Read with BonusRead with Bonus

Wstrząsy

Odsuwam się od niego, przesuwając się w lewo, jak tylko mogę.

On mnie przeraża.

Fakt, że nie potrafię kontrolować tego uczucia, które pojawia się, gdy jest blisko mnie, napełnia mnie grozą.

Wytrąca moje ciało z równowagi. Nie reaguje poprawnie.

Kiedy rzuca mi ciemne spojrzenie, przygryzam wargę.

Kiedy mi grozi, myślę sobie, że jest taki przystojny.

Mógłby zrobić ze mną cokolwiek, a najprawdopodobniej by mi się to podobało.

Teraz, gdy siedzę na fotelu pasażera jego BMW, w ciszy, która pozwala moim myślom szaleć, dociera to do mnie.

On mnie kontroluje.

Nie mogę kontrolować się w jego obecności, więc on mnie kontroluje.

Luciano zatrzymuje samochód przed moim starym blokiem, wyłączając silnik.

Przez kilka chwil panuje cisza; siedzi tam, wpatrując się w przestrzeń.

Moja ręka sięga do drzwi, gdy słyszę kliknięcie zamków.

"Zmieniłem zdanie. Pójdziesz tam, weźmiesz kilka rzeczy i wracamy do posiadłości," oznajmił.

"Ale mówiłeś—!"

"A teraz mówię inaczej," syknął.

"Masz piętnaście minut."

Bez słowa odblokowuje drzwi i wychodzi.

Moje stopy nie dotykają ziemi dłużej niż sekundę, gdy chwyta mnie za rękę i wyciąga na zewnątrz.

Bez słowa ciągnie mnie do budynku, po schodach.

"Otwórz," rozkazuje.

Robię, co każe.

Drzwi otwierają się z chrzęstem, odsłaniając okropną scenę.

Wszystko. Wszystko jest zniszczone.

Nie jestem bogata, daleko mi do tego.

Żadna z tych rzeczy nie była naprawdę wiele warta, ale były moje.

Były moje.

A teraz, są zniszczone.

Z zamazanym wzrokiem wchodzę do mieszkania, stąpając po ramach i papierach.

Moje życie w ruinie.

Gdyby to był obraz, nazwałabym go Moje Życie w Ruinie.

Byłby piękny.

"Cóż, chyba nie potrzebujesz 10 minut, co?" Jego ton jest pełen rozbawienia, ale ignoruję to.

Patrzę na mój dom, czując się bardziej bezdomna niż wtedy, gdy nie miałam adresu.

"Chodźmy, Gattina. Zleciłem już posprzątanie tego. Na razie musimy wracać do posiadłości."

"Właśnie wymyśliłem, jak możesz spłacić swoje długi."

Previous ChapterNext Chapter