




Rozdział - 7: Jej długo oczekiwany partner.
(Perspektywa Taylora)
Na jego twarzy pojawił się kwaśny wyraz rozczarowania, gdy spojrzał na strażników, a potem z powrotem na mnie.
"Tato, proszę, uwierz mi..." powiedziałem, zanim rzucił mi pełne nienawiści spojrzenie.
"Teraz mów, co się stało, a jeśli odważysz się coś ukryć, obiecuję, że to będą ostatnie słowa, jakie wypowiesz," zagroził, a oni zadrżeli.
Spojrzeli na mnie jeszcze raz i przełknęli ślinę, zanim odwrócili się do mojego ojca.
"Przepraszamy. Nie spodziewaliśmy się, że to twoja córka. Myśleliśmy, że to oszustka, i dlatego chcieliśmy ją ukarać," powiedział jeden z nich, a reszta przytaknęła.
"Więc odważyliście się podnieść na nią rękę?" powiedział, a chociaż brzmiało to jakby mnie bronił, w jego tonie było niedowierzanie.
Coś we mnie drgnęło. Czy on mnie chronił?
"A ty, Taylor, czy to najlepsze, co mogłeś zrobić? Myślisz, że będę cię chronił przed bałaganem, który spowodowałeś? Jak śmiesz bić strażników?"
Prychnąłem. Nie pozwolił mi się odezwać, a zamiast martwić się o mnie, bardziej przejmował się tym, że pobiłem strażników, by się bronić.
Powstrzymałem łzy, które paliły mnie w gardle, próbując odpowiedzieć.
"Ukarać mnie? Próbowali mnie zgwałcić, ojcze. Czy wolałbyś, żebym stała bezczynnie, gdyby zrobili ze mną, co chcieli?" odparłem, starając się ukryć drżenie w głosie.
Zauważyłem kpiący uśmiech na twarzy strażnika kątem oka; triumfalny uśmiech rozlał się na ich twarzach.
Twarz mojego ojca skrzywiła się, a on odwrócił wzrok ode mnie, zanim zwrócił się do strażników.
"A wy, czy przestrzegaliście procedur bezpieczeństwa na granicy, zanim próbowaliście ją obezwładnić, wiedząc doskonale, jak katastrofalna mogłaby być wasza niedbałość, gdyby..." Powstrzymał się przed wypowiedzeniem ostatnich słów, ale dobrze wiedziałem, co chciał powiedzieć.
Słyszałem, jak jego głos się łamie.
"Wrzućcie ich do lochu i postawcie przed sądem wojskowym za próbę gwałtu," rozkazał mężczyznom stojącym za nim.
Jego gniew i smutek były wyraźnie widoczne na jego twarzy, gdy odwrócił się, by odejść. Ale to nie było z mojego powodu. Myślał o mojej siostrze, przypominając mi, jak zginęła Odette. Troszczył się tylko o Odette, nie o mnie.
Wzięłam głęboki oddech, powstrzymując łzy.
"Przepraszam, że musiałeś przez to przechodzić," przeprosiłem, idąc za nim, nie chcąc sprawiać mu więcej kłopotów.
"Wsiadaj do samochodu, czy chcesz wracać pieszo? Do domu," warknął, wyrywając mnie z zamyślenia.
"Do domu..." Gorzko-słodkie uczucie, gdy nazywał ten dom moim domem. To nie był mój dom, tylko tam mieszkałem. Dom powinien dawać poczucie bezpieczeństwa, ale to miejsce było moim mentalnym więzieniem.
Delikatnie wsiadłem do samochodu, on za mną, a potem ogarnęła nas sztywna cisza.
Czułem, jak mój oddech staje się ciężki, gdy powietrze w samochodzie zaczynało być duszące.
"Musisz mnie posłuchać, Taylor," przerwałem ciszę, szarpiąc się wewnętrznie.
"Tak, ojcze," odpowiedziałem, a on rzucił mi pełne nienawiści spojrzenie.
"Nie nazywaj mnie już tak; jedyna osoba, która miała prawo nazywać mnie ojcem, została przez ciebie zabita," powiedział surowo, a ja skinąłem głową.
"Nie powtarzaj tego, co zrobiłaś tam wcześniej, Taylor; daję ci oficjalne ostrzeżenie, żebyś mnie więcej nie kompromitowała ani nie szukała mojej uwagi," powiedział.
Kiwnęłam głową, zaciskając zęby na języku, aż poczułam metaliczny smak krwi w ustach. To był jedyny sposób, by zignorować ból.
Nigdy nie chciałam zająć miejsca Odette. Wiedziałam, że nigdy jej nie zastąpię. I już dawno zrezygnowałam z ich miłości.
Kierowca odwiózł mnie z powrotem do domu rodzinnego, a ja nie zatrzymałam się dłużej w salonie, zanim nie powlokłam się do swojego pokoju.
Nie mogłam znieść kolejnego spotkania, zwłaszcza z moją matką, bo bym się załamała, gdyby ktoś jeszcze raz porównał mnie do Odette.
Rzuciłam bagaż na podłogę i uklękłam, by się pomodlić.
Modlitwa wydawała się moją jedyną nadzieją w tym momencie. Jeśli bogini księżyca mogłaby mi jeszcze raz pomóc...
Serce ściskało mi się z bólu, gdy przypomniałam sobie ostatni raz, kiedy się modliłam.
Chciałam tylko ochrony Bogini Księżyca. Byłam zmęczona. Zmęczona tym, że byłam potajemnie uciskana, zastraszana i upokarzana przez moją siostrę, która w oczach innych była złotym dzieckiem. Chciałam tylko zakończyć to cierpienie. Nigdy nie pragnęłam jej śmierci.
Wspomnienia z tamtego zdarzenia były zamazane, nie miałam jasnego obrazu tego, co się stało, ale wiedziałam, i byłam pewna, że Odette zginęła na moim miejscu.
Łza spłynęła mi po policzku na myśl o tym, jak wiele zniszczenia spowodowała moja jedyna modlitwa.
Stado, jej partner, moi rodzice i ja staliśmy się przez to nieszczęśliwi.
Klęczałam bezwładnie na ziemi, patrząc w górę, na zewnątrz, i składałam cichą modlitwę o przebaczenie.
Potrzebowałam, by bogini księżyca przebaczyła mi modlitwę, która kosztowała życie Odette. Nigdy nie chciałam, by umarła.
Westchnęłam i rozejrzałam się po domu. Wszędzie były dekoracje upamiętniające śmierć mojej siostry.
"Proszę, Bogini Księżyca, daj odwagę wszystkim w stadzie, by puścili w niepamięć śmierć Odette. Nie chcę, by byli tak zmartwieni, tak smutni z jej powodu." Zatrzymałam się, zanim dodałam: "Proszę też, mam nadzieję, że Killian znajdzie swoją partnerkę. Choć zawsze mnie ranił, wiem, że to przez Odette. I nie mogę go całkowicie nienawidzić. Proszę, pomóż mu wyjść z żalu i wyjść z cienia śmierci mojej siostry. I... I..." Zawahałam się, ale po głębokim westchnieniu dodałam: "Proszę, mam nadzieję, że moi rodzice będą znów szczęśliwi i odnajdą spokój."
Po tym mogłabym w końcu opuścić stado.
Gdybym mogła, zamieniłabym się miejscami z Odette. Jednak... To nie było możliwe.
Usiadłam i patrzyłam bezmyślnie za okno, otrząsając się z myśli, zanim zdecydowałam się wstać kilka minut później.
Rozmyty, znajomy ucisk pojawił się w mojej głowie, gdy zataczałam się po pokoju, gorączkowo szukając czegoś, czego mogłabym się przytrzymać.
Nic nie było w zasięgu; wszystko, czego się chwytałam, było słabe, i w końcu upadłam z powrotem na ziemię.
Siedziałam nieruchomo na podłodze, czekając, aż to, co się działo, minie.
"C—Co się dzieje?" wyjąkałam, chwiejąc się w stronę ściany, by się podeprzeć.
Czułam zawroty głowy, mdłości i brakowało mi sił. Czy zostałam odurzona?
Tess zaśmiała się. "To twój partner. Twój partner jest tutaj."
Serce zabiło mi mocniej, gdy to usłyszałam. Mój— partner?