Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 06

Ocean obudziła się następnego ranka wcześnie rano. Poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic i ubrała się w obcisłe niebieskie dżinsy i różową bluzkę w kwiaty. Zeszła na dół i zjadła śniadanie z Jackiem i Lorą. Po śniadaniu Jack i Lora poszli na zakupy, a Ocean udała się do ogrodu. Podlewała rośliny, gdy nagle pojawili się trojaczki. Grzecznie poprosili Ocean, aby dołączyła do nich w przygodzie. Powiedzieli jej, że chcą zabrać ją do lasu. Ocean zgodziła się z entuzjazmem, kochała ten las. Czuła, że coś jest nie tak, ale zignorowała to i poszła z kuzynami. W drodze do lasu trojaczki przeprosiły za swoje wcześniejsze zachowanie wobec Ocean. Była szczęśliwa, że w końcu to zrozumieli i wybaczyła im. Trojaczki zaprowadziły ją nad jezioro. Zajęło Ocean chwilę, aby rozpoznać to miejsce, ale przypomniała sobie. To było to samo jezioro, gdzie lata temu uratowała małą rybkę. Jezioro było piękne, dokładnie takie, jakie widziała lata temu. Było też głębokie. Monika podprowadziła Ocean blisko jeziora i powiedziała jej, aby podziwiała piękne ryby pływające w wodzie. Ocean podziwiała widok, gdy nagle jej stopy się potknęły i wpadła do jeziora. Tak myślała Ocean, ale w rzeczywistości Monika popchnęła ją do wody. Śmiejąc się histerycznie, Monika odeszła z siostrami. Ani razu nie spojrzała za siebie na Ocean. Ocean nie umiała pływać, starała się jak mogła utrzymać głowę nad powierzchnią wody, ale było coraz trudniej. Tonęła. Zebrała wszystkie siły, wyszła nad powierzchnię i krzyknęła o pomoc najgłośniej, jak potrafiła. Zamknęła oczy i ogarnęła ją ciemność. Moon również wcześnie wstał, nic nie jadł, ale poszedł popływać w jeziorze. Był blisko, gdy znajomy zapach uderzył jego nozdrza. Głęboko go wciągnął. Cieszył się słodkim zapachem wanilii i róż, gdy krzyk dotarł do jego uszu. To był znajomy głos. Moon szybko pobiegł w stronę jeziora. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył, jak Ocean tonie w wodzie. Szybko pobiegł i skoczył do jeziora. Chwycił Ocean za talię i wyciągnął z wody. Była nieprzytomna. Jej puls był słaby, a skóra blada. Moon uciskał jej klatkę piersiową i modlił się do Boga. Po minucie lub dwóch Ocean otworzyła oczy i z głośnym westchnieniem zwymiotowała wodę z brzucha razem ze śniadaniem, które zjadła kilka godzin temu. Kaszlała mocno, gdy usiadła. Moon delikatnie pocierał jej plecy. Spojrzała na niego i nagle objęła go za szyję. Moon zamarł na kilka sekund, a potem szybko objął ją w talii i mocno przytulili się do siebie. Ocean poczuła, że jej puls wraca do normy i odsunęła się. Moon ujął jej twarz i pogłaskał kciukami jej policzki. Milcząc, wpatrywali się sobie w oczy. Moon obdarzył ją uwodzicielskim uśmiechem, a policzki Ocean zrobiły się różowe, podobnie jak nos. Moon uznał to za urocze, jak się rumieniła. Widząc jej reakcję, Moon zaśmiał się. Uśmiechnęła się do niego, ale nagle jej uśmiech zniknął, a oczy zaszły łzami. Moon przysunął się jeszcze bliżej i szepnął cicho.

Moon: Co się stało? Powiedz mi.

Ocean: Zraniłam cię wczoraj, prawda?

Moon: Hej...

Moon pocałował delikatnie czubek jej nosa, a potem powiedział.

Moon: Nigdy mnie nie zranisz, nie waż się tak myśleć.

Ocean: Przepraszam, nie chciałam cię zranić, ja...

Nie dokończyła zdania, bo Moon położył palec wskazujący na jej ustach i powiedział.

Moon: Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie przeprosić, to obiecuję, że pocałuję cię tak mocno, że nie będziesz mogła oddychać przez dobrą minutę.

Oczy Oceanu rozszerzyły się, gdy te słowa dotarły do jej uszu. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Jej policzki poczerwieniały. Rumieniła się mocno, zwężając oczy. Księżyc uśmiechnął się i usiadł obok niej.

Księżyc: Dlaczego uciekałaś ode mnie? Przestraszyłem cię?

Ocean: Tak! Bałam się ciebie.

Księżyc: Bałaś się, już nie boisz?

Ocean: Nie.

Księżyc: Dlaczego się mnie bałaś?

Ocean: Sposób, w jaki rozmawiasz z Melodią i uciszasz ją, przestraszył mnie. Nie jest łatwo ją uciszyć.

Księżyc: Naprawdę?

Ocean: Tak!

Powiedziała z uśmiechem, który sprawił, że jej dołeczki stały się jeszcze głębsze, a Księżyc powstrzymał się od pocałowania jej. Ma widoczne dołeczki, a gdy się uśmiecha, stają się jeszcze głębsze na jej policzkach. Oderwał wzrok od jej twarzy, nie chciał jej znów przestraszyć. Chciał być blisko niej.

Księżyc: Dlaczego więc już się mnie nie boisz?

Ocean: Bo właśnie uratowałeś mi życie. Uwielbiam to jezioro, ale chciałabym umieć pływać.

Księżyc: Nie umiesz pływać?

Ocean: Nie, mieliśmy basen w naszej willi w Nowym Jorku. Ale kiedy się urodziłam, tata zamienił go w ogród kuchenny. Nigdy nie pozwalał mi wchodzić do wody.

Księżyc: Dlaczego?

Ocean: Nie wiem, nigdy go o to nie pytałam. Ale myślę, że po prostu bał się, że mnie straci.

Księżyc: Musiał cię bardzo kochać.

Ocean: Tak, kochał.

Księżyc: Przykro mi z powodu twoich rodziców.

Ocean: Dziękuję.

Księżyc: Myślałem, że skoro już się mnie nie boisz i nie jesteś jak twoje rozpuszczone kuzynki, możemy być przyjaciółmi?

Ocean: Tak, pewnie.

Księżyc: Mogę cię też drażnić?

Ocean: Haha! Tak, pewnie możesz. Nie będę miała nic przeciwko.

Księżyc: W takim razie, chodź ze mną.

Ocean: Dokąd?

Księżyc: Jesteś cała przemoczona, przeziębisz się. Chodź ze mną, a dam ci suche ubrania.

Ocean: Nie wiem.

Księżyc: Martwisz się, że stracę kontrolę i spróbuję cię uwieść?

Ocean: Zamknij się.

Księżyc: Wyglądasz słodko, gdy się złościsz. Tak czy inaczej, nie zamierzam nic próbować. Chcę tylko pomóc nowej przyjaciółce i nie chcę, żeby się przeziębiła. Jeśli nie czujesz się z tym komfortowo, mogę przynieść ci ubrania tutaj. Nie mieszkam daleko, zajmie to tylko 2 minuty.

Ocean: Dobrze, mogę się na to zgodzić.

Księżyc: W porządku, wrócę za chwilę, a ty trzymaj się z dala od wody.

Ocean uśmiechnęła się na widok troski, jaką jej okazywał. Usiadła na ziemi, pogrążona w myślach, wpatrywała się w jezioro. Księżyc biegł jak zwykły człowiek, dopóki nie zniknął z pola widzenia Oceanu. Potem przyspieszył do swojej willi, wziął dżinsy i koszulkę dla Oceanu i wrócił. Nikt nigdy nie wiedział, dlaczego Księżyc potrafił biegać z taką prędkością. Był męskim undinem, oddychanie pod wodą było normalne, ale bieganie jak wampir już nie. Ale Księżyc nigdy się tym nie przejmował, nie wolno mu było pokazywać swoich mocy, nawet wśród członków stada. Ostrożnie wrócił do Oceanu i podał jej suche ubrania. Wstała, a Księżyc odwrócił się, by dać jej trochę prywatności. Gdy skończyła się przebierać, zawołała go. Księżyc odwrócił się do Oceanu. Uśmiech pojawił się na jego ustach. Patrzył na nią z zachwytem, ale ona nie czuła się przestraszona ani nieswojo. Zwęziła oczy z nerwowością, z nieśmiałym uśmiechem na ustach.

Księżyc: Wygląda, jakby te ubrania były dla ciebie stworzone.

Ocean: Co masz na myśli?

Księżyc: Mam na myśli, że wyglądasz pięknie w moich ubraniach.

Ocean zarumieniła się jeszcze bardziej, a Księżyc się zaśmiał.

Ocean: Muszę wracać, wujek Jack pewnie się martwi o mnie.

Księżyc: Hej! Kiedy znów się spotkamy?

Ocean: W poniedziałek, w szkole. Do zobaczenia, Księżycu.

Księżyc: Do zobaczenia, Oceanie. Dbaj o siebie.

Previous ChapterNext Chapter