




ROZDZIAŁ 6 Domenico
Joy
"Wyglądasz na głodną. Może zjemy coś, a ty opowiesz mi swoją historię?" zaproponował Sebastian, prowadząc mnie na parking kampusu. Próbowałam wyrwać swoją rękę z jego uścisku, ale trzymał mocno.
"Nie mam żadnej historii do opowiedzenia," wymamrotałam.
"Dobrze. Nie musisz mi jej teraz opowiadać. Mogę poczekać. Ale przynajmniej pozwól, że zabiorę cię na wczesną kolację, żebyśmy się lepiej poznali," powiedział.
"Sebastian, nie chcę, żebyś pomyślał, że jestem w jakikolwiek sposób niewdzięczna, ale dlaczego ci to w ogóle obchodzi? Nie jestem twoją podopieczną. Na kampusie jest tyle kobiet, które niemalże padają ci do stóp. Możesz wybierać! Dlaczego marnujesz czas na mnie?" zapytałam, chcąc uzyskać odpowiedzi. Czekałam, aż coś powie, ale on był bardziej skupiony na prowadzeniu mnie do swojego samochodu.
"Odpowiem na twoje pytania, jak tylko wsiądziesz do samochodu," powiedział, otwierając drzwi. "Wsiadaj, Joy." Spojrzałam na niego, a potem na jego samochód. To był naprawdę ładny czarny Dodge Challenger i naprawdę chciałam zobaczyć jego wnętrze, ale bycie w samochodzie z chłopakiem przywoływało naprawdę złe wspomnienia.
"Uhm, możemy po prostu zjeść tutaj? Gdzieś na kampusie?" zapytałam, mając nadzieję, że uda mi się go przekonać. Po napaści wciąż czułam się bezbronna. Nie byłam gotowa wsiąść do samochodu z kimś, kogo ledwo znałam.
"Co się dzieje, Joy? Widzę wahanie w twoich oczach. Słyszę je w twoim głosie. Obiecuję, nie skrzywdzę cię. Chcę tylko zjeść coś dobrego w cichym miejscu, gdzie możemy porozmawiać na spokojnie. Potem odwiozę cię prosto do domu. Oto mój telefon." Włożył mi telefon do ręki. "Mój kod to 0395. Możesz zadzwonić na policję, jeśli kiedykolwiek poczujesz się zagrożona."
Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać wystarczająco odwagi, by wsiąść do samochodu. Spojrzałam na niego, zagryzając dolną wargę, niepewna, czy powinnam. W końcu skinęłam głową i powoli wsiadłam do samochodu.
"Dobra dziewczynka," powiedział Sebastian, zamykając drzwi. Pomachał do Xaviera i Cristosa, którzy byli w innym muscle carze, zanim usiadł za kierownicą. Nawet dla tak wysokiego mężczyzny był pełen gracji. "Mam nadzieję, że lubisz włoskie jedzenie." Nagle sięgnął i zapiął mój pas bezpieczeństwa. Był tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na twarzy.
"Pewnie, makaron i pizza," powiedziałam, czując się trochę niespokojnie. Musiałam się zrelaksować. Zaczęłam bawić się mankietami białej, długorękawowej koszuli na guziki, mając nadzieję, że to pomoże mi się uspokoić. Kiedy to nie pomogło, zaczęłam pocierać spocone dłonie o uda jeansów.
"Nie denerwuj się, Joy. Polubisz moją mamę, a czuję, że ona polubi ciebie. Gotuje najlepsze ravioli w mieście i nie mówię tego tylko dlatego, że jest moją mamą," powiedział, wyjeżdżając z kampusu.
Jego mama?! Mam poznać jego matkę?! Spojrzałam na to, co miałam na sobie, i jęknęłam.
"To, co masz na sobie, jest w porządku. Spójrz na mnie. Jestem tylko w zwykłym t-shircie i jeansach," zauważył Sebastian.
"Ale to twoja matka. Nie przejmowałaby się, gdybyś był w łachmanach," argumentowałam bezradnie. Gdyby samochód nie jechał, prawdopodobnie bym wyskoczyła.
"Cóż, przynajmniej wiesz, że będziesz bezpieczna," powiedział Sebastian, mrugając do mnie. "Więc pytałaś, dlaczego mi zależy? Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem, poczułem, że muszę cię chronić. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale mogę powiedzieć, że przydarzyło ci się coś naprawdę złego. Wiem, że ledwo mnie znasz, ale Joy, możesz mi zaufać."
"Więc widzisz we mnie przypadek charytatywny," wymamrotałam, opuszczając głowę ze wstydem. Nie chciałam niczyjej litości. Chciałam po prostu ruszyć dalej i żyć swoim życiem.
"Oczywiście, że nie," zaprzeczył. "Ja... po prostu chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi. Co ty na to?" Uśmiechnął się do mnie, pokazując swoje idealne zęby i urocze dołeczki.
Chce być przyjacielem. Chyba nie ma w tym nic złego. Ale ci chłopcy, którzy mnie skrzywdzili, mówili to samo, a zobacz, co zrobili. Moja twarz jest zmasakrowana, chodzę z kulawizną, a lekarze wierzą, że nigdy nie będę miała własnych dzieci.
Ale dlaczego Sebastian miałby mnie skrzywdzić? Xavier czy Cristos zresztą też? Mogliby mieć każdą dziewczynę, a jestem pewna, że żadna z nich nie miałaby nic przeciwko dzieleniu z nimi łóżka.
"Czuję się urażony," nagle powiedział Sebastian, przyciągając moją uwagę.
"Przepraszam... co?" zapytałam.
"Czy jestem aż tak złym człowiekiem?" zapytał Sebastian. Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć, zaskoczona jego pytaniem. "Jedynym powodem, dla którego nie chciałabyś mnie jako przyjaciela, jest to, że uważasz mnie za złego. Czy naprawdę jestem aż tak złym człowiekiem?" Spojrzał na mnie oczami szczeniaka, a ja się rozpuściłam.
"Oczywiście, że nie, Sebastian. Po prostu myślałam o czymś innym. Jasne... Możemy być przyjaciółmi," odpowiedziałam szybko. Może zbyt szybko. Ugh, chciałam się kopnąć.
Tym razem jego uśmiech był delikatny, pełen życzliwości i empatii. "Naprawdę mnie uszczęśliwiłaś, Joy."
Odwróciłam się, żeby spojrzeć za okno i westchnęłam. Po cichu życzyłam sobie, żeby mieć dobrą wróżkę, która mogłaby naprawić moją twarz i uzdrowić moje ciało. Może gdybym nie wyglądała jak potwór, Sebastian i ja moglibyśmy być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi. No cóż, marzycielka może marzyć.
Sebastian zaparkował samochód przed przytulnie wyglądającą włoską restauracją o nazwie Domenico's. Powinnam była się domyślić, że zjemy w restauracji jego rodziny.
Xavier i Cristos już siedzieli w środku, rozmawiając z kobietą w średnim wieku, która miała na sobie fartuch na eleganckim, szarym garniturze. Sebastian chwycił mnie za rękę, gdy mnie jej przedstawiał.
"Mamo, chciałbym, żebyś poznała Joy. Joy, to moja mama, Rosario Domenico," przedstawił nas Sebastian.
"Miło mi cię poznać, pani Domenico," powiedziałam, wyciągając rękę do uścisku. Ale zamiast uścisnąć moją dłoń, wzięła mnie w ramiona i przytuliła.
"Pani Domenico to babcia Sebastiana. Możesz mówić do mnie Mama Rose, kochanie." Podniosła mój podbródek i przyjrzała mi się pod światło. "Kto ci to zrobił?" zapytała matka Sebastiana. Moje serce zamarło.
"Ah, Mama Rose, uh..." Jak mogłabym jej powiedzieć, że grupa chłopców mnie zgwałciła, a potem użyła sprzętu gimnastycznego, żeby roztrzaskać mi twarz i zostawić mnie na śmierć?
Zauważyła, że mam trudności z mówieniem, więc przytuliła mnie jeszcze raz.
"Powiesz mi, kiedy będziesz gotowa, Joy. Teraz jedz. Siadaj, siadaj."
Tego popołudnia bawiłam się świetnie. Chichotałam i śmiałam się. Żartowałam i rozmawiałam. Nie obchodziło ich, jak wyglądam ani kim jestem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam przyjaciół.
Zadzwoniłam do rodziców, żeby powiedzieć im, że jestem z nowymi przyjaciółmi, a Mama Rose obiecała im, że jestem w dobrych rękach. Posunęła się nawet do tego, by powiedzieć, że nikt nie odważy się mnie tknąć... w bardzo poważnym tonie.
Wydało mi się to dziwne, ale po tym, co Sebastian, Xavier i Cristos zrobili Markowi, założyłam, że może przeszli jakieś szkolenie bojowe czy coś.
Po wczesnej kolacji w Domenico's, odwieźli mnie do domu. Przedstawiłam ich moim rodzicom, którzy na początku byli nieufni wobec przystojnej trójki. Nie mogłam ich winić. Po tym, co mi się przytrafiło, wszyscy mężczyźni byli złymi ludźmi w oczach moich rodziców.
Z biegiem tygodni i miesięcy, moi rodzice nauczyli się ich kochać. Zwłaszcza dzięki całej pomocy, jaką mi oferowali.