła się. Ale on ją powstrzymał.

" Dowiesz się, wieczorem kochanie. " Zszedł z łóżka, przybierając zły uśmiech na twarzy i coś niebezpiecznego w oczach.

Previous ChapterNext Chapter