Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

W momencie, gdy dotknęła jego talii, Francis instynktownie cofnął się. Ręka Chloe, która się cofnęła, zacisnęła się w pięść, tak mocno, że jej kostki zbielały.

Jej oczy zaczerwieniły się. "Nie lubisz mnie, Francis?"

"Nie, nie myśl tak," powiedział, podając jej chusteczkę na pocieszenie.

"Wiem, teraz tylko przeszkadzam..." Chloe szlochała niekontrolowanie.

"Nie powinnam była wracać."

"Nigdy tak o sobie nie mów!" Francis zrobił krok bliżej, pocieszając ją mocnym uściskiem na ramionach.

"Zawsze będę tu, by się tobą opiekować."

"Francis, wiedziałam, że mnie nie porzucisz." Chloe przywarła do jego ręki, jej oczy pełne były uwielbienia.

Kiedy Chloe zasnęła, Francis wyszedł. Gdy tylko drzwi sypialni się zamknęły, Chloe otworzyła oczy. Wyłapała zapach na Francisie, który nie był jego - delikatna woń, niewątpliwie damskie perfumy.

Poza Harper nie było wokół niego żadnej innej kobiety. Chloe była tak zła i zazdrosna.

Kiedy był już w samochodzie, jego asystent zapytał cicho: "Panie Getty, dokąd się pan wybiera?"

"Zatoka Clearwater." Drzwi do sypialni były uchylone, a w środku znalazł już śpiącą Harper. Francis dotknął jej czoła. Gorączka opadła; nie była już rozpalona.

Delikatnie podciągnął jedwabną pościel, a dziewczyna nagle przewróciła się na bok, jej policzki były zarumienione, mrucząc 'woda' bez świadomości. Francis nalał trochę ciepłej wody i próbował ją obudzić. Harper musiała być spragniona, bo wypiła większość z chęcią.

Pod przyćmionym światłem wyglądała tak pięknie. Francis dotknął jej warg. Świadoma nacisku, Harper wydała niewyraźny dźwięk. Francis opuścił pokój. Gdy Harper się obudziła, było już prawie południe.

Dziś był weekend, brak nadgodzin oznaczał brak pracy w biurze. Ponadto, czterech asystentów rotowało się na dyżurze, aby zawsze ktoś mógł zająć się sprawami. Harper przez kilka sekund patrzyła na szklankę wody przy swoim łóżku.

Zastanawiała się: Czy piła wodę przed snem? Bez dalszego zastanawiania się, sprawdziła swoją temperaturę, z ulgą odkrywając, że gorączka zniknęła. Czując się bezczynnie i apatycznie, zjadła luźny obiad i znów się zdrzemnęła.

Wieczorem obudził ją telefon. To była jej najlepsza przyjaciółka Molly, świeżo po powrocie z wakacji za granicą, zapraszając ją na kolację. Przy wejściu do restauracji Molly objęła Harper, wykrzykując: "Kochanie, tak bardzo za tobą tęskniłam."

Harper poznała Molly w liceum, kiedy właśnie przeprowadziła się do Westerlyn. Przypadkowo, Międzynarodowa Szkoła Greenfield oferowała stypendia dla wybitnych uczniów, pokrywając wszystkie opłaty. Harper, zawsze doskonała uczennica, zdobyła miejsce dzięki swoim najlepszym wynikom w testach.

Jednak niektórzy łobuziacy w szkole patrzyli na nią z góry z powodu braku zaplecza, izolując i robiąc jej psikusy w szkole. To przypadkowy akt pomocy Molly doprowadził do ich bliskości, i wkrótce stały się nierozłącznymi przyjaciółkami.

Dopiero później Harper dowiedziała się, że pan Koch był znanym magnatem energetycznym w Westerlyn, a Molly to jego córka. Jednak to nigdy nie wpłynęło na ich przyjaźń.

Pozostały bliskie od liceum aż po studia. Po kilku uprzejmościach Molly zwróciła się do wysokiego mężczyzny obok niej, przedstawiając go: „Harper, to jest mój chłopak, Leonardo.” „Słyszałem, jak Molly często wspomina o pannie Harper, nie spodziewałem się, że jesteś tak piękna. Miło mi cię poznać,” powiedział Leonardo, wyciągając rękę na powitanie.

Wzrok Leonardo przeskakiwał nerwowo, co sprawiło, że Harper poczuła się nieswojo, ale z grzeczności uścisnęła jego dłoń, gdy ją wyciągnął.

Wycofując rękę, Leonardo jakby przypadkiem dotknął środka jej dłoni opuszkami palców. Kiedy ponownie spojrzała w górę, Leonardo był już przytulony do Molly, jakby nic się nie stało.

W połowie posiłku Leonardo przeprosił i udał się do toalety. Teraz, gdy były same w prywatnej sali, Molly w końcu zapytała Harper: „Wszystko w porządku?” Harper dokładnie wiedziała, co miała na myśli.

Nie ukrywała swojego małżeństwa z Francisem przed nią, a biorąc pod uwagę, że Kochowie byli prominentną rodziną w Westerlyn, Molly wiedziała więcej rzeczy o Chloe niż Harper. Gdy Harper miała zacząć mówić, poczuła falę mdłości i szybko wstała, przepraszając się do toalety. Po wyjściu z toalety, Harper usłyszała niepokojąco znajomy męski głos za kaskadą wody. „Heh, dzisiaj ją zaliczę. Jej przyjaciółka też jest cholernie gorąca. Gdybym mógł mieć obie i zrobić kilka zdjęć i filmów, chłopakom by się spodobało.”

Reszta rozmowy była zbyt obrzydliwa, by Harper mogła słuchać, i zacisnęła pięści z obrzydzeniem. Leonardo niespodziewanie natknął się na Harper po zakończeniu rozmowy.

Nie był poruszony i uśmiechnął się bezwstydnie. „Harper, co za zbieg okoliczności,” powiedział, udając zaskoczenie. „Słyszałaś wszystko, prawda? Nie masz nic przeciwko, prawda?”

Nie kryjąc swojej pogardy, Harper chłodno odpowiedziała: „Panie Morgan, proszę zachować trochę godności.”

Nieporuszony, Leonardo pochylił się bliżej. „Harper, myślę, że zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.” Następnie z zapałem sięgnął po jej rękę, ale Harper cofnęła się o krok. Leonardo, sięgając i znajdując tylko powietrze, nie przejął się w najmniejszym stopniu. Uwiódł już wiele pięknych kobiet wcześniej. Te, które łatwo się złapały, z czasem stawały się nudne, ale Harper była inna—była olśniewająca. Pochylił się bliżej i z chrapliwym szeptem zasugerował: „Co powiesz na to, żebyśmy poszli gdzieś bardziej prywatnie?”

Nagle Harper podniosła sok i wylała go na mężczyznę. Następnie uśmiechnęła się niewinnie. „Ups, ręka mi się omsknęła.” To był kubek soku jabłkowego, o który Harper specjalnie poprosiła kelnerkę, teraz pokrywający włosy i ubranie Leonardo, sprawiając, że wyglądał zarówno śmiesznie, jak i niechlujnie.

Leonardo był wściekły. „Cholera, ty szalona kobieto—sama się prosisz o kłopoty!” Podniósł rękę i chciał uderzyć Harper, bo nie mógł już udawać dżentelmena.

Previous ChapterNext Chapter