Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

„Dlaczego?” zapytał.

Harper odwróciła wzrok, wymyślając słabą wymówkę. „B-boję się. Wzięłam jakieś lekarstwo.”

Była tak piękna, a jej śliczna twarz sprawiała, że wyglądała na bezbronną.

Serce Francisa zmiękło bez powodu. Odwrócił się, zręcznie otwierając drzwi do jej mieszkania i prowadząc ją na łóżko.

„Nic mi nie jest,” zasugerowała, dając do zrozumienia, że powinien wyjść.

W końcu Francis był przyzwyczajony do swojego dużego domu i nigdy nie mieszkał w tak małym mieszkaniu.

„Hmm,” mruknął, przyjmując jej słowa do wiadomości, ale nie ruszył się, by odejść. Zamiast tego zaczął rozluźniać krawat i rozpiąć koszulę...

Harper była oszołomiona, „Dlaczego się rozbierasz?!”

„Nie czuję się dobrze.”

Implikacja była jasna – nie chciała uprawiać miłości tej nocy.

„Harper, nie jestem aż takim potworem.”

Francis w końcu odwrócił się z zadowolonym uśmiechem, widząc jej zarumienioną twarz, i skierował się do łazienki.

Wkrótce potem Francis wyszedł, rzucając okiem na Harper i mimochodem zauważając, że kąpiel jest gotowa.

Harper była pedantką w kwestii czystości, marzyła o zanurzeniu się w wannie.

Wstała zbyt szybko, moment zawrotu głowy prawie ją przewrócił.

Na szczęście Francis podtrzymał ją w odpowiednim momencie, a jednym szybkim ruchem podniósł ją i zaniósł do łazienki.

Jego znajomy zapach przyspieszył jej bicie serca, a ona zająknęła się nerwowo, „Puść-puść mnie.”

Posłuchał, stawiając Harper przy wannie, zanim zaczął rozpinanie guzików jej sukienki doświadczonymi dłońmi. Jego precyzja była jak u człowieka przeglądającego dokumenty – zupełnie naturalna.

Chłodny dotyk jego palców wywołał mimowolne dreszcze u Harper.

Chwyciła za dekolt, rumieniąc się mocno, i zdołała powiedzieć z zakłopotaniem, „Poradzę sobie sama, teraz wyjdź!”

„To nie pierwszy raz, kiedy kąpiemy się razem.”

Jej uszy zapłonęły przy tym przypomnieniu.

Za każdym razem, gdy uprawiali miłość, Francis często zanosił ją do wanny.

„Francis, proszę, wyjdź.”

Przestał ją drażnić i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Czując się odświeżona po kąpieli, Harper wyszła w szlafroku. Ku jej zaskoczeniu, Francis wciąż tam był.

Ignorując go, przygotowała się do snu, ale on złapał ją za talię i zaprowadził z powrotem do łazienki.

„Zamierzasz spać z mokrymi włosami?”

Francis zaczął suszyć jej włosy, rozkładając je.

Zapach, który go otaczał, poruszył jej serce.

Jego czułość była torturą. Bała się, że nigdy nie będzie mogła się od niego uwolnić.

Gdy jej włosy były w końcu suche, spojrzała na mężczyznę w lustrze i podziękowała mu.

Francis stał blisko za nią, opierając ramię na blacie, oczy leniwie spoglądające w odbicie. „A jak mi podziękujesz?” flirtował.

Harper zakrztusiła się z zaskoczenia, szeroko otwierając oczy i nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Kiedyś dziękowała mu seksem, ale to już nie wchodziło w grę.

Byli na skraju rozwodu!

Nagle wyciągnął rękę, chwycił Harper za podbródek i obrócił jej twarz w swoją stronę, "Nigdy więcej nie patrz na kogoś innego w ten sposób."

Gdy twarz Francisa zbliżała się, Harper poczuła się osaczona i odwróciła się, próbując uciec.

Ale on trzymał ją za ramiona, jego głos był głęboki i rozkazujący, "Nie ruszaj się."

Ich oddechy się mieszały, spojrzenia splatały, a Harper myślała, że zaraz ją pocałuje. Jej serce biło niekontrolowanie, a rzęsy drżały.

Jego usta złożyły delikatny pocałunek na jej czole, a potem ją przytulił.

Dotknął jej zaróżowionego policzka, jego głos był tak łagodny: "To jest twoja kara."

Harper nie mogła wydusić słowa. ...

Zbyt łatwo ulegała jego czułości, zbyt szybko upajała się jego delikatnym zachowaniem.

Nagły dzwonek telefonu wyrwał Harper z tej słodkiej otchłani.

Świadomie się odsunęła, dając przestrzeń.

Francis odebrał telefon na balkonie.

Rozmowa trwała kilka minut, zanim wrócił do środka.

Harper była już zawinięta w kołdrę.

Nie czekając, aż się odezwie, wymamrotała spod koca, "Zamknij drzwi, gdy będziesz wychodził."

"Odpocznij," powiedział, chwycił płaszcz, rzucił ostatnie spojrzenie na łóżko i wyszedł.

Dopiero gdy usłyszała zamykające się drzwi, Harper podarła schowany w szufladzie test ciążowy.

Wszyscy wiedzieli, że Chloe była jedyną osobą, którą Francis kiedykolwiek kochał. Jak ich dwuletnie małżeństwo mogło się równać z miłością między Chloe a Francisem.

Teraz czuła pewną ulgę, że nie powiedziała nic o ciąży.

W prywatnym szpitalu

"Francis."

Słaby głos dobiegł z łóżka szpitalnego.

Chloe miała na sobie liliową suknię z dekoltem w serek, która delikatnie przylegała do jej sylwetki, podkreślając jej smukłą postać.

Francis odwrócił się i podszedł, jego ton był miękki i zatroskany, “Obudziłaś się.”

"Przepraszam za kłopot," powiedziała Chloe z nutką winy.

Jej słowa były pełne emocji, przypominając Francisowi, że wciąż jest dla niego kimś wyjątkowym.

"To nic takiego," odpowiedział Francis, jego twarz nie zdradzała emocji. "Głodna? Mogę poprosić Victora, żeby coś przyniósł."

"Nie mam ochoty jeść," powiedziała Chloe cicho, jej głos był pełen troski. "Gdzie byłeś dziś wieczorem? Nie przeszkodziłam ci w niczym, prawda?"

"Nie," odpowiedział Francis spokojnie, zerkając na swój zegarek. "Jest już późno. Powinnaś odpocząć."

"Francis, boję się," Chloe powiedziała łamiącym się głosem, sięgając, by dotknąć jego talii od tyłu.

"Zostań ze mną tej nocy, dobrze?"

Previous ChapterNext Chapter