




Rozdział - 6: Upokorzona przez byłych prześladowców.
(Taylor's POV)
Serce biło mi szybciej, gdy ściskałam sukienkę. Bałam się powrotu do watahy. Ten gryzący strach i przemoc, z którymi znów miałam się zmierzyć... Nie byłam na to gotowa. Nigdy nie byłam. To były moje cholerne urodziny, chciałam tylko, żeby ktoś mi złożył życzenia, ale nigdy ich nie dostałam. Nigdy nie pamiętali o swojej młodszej córce. Urodziny Odette zawsze były obchodzone jak święto państwowe, a moje... Zawsze były zapomniane. Choć dawno nie żyła, wciąż niechętnie przyznawałam, że jej zazdrościłam.
Po jej śmierci niewiele się zmieniło. Ale teraz, dla mnie, nawet moje urodziny stały się najgorszym dniem. Wzięłam głęboki oddech i westchnęłam, gdy zauważyłam powiadomienie na telefonie. "Wszystkiego najlepszego z okazji 20. urodzin, Taylor." Moje usta uniosły się w uśmiechu, a ja skinęłam głową do siebie. "Wszystkiego najlepszego dla mnie."
Znowu się skrzywiłam, pakując torby. Choć tego nienawidziłam, musiałam być dzisiaj w watasze. Dwudzieste urodziny były ważne dla każdego wilkołaka, nie mogłam być nieobecna w tak istotnym dniu. Nie było innej opcji.
Wzięłam taksówkę i pojechałam do watahy Silverstone. Niechętnie podeszłam do strażników, ale zostałam zatrzymana.
Serce zamarło mi, gdy ich zobaczyłam — moich dawnych dręczycieli. Ale udało mi się uspokoić i przybrać spokojną postawę.
"Nie możemy cię wpuścić, panienko; nie masz odpowiednich dokumentów," powiedzieli, rzucając sobie przepustki.
"Muszę wejść; nie mogę tu tracić więcej czasu," powiedziałam, mój ton był bardziej naglący niż wcześniej.
Mogłam tylko podziękować Bogini Księżyca, że te łajdaki mnie nie rozpoznały. Byli najpopularniejszymi dręczycielami w mojej szkole średniej, zawsze się na mnie uwzięli. Żeby się ze mnie naśmiewać. Część mnie była zadowolona, że skończyli tam, gdzie skończyli.
"Muszę teraz wejść! Albo mnie wpuścicie, albo nie będziecie zadowoleni z tego, co się stanie, jeśli w końcu się dostanę," krzyknęłam, próbując wbić się do drzwi.
"Przestań z tą arogancją, panienko. Kim ty w ogóle jesteś?"
Moje usta się rozchyliły, serce zamarło na chwilę. Co im powiedzieć?
Odwróciłam głowę na moment, zanim spojrzałam na nich prosto. "Wpuśćcie mnie. Jestem córką Bety." Zatrzymałam się, zanim zacisnęłam pięść. "Lepiej mnie wpuście, zanim skończycie w lochu."
"Spójrz na nią, słyszysz, co mówi? Jeśli jesteś córką Bety, to czy twój ojciec nie powinien tu być, żeby cię odebrać?" Jeden z nich powiedział, przerywając moje słowa.
"To znaczy, jeśli jest córką Bety, to czy nie jest tą 'klątwą', która zabiła swoją siostrę?" Inny zażartował, wywołując salwę śmiechu.
"Tak, wątpię, żeby w ogóle jej chciał. Chodziliśmy razem do szkoły, ale nigdy nie widziałem, żeby Beta przyjeżdżał po nią. I, pamiętasz, jak wyglądała?"
"Była taka brzydka, chuda, miała na twarzy rozsiane brzydkie piegi; no i zawsze chodziła, jakby miała dzwonki przywiązane do nóg," rzucili znowu, wybuchając kolejnym śmiechem.
Zacisnęłam usta na ich słowa. "Mówię wam jeszcze raz, wpuśćcie mnie!" Ale moje słowa były jak wiatr dla ich obojętnych osób.
"Jakbyśmy cię wpuścili po małej intymnej sesji? Wiesz, w porównaniu do naszej córki Bety, którą próbujesz naśladować, jesteś piękna; spójrz na swoje ciało, swoją twarz, wszystko w tobie jest tak zdefiniowane; możesz to zrobić, prawda?" jeden z nich powiedział, oblizując usta.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz, zdegustowana ich obecnością. Nie zmienili się. Nadal byli tacy aroganccy.
Kiedy próbowali się zbliżyć, cofnęłam się ze strachu. "Nie podchodźcie bliżej. Inaczej tego pożałujecie."
Cała trójka wybuchła śmiechem, przechylając głowy. "Myślisz, że to zabawne udawać? Nie zachowuj się, jakbyś była kimś potężnym. Spójrz tylko na swoje ubrania, zwykłe."
Zacisnęłam zęby, napinając szczęki. "Dziś jest rocznica śmierci mojej siostry, na pewno nie chcecie robić tu sceny. Inaczej, jeśli mój ojciec się o tym dowie, będziecie zgubieni."
Ich twarze drgnęły i zatrzymali się.
"Ostrzegam was jeszcze raz. Jestem Taylor, córka Bety. Moi rodzice wrzucą was do lochu, jeśli mnie nie wpuścicie, a ja nie zdążę na rocznicę."
Ich twarze stały się zirytowane, kiedy próbowali mnie odrzucić.
Zacisnęłam zęby i spojrzałam na nich gniewnie. "Czy nie powinniście przynajmniej potwierdzić z Betą, czy jestem jego córką? Inaczej, czy możecie sobie poradzić z karami, które was czekają, jeśli się pomylicie?"
Ich oczy drgnęły i poczułam ich wahanie, kiedy znów ich naciskałam.
"Możecie wziąć za to odpowiedzialność?"
Jeden z nich odwrócił się do reszty, wahając się. "Jay, myślę, że powinniśmy zadzwonić do Bety, żeby to potwierdzić."
"Myślisz, że ta kobieta to Taylor? Była brzydka! Jak mogła tak wyrosnąć?" powiedział, wskazując na mnie z niedowierzaniem.
"Myślę, że najlepiej zadzwonić do Bety, Jay."
"Możesz sobie poradzić z karą, jeśli to tylko oszustka?"
Prychnęli. "Jeśli to oszustka, sama sobie z tym poradzi. Co dobrego jest w podszywaniu się pod przeklętą osobę? Jest wyrzutkiem."
Westchnęłam głęboko, podczas gdy oni dyskutowali między sobą, i w końcu zgodzili się zadzwonić do mojego ojca.
"Stój tu. Nie ruszaj się. Jeśli tu oszukujesz, nie będziemy ci współczuć tylko dlatego, że jesteś kobietą. Beta też cię nie oszczędzi, jeśli się dowie, że podszywasz się pod Taylor." Rozkazał, zanim poszedł do telefonu, a reszta pilnowała mnie, jakby się bali, że ucieknę.
"Twoja szansa na ucieczkę właśnie minęła. Jeśli Beta odkryje, że kłamiesz, zabije cię." Drwili.
Przewróciłam oczami, odwracając od nich wzrok.
"Dlaczego miałabym uciekać, skoro jestem Taylor?" mruknęłam pod nosem.
Serce biło mi szybko, gdy patrzyłam, jak dzwoni do mojego ojca. Chciałam ich słuchać, ale nie mogłam. Stałam daleko.
Strach rozprzestrzenił się po moim ciele. Co jeśli mnie zaprzeczy? Czy w ogóle mnie pamięta, Taylor, swoją córkę?
Przygryzłam wargi, próbując powstrzymać łzy.
Chociaż nie zależało mu na mnie, wiedziałam, że ze względu na swoją reputację nie odpuści tym strażnikom, kiedy przyjdzie.
Ale czy w ogóle będzie chciał przyjść?
Tysiące pytań krążyło mi po głowie, ale zostało przerwane, gdy jeden z nich nagle złapał mnie za ramiona.
"Co robicie?" krzyknęłam, kiedy się śmiali.
"Myślisz, że nas obchodzi, czy jesteś córką Bety? Nawet jeśli jesteś, Beta się tobą nie przejmuje. Jesteś bezsilna."
"Zabawmy się z nią."
Zacisnęłam zęby i próbowałam ich odepchnąć. "Puśćcie mnie. Inaczej pożałujecie."
Ich śmiech się nasilił, gdy mój wilk się rozgniewał.
Zadałam cios w ciało jednego, łamiąc szczękę drugiego i nogę trzeciego strażnika.
Zwijały się z bólu, upadając na ziemię, tocząc się od intensywności mojego bicia.
"Ostrzegałam was." powiedziałam, a mój głos był zimny, gdy na nich patrzyłam.
Wtedy usłyszałam kroki za sobą.
"T—tato?" wykrztusiłam z zaskoczeniem, nie spodziewając się, że przyjdzie tak szybko.
Jego oczy przesunęły się po mężczyznach leżących na ziemi.
"Co tu się stało?" zapytał, podchodząc bliżej mnie.