




Rozdział 13
Frank stał obok błyszczącego Ferrari i na widok nadchodzącej pary zagwizdał z uznaniem.
"Doktorze Graham, co za zbieg okoliczności!"
Leonard obrzucił go chłodnym spojrzeniem, ale nie odezwał się ani słowem.
Frank był już przyzwyczajony do lodowatego zachowania Leonarda. Bardziej interesowała go Margaret, która towarzyszyła Leonardowi tego dnia.
"Cześć, piękna, miło cię znowu widzieć! Czy jesteś dziewczyną doktora Grahama? Od jak dawna się spotykacie?"
Zasypał ich serią pytań, co jeszcze bardziej pociemniło twarz Leonarda.
"Witam, jestem jego żoną, Margaret. Jesteśmy małżeństwem."
Margaret powiedziała prawdę, nie zamierzając tego ukrywać. Spojrzała na Leonarda, a nie widząc u niego reakcji, uznała, że mu to nie przeszkadza.
"Co? Jesteście małżeństwem?"
Frank otworzył szeroko usta ze zdziwienia, nie spodziewając się, że Leonard ożenił się bez słowa.
"Przepraszam za wczoraj, nie chciałam, żebyś czekał. Jeśli masz czas, wpadnij dziś na kolację."
Margaret przemyślała to wczoraj wieczorem i uznała, że nie było w porządku zostawić Franka na stacji metra.
Frank spojrzał na delikatną twarz Margaret i prawie natychmiast chciał się zgodzić.
"Nie masz co robić każdego dnia?"
Leonard spojrzał na niego ostro, jego oczy były jak noże, niemal przeszywające Franka.
"Margaret zaprosiła mnie na kolację, co ci do tego? Jesteś zazdrosny?"
Frank zaśmiał się i oparł łokieć na ramieniu Leonarda, ale ten cofnął się, prawie powodując upadek Franka.
Margaret obserwowała ich interakcję i uznała ją za całkiem fascynującą.
Może to właśnie nazywali uzupełniającymi się osobowościami.
"Leonardzie, możesz wziąć mój samochód, ale jest teraz u Johna. Jeśli masz czas, odbierz go. Możesz go używać od teraz; będzie ci wygodniej dojeżdżać do pracy."
Margaret uznała, że nie jest w porządku, by codziennie jeździł starym, zniszczonym Hyundaiem. Ten samochód miał przynajmniej dziesięć lat.
W każdym razie, samochód był jej, kupiony za własne pieniądze, nie za pieniądze rodziny Thorne'ów.
"Już idę. Do zobaczenia wieczorem."
Machnęła do Leonarda, zanim opuściła osiedle.
"Margaret, podwiozę cię!"
Jego samochód miał mnóstwo mocy.
Margaret rzuciła okiem na Ferrari zaparkowane przy drodze i uśmiechnęła się, "Nie, dziękuję. Pójdę sama!"
Byłaby szalona, gdyby pojechała do pracy takim krzykliwym Ferrari.
Kiedy sylwetka Margaret zniknęła im z oczu, Frank uniósł brew do Leonarda i powiedział: "Nie zamierzasz wyjaśnić tej nagłej żony?"
Spojrzał w dół i zobaczył, że samochód, który Margaret dała Leonardowi, to Audi.
Nieźle.
"Co ci do tego?"
Leonard spojrzał na kluczyki w swojej dłoni i schował je do kieszeni.
"Czemu miałoby mnie to nie obchodzić? Czy Margaret nie wie, że każdy samochód w twoim garażu mógłby kupić kilka takich Audi?"
Leonard zaczynał się niecierpliwić, "Dlaczego tu jesteś?"
"Nie prosiłeś mnie wczoraj o zbadanie czegoś? Przyszedłem z raportem. Howard rzeczywiście był w twoim osiedlu zeszłej nocy, a monitoring pokazuje, że wszedł do twojego budynku."
W tym momencie nastrój Leonarda znacznie się pogorszył.
"Nagranie z monitoringu pokazuje, że wciągnął Margaret do wyjścia ewakuacyjnego. W środku nie ma kamery, więc nie mogłem zobaczyć, co się stało, ale Margaret wyszła dwadzieścia minut później, wyglądając na spokojną."
Gdyby coś poważnego się wydarzyło, Margaret wyszłaby zapłakana.
Z monitoringu wynikało, że Margaret była stosunkowo spokojna.
Leonard milczał i ruszył w stronę biura ochrony.
"Hej, powiedz coś. Czy Margaret nie była narzeczoną Howarda? Nic dziwnego, że wyglądała znajomo."
Frank nie przestawał mówić.
Leonard dotarł do budki ochrony, wyciągnął zdjęcie Howarda na telefonie i pokazał je ochroniarzowi.
"Nie wpuszczaj tego człowieka ponownie."
Ochroniarz był lekko zaskoczony. Chociaż nasza dzielnica nie była szczególnie ekskluzywna, odwiedzający musieli się rejestrować.
Pamiętał Howarda ze zdjęcia, który powiedział, że odwiedza swoją dziewczynę.
"Proszę pana, czy coś się stało?"
"Próbował zaatakować młodą kobietę. Jest zagrożeniem. Jeśli znowu go wpuścisz i coś się stanie, weźmiesz za to odpowiedzialność?"
Ochroniarz, nie mogąc wziąć na siebie odpowiedzialności, przytaknął, obiecując, że nie wpuści Howarda ponownie.
Stella była w szpitalu od kilku dni, czekając, aż dziecko się ustabilizuje, zanim przygotuje się do wypisu.
Layla przyjechała, żeby ją odebrać. Siedząc w samochodzie, wykręciła numer Margaret.
Margaret zobaczyła identyfikator dzwoniącego i zmarszczyła brwi, po czym nacisnęła przycisk zakończenia połączenia. Aby Layla nie zadzwoniła ponownie, zablokowała numer.
Firma Margaret była firmą medialną, właśnie wchodziła na giełdę, więc było dużo do zrobienia.
Nie było jej w pracy przez kilka dni, a teraz, gdy wróciła, była zawalona obowiązkami.
W końcu w południe koledzy zapytali, czy chciałaby dołączyć do nich na lunch.
Margaret zazwyczaj jadła lunch z Howardem, ale czasami mówił, że jest zbyt zajęty. Z perspektywy czasu pewnie był wtedy ze Stellą.
Uśmiechnęła się i kiwnęła głową, "Jasne, co zjemy na lunch? Może restauracja na dole?"
Rozmawiała i śmiała się z kolegami, schodząc na dół, nie spodziewając się, że zobaczy Howarda i Stellę wysiadających z samochodu przed wejściem do firmy.
Po pracowitym poranku widok dwóch osób, których najmniej chciała widzieć, sprawił, że twarz Margaret spochmurniała.
Niektórzy koledzy rozpoznali Howarda jako jej byłego narzeczonego i puścili jej rękę, "Margaret, pójdziemy jeść pierwsi. Dołącz do nas, gdy skończysz."
Stella, trzymając Howarda za ramię, uśmiechnęła się do Margaret, "Margaret..."
Margaret przerwała jej, "Co tu robicie?"
Stella udawała zmartwioną, jej oczy zaczęły się szklić, zanim spojrzała na Howarda i zaczęła mówić.
"Dzwoniłam do ciebie dzisiaj, ale nie odebrałaś, więc przyszłam cię znaleźć. Howard nie chciał, żebym przyszła sama, więc nalegał, żeby mnie przyprowadzić."
Stella wtuliła się w ramiona Howarda, wyglądając na delikatną.
Howard obejmował ją w talii, nie mówiąc nic, ale wyglądając jak kochający mąż.
"Poprzednia sytuacja była nieprzyjemna, a teraz, gdy tata wyszedł ze szpitala, pomyśleliśmy, że moglibyśmy zjeść razem posiłek i zostawić to za sobą. W końcu jesteśmy rodziną."