




Koteczek
Luciano
"Teraz cię wypuszczę. Potem cię wytropię i strzelę ci w twarz jak prawdziwy dżentelmen."
Uśmiecham się złośliwie na widok jego przerażonej twarzy. Dlaczego te suki zawsze się boją, gdy są schwytane i torturowane, zamiast wtedy, gdy robią te głupie rzeczy?
"Błagam," prosi, kaszląc krwią.
"Po co błagasz? O co błagasz? Jesteś martwy. Pogódź się z tym."
Ten cholerny Rusek zaczyna płakać.
Jeśli jest coś, czego nienawidzę, to płacz.
"Zamknij się! Zajmij się nim!"
Wstaję, zdejmuję czarne rękawiczki i wychodzę za drzwi.
Jeden z moich Capo, Paolo, wydaje się mieć problem.
Nie może trzymać się z dala od Savannah. Nie może przestać o niej mówić.
Nie rozumiem tego.
Mówię mu:
Nie dotykaj jej. Nie zbliżaj się do niej. Zabiję cię.
Chyba myśli, że jest niezastąpiony.
Ale nikt nie jest niezastąpiony dla Luciano Vitale.
Nikt.
Wsiadam do samochodu, wracam do posiadłości.
Wsiadam do samochodu, wracam do posiadłości. Czekał na mnie problem.
Według niektórych moich oficerów, Savannah zaczęła sprawiać kłopoty.
Wpadła do Piacere Hall, mając na sobie tylko moją koszulę, a potem się obraziła, gdy moi ludzie założyli, że chce przyjemności.
Kitty założyła wiele rzeczy, jak się okazuje, i to już zaczyna być irytujące.
Zakłada, że obchodzi mnie, czego chce lub myśli.
Zakłada, że może mówić do mnie, jak jej się podoba, mimo że jestem właścicielem Chicago.
Zakłada, że żartuję, kiedy mówię, że zamknę jej usta seksem.
Zakłada też, że nie będzie musiała zwrócić mi moich pieniędzy, ale we wszystkich przypadkach jest w błędzie.
To tak, jakby ludzie nie brali mnie na poważnie, jeśli ich nie zabijam.
Nie mam czasu na wielkie szare oczy z nieuzasadnionym i lekkomyślnym ogniem w nich.
Jestem Donem.
Jestem Luciano Vitale.
Jestem bezwzględny, bezlitosny.
Nie odpowiadam przed nikim, i żadna kobieta nie może mnie zdominować.
I żadna urocza, zadziorna szarooka mała Kitty tego nie zmieni.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że mogłem nazwać Gattinę 'uroczą' w myślach.
Po pierwsze, cofam to.
Po drugie, to był błąd.
Byłem zaręczony przez sześć miesięcy; widzisz, jak łatwo mi się... pomylić, jeśli chodzi o kobiety.
Teraz, gdy wydycham z frustracją na jej upartą postawę, zastanawiam się, jak mogłem kiedykolwiek pomyśleć, że jest urocza.
To cholerny demon, i nie mówię tego tylko w seksownym sensie.
Prawdopodobnie teraz sam bym sobie strzelił w głowę; dlatego zostawiłem pistolet na stole.
"Po co w ogóle wychodziłaś z tego pokoju? Nie mówiłem ci, żebyś tego nie robiła?"
"No cóż, ja też nie prosiłam, żeby mnie uderzono kolbą pistoletu," kładzie na mojej dłoni wypielęgnowaną rękę w udawanym współczuciu.
"Komunikacja po prostu nie jest naszą mocną stroną."
Widzisz, o co mi chodzi?
Zdzirka.
Ale może mnie zaciągnąć do piekła w każdej chwili.
"Gattina, mówiłem ci; nie działam według twoich zasad. Działasz według moich. Gdy tego nie robisz, lądujesz w sali przyjemności, zastanawiając się, dlaczego mężczyźni cię dotykają."
Prychnęła, rzucając mi pełne obrzydzenia spojrzenie.
"Po co ci w ogóle sala przyjemności?"
Patrzę na nią przez chwilę, zastanawiając się, czy naprawdę chciała odpowiedzi na tak głupie pytanie.
"Dla... przyjemności?" pytam powoli.
"Chcę wrócić do domu," jęczy.
I znowu zaczyna...
Minął prawie tydzień, odkąd ją zabrałem, i kłócimy się o to niemal codziennie.
"No tak, a ja chcę polecieć na księżyc, kochanie. Ale to się nie wydarzy, więc pogódź się z tym."
Łzy napływają jej do oczu, co sprawia, że przewracam swoimi.
Nie robi to na mnie wrażenia...
Ani trochę.
"Ale—!"
"Słuchaj, odwiozę cię do domu-"
"Dziękuję," piszczy, wskakując na mnie i oplatając ramionami moją szyję.
Przytrzymuję jej ciało przy sobie z westchnieniem.
Teraz czas zniszczyć jej marzenia i nadzieje.
"Gattina, musisz tu wrócić," mówię miękko.
Nie wiedziałem, że potrafię być delikatny.
Ale, jak się okazuje, mogę zrobić wiele dla niej.
"Co?" Odciągnęła się, smutek w jej dużych szarych oczach.
"Możemy... zabrać kilka twoich rzeczy. Możesz odwiedzić rodzinę na chwilę,"
To nie było częścią planu,
"Ale musisz tu wrócić. Nie mogę ci pozwolić wrócić do domu."
"Ale nic nie powiem! A co z Omertà czy coś?"
Zatrzymuję oddech. Jak ona—
"Wattpad."
"Posłuchaj; po prostu nie mogę cię puścić. Masz wobec mnie duży dług, a ja nie mogę być postrzegany jako słaby. Jestem Donem: nie okazuję litości. Ale okazałem ci więcej litości, niż własnej rodzinie."
Wciąż siedzi na moich kolanach, moje ręce na jej talii.
Wiedząc, że nie ma bielizny pod moją koszulą, kusi mnie, żeby po prostu poddać ją dotykowi.
Ale czuję się winny, że w ogóle tak o niej myślę, co jest bardzo nietypowe.
Więc, sfrustrowany i zdezorientowany, wybucham na nią.
Zrzucam ją z siebie, oczywiście tylko na łóżko.
"Posłuchaj, powiedziałem nie. Nie wracasz do domu! Więc przestań jęczeć i narzekać i bądź wdzięczna, że nie wysłałem cię do domu publicznego, żebyś mi spłaciła dług."
Odwracam się i odchodzę, zanim zobaczę łzy w jej oczach.
Strach.
Ale jestem Luciano Vitale.
Nie kłaniam się nikomu.
I wszyscy się mnie boją.
Szczególnie szare, małe Kociaki z nieuzasadnionym i lekkomyślnym ogniem w oczach.