Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 02

Ocean powoli zbliżała się do ciemnego, lecz zapierającego dech w piersiach lasu. Nie czuła nic. Sam i Carla wrócili, gdy zauważyli, że drzwi samochodu były otwarte, a Ocean nie było w środku. Rozejrzeli się i zobaczyli ją idącą w stronę lasu. Była już prawie wśród drzew. Sam i Carla wołali ją kilka razy, ale nawet się nie zatrzymała. Szła dalej. Sam pobiegł do niej i złapał ją za łokieć. Jej oczy były całkowicie czarne, wyglądała, jakby lunatykowała. Sam ujął jej twarz w dłonie, ale nie było żadnej reakcji. Chwycił ją za ramiona i potrząsnął, wtedy spojrzała na niego zdezorientowana. Jedyne, co pamiętała, to że zasnęła.

Ocean: Jak się tu znalazłam?

Sam: Co masz na myśli? Dlaczego wyszłaś z samochodu?

Ocean: Byłam w samochodzie, tato. Nie wiem, jak się tu znalazłam.

Sam: To koniec. To miejsce jest straszne i przerażające. Wyjeżdżamy, natychmiast.

Carla: Ale Sam...

Sam: Żadnych ale. Teraz oboje wsiadajcie do samochodu, albo przysięgam, że tego pożałujecie.

Ocean: Ale tato, przysięgam, że nie wiem, jak wyszłam z samochodu.

Carla: Kochanie, widziałaś kogoś?

Ocean: Nic, mamo. Byłam w samochodzie. Zamknęłam go na klucz, gdy poszliście do lasu. A potem nagle stałam w lesie.

Sam: Dość! Oboje DO SAMOCHODU TERAZ. Nie zostajemy tu ani chwili dłużej.

Carla: Sam, dlaczego na nas krzyczysz. Uspokój się.

Sam: Uspokoić się? Naprawdę? Mówiłem wam obojgu, ostrzegałem, żeby nie wchodzić do tego głupiego, strasznego lasu. Nie słuchaliście mnie. Teraz to wszystko się dzieje.

Wszyscy wsiedli do samochodu. Oczy Ocena były pełne łez.

Sam: Ocean nigdy tu nie wróci, NIGDY...

6 lat później.

Ocean wróciła do domu po długim, męczącym dniu w szkole. Była podekscytowana na myśl o spotkaniu z rodzicami. Byli poza krajem na jakimś interesie. Na polecenie pana i pani Knight cały dom został udekorowany.

Ocean: (W końcu. To moje urodziny i mam nadzieję, że wrócą jutro.)

Ocean poszła do swojej niani Tary i zapytała ją.

Ocean: Hej Tara. Powiedzieli ci, kiedy będą?

Tara: Nie wiem, kochanie. Ale nie zdążą na twoje urodziny. Są zajęci. Może pojutrze.

Ocean: Co? Ale obiecali mi.

Tara: Obiecali, ale skarbie, pracują tam.

Ocean: Są najgorsi.

Ocean powiedziała to i pobiegła do swojego pokoju. Tara poczuła się źle, że okłamała Ocean. Ale jej pan nakazał, by ich przyjazd był niespodzianką dla Ocean. Tara przekazała reakcję Ocean swojemu panu.

Tymczasem Ocean zamknęła się w pokoju. Nie wyszła nawet na kolację. Płakała w swoim pokoju. Tara próbowała nakłonić ją, by otworzyła drzwi lub przynajmniej coś zjadła, ale Ocean zaczęła płakać jeszcze mocniej, więc odeszła. Wśród tych szlochów i łez, Ocean modliła się do Boga o przybycie rodziców o świcie. Pomiędzy łzami a modlitwami, nie zauważyła, kiedy zasnęła. Usłyszała dzwonek do drzwi dwa razy, dokładnie tak, jak zawsze robił to Sam. Otworzyła oczy, był świt. Jej serce wypełniło się radością. Wstała, odblokowała drzwi i wybiegła z pokoju. Usłyszała głosy dochodzące z salonu. Skradając się, schowała się za ścianą, by nikt jej nie zauważył. Chciała zaskoczyć rodziców.

Mężczyzna: Gdzie ona jest?

Tara: Panie, jest w swoim pokoju. Zamknęła się tam od wczorajszego wieczoru.

Mężczyzna: Przynajmniej nie muszę teraz mierzyć się z najtrudniejszą częścią.

Tara: Co się stało, panie? Czy wszystko w porządku?

Mężczyzna: Nic nie jest w porządku, Tara.

Ocean usłyszała, jak mężczyzna zaczął płakać, zaintrygowało ją to. Postanowiła podejść do drzwi salonu. Mężczyzna, który rozmawiał z Tarą, był nie kto inny, jak jej wujek Jack.

Jack: Wracali do Nowego Jorku, ale ich samolot się rozbił. Zespół ratunkowy tam pracuje, ale nie ma szans, żeby to przeżyli. Odeszli, Tara. To koniec. Sam i Carla nie żyją.

Jack i Tara usłyszeli głośne westchnienie pod koniec zdania Jacka. Oboje odwrócili się i zobaczyli Ocean w szoku.

Ocean: Kłamiesz...

To wszystko, co zdołała powiedzieć, zanim ciemność ją ogarnęła. Jack podbiegł do niej i złapał ją, zanim upadła na ziemię. Zaniósł ją do swojego samochodu, wsiadł i trzymał Ocean na kolanach. Kazał kierowcy jak najszybciej zawieźć ich do szpitala. Po 30 minutach dotarli do szpitala. Jack zaniósł ją na izbę przyjęć. Lekarze zbadali Ocean, a Jack czekał na zewnątrz.

Jack: Jak się ma?

Lekarz: Jest w szoku. Potrzebuje odpoczynku, będzie dobrze.

Jack: Dziękuję, doktorze.

Lekarz odszedł, a Jack zadzwonił do swojej żony.

Lora: "Powiedziałeś jej? Jak zareagowała?"

Jack: "Jest w szpitalu. Zemdlała z szoku."

Lora: "O mój Boże."

Jack: "Zabieram ją ze sobą."

Lora: "Dobrze. Przygotuję dla niej pokój."

Jack: "Zobaczymy się za kilka godzin."

Lora: "Dbaj też o siebie, Jack."

Jack: "Tak, do zobaczenia."

Jack rozłączył się i usiadł obok szpitalnego łóżka. Po kilku minutach otrzymał kolejny telefon. To był szef zespołu ratunkowego, szukający Sama i Carli.

Szef: "Dzień dobry, panie."

Jack: "Dzień dobry. Znaleźliście ich?"

Szef: "Tak, panie. Przykro mi. Znaleźliśmy ich ciała. Wyskoczyli przed katastrofą, ale nie mieli szczęścia."

Jack: "Ile czasu zajmie przetransportowanie ich do Nowego Orleanu?"

Szef: "Helikopter jest już tutaj, panie. Zajmie to kilka godzin."

Jack: "Dobrze. Dziękuję za pomoc."

Jack spojrzał na Ocean. Wiedział, że będzie mu trudno poradzić sobie z siostrzenicą samemu, zadzwonił do Tary i kazał jej spakować osobiste rzeczy Ocean, ponieważ nie będzie tu już mieszkać. Z drugiej strony, Jack kazał pilotowi swojego prywatnego samolotu przygotować się do odlotu, ponieważ za godzinę opuszczą Nowy Jork. Jack rozmawiał z lekarzami o wypisaniu Ocean, podpisał dokumenty i zabrał siostrzenicę ze sobą. W drodze na lotnisko zabrali bagaż Ocean. Po godzinie byli w powietrzu, lecąc do Nowego Orleanu.


Ocean otworzyła oczy i wszystko było inne. Rozejrzała się, pokój wyglądał znajomo, ale nie był jej. Wstała i spojrzała przez okno nad głową łóżka. Zobaczyła ciemny las. Ten sam las, który śni jej się każdej nocy. Wtedy zrozumiała, że to dom jej wujka. Ale nie wiedziała, kiedy i jak się tu znalazła? Ojciec zrobił, co obiecał, nigdy nie przyjechała do Nowego Orleanu po tamtym wydarzeniu. Więc jak to możliwe, że tu jest? Niczego nie pamiętała. Wiedziała tylko, że modliła się o przyjazd rodziców na swoje urodziny i musiała zasnąć przy tym. Oparła się o okno, patrząc na ciemny las. Był tak piękny jak przed laty. Wtedy znów przypomniała sobie te dwa gwiazdy i pokój zaczął się ściemniać. Powoli, otoczenie zniknęło i wszystko, co mogła zobaczyć lub poczuć, to las. Lora weszła do jej pokoju, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Znalazła Ocean opartą o wezgłowie łóżka, z czołem przy szybie okna. Lora wołała ją wiele razy, ale Ocean nie poruszyła się ani o centymetr. Lora przestraszyła się i wezwała Jacka. Jack wbiegł do pokoju Ocean. Usiadł na brzegu łóżka i odwrócił ciało Ocean do siebie, teraz była twarzą w twarz z Jackiem. Zobaczył, że jej kiedyś błękitne oczy były teraz czarne jak smoła. Wyglądała, jakby była w głębokim śnie i śniła. Jack chwycił Ocean za ramiona i mocno nią potrząsnął. Wtedy jej kolor oczu zmienił się z czarnego na niebieski. Spojrzała na Jacka zdezorientowanymi oczami. Wyglądało to, jakby właśnie obudziła się z głębokiego snu. Potem wszystkie wydarzenia z Nowego Jorku wróciły do niej z pełną mocą. Jej oczy zaszkliły się i powiedziała tylko:

Ocean: Zostawili mnie samą.

Previous ChapterNext Chapter