




Rozdział 14
Jej słowa sprawiły, że Margaret chciała się roześmiać. Była z rodziną Thorne przez tyle lat, a nigdy nie była uważana za część rodziny. Teraz, gdy Stella i Howard byli razem, nagle miała być rodziną?
"Nie mam czasu."
Nie kłamała; właśnie wróciła do firmy i była bardzo zajęta.
"Margaret, tata naprawdę chce cię zobaczyć. Wyszłaś za Leonarda po jednym dniu znajomości. Powinnaś go przyprowadzić, żeby tata go poznał, prawda? Chcesz, żeby tata się o ciebie martwił? Właśnie wyszedł ze szpitala i jest jeszcze bardzo słaby. Nie denerwuj go. Ta kolacja to także pomysł taty."
Stella kłamała. Czy to był pomysł Johna, czy nie, kto to wiedział? Powiedziała, że tak, więc tak było.
Margaret wiedziała, że to jeden z typowych trików Stelli, żeby ją zmusić do przyjścia.
Kiedyś zawsze się na to nabierała, ale nie tym razem.
"Powiedziałam, że nie mam czasu. Jeśli chcecie iść na kolację, idźcie. Ja nie idę."
Odeszła po tych słowach. Przerwa na lunch była ograniczona, a ona nie chciała marnować czasu na jedzenie i odpoczynek na tych dwoje ludzi.
Stella nie spodziewała się, że odmówi tak stanowczo. Przyszła do Margaret osobiście, a Margaret nie dała jej żadnej twarzy.
"Howard, popatrz na Margaret. Chciałam tylko być miła i złagodzić napięcia między wszystkimi!"
Howard poklepał ją po ręce, "Nie martw się o nią. W końcu przyjdzie."
Widząc jego pewność, Stella poczuła ulgę.
Margaret jadła lunch z kolegami, gdy otrzymała telefon od Johna.
"Cześć, John."
"Margaret, jesteś teraz zajęta?"
Ton Johna był bardzo uprzejmy, co utrudniało Margaret bycie zbyt sztywną.
"Nie jestem zajęta, John. Mów śmiało."
"Margaret, właśnie wyszedłem ze szpitala. Wiem, że wyszłaś za mąż, więc chcę poznać twojego męża Leonarda. Wiem, że to może być za dużo, ale chcę zobaczyć, czy Leonard jest ciebie wart. To także sposób, aby dać twoim rodzicom spokój ducha."
Margaret nie spodziewała się, że John osobiście zaprosi ją na kolację.
Już nie chciała iść, a teraz musiała przyprowadzić Leonarda, co jeszcze bardziej ją stresowało.
"John, możemy być teraz dość zajęci. On jest w szpitalu z wieloma pacjentami i operacjami każdego dnia."
"Rozumiem. Możesz ustalić czas na kolację, nawet jeśli to będzie później. Margaret, po prostu się o ciebie martwię. To, co się ostatnio wydarzyło, było dla ciebie niesprawiedliwe. Jako twój wujek, to najmniej, co mogę zrobić."
Ton Johna miał nutę bezradności.
Między Margaret a jego rodziną, rzeczywiście był w trudnej sytuacji.
Margaret nie chciała go zawieść ani powodować kolejnych problemów z jego zdrowiem, więc westchnęła i powiedziała: "Dobrze, znajdę czas, żeby go przyprowadzić."
Słysząc to, John w końcu poczuł ulgę i rozłączył się.
Po pracy Margaret wróciła do domu, ale Leonarda jeszcze nie było.
Czekała chwilę, zastanawiając się, jak mu powiedzieć o kolacji z rodziną Thorne.
Nie wiedziała, jak długo czekała, ale Leonard wciąż nie wracał.
Widząc, że na dworze było już ciemno, Margaret wstała z kanapy, założyła płaszcz i postanowiła pójść do jego szpitala.
Po drodze kupiła jedzenie w restauracji, martwiąc się, że może być zbyt zajęty, żeby zjeść.
W szpitalu Leonard był w swoim gabinecie, przeglądając jakieś materiały. Był zaskoczony, gdy Margaret weszła z plastikową torbą.
"Jeszcze pracujesz, co? Przyniosłam ci kolację. Powinieneś coś zjeść!"
Leonard poczuł się nieco pochlebiony jej inicjatywą.
Otworzył plastikowy pojemnik, wziął kilka kęsów, a Margaret zapytała: "Jak smakuje?"
Jeśli mu posmakuje, pomyślała, że może warto częściej zamawiać z tej restauracji, żeby nie musiała gotować codziennie.
"Nie tak dobre jak twoje gotowanie."
Margaret zatrzymała się. Wyglądało na to, że jej plan zamawiania jedzenia na wynos nie wypalił.
"Przyszłaś tylko po to, żeby przynieść mi kolację?"
Leonard jadł szybko i wytarł usta, zanim zapytał o jej cel.
Margaret wygładziła włosy, czując się nieco zawstydzona. "Cóż, mój wujek Jan chce zaprosić ciebie i mnie na kolację w ten weekend. Co o tym myślisz? Jeśli jesteś zbyt zajęty, mogę pójść sama!"
Dodała ostatnią część, obawiając się, że może odmówić.
"Może będę musiał pracować w nadgodzinach w ten weekend..."
Zanim Leonard zdążył dokończyć, Margaret zrozumiała jego intencję. "W porządku, pójdę sama."
Leonard spojrzał na nią. Powiedziała, że to w porządku, ale jej usta były wydęte.
Nie mogąc się oprzeć, pochylił się i pocałował ją głęboko.
Margaret nie spodziewała się, że nagle ją pocałuje. Była zaskoczona, ale pod wpływem jego wprawnego pocałunku jej ciało stopniowo się rozluźniło, a ona objęła go za szyję, odpowiadając na pocałunek.
Kiedy prawie zabrakło jej tchu, Leonard w końcu ją puścił. "Chciałem powiedzieć, że spróbuję się pojawić. Wyślij mi adres na telefon."
Margaret mrugnęła, jej twarz była zarumieniona. "Och, dobrze... dobrze."
Wstała, "Wracaj do pracy. Ja wracam do domu."
Opuszczając szpital, zimny wiatr na zewnątrz ostudził Margaret.
Dotknęła twarzy, zdając sobie sprawę, że bardzo lubi całować Leonarda.
W dniu kolacji Margaret poszła sama, nie spodziewając się zastać w prywatnym pokoju nie tylko Jana i Layli, ale także matki Howarda, Hazel Shaw. Brakowało tylko Arthura.
Margaret przywitała się ze wszystkimi i znalazła wolne miejsce.
Po zajęciu miejsca, Stella, siedząca obok Howarda, uśmiechnęła się i powiedziała: "Margaret, dlaczego twój mąż Leonard nie przyszedł z tobą?"
"Jest jeszcze w szpitalu i może się spóźnić. Możemy zacząć bez niego."
Słysząc, że Leonard nadal pracuje, w oczach Stelli pojawiła się nuta drwiny.
Leonard był rzeczywiście tylko biednym lekarzem. Nawet jeśli pracował w nadgodzinach, zarabiał tylko na skromne życie, nic w porównaniu do Howarda.
Hazel, siedząca po drugiej stronie Howarda, spojrzała na nią i powiedziała: "Margaret, kiedy się pobraliście? Nic o tym nie słyszałam. To było takie nagłe."
Zanim Margaret zdążyła odpowiedzieć, Stella wtrąciła się: "Margaret i dr Graham zakochali się od pierwszego wejrzenia i pobrali się tego samego dnia. Naprawdę podziwiam odwagę Margaret. Nawet nie wiedziała, kim jest Leonard, a odważyła się go poślubić."
Wyraz twarzy Hazel stał się skomplikowany, gdy to usłyszała.
Howard położył obraną krewetkę w misce Stelli i mimochodem spojrzał na Margaret siedzącą naprzeciwko nich.
"Przy okazji, Margaret, Howard i ja planujemy zrobić zdjęcia ślubne, zanim mój brzuch stanie się zbyt duży. Może ty i Leonard dołączycie do nas? Możemy pojechać razem!"
Oczy Stelli błyszczały z ekscytacji, gdy patrzyła na Margaret.