Read with BonusRead with Bonus

PIĘĆ

„To zaczyna być przerażające. Myślę, że…”

„Kobieto, nie lubię, gdy ktoś mówi, kiedy prowadzę, więc mogłabyś być cicho, dopóki nie dotrzemy na miejsce?”

„Wątpię, że w tym miejscu jest jakikolwiek cel podróży,” Ashley spojrzała na masę drzew, które mijały, gdy Dave z koncentracją jechał w kierunku ich tak zwanego celu.

Minęła już ponad godzina odkąd opuścili jego firmę, a oni spędzili około piętnastu minut, pędząc przez odludną drogę otoczoną gęstymi drzewami po obu stronach. Ashley nie była już pewna, co o tym myśleć. Dave też nic nie mówił, był zbyt skoncentrowany na kamienistej drodze przed nimi, można by pomyśleć, że od tego zależy jego całe istnienie.

„Jesteśmy na miejscu,” ogłosił Dave, ku uciesze Ashley.

Gdy otworzyła oczy, radość szybko zgasła, zanim zdążyła ją celebrować. Z otwartymi ustami powoli zwróciła głowę w stronę uśmiechniętego mężczyzny. „Czy ty sobie ze mnie żartujesz?”

„Czy wygląda na to, że żartuję?”

„Tak, trochę tak.” Westchnęła natychmiast, patrząc przed siebie, by jeszcze raz niedowierzająco spojrzeć na krajobraz przed nimi. „To… to jest cmentarz, na miłość boską. Chcesz mnie zabić, prawda?”

„Tak. Potem pokroję cię na kawałki i ugotuję, aż mięso będzie miękkie.” Zaśmiał się serdecznie na widok przerażonej miny, którą Ashley natychmiast przybrała. „Spokojnie, Ashley, możesz mi zaufać, kiedy mówię, że jesteśmy tu nie po to, by cię skrzywdzić, ale by pomóc.”

Trochę rozluźniając napięte mięśnie, Ashley usiadła z powrotem, jej usta drżały, gdy próbowała sformułować rozsądne zdanie. Po kilku sekundach ciszy i głupkowatym uśmiechu Dave’a, w końcu zapytała: „Więc, co dokładnie tutaj robimy?”

„Jesteśmy tu, by zabić twoją złość.”

„Co?”

Podniósł palec do góry i zaczął przeszukiwać tylne siedzenie. Z rosnącym zdumieniem i bijącym sercem, które nie mogło się powstrzymać przed reakcją na delikatne odsłonięcie jego dolnej części brzucha, Ashley obserwowała. Dave wyciągnął w jej stronę kawałek papieru, na który Ashley patrzyła zdezorientowana.

„Co z tym papierem?”

„Po prostu go weź. Wyjaśnię ci.” Ashley niechętnie wzięła materiał, jej ręka chwyciła długopis, który Dave jej podał. Jej oczy oderwały się od bieli papieru, spotykając się z błyszczącymi oczami Dave’a, czekając na jego wyjaśnienie.

„Właśnie się rozwiodłaś. To musi boleć, prawda? I mogę powiedzieć, że to nie ty jesteś przyczyną tej nagłej zmiany w twoim życiu. Gdybyś była, nie nosiłabyś w sobie tej aury nieszczęścia.” Ashley lekko się skrzywiła. „Musisz być też zła. To widać w twoich oczach i w sposobie, w jaki mówisz. Musimy pozbyć się tej złości. To pierwszy i najważniejszy krok do naprawienia ciebie.”

„I jak mamy to zrobić?”

„Na tym papierze, który trzymasz, napisz wszystkie emocje, które teraz czujesz. Nie myśl za dużo, po prostu przypomnij sobie ostatnie tygodnie i uchwyć, jak się z tym czujesz, i zapisz to.”

„Po prostu tak?”

Dave kiwnął krótko głową, „Po prostu tak.”

Jej oczy znów skierowały się na papier, zapytała: „Co się stanie, gdy to zrobię?”

„Najpierw zapisz swoje emocje.”

„To jest raczej głupie, nie sądzisz?”

„Po prostu rób, co mówię, Ashley. Przestań kwestionować wszystko, co mówię lub robię. Nie jestem tu, by cię dręczyć, ale by pomóc. Więc...” gestem wskazał na papier w jej rękach.

„Dobrze.” Było po prostu bez sensu próbować być złośliwą w jakikolwiek sposób w stosunku do niego.

„Dam ci trochę przestrzeni. Kiedy skończysz, spotkaj się ze mną na cmentarzu.”

Było wiele rzeczy nie tak z jego ostatnim zdaniem, ale zignorowała to i skinęła głową na znak zrozumienia.

~

Trzydzieści minut. Tyle zajęło jej wykonanie zadania. Piętnaście spędziła na przeżywaniu emocji, które przetoczyły się przez nią, gdy znalazła swojego męża z matką, a resztę czasu wykorzystała na gwałtowne atakowanie papieru w swojej ręce.

Czując się nieco lżej po małym emocjonalnym ćwiczeniu, Ashley rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na kursywę i jej oczy przebiegły po opowieści, którą napisała.

Wkrótce znalazła się idąc w stronę Dave’a, który stał wiele metrów od samochodu, z założonymi rękoma, obserwując pustą scenę przed sobą. Nadal uważając cmentarz za nieco przerażający, Ashley była wdzięczna, że nie przywiózł jej tam w nocy.

„Skończyłam.”

Jego włosy powiewały zgodnie z chłodnym wiatrem, który nie przestawał nadchodzić, Dave odwrócił się, z lekkim uśmiechem na ustach. „Dobrze. Daj mi to.”

Zajęła miejsce obok niego, po tym jak odebrał zapisany papier. Odpowiadając na pytanie, które zadała sobie w myślach, Dave nie zerknął nawet na kartkę. Zamiast tego jego ręce zaczęły działać, składając papier, aż uformował go w samolocik.

Z rosnącym zainteresowaniem, Ashley obserwowała.

"Trzymaj to." Podał jej papierowy samolot, na którym widniały fragmenty jej pisma. Bez ostrzeżenia, Dave wyciągnął pistolet, co zszokowało Ashley.

"Na miłość boską, po co ci pistolet?"

"Spokojnie..."

"Nie mów mi, żebym się uspokoiła, kiedy trzymasz pistolet, a ja jestem z tobą na cmentarzu!"

"Jezu, kobieto, miej trochę szacunku dla zmarłych." Było coś w jego uśmiechniętej twarzy, co sprawiało, że topniała w środku. "I uspokój się, użyjemy tego maleństwa, żeby zabić twoją pisaną złość."

"Co?"

"My," sięgnął po samolot w jej dłoni, który prawie się zgniótł podczas jej dramatycznego wybuchu. ", polecimy tym samolotem i zestrzelimy go. Ashley, zabijemy twoją złość tutaj, na tym cmentarzu."

Przysięgłaby, że jest szalony. Ale jednocześnie to miało sens. "Ja... ja nawet nie wiem, jak używać pistoletu."

"Po to tu jestem, kochanie." Jego akcent przeciągnął to zdanie w sposób, który ją zachwycił. Teraz uśmiechnięty, Dave posłał papierowy samolot w powietrze. Kiedy unosił się bez przeszkód, Ashley patrzyła, a słowa, które tam napisała, zaczęły do niej wracać.

Bez ostrzeżenia, Dave chwycił jej dłoń, pistolet spoczął w jej ręce, jego druga ręka objęła jej drugą dłoń i ustawił ją w pozycji gotowej do strzału.

"Ostrożnie, połóż rękę na spuście... dobrze. Teraz musimy ustawić twoją linię wzroku." Jakby nie wystarczyło, że szeptał jej do ucha w sugestywny sposób, przesuwał swoje dłonie po jej, ostrożnie i z zamiarem.

Gdy jego dłonie pomogły jej osiągnąć odpowiednią linię wzroku, jego oddech muskał jej odsłoniętą szyję, co sprawiło, że Ashley na chwilę się zatraciła.

To uczucie było nowe, a może inne było lepszym słowem. Cokolwiek to było, Ashley to się podobało i chciała więcej.

"Przygotuj się do strzału w każdej chwili." Ale zanim chciała więcej, była w trakcie zabijania swojej złości. "Nie martw się, jest tłumik, nie narobimy hałasu. Kiedy powiem start, naciśnij spust, dobrze?"

Ashley skinęła głową na znak zgody.

"Start." Tego właśnie potrzebowała. Zaatakowała papier z całej siły. Emocje się przelewały, Ashley słyszała swoje krzyki, gdy papier znikał kawałek po kawałku w powietrzu.

Nawet gdy papier został całkowicie zniszczony, Ashley wciąż krzyczała, przeklinała, wściekła. Nawet gdy skończyły się naboje, wciąż strzelała w pustą przestrzeń. Jej oczy były zamazane od łez, jej umysł skupiony na jednej rzeczy.

Jej uszy były zablokowane, nie słyszała, jak Dave mówił, żeby już przestała.

Jedyną rzeczą, która wyciągnęła ją z transu, były usta Dave'a, gdy odwrócił ją do siebie i przycisnął do niej. Jej złość zniknęła w mgnieniu oka. Odpowiedziała bez zastanowienia, jej nogi podniosły ją wyżej, by przyjąć więcej tego delikatnego, a jednocześnie intensywnego pocałunku.

"Boże wie, że chciałem to zrobić, odkąd cię zobaczyłem." Ashley odpowiedziała na jego chrapliwą spowiedź ciężkim oddechem. Niepewna, czy się uśmiechnąć, płakać, czy może kontynuować zaczęty pocałunek, po prostu stała tam, z ramionami wokół szyi Dave'a.

Po kilku minutach, spokojniejsza Ashley postanowiła odpowiedzieć na pytanie, które doprowadziło ich do tego momentu. "Pytałeś, jaka jest moja historia?" Dave mrugnął gwałtownie, gdy jej oczy spojrzały w jego. "Cóż, to naprawdę zabawna, a jednocześnie smutna historia."

"Uderz mnie. Jestem pewien, że to wytrzymam."

Ashley zachichotała. "Pewnego dnia wróciłam z pracy, szczęśliwa i w ogóle. Właśnie zdobyłam duży kontrakt i chciałam podzielić się dobrą nowiną z mężem, ale," musiała znów się zachichotać. ", czekał mnie szok. Wchodząc do pokoju, zobaczyłam mojego tak zwanego męża uprawiającego seks z kobietą na moim własnym łóżku. A tą kobietą? Była moja matka."

"Twoja matka?" Ashley uśmiechnęła się, czyż nie mówił, że to wytrzyma?

"Moja cholernie własna matka."

"Ja... dlaczego?"

"Nie wiem, jak to się wszystko potoczyło. Nie... nie rozumiem..."

"Hej," Dave ujął jej twarz w obie dłonie. ",mam pomysł. Na pewno poczujesz się lepiej."

Mając nadzieję, że to kolejny pocałunek, do którego zaczynała się uzależniać, zapytała, "Co to takiego?" Dave jej nie odpowiedział, zamiast tego uśmiechnął się, chwycił jej rękę i poprowadził ją w stronę samochodu. "Dave, co to za pomysł? Mam nadzieję, że nie wiąże się z kolejnymi pistoletami."

"Nie." Zatrzymał się, by spojrzeć na nią z figlarnym uśmiechem. "Ale wiąże się z twoim byłym mężem."

Previous ChapterNext Chapter