Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 10 Rozpoczęcie dnia

Anna kręciło się w głowie od świadomości, że jej kuzynka wysłała tych ludzi, by ją zabić. Nie miała na to dowodów, ale wszystko układało się w logiczną całość. Isabel pomogła jej uciec, Isabel zasugerowała miasto, do którego powinna się przeprowadzić, a nawet które mieszkania powinna rozważyć.

"Boże, jaka byłam ślepa" zganiła się, idąc z powrotem do samochodu i wsiadając do środka. Skrzywiła się na myśl, że dom, w którym teraz mieszka Isabel, to mały domek gościnny na posiadłości rodziny Johna. Jak mam się jej teraz pozbyć?

"Hej, Ziemia do Księżniczki!"

Anna przewróciła oczami na Johna i wystawiła mu język. On sięgnął ręką, próbując go złapać. Anna cofnęła się i zrobiła mu "malinę".

"Co tam, kosmonautko?"

"Gdzie byłaś przed chwilą? Byłaś milion mil stąd, czy Isabel coś ci powiedziała?"

Anna chciała coś powiedzieć, chciała mu wszystko wyznać, ale jak mogłaby to zrobić? Rozmowa, którą usłyszała za drzwiami i świadomość, że Isabel prawdopodobnie stoi za jej śmiercią, wszystko to kotłowało się w jej głowie. Brzmiałoby to jak szaleństwo. Anna już wcześniej uwierzyła w kłamstwa i to ich zniszczyło. Tym razem musiała postąpić inaczej, musiała zaufać swojemu sercu.

"Nie, po prostu myślę o tym, jak Isabel się zachowuje, jak zawsze starała się utrudniać sprawy."

"Cóż, była rozpieszczana na potęgę, kiedy dorastała."

"Ale czy to ją usprawiedliwia?" zapytała Anna z niedowierzaniem, patrząc na Johna.

John podniósł ręce w geście kapitulacji "hej, hej, nie patrz na mnie w ten sposób."

"Ona nie jest tym, kim myślisz, że jest."

John sięgnął wolną ręką i chwycił jej dłoń, przyciągając ją do swoich ust. Pocałował ją i szybko na nią spojrzał. "Masz rację, nie ma na to usprawiedliwienia."

"O mój Boże," powiedziała z westchnieniem, kładąc rękę na sercu, "Co właśnie powiedziałeś? Że miałam rację?"

John warknął na nią, a Anna poczuła dreszcz przebiegający po kręgosłupie. Może nie mogła mu powiedzieć wszystkiego, ale mogła poprowadzić go do prawdy.

"Może czas, byśmy zmienili jej wzorce zachowań." Anna zastanawiała się "może zmusić ją, by zaczęła żyć własnym życiem?"

"Myślę, że jeśli ktoś może to zrobić, to ty. Zawsze podziwiałem twoją siłę, ale zawsze ją ukrywałaś, zawsze pozwalałaś jej mówić, co masz robić. Ale widzę w tobie coś nowego, coś, co kocham."

"Co takiego widzisz we mnie?" zapytała Anna, szturchając go w brzuch.

"Zewnętrzną siłę." Powiedział, całując każdy z palców dłoni, którą schwytał. "To tak, jakbyś się obudziła i przestała brać od wszystkich bzdury."

"Czy to ci przeszkadza?"

"Nie, najwyższa pora."

"Zamknij się i jedź," powiedziała ze śmiechem, cofając rękę. "Potrzebuję jeszcze jednego prysznica przed brunchem, śmierdzę."

"Może mogę ci w tym pomóc?" zapytał John, zerkając na nią z błyskiem w oku, gdy wrzucił samochód na luz.

"Pamiętasz, że brałam z tobą prysznic z samego rana? Jeśli pozwolę ci 'pomóc', nigdy nie zdążę zjeść."

John westchnął i skinął głową, ale jego oczy wyglądały na głodne, gdy gonił ją po schodach do ich pokoju. Śmiejąc się, zmagali się z ubraniami i zajęło im to znacznie więcej czasu, niż powinno.

John ubrał się w rekordowym tempie i zostawił ją, by dokończyła się ubierać. Anna spojrzała na dużą szafę pełną ubrań i pokręciła głową. Wszystko było dokładnie tak, jak pamiętała, ułożone według kolorów i rodzaju odzieży.

Jej dłonie przesunęły się po markowych dżinsach i bluzkach, zastanawiając się, czy osoba, którą była pięć lat temu, w ogóle zdawała sobie sprawę, co posiadała. Wątpiła w to. Podeszła do lustra w swojej garderobie i spojrzała w oczy, które w ciągu ostatnich pięciu lat nabrały cieni. Już wcześniej miała dość własnych duchów, ale teraz lata samotności nadały jej spojrzeniu twardy blask, którego wcześniej brakowało.

W rogu garderoby stała toaletka, a ona usiadła na stołku przed nią, wpatrując się w oprawione zdjęcie z dnia ślubu z Johnem. Podniosła je i prześledziła palcem uśmiechy na ich twarzach, zastanawiając się, jak mogła go wtedy puścić. Jak mogła być tak ślepa na to, co działo się tuż pod jej nosem!

"Nie tym razem!" przysięgła sobie, wstając i wybierając niebieską bluzkę i dżinsy, szybko je zakładając. "Dano jej szansę i nie zamierzała jej zmarnować." Nakładała ostatnie poprawki na swoje ubranie, gdy drzwi się otworzyły i spotkała wzrok Johna w lustrze.

Uśmiechnął się, gdy się do niego odwróciła, a jego uśmiech rozświetlił twarz niczym słońce na niebie. Wzięła jego rękę i ruszyli w stronę drzwi.

"Myślałem, że będę musiał zaciągnąć cię na dół nago," powiedział, szturchając ją w ramię.

"Chciałabym to zobaczyć," odpowiedziała z uśmiechem.

Roześmiał się, gdy schodzili po schodach, trzymając się za ręce. "Wątpię, czy moja matka i May doceniłyby twoje wspaniałe ciało rozciągnięte na stole."

Anna zatrzymała się gwałtownie na dole schodów. Zupełnie zapomniała o Melissie i May.

Jak mogła zapomnieć, że jego matka i siostra mieszkają w domu! W stanie szoku zapomniała o piekle, przez które ją przeprowadziły.

"Witaj, Anno." Usłyszała elegancki głos z drzwi jadalni. "W końcu wyczołgałaś się spod prysznica, jak widzę?"

Anna odwróciła się, by spotkać zimne spojrzenie Melissy i zadrżała...

Previous ChapterNext Chapter