Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Kwiaty

Tam, gdzie nie ma walki, nie ma siły. – Oprah Winfrey

Jolene zjechała na parking, gdy jej opona zaczęła wydawać głuche dźwięki. Spóźni się na zajęcia u profesora Browna, który nie znosił, gdy ktoś przychodził po czasie. Z łzami w oczach zadzwoniła do męża.

„Cześć, kochanie.” Odezwał się zaspany głos, gdy odebrał.

„Mam flaka.” Powiedziała, a jej głos się załamał.

„W porządku, kochanie. Powiedz mi, gdzie jesteś.”

„Stacja benzynowa Diamond T na rogu Ósmej i Sosnowej.” Odpowiedziała, rozglądając się, żeby dokładnie określić swoje położenie.

„Dobrze, już jadę.” Usłyszała, jak się porusza, wstając i ubierając się. „Nie płacz, kochanie. Nie chcę, żebyś zepsuła tę piękną twarz.”

Uśmiechnęła się, ocierając łzy, które groziły, że spłyną. Znał ją tak dobrze. „Nie będę. Kocham cię.”

„Ja ciebie też, kochanie.”

Zakończyła rozmowę i opuściła osłonę przeciwsłoneczną, żeby skorzystać z lusterka. Jęknęła na widok swojego odbicia, po czym wyciągnęła małą kosmetyczkę i poprawiła makijaż. Jej karmelowe oczy były nieco jaśniejsze od długich falistych włosów. Przynajmniej włosy nadal były spięte w warkocz.

Nałożyła trochę pudru na blade policzki, a potem dodała odrobinę różu. Ktoś zapukał w szybę i opuściła ją, uśmiechając się do łysiejącego mężczyzny, który na nią patrzył. Miał na sobie wyblakłe dżinsy i koszulkę z działu.

„Prawo jazdy i dowód rejestracyjny.”

„Nie wiem, gdzie są.”

„W takim razie wyjdź i daj mi buziaka.” Odpowiedział, otwierając drzwi.

Śmiejąc się, wysiadła i pocałowała męża. „Mój bohater w niebieskim.”

„Zawsze.” Podał jej swoje klucze. „Weź mój pickup, żebyś się nie spóźniła.”

Dała mu jeszcze szybkiego buziaka. „Jesteś najlepszy.”

„Tak, tak.” Zaśmiał się, gdy chwyciła plecak i torebkę, zanim pobiegła do pickupa.

Dotarła na zajęcia zaledwie minutę spóźniona. Dosłownie minutę. Profesor Brown nawet jeszcze nie wstał, żeby rozpocząć wykład. W myślach odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że zdążyła.

„Pani Fargo.” Starszy profesor powiedział, nie odrywając wzroku od gazety przed sobą. „Jakie genialne usprawiedliwienie ma pani na spóźnienie?”

„Miałam flaka po drodze.”

„I sama go zmieniłaś?” zapytał, patrząc na nią. Zadowolony wyraz jego twarzy zdradzał, że już zna odpowiedź.

„Nie, proszę pana. Zadzwoniłam do męża i dał mi swojego pickupa, żebym się nie spóźniła.” Odpowiedziała, nieco niespokojnie poruszając się na krześle w sali wykładowej.

„A jednak się spóźniłaś.” Profesor zganił.

Wykład się rozpoczął, a jego pytania były kierowane do Jolene. Wszystkie były poprzedzone komentarzami typu „Może nie wie, jak zmienić oponę, ale być może pani Fargo wie….”

Była szczęśliwa, gdy zajęcia się skończyły. Przed następnymi zajęciami poszła do biblioteki, tylko po to, by dowiedzieć się, że książka, którą zamówiła, została wypożyczona przez kogoś innego. Ponownie wpisała swoje nazwisko na listę i teraz była piąta.

Zajęcia z psychologii dziecięcej przeciągnęły się i Jolene spóźniła się na swoją trzecią lekcję, algebrę. Nienawidziła algebry i niespodziewanych testów profesora Thompsona. Kobieta uwielbiała robić takie niespodzianki.

Po zakończeniu ostatnich zajęć na dziś, Jolene planowała wrócić do domu i zamienić pojazdy. Wolała swoje małe kompaktowe auto od ogromnego pick-upa Hanka. Dlaczego potrzebował tak dużej ciężarówki, nigdy nie zrozumie.

Sprawdzając wiadomości, zobaczyła jedną od swojego szefa. Meagan była chora i Jolene musiała przyjść do pracy tak szybko, jak to możliwe. Szybko wysłała wiadomość do Hanka i ruszyła do małej kawiarni.

Czwartki zazwyczaj były spokojne, więc spodziewała się, że dzień się poprawi.

Jej dzień się nie poprawił.

Przez sześć godzin uśmiechała się, gdy klienci opowiadali jej o wszystkim, co było nie tak. Dziecko rzuciło w nią czekoladowym shake'em i teraz pachniała kwaśnym mlekiem.

Gdy Jolene weszła do mieszkania, zastanawiała się, co przygotować na kolację. Nie wróciła do domu jak zwykle, więc nic nie zostało wyjęte z zamrażarki. Na małym stole stał duży bukiet kwiatów i liścik.

Dostałem twojego SMS-a o kiepskim dniu. Zostaw ubrania w pralce, zajmę się nimi. Poszedłem po kolację. Sprawdź łazienkę.

Weszła do łazienki, trzymając liścik przy piersi. Świece otaczały wannę, a zasłona była związana i odstawiona na bok. Jej małe radio z odtwarzaczem CD, które zwykle było w kuchni, stało na blacie z przyklejoną karteczką „włącz mnie”. Obok leżało pudełko zapałek z napisem „zapal mnie”. Pod zapałkami była paczka nowych kul do kąpieli.

Z łzami w oczach, Jolene odkręciła wodę i pozwoliła, by wanna zaczęła się napełniać, podczas gdy zdejmowała z siebie brudny mundurek. Pralka i suszarka, które mieli w mieszkaniu, były w sam raz dla nich. O ile ktoś nie miał nic przeciwko małym praniom przez cały tydzień.

Uzgodnili, że zostaną w małym mieszkaniu, dopóki Jolene nie znajdzie pracy jako nauczycielka. Pierwszą rzeczą, którą chciała, gdy się przeprowadzą, była pełnowymiarowa pralka i suszarka. Drugą - zmywarka.

Wracając do łazienki, zapaliła świece, a potem wrzuciła kulę do kąpieli. Naciskając „play” na radiu, małe pomieszczenie wypełniło się dźwiękami Nat King Cole'a śpiewającego "Unforgettable".

Jolene uwielbiała tę piosenkę. Jej mama śpiewała ją jej i braciom, gdy byli mali. Wzięła kąpiel i relaksowała się, aż Hank wszedł i powiedział, że ma dla niej coś ulubionego na kolację.

Rzeczywiście, znalazła kanapki z wołowiną zanurzone w sosie chrzanowym.

„Kocham cię” – powiedziała Jolene, siadając obok niego na kanapie z kanapką i frytkami.

Pocałował ją w czubek głowy. „Ja ciebie też, kochanie.”

Previous ChapterNext Chapter