Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Partner

Punkt widzenia Rhysa:

Obudziłem się z nagłym wdechem, łapiąc powietrze, gdy moje płuca paliły z niedoboru, i natychmiast jęknąłem z bólu. Moje ramiona były wyciągnięte i bolały, srebrne kajdanki paliły skórę przy każdym kontakcie. Twarz czułem okropnie surową, a prawe ramię bolało jak diabli, pewnie od kuli, którą wystrzeliła do mnie ta wiejska dziewczyna... chwila...

Moje oczy w końcu przyzwyczaiły się do słabego światła w dużym pomieszczeniu, w którym byłem zamknięty, i zajęło mi trochę czasu, zanim mogłem wyraźnie zobaczyć. Siedziałem oparty o ścianę w czymś, co wyglądało na loch lub więzienie, z nadgarstkami związanymi nad głową srebrnymi kajdankami.

Z trudem odwróciłem głowę w stronę ramienia, żeby zobaczyć je źle opatrzone; zaschnięta krew zabarwiła niegdyś białą tkaninę na ciemnoczerwono-brązowy kolor. Twarz czułem, jakby skóra została z niej zdarta, co pewnie było prawdą, bo bolała jak diabli. Cela, w której byłem, była duża, na tyle duża, że jedyne światło wiszące z sufitu nie wystarczało, by oświetlić korytarz na zewnątrz. Najpierw spróbowałem użyć głosu, ale nic nie wyszło. Gardło było zbyt suche, by mówić. Sprawdziłem więc łącze stada. Ku mojemu zaskoczeniu, nie mogłem się z nikim skontaktować. Łącze było martwe, co oznaczało, że srebrna kula tłumiła mojego wilka na jakiś czas. Panika narastała w moim żołądku, ale ją opanowałem. Byłem Alfą. Nie traciłem zimnej krwi.

Zimny powiew wiatru przyszedł skądś z pomieszczenia, sprawiając, że zadrżałem i po raz pierwszy zauważyłem, że moje ciepłe ubranie zostało zdjęte, pozostawiając mnie w czarnej koszulce, ciemnych spodniach i śniegowcach. Przynajmniej zimno trochę łagodziło ból, ale również sprawiało, że drżałem. Dobrze, że jako wilkołaki mieliśmy wyższą temperaturę ciała niż ludzie, bo już dawno bym zamarzł na śmierć.

Cholera!

Jak długo byłem nieprzytomny? Jaki to dzień? Czy była noc czy dzień? Jeśli nie wydostanę się stąd na czas, Aiden i Devon na pewno narobią kłopotów. W tym momencie zza krat dobiegł jęk, odwracając moją uwagę. Spróbowałem zawołać ponownie, ale skończyło się na ataku kaszlu. Ale to zadziałało.

"Rhys?" Ochrypły głos Zyane'a był dla mnie tak mile widziany, jak zimne piwo w upalny letni dzień.

"Z-zya-nn..." moje gardło było pełne żwiru, a mój głos brzmiał nieczytelnie nawet dla mnie, ale na szczęście on to usłyszał.

"Alfa? Wszystko w porządku? Dlaczego, do diabła, jestem związany srebrem i gdzie, na Boga, jesteśmy?" Jego głos stawał się coraz silniejszy z każdym słowem, co oznaczało, że nie był ranny. Biały Alfa najwyraźniej skupił się na torturowaniu mnie zamiast niego.

"N-nie, mam pojęcia... wiejska dziewczyna... twoja partnerka... strzeliła do mnie," zdołałem wydusić.

"Co?" Warkot, a potem dźwięk brzęku łańcuchów z przeciwległej strony pomieszczenia, zza krat.

"Cholera! Nie mogę się uwolnić. Cholerny srebro!" Zyane zaklął.

Próbował potrząsać nimi jeszcze bardziej, podczas gdy ja starałem się oszczędzać siły na uzdrowienie. Plany ucieczki wymagały energii, a ja jej teraz nie miałem. Poza tym to biały wilk nas schwytał; nie zabije nas bez zadania pytań... chwila... coś sobie uświadomiłem, coś, co tkwiło z tyłu mojej głowy, ale nie mogłem tego wcześniej wyłapać... aż do teraz.

"Kobieta," wydyszałem, mój głos był silniejszy niż kilka sekund temu.

"Co?" Zyane przestał szarpać łańcuchami, rezygnując z próżnych prób uwolnienia się.

"B-biały wilk... to samica," udało mi się ją zobaczyć, zanim zostałem postrzelony. I nie miałem wątpliwości co do tego, co widziałem. Smukła i umięśniona, nieco mniejsza od mojego wilka, o czystobiałej sierści i błękitnych, błękitnych oczach koloru oceanu, ale zdecydowanie samica. Biały wilk był samicą. Nawet z tak dużej odległości zauważyłem moc, aurę Alfy, która emanowała z niej. "Samica Alfa?" szepnąłem do siebie. To było niesłychane. Alfy zawsze były mężczyznami. Samice, które miały przywilej być partnerkami Alfy, nazywano Luną. Jak więc mogło się stać, że samica stała się Alfą? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk skrzypiących drzwi i ciężkich kroków zbliżających się do nas. Wkrótce korytarz wypełniło światło i cela Zyane'a stała się widoczna. Był związany tak samo jak ja, ale poza tym był nieuszkodzony. Kroki zbliżały się i w końcu osoba weszła w pole widzenia. A kto mógłby to być, jeśli nie wiejska dziewczyna, czyli wspaniała partnerka Zyane'a. "Ah! Oboje jesteście przytomni!" Uśmiechnęła się do nas, klaszcząc w dłonie, jakby rozmawiała z normalnymi gośćmi domowymi, a nie z ludźmi wiszącymi na ścianach lochu. Zmieniła spódnicę i sweter na parę wojskowych spodni cargo i czarny sweter. Jej włosy były rozpuszczone, i muszę przyznać, że choć młoda, była ładna. Oczywiście była, w końcu była wilkiem. Powinienem był to zauważyć po tych jej niezwykłych oczach. "Wiem, że to bardzo niewygodne wisieć na srebrnych kajdanach, ale nie martwcie się. Alfa przyjdzie do was wkrótce... jak tylko skończy zajmować się tymi ludźmi, których przyprowadziliście ze sobą," mruknęła ostatnią część do siebie, ale mimo to usłyszałem to dzięki swojemu słuchowi. Potem zwróciła się do mnie: "Przepraszam za twoją twarz. Rozmrażanie mogłoby spowodować zmarszczki, więc po prostu zedrę skórę. I tak odrośnie." Powiedziała to, jakby mówiła o menu dnia, a nie o zdzieraniu mnie żywcem. "Dzięki, nie trzeba było," odpowiedziałem sarkastycznie. "Podoba mi się twój humor," uśmiechnęła się tym irytującym uśmiechem, którym Zyane zdawał się być oczarowany. Miałem zamiar rzucić coś mojemu zdrajcy beta, gdy dźwięk drzwi uderzających o ścianę odbił się echem po całym pokoju, a najpiękniejszy zapach uderzył w mój nos. "Ała! Biedne drzwi," powiedziała dziewczyna sarkastycznie, opierając się o kraty celi Zyane'a, z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Ale już nie zwracałem na nią uwagi. Zapach róż i jagód z zimowym chłodem wypełnił cały pokój. Wciągnąłem głęboko powietrze, próbując wchłonąć jak najwięcej tego zapachu. Był to zapach, który wydawał się znajomy, a jednak nie... jakby całe życie czekałem, by go poczuć. Z korytarza pełnego światła wyszła postać i stanęła obok wiejskiej dziewczyny. Była wyższa, znacznie wyższa niż normalne kobiety, około 180 cm, idealnie pasująca do mojego wzrostu. A gdy się odwróciła i spojrzała mi w oczy, mój wilk zdawał się budzić do życia. Jej błękitne, błękitne oczy, takie same jak u białego wilka, patrzyły na mnie z niewyraźnym wyrazem, podczas gdy mój wilk wył z radości i tarzał się w jej zapachu. Mój wilk był szczęśliwy, zachwycony. Bo osoba, na którą czekał przez ostatnie trzydzieści dwa lata, w końcu tu była! Mój wilk znalazł tę jedyną. Moją Partnerkę.

Previous ChapterNext Chapter