




Rozdział 2: Nowa twarz
AVA
Nienawidziłam wtorkowych lekcji. Podwójna matematyka, biologia i geografia były męczarnią. Na szczęście dziś było inaczej. Pan Jones, nasz nauczyciel matematyki, wyrwał mnie z zamyślenia. „Klasa, mamy dziś nową uczennicę. To Isabella, przeniosła się do nas z watahy w Walii i będzie kończyć szkołę z nami. Mam nadzieję, że wszyscy powitacie Isabellę.” Rozejrzałam się po klasie, nagle zdając sobie sprawę, że jedyne wolne miejsce było obok mnie. Usiadła, bardziej wdzięcznie, niż kiedykolwiek mogłabym sobie wyobrazić, wyciągając rękę, by uścisnąć moją. „Isabella, mów mi Izzie,” uśmiechnęła się. „Ava,” odwzajemniłam uśmiech. Była wysoka, szczupła. Zupełne przeciwieństwo mnie. Miała taką figurę, którą wszyscy chcieliby mieć. Nie tylko ja to zauważyłam. Leo, nasz przyszły Delta, odwrócił się, by na nią patrzeć, bez śladu zawstydzenia. Pokręciłam głową, tłumiąc chichot, zanim wskazałam go Izzie. „Już masz adoratora,” zaśmiałam się. Zachichotała, zanim odparła: „Ty też masz kilku, Ava.” Odwróciłam się w kierunku jej wzroku, zauważając, że bliźniacy alfa patrzą na mnie. Zarumieniłam się, spuszczając wzrok, ale nie przed dostrzeżeniem ich grzesznych uśmiechów. „Nawet nie wiedzą, kim jestem, Izzie.” „Myślę, że zaczynają to rozgryzać, bliźniacy beta też.” Tak, oni też się gapili. Przewróciłam oczami, chichocząc pod nosem. Isabella była w mojej następnej klasie, podobnie jak chłopcy. „Isabella!” zawołał za nami Leo. Mrugnęła do mnie, zanim odwróciła się do niego. Miała jedną brew uniesioną, obojętny wyraz twarzy. Prawie się zakrztusiłam, próbując powstrzymać chichot na ten widok. „Mogę ci w czymś pomóc?” zapytała, opierając jedną rękę na biodrze. Wyglądał na zaskoczonego, był przyzwyczajony do tego, że dziewczyny padały mu do stóp. Isabella nie zamierzała być taka łatwa. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na ich interakcję. „Jestem Leo,” powiedział nagle, wyciągając rękę, by się z nią przywitać. „Wiem,” uśmiechnęła się, ignorując jego rękę i odwracając się, by odejść. „Czekaj!” zawołał za nią. „Organizujemy imprezę w tym tygodniu, chcecie przyjść?” Isabella nagle się zatrzymała, więc skończył zaledwie parę kroków za nią. Odwróciła się, patrząc mu prosto w oczy. „Co z tego będę miała?” Na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. „Najlepszą noc w twoim życiu.” „Obietnice, obietnice,” uśmiechnęła się. „Ale czy potrafisz ich dotrzymać?” Skinął głową. „Oczywiście, że potrafię, skarbie,” uniósł jej podbródek dwoma palcami, by spojrzała mu prosto w oczy. Stanęła na palcach, jej palce tańczyły po jego głowie, wplątując się w jego włosy, jej usta były bardzo blisko jego, a głowa odchylona do tyłu. Spojrzał na jej usta, gotowy, by zmniejszyć dzielący ich dystans. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, patrząc na ten pokaz, i wyglądało na to, że bliźniacy Alfa i Beta też nie mogli. Pochyliła się, więc jego usta były zaledwie cal od jej, a jego oczy się zamknęły. Wtedy uśmiechnęła się, wyślizgując się z jego ramion i wracając do mnie. „Czy to znaczy tak?” krzyknął za nami. „Może,” odparła, nawet nie odwracając się. „Co robisz po szkole, Ava? Zjemy coś?” Skinęłam głową. „Mogę o 20:30? Mam trening o 18, ale skończę do 20.” „Trening o 18? Myślałam, że zaczyna się o 15:30?” „Trening watahy tak, ale obecnie trenuję sama i robię to od jakiegoś czasu. Ale nie na długo,” uśmiechnęłam się. Wyglądała na zdezorientowaną. „Co oznacza ten uśmiech?” „Powiedziałabym ci, ale to niespodzianka dla wszystkich innych, a wilki mają naprawdę dobry słuch, więc musisz poczekać i zobaczyć.”
"Nie mogę się doczekać," zaśmiała się.
Po szkole pobiegła na trening watahy, a ja wróciłam do domu, żeby odrobić lekcje przed moją sesją treningową z Betą Alexandrem.
Trening był ciężki. Po mojej zwykłej dziesięciokilometrowej rozgrzewce przeszliśmy do treningu siłowego. Nienawidziłam podnoszenia ciężarów, ale to było konieczne zło.
Kiedy oboje mieliśmy już tego dosyć, przeszliśmy do ćwiczeń obronnych. Beta Alexander pokazywał ruch, a ja próbowałam go zablokować, unikać lub kontratakować. Przeszliśmy przez jego listę szybciej niż się spodziewał.
"Chciałbym, żeby wszyscy byli tak łatwi do nauczania jak ty, Ava," uśmiechnął się. "Dlatego od jutra pomagasz! Jesteś na to gotowa?"
"Oczywiście, Beta. W sumie trochę na to czekam."
"Ja zdecydowanie na to czekam," zaśmiała się Artemis.
Beta Alexander zauważył mój uśmiech, unosząc jedną brew.
"Artemis skacze z radości, Beta," zaśmiałam się. "Nie może się doczekać, żeby pokazać wszystkim, jaka jest niesamowita."
"Jest całkiem niesamowita, Ava," zaśmiał się w odpowiedzi.
Mój głos nieco się pogłębił, gdy Artemis wysunęła się na przód. "Dziękuję, Beta."
"Zawsze do usług, Artemis. A teraz, Ava, możemy na tym zakończyć? Zobaczymy się jutro na treningu watahy."
"Brzmi jak plan, Beta." Zarzucił ramię na moje ramiona, gdy odchodziliśmy z terenu treningowego.
Trening skończył się nieco wcześniej, co dało mi czas na prysznic, a nawet zrobienie fryzury i delikatny makijaż przed spotkaniem na kolację z Isabellą.
"Ava!" zapiszczała. "Wyglądasz niesamowicie!" Rzuciła się na mnie z uściskami. "Na pewno nie wyglądasz, jakbyś właśnie skończyła dwugodzinny trening."
Znalazłyśmy stolik w rogu restauracji, z którego miałyśmy idealny widok na całą salę. Tuż po tym, jak przyniesiono nam jedzenie - cheeseburgery, frytki i koktajle mleczne - zobaczyłam, jak do środka wchodzą bliźniacy Alfa, bliźniacy Beta i przyszły Delta. Zauważyli nas, uśmiechnęli się i podeszli w naszym kierunku.
"Ava, Isabella," uśmiechnął się Leo. "Miło was tu widzieć."
Nie odpowiedziałam, tylko pociągnęłam łyk mojego koktajlu. Bliźniacy Alfa wpatrywali się intensywnie w moje usta owinięte wokół słomki; nie mogłam się powstrzymać od chichotu.
Przysunęli drugi stolik do naszego, a mimo to zrobiło się bardzo ciasno z piątką z nich.
Krzyk bliźniaków Beta "hej, tato!" przerwał moją pełną przyjemność z burgera. Beta Alexander podszedł do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy. "Hej, dzieciaki! Świetna robota na treningu dzisiaj, wszyscy." Mrugnął do mnie. "Szczególnie ty, Ava."
Uśmiechnęłam się, delikatnie zarumieniona.
"Zaraz..." zawołał Noah. "Ava nie była na treningu?"
"Była, tylko nie na waszym, synu." Beta Alexander uśmiechnął się do mnie. "Zobaczymy się wszyscy jutro na treningu."
Odwrócił się i odszedł, zostawiając chłopaków i Isabellę wpatrujących się we mnie. "Ava, mówiłaś, że masz trening po zwykłym treningu watahy, bo trenujesz sama..." zaczęła Isabella, cicho.
Pokiwałam głową.
"Czy Beta trenuje cię osobiście?"
Spojrzałam w stronę Beta Alexandra, który patrzył w moim kierunku z uśmiechem. Pokiwał głową.
Uśmiechnęłam się do niego lekko, potem zwróciłam się z powrotem do Isabeli. "Tak, trenuje."
Usta bliźniaków Beta były szeroko otwarte. "Dlaczego tata trenuje cię sam na sam?"
"To coś, co ja wiem, a wy się dowiecie," uśmiechnęłam się.
Chichot w mojej głowie odciągnął moją uwagę od bliźniaków Beta. Wilk Beta Alexandra, Kieran, śmiał się z mojej odpowiedzi.
"Artemis, jesteś moim ulubionym wilkiem," śmiał się Kieran.
"Aww, Kieran, ty też jesteś miły."
Zakaszlałam, próbując ukryć śmiech na dźwięk parsknięcia Kierana w odpowiedzi.