




Rozdział 6: Sobotni poranek
Bądź kobietą, która poprawia koronę innej kobiety, nie mówiąc światu, że była przekrzywiona. – Leslie Littlejohn
Reese nie był pewien, ile teraz kosztuje manicure i pedicure. Ale nie zamierzał pozwolić swojej szesnastoletniej siostrzenicy chodzić z jego kartą kredytową. Ponieważ jej używany samochód znów był w warsztacie, podrzucił ją i powiedział, żeby zadzwoniła, gdy skończy.
Dorastając z siostrami, Reese wiedział co nieco o tym procesie. Powiedział jej, żeby ubrała szorty i klapki, jeśli zamierza zrobić pedicure. Nalegał też, żeby założyła koszulę zapinaną na guziki. Miała nadzieję, że to oznacza, że zabierze ją również do fryzjera.
Dean weszła do salonu paznokci i powiedziała mężczyźnie przy recepcji, że chce manicure i pedicure. Podał jej menu z opcjami i zasugerował, żeby wybrała kolor.
Duży wybór kolorów trochę ją przytłoczył.
„Pani Helen!” mężczyzna powiedział do kobiety, która weszła za Dean. „Jest Pani spóźniona!”
„Wiem, Freddie.” Odpowiedziała przepraszając. „Przepraszam. Mój syn miał dziś coś z Marynarką Wojenną i musiałam jechać autobusem.”
„Nie ma problemu! Bian już się szykuje dla Pani. Proszę zająć zwykłe miejsce!” uśmiechnął się do niej. „Chce Pani mimosę?”
„Proszę.” Kobieta uśmiechnęła się, przechodząc obok stanowisk do paznokci do foteli masujących.
Freddie spojrzał na Dean. „Ty za młoda. Chcesz colę? Kawę?”
„Cola będzie w porządku.” Odpowiedziała Dean, spodziewając się kolejnego menu. Zamiast tego wymienił opcje, a ona podała swój wybór i została poinstruowana, by usiąść w jednym z foteli masujących.
Pani Helen wydawała się wiedzieć, co się dzieje, więc Dean usiadła obok niej.
„Cześć.” Dean powiedziała nieśmiało.
„Cześć.” Pani Helen odpowiedziała z jasnym uśmiechem.
Dean nie mogła się powstrzymać od myślenia, że jest ładna. Jasnobrązowe oczy, prawie jak miód. Czekoladowe włosy. Mleczna cera.
Tak, nie powinna była pomijać śniadania. Wszystko, o czym mogła myśleć, to jedzenie.
„Moja szkoła ma dziś jesienny bal. Nie wiem, co robić.”
„To ekscytujące. Masz partnera? A może idziecie w grupie?”
„Mój partner rzucił mnie wczoraj, żeby iść z główną dziwką. To znaczy, cheerleaderką. Więc mój wujek mnie zabiera.”
„To miłe. Co zamierzasz zrobić z paznokciami?”
„Naprawdę nie wiem. To coś, co zrobiłaby moja mama.”
„Przykro mi, kochanie.” Helen sięgnęła i ścisnęła rękę dziewczyny.
Dean spojrzała na starszą kobietę trochę zdezorientowana, a potem się zaśmiała. „Jest poza miastem. Pracuje z Lekarzami Bez Granic i jest w odległym miejscu z kiepskim zasięgiem.”
„Och.” Helen się uśmiechnęła. „Cieszę się, że to tylko to.”
„Pani Helen!” powiedziała Azjatka, wychodząc zza rogu. „Wybrałam dziś dobry kolor!”
„Zawsze to robisz, Bian. Mam coś dla Ciebie.” Powiedziała, wyciągając małe pudełko z torby. „Mały prezent ślubny.”
Kobieta wyglądała na absolutnie zaskoczoną. Odłożyła tacę i przyjęła pudełko, siadając na małym stołku na kółkach. Zerwała czerwony papier i westchnęła, otwierając małe białe pudełko. W środku było pięć bransoletek w kolorze złota, srebra, brązu oraz białego i zielonego jadeitu.
„Ja… Googlałam, jakie są tradycyjne prezenty…” Helen powiedziała nieśmiało. „Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza…”
Bian spojrzała na nią z łzami w oczach. „Och, pani Helen!” wstała i przytuliła starszą kobietę. Gdy ponownie stanęła, zwróciła się do mamy po wietnamsku, która podeszła i spojrzała na pudełko.
Wkrótce cała obsługa zebrała się wokół. Wszyscy mówili mieszanką angielskiego i wietnamskiego. Helen spojrzała na dziewczynę obok niej, która się uśmiechała.
„Nie jestem pewna, co zrobiłam.”
„Myślę, że zrobiłaś coś dobrego, pani Helen.” powiedział Dean.
Freddie przyniósł im napoje i poklepał Helen po ręce. „Oddajesz hołd naszej rodzinie. Dziękujemy, pani Helen.”
„Dziękuję, Freddie.” wyszeptała Helen. „Daliście mi wiele przez ostatni rok i chciałam tylko dać Bian coś małego na jej ślub.”
„Pani Helen, twój mąż wyrzucił skarb.” powiedział Freddie z uśmiechem.
„Na rzecz młodszego i mniejszego modelu.” powiedziała Helen pod nosem.
Dean sięgnął i ścisnął jej rękę. „Nie rozpamiętuj przeszłości. Moja mama zawsze mówi, żeby nie oglądać się za siebie zbyt długo, to nie jest kierunek, w którym zmierzasz. Tylko na tyle, żeby przypomnieć sobie, jak daleko zaszłaś.”
„Brzmi jak mądra kobieta.”
„Tak myślę.” Dean uśmiechnął się. „Ale nie mów jej, że tak powiedziałem. Muszę zachować reputację nastolatka.”
Helen zaśmiała się. „Twój sekret jest ze mną bezpieczny.”
„Chcesz tacę owoców, pani Helen?” zapytał Freddie.
„Tak, poproszę.” Helen uśmiechnęła się do niego.
„Mogę też jedną dostać?” Dean zapytał nieśmiało. „Trochę pominąłem śniadanie i umieram z głodu.”
Freddie skinął głową i poszedł na zaplecze.
Helen przesunęła się na krześle, by lepiej widzieć nastolatkę. „Opowiedz mi o swojej sukience. Zastanowimy się, co zrobić z twoimi paznokciami.”
„Jest do kolan i ma długie rękawy, które sięgają tutaj.” Dean wskazała tuż za łokciem. „Och! Jestem Dean. Czy już ci to mówiłam?”
„Nie sądzę. Jestem Helen i, jak widać, nigdy wcześniej tu nie byłam.”
„Oczywiście.” zgodziła się nastolatka.
„Jaki kolor ma twoja sukienka?”
„Czarna z bordowymi wykończeniami tutaj,” Zarysowała skromny dekolt w kształcie V. „Chciałam tę drugą, która była niżej wycięta, ale mój wujek powiedział nie.”
„Mężczyźni nie rozumieją mody.”
„Powiedział, że jest ładna i dobrze wygląda. Tak dobrze, że może będzie musiał 'unieszkodliwić' jakiegoś chłopaka, jeśli mnie źle potraktuje.”
Helen zaśmiała się. „Potrafią być czasem dość agresywni.”
„Wujkowie czy chłopcy?” zapytała Dean, popijając swoją colę.
„Oba. Po prostu, mężczyźni ogólnie. Mam dwóch synów, którzy byliby głupio nadopiekuńczy wobec swojej siostry.”
„Ja mam tylko wujka Owena.” Dean wzruszyła ramionami. „Ale nie zamieniłabym go na nic.”
„Macie dobrą relację?”
„Tak. Jest dobrym facetem. Nie tylko dlatego, że jest moim wujkiem. To znaczy, dostaje dodatkowe punkty za bycie ze mną spokrewnionym.”
„No, oczywiście.” zaśmiała się Helen.
„Zdecydowałaś się, czego chcesz?” zapytała kobieta, siadając obok Bian.
Obie kobiety rozmawiały po wietnamsku, a Bian zarumieniła się. Dean zaśmiała się, a obie kobiety spojrzały na nią z zaskoczeniem.
„Moja ciocia jest żoną Wietnamczyka. Musicie mi wybaczyć, nie chciałam przeszkadzać, ostatnio uczę się tego języka.”
Obie kobiety uśmiechnęły się do niej i kontynuowały rozmowę w bardziej przyjazny dla klienta sposób. Rozmawiały z Dean i pomagały jej z wymową.