Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 8

Margaret była zaskoczona, nie spodziewała się, że będzie tak uprzejmy. Jeśli nie chciał podpisać, nie musiał, ale dlaczego podawał jej tak nieodpartą wymówkę?

Wiedziała, że lekarze są bardzo zajęci, a skoro powiedział, że ma wiele operacji, na pewno nie mogła go zmusić do podpisu.

"Dobrze, odpocznij więc wcześnie, porozmawiamy o tym jutro!"

Margaret uznała, że to nie jest pilne, więc się zgodziła.

Leonard wstał i otworzył drzwi do pokoju, jakby od niechcenia. Margaret chciała go zatrzymać, mówiąc, że to jej sypialnia, ale on już wszedł i zamknął drzwi.

Nie miała wyboru, musiała tej nocy zadowolić się pokojem gościnnym.

W pokoju gościnnym przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.

W środku nocy jej myśli zaczęły odtwarzać wszystko, co się dziś wydarzyło. Wyszła za mąż, naprawdę wyszła za mąż!

Przewróciła się na bok, czując, jak powieki stają się ciężkie.

Kołdra w pokoju gościnnym była trochę cienka, czuła zimno, więc skuliła się w kłębek.

Następnego ranka Margaret przeciągnęła się i usiadła na łóżku, tylko po to, by zauważyć, że kołdra na niej była inna niż wczoraj.

Wczoraj była to cienka kołdra, a teraz została zastąpiona tą z głównej sypialni.

Zadrżała, uświadamiając sobie coś, i spojrzała w stronę drzwi. Chociaż były zamknięte, nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś ją obserwuje z zewnątrz.

Klepnęła się po twarzy, mówiąc sobie, żeby nie myśleć o takich bzdurach.

Wstała z łóżka i zobaczyła Leonarda już ubranego przy drzwiach. "Idziesz do pracy?"

Leonard skinął głową, "Mam dzisiaj kilka operacji, może być dość pracowicie."

Margaret chciała powiedzieć, że to w porządku, ale on już zamknął drzwi i wyszedł.

Spojrzała na zamknięte drzwi, pogrążona w myślach.

Ona i Leonard byli małżeństwem, ale ich sposób interakcji był nadal trochę dziwny.

Wzruszyła ramionami, mówiąc sobie, żeby o tym nie myśleć. Zachowanie rzeczy takimi, jakie są, nie było złe; przynajmniej była wolna od Stelli i Howarda.

Wczoraj, po tym jak Howard zabrał Stellę do szpitala, dowiedzieli się, że jest w ciąży.

Stella była zszokowana, patrząc na Laylę i Howarda obok siebie, myśląc, że się przesłyszała.

"Lekarzu, powiedział pan, że jestem w ciąży?"

"Tak, ale dzisiaj prawie doszło do poronienia. Musisz być bardziej ostrożna. Wczesne etapy ciąży są najbardziej podatne na poronienia. Członkowie rodziny powinni również być bardziej uważni. Dzisiejsza sytuacja nie może się powtórzyć."

Stella była jednocześnie zaskoczona i zachwycona, chwyciła za rękę Howarda, "Howard, jestem w ciąży, mamy własne dziecko!"

Howard spojrzał na radosną Stellę, zacisnął usta, jego wyraz twarzy był skomplikowany, ale delikatnie pogłaskał ją po włosach.

Layla była oczywiście bardzo szczęśliwa, zadając lekarzowi wiele pytań o środki ostrożności.

Stella leżała w szpitalnym łóżku, czując się trochę przestraszona swoimi wcześniejszymi działaniami.

W rzeczywistości Margaret w ogóle jej nie dotknęła. Celowo upadła, widząc, że Howard idzie z przeciwka.

Początkowo chciała, żeby Howard pomyślał, że Margaret jest intrygantką, ale prawie straciła dziecko.

Ona i Howard kochali się wiele razy, a on nie lubił używać prezerwatyw, zawsze kończąc wewnątrz.

Pomimo tylu razy, jej brzuch nie wykazywał żadnych oznak, i nawet zaczęła się zastanawiać, czy coś jest nie tak z jej ciałem, planując wkrótce się zbadać.

Kto by pomyślał, że dziecko pojawi się tak nagle? Nie mogła być szczęśliwsza.

Teraz z dzieckiem mogła naciskać na Howarda, żeby szybko się z nią ożenił. W przeciwnym razie, do czasu ślubu, jej brzuch będzie duży, a rodzina Fieldsów straci twarz.

To dziecko było dla niej dużym atutem.

Layla skończyła rozmowę z lekarzem i wróciła, patrząc na Howarda, "Howard, skoro Stella jest w ciąży, słyszałeś, co powiedział lekarz. Powinieneś szybko zorganizować ślub, żeby Stella mogła oficjalnie dołączyć do rodziny Fieldsów i zadbać o swoje zdrowie."

Howard spojrzał na Laylę, potem na Stellę leżącą w łóżku, jego oczy pełne były czułości, a brwi zmarszczone.

"Porozmawiam z rodziną."

Layla przytaknęła, "To będzie najlepsze."

W ostatnich dniach wiele się wydarzyło i dobrze było, że poinformuje o wszystkim swoją rodzinę.

Margaret właśnie skończyła śniadanie, gdy jej telefon zawibrował na stole. Podniosła go i natychmiast odebrała.

"John, jesteś już na nogach!"

John cicho westchnął po drugiej stronie, słysząc jej głos.

"Margaret, Layla opowiedziała mi o twojej sytuacji. To nasza wina. Skoro znalazłaś kogoś, na kim możesz polegać, nie mam prawa cię powstrzymywać."

Margaret poczuła lekki smutek, słysząc to.

Nie chciała naprawdę utrudniać życia Johnowi. Po prostu, w dniu ślubu, jeśli nie poślubi Leonarda, naprawdę zostanie zdeptana przez Howarda i Stellę.

"John, nie obwiniam cię."

Była bardzo wdzięczna Johnowi za to, że wychowywał ją przez te wszystkie lata.

"Ach, nie rozmawiajmy o tym. Skoro jesteś już mężatką, przyprowadź męża, gdy będziesz miała czas. Powinniśmy się wszyscy spotkać i poznać."

Margaret przytaknęła, "Wiem, John. Jest trochę zajęty w szpitalu w tych dniach. Jak tylko będzie miał czas, przyprowadzę go."

Skoro była mężatką, nie planowała ukrywać tego przed Johnem, ani nie chciała trzymać Leonarda z dala od swojej rodziny.

Czekała tylko na odpowiedni moment.

"John, jak twoje zdrowie? Czy potrzebujesz, żebym odwiedziła cię w szpitalu?"

Margaret nie chciała mieć już nic wspólnego z Laylą i Stellą, ale nie mogła odpuścić Johna.

"Nie trzeba, moje zdrowie jest w porządku. Zajmij się swoimi sprawami. Na pewno masz dużo do zrobienia zaraz po ślubie."

Zrozumienie Johna sprawiło, że Margaret poczuła ciepło w sercu. John wciąż się o nią troszczył, w przeciwieństwie do obłudy Layli i Stelli.

Po rozłączeniu się, Margaret otrzymała wiadomość od Leonarda około południa.

Powiedział, że jego późniejsze operacje zostały odwołane i zapytał, czy jest coś, co powinna kupić, bo może to przynieść ze sklepu.

Margaret chwilę się zastanawiała i postanowiła wyjść sama. Nie mogła określić, czego potrzebuje; musiała zobaczyć to osobiście.

"Spotkajmy się w supermarkecie!"

Po wysłaniu wiadomości, Margaret zaczęła się przebierać, żeby wyjść.

W supermarkecie Margaret wzięła wózek i szła obok Leonarda.

Wózek był trochę duży, więc Leonard go przejął, "Ja popcham."

Margaret nie robiła ceremonii i zapytała, "Co lubisz jeść? Wczoraj mówiłeś, że nie lubisz ryb, ale czy jest coś, co lubisz?"

Kiedy Leonard był za granicą, był bardzo zajęty pracą, zawsze albo na operacji, albo na seminariach.

Zazwyczaj zamawiał jedzenie na wynos.

"Cokolwiek, ty zdecyduj."

Margaret była zaskoczona. Zawsze myślała, że słowo "cokolwiek" używają tylko dziewczyny.

Previous ChapterNext Chapter