




Rozdział 9: Gdzie szukasz? Czy nie jestem wystarczająco ładna?
Z powrotem w willi, Oliver zajmował się dokumentami w swoim gabinecie, a Amelia nie przeszkadzała mu. Nie miała ochoty na jakikolwiek kontakt z Oliverem, chyba że było to absolutnie konieczne.
Noc minęła spokojnie, a następnego dnia Amelia obudziła się ponownie, nie widząc Olivera. Jego nieobecność była ulgą; brak kontaktu był błogosławieństwem.
Przybywszy do ogrodu, Amelia była w świetnym nastroju, nucąc melodię, gdy podlewała kwiaty. Zatopiona w myślach o swojej babci, zobaczyła znajomą postać zbliżającą się z daleka.
"Amelio, naprawdę jesteś bezwstydna," głos Chloe przeciął powietrze, jej gniew był nieukrywany, wiedząc, że Oliver nie był w domu. Wcisnęła zdjęcia, które zrobiła wczoraj, w twarz Amelii. "Grasz na dwa fronty, prawda? Myślisz, że wszyscy są ślepi na twoje intrygi?"
"Ty hipokrytko, udajesz ofiarę. Spójrz w lustro, zanim ośmielisz się mnie pouczać," odparła Amelia, jej niezadowolenie było widoczne, gdy spojrzała na ekran telefonu pokazujący zdjęcie jej uwikłania z Lucasem wczoraj. "I co z tego? Co chcesz z tym zrobić?"
Myśląc, że Amelia jest zastraszona, Chloe szydziła, "Poczekaj, pokażę to Oliverowi i niech zobaczy twoje prawdziwe oblicze. Odrzuci cię tak jak wcześniej, a ty nigdy nie będziesz tą wybraną."
Trafiając w czuły punkt, Amelia nie ustąpiła. "Idź i biegnij do Olivera. Nie obchodzi mnie to. Proszę, wyjdź. Zepsułaś mi dobry poranek, a to całkiem zły omen."
Z tym powiedzeniem, podniosła wąż, aby przegonić Chloe. Zaskoczona, Chloe krzyknęła i unikała, kończąc mokra i rozczochrana. "Poczekaj, twoje dni są policzone!"
Amelia prychnęła, patrząc na odchodzącą Chloe z obojętnością. Po tej drobnej kłótni, Amelia zapomniała o wszystkim i skupiła się na przygotowaniach do swojej nowej pracy.
W południe, gdy Oliver wrócił na obiad, poinformował Amelię nieodpartym tonem, "Dziś po południu jedziemy w podróż służbową do Waszyngtonu. Spakuj się po obiedzie; jedziesz ze mną."
Zszokowana, Amelia wstała gwałtownie. "Dlaczego muszę jechać?"
Przenikliwy wzrok mężczyzny przeszył ją, wywierając przytłaczającą presję. Po chwili Amelia w końcu ustąpiła.
Wyglądało na to, że jej spotkanie z Zoe w sprawie nowej pracy będzie musiało zostać przełożone.
Po obiedzie, gdy Amelia pakowała swoje rzeczy, zadzwoniła do Zoe, aby wyrazić swoje przeprosiny. "Przepraszam, ale muszę opóźnić datę rozpoczęcia. Coś niespodziewanego się wydarzyło i potrzebuję kilku dni."
"Nie ma problemu, jesteś mile widziana w każdej chwili," łatwa odpowiedź Zoe sprawiła, że Amelia poczuła się trochę lepiej, mając nadzieję, że po podróży Oliver nie będzie miał dalszych żądań.
Na lotnisku, idąc obok Olivera, Amelia przyciągała liczne zazdrosne spojrzenia. W kabinie klasy biznes, Amelia zasnęła, a Oliver przykrył ją kocem, wpatrując się w jej śpiącą twarz przez długi czas.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego Amelia, która wydawała się tak posłuszna, była tak nieposłuszna. Wyglądało na to, że tylko przymus utrzyma ją przy jego boku.
Trzymając Amelię za rękę, Oliver prowadził ją z samolotu. Wciąż trochę senna, Amelia miała zamiar coś zauważyć, gdy Oliver, podążając za jej spojrzeniem, odwrócił jej twarz w swoją stronę.
"Gdzie patrzysz? Czy nie jestem wystarczająco ładny?"
Oliver był zaskoczony przez moment, potem jego duża dłoń spoczęła na jej smukłej talii, przyciągając ją blisko i całując głęboko.
Źrenice Amelii się zwęziły, ale jej serce zabiło niewytłumaczalnie mocno, gubiąc się w pocałunku i zapominając o Lucasie za nimi. Musiał to zobaczyć i miejmy nadzieję, że zacznie się poddawać.
W hotelu, Amelia była zaskoczona, że Oliver zarezerwował tylko jedno łóżko małżeńskie. Wyglądało na to, że bestia była gotowa do ataku ponownie.
Ale wkrótce Oliver zajął się sprawami służbowymi.
Amelia zaproponowała spacer, a Oliver, przesuwając oczy, próbował odczytać jej intencje, zastanawiając się, czy planuje ucieczkę.
"Przydzielę ci kilku ochroniarzy."
"Nie ma potrzeby, to przesada. Nie jestem celebrytką i nie mam żadnych krwawych waśni. Nie martw się, nie ucieknę."
Ostatnie słowa uspokoiły Olivera, więc pozwolił jej wyjść samej.
Jednak zanim Amelia wyszła, Oliver jeszcze raz kochał się z nią namiętnie, zostawiając swój ślad na jej ciele jako milczącą deklarację.
Amelia czuła dziwne mieszane emocje.
"No, lepiej już idź," ponagliła Amelia.
Rozstali się, a Amelia wyruszyła na zwiedzanie.
Warszawa była popularnym celem turystycznym z wieloma atrakcjami, z których najsłynniejszy był historyczny kościół.
Chcąc pomodlić się za swoją babcię, Amelia wzięła taksówkę na miejsce i zobaczyła przed sobą górę.
Kościół znajdował się w połowie drogi na górę, niewątpliwie testując szczerość wiernych.
Nie chcąc cierpieć, Amelia rozważała skorzystanie z kolejki linowej, ale był szczyt sezonu turystycznego, a tłumy były nie do zniesienia.
Rezygnując, Amelia zdecydowała, że jej życzenie ma większe szanse na spełnienie w ten sposób.
Pan, widząc jej szczerość, na pewno pobłogosławi jej babcię długim życiem.
Jednak strome schody przed nią były przerażające, a Amelia przełknęła ślinę, dodając sobie otuchy.
"Amelio, dasz radę. Dla babci, wspinaj się dalej."
Pierwsza połowa drogi poszła gładko, Amelia była bardzo ostrożna, nie odważyła się puścić poręczy ani spojrzeć w dół.
Ale w drugiej połowie drogi matka z synem wracali.
Dziecko było dość niesforne, biegając wokół, co martwiło Amelię.
Nagle dziecko pobiegło prosto na nią, a zanim zdążyła zareagować, Amelia straciła równowagę.
Widząc, że zaraz spadnie po kamiennych schodach, Amelia myślała, że to już koniec; taki upadek na pewno ją oszpeci.
Życząc sobie, aby Pan widział jej szczerość i odwrócił to nieszczęście, zamknęła oczy w rozpaczy tuż przed uderzeniem.
Ale zamiast uderzyć w twarde kamienie, wylądowała w ciepłym uścisku.
Otwierając oczy, zobaczyła powiększoną twarz Lucasa.
"Jak to się stało, że tu jesteś?"
"Amelio, nic ci nie jest?"
Lucas unikał odpowiedzi, martwiąc się tylko, czy Amelia jest ranna.
Amelia zrozumiała; Lucas śledził ją, zawsze będąc niedaleko za nią.
Dopiero gdy była w niebezpieczeństwie, wkroczył, aby złapać ją przed upadkiem.
Amelia czuła się bezradna, nie chcąc ranić szczerego serca Lucasa, czuła, że nie jest tego warta.
"Nie powinieneś tu być. Jeśli Oliver się dowie, nie skończy się to dla ciebie dobrze."
Stając prosto, Amelia poważnie stwierdziła fakty.
Lucas był uparty, nie chciał tego zaakceptować:
"Amelio, uwierz mi, zabiorę cię stąd."
Amelia nie chciała dalej się kłócić i kontynuowała wspinaczkę.
Lucas poszedł za nią.
Amelia, zirytowana, powiedziała: "Już się rozstaliśmy, Lucas. Dlaczego jesteś tak uparty?"
Oczy Lucasa zaszły łzami, stojąc nieruchomo: "Nie mogę tego zaakceptować. Byliśmy razem tak długo, a tylko z powodu jego nagłego pojawienia się, to koniec. Amelio, chodź ze mną."
"Będę się o ciebie troszczył. Wyjedźmy stąd razem, dobrze?"
Jego błagalne spojrzenie sprawiło, że serce Amelii zadrżało, ale myśląc o metodach Olivera, spuściła wzrok i odmówiła: "Nie, nie chcę wyjeżdżać z tobą."
Lucas ruszył naprzód, chwytając ją za nadgarstek i przyciągając do siebie: "Amelio, boisz się, że sprawi ci kłopoty? Nic nie szkodzi, mam sposób..."
Amelia zmarszczyła brwi, próbując odepchnąć Lucasa, ale jego uścisk był mocny, nieugięty.
"Lucas, puść mnie," powiedziała stanowczo Amelia, "Nie zmienię zdania. Powinieneś odejść."
Oczy Lucasa zaszły czerwienią, jakby się poddał, jego duża ręka na talii Amelii, przyciągając ją do siebie: "Amelio, naprawdę cię kocham..."
Tak długo, jak mógłby zabrać Amelię, wciąż był czas.
Pochylił się, aby ją pocałować, a Amelia zauważyła jego ruch, opierając się zszokowana: "Lucas? Zwariowałeś! Puść mnie!"
Różnica siły między mężczyznami a kobietami była ogromna; Amelia nie mogła odepchnąć mężczyzny z całej siły.
Ich usta były zaledwie kilka centymetrów od siebie; mogła nawet poczuć gorący oddech Lucasa.
Tuż przed tym, jak Lucas miał pocałować Amelię, z boku dobiegł zimny i ponury głos:
"Co robisz?"