




Rozdział 7 - Powrót do piekła część 2
Lily
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie, gdy ludzie z Plemienia Czerwonego Świtu wpatrywali się w nas. Nie mogliśmy się wydostać.
Nie, poprawka, ja nie mogłam się wydostać.
Gdy tylko ruszyliśmy, nie mogłam tego zrobić. Chciałam płakać i po prostu wrócić, ale Jeremy chwycił mnie za rękę i utrzymał na miejscu.
"Wszystko w porządku?" zapytała Megan z tylnego siedzenia. Nie odpowiedziałam.
"Zawsze możemy odejść i powiedzieć, że się zgubiliśmy czy coś." zasugerował Victor.
"Nie sądzę, żebyśmy mogli, Victor." odpowiedział powoli Jesse.
"Dlaczego nie?"
"Jestem gotowa," Żołądek mi się ścisnął, gdy słowa opuściły moje usta, "To tylko ludzie, wiesz?" Spojrzałam na Jeremy'ego, "Nie mogą mnie skrzywdzić." Jeremy stanowczo skinął głową.
I z tym wyszliśmy z samochodu jeden po drugim. Rozległy się westchnienia i spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. To nie mogłam być ja. Ukryłam swój zapach, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Wszyscy to zrobiliśmy.
Nie zamierzałam tego robić, ale boję się, że nie posłuchają, jeśli dowiedzą się, że to ja. Zmieniłam się, ale byłam kiedyś taką ofermą, że trudno mi iść naprzód.
Spojrzałam na drugi samochód za nami, w którym był nasz alfa i kilku członków armii. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, niektórzy z naszych wojowników zaryczeli, zmuszając członków Czerwonego Świtu do spuszczenia wzroku. Zmarszczyłam brwi, nie wiem dlaczego, bo mogą tu znaleźć swoich partnerów. Przynajmniej połowa naszych wojowników nie znalazła jeszcze swojej drugiej połówki.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ich niechęć do nich wynika z mojego powodu. Naprawdę nie chcieli pomagać, ale alfa to nakazał, gdy alfa Plemienia Czerwonego Świtu wyznał, że mają ciągłe ataki ze strony odszczepieńców.
"Spotykamy się ponownie," Pojawił się wielki mężczyzna, którego rozpoznałam jako alfę Greena. Rzucił na nas spojrzenie od stóp do głów, a potem uścisnął rękę naszemu alfie. Z tego co widziałam, nie rozpoznał nikogo z nas. Moje spojrzenie powędrowało za niego, część mnie miała nadzieję, że Chase jest za nim, ale go nie było.
"Tak, spotykamy się."
Nasza armia stanęła przed nami i za naszym alfą, z gotowymi do walki plecami i karkami. Wzięłam głęboki oddech, gdy moje oczy powędrowały do niektórych moich dawnych kolegów z klasy. Wszyscy wyglądali na zastraszonych i nie będę kłamać, to mnie satysfakcjonuje.
"Chodźmy do środka, aby lepiej się poznać," zaproponował alfa Greene. Nasz alfa się zgodził i poszedł za nim, ale ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam się.
"Tak?" Uniosłam brew i starałam się wyglądać na pewną siebie.
"Pocisz się."
"Jest jakieś dwadzieścia pięć stopni, myślałaś, że będzie mi chłodno?"
"Ojej," Megan cofnęła się o krok i uniosła ręce, "Tylko mówiłam."
"Tak," potrząsam głową i splatam ręce, "Przepraszam."
"Wciąż wszyscy się na nas gapią," mruczy Victor z uśmiechem. Rozglądam się, widząc, jak nastolatki zerkają na nas i plotkują. Przewracam oczami, gdy niektóre dziewczyny przybierają kokieteryjne miny i rzucają chłopakom zalotne spojrzenia.
"Nieudaczne," chichocze Megan.
Victor, Jesse i Jeremy nigdy nie reagują na takie dziewczyny. Poza tym, że Jesse i Victor czekają na swoje partnerki, mamy zasadę, by nie flirtować z watahami, którym pomagamy. Jeśli coś pójdzie nie tak i zostanie źle zrozumiane, mogłoby to spowodować rozłam lub nawet wojnę. Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale zdziwiłbyś się, jak drobiazgowy może być alfa czy cała wataha.
"Obczajają nas," Jesse szepcze oczywistość z zarozumiałym tonem. Kilku chłopaków przechodzi obok nas i puszcza oczko do Megan i mnie.
"Serio?" Jeremy obejmuje mnie ramieniem w posiadawczy sposób.
"Nie gadaj, Sherlock."
"Hej!" Członek oddziału wychodzi z domu, "Ruszamy!"
"Dobra!" krzyczy Victor. Gdy odchodzi, robi okrężny ruch ręką przy uchu, sygnalizując, że ten ktoś jest szalony. Uśmiecham się i czuję się spokojniej.
Wchodzimy do domu watahy i staram się jak najlepiej ukryć za Jeremym. Spogląda na mnie, ale nie pyta dlaczego. Jesse szturcha mnie ramieniem i pokazuje kciuk w górę.
Odwzajemniam gest.
"Jedna z najsilniejszych drużyn będzie trenować waszą grupę od popołudnia do zmierzchu." Nasz alfa przemawia skądś przed nami. Staram się wyglądać pewnie, gdy najpotężniejsze rodziny z Czerwonego Świtu przyglądają się nam, ale kolana zaczynają mi drżeć, gdy mała dziewczynka dotyka nóg swojej mamy. Matka spogląda na mnie, a potem szepcze coś do męża. Proszę, nie, nie jestem gotowa!
"Jestem pod wrażeniem. Wasi trenerzy wyglądają bardzo dobrze i dojrzale."
"Nie, to nie są nasi trenerzy. Są właściwie z tyłu. Jesse? Jeremy?"
Jestem martwa.
Z mokrym karkiem i drżącymi rękami, idę na przód z Jeremym i Jessem przed nami, a Victorem i Megan obok mnie.
"Oto nasi trenerzy." Przedstawia nas. Wszystkim opadają szczęki z zaskoczenia. Alfa Greene wygląda na oszołomionego.
Zawsze tak reagują. W końcu jesteśmy tylko nastolatkami. I nadal chodzimy do liceum.
"To jakiś żart? Potrzebujemy poważnej pomocy, panie Parker." Głos Alfy Greene jest spokojny, ale stanowczy.
"Gdybyś przeczytał pliki, które wysłałem, informacje o grupie były tam zawarte. Twój beta powiedział, że jest w porządku."
Alpha Greene odchrząknął, "Tak, pamiętam. Przepraszam, po prostu zaskoczyło mnie, jak młodo wyglądają."
"Na zdjęciach, które wysłałem, też wyglądają młodo."
"Tak," Alpha Greene opanował się.
Nasz alfa kontynuuje, "Wszyscy są w liceum." Westchnienia. "Ale mogę potwierdzić, że przynoszą wyniki. Mają wcześniejsze doświadczenie i potrafią szybko opracować plan treningowy dla waszych członków. Są inteligentni i zdolni."
"Jak to możliwe? Tylko Królewscy mogą być silni w tym wieku."
Mój wilk skomli i skacze na znajomy zapach.
"Mój syn Chase i moja córka Alexis. Mój syn Brandon jest obecnie na patrolu." Alpha Greene przedstawia i wskazuje na schody. Podążamy za jego gestem i nasze oczy dostrzegają Chase'a i jego siostrę, Alexis, schodzących po schodach.
Moje serce zaczyna bić szybciej. Stał się jeszcze przystojniejszy. Jego ramiona i klatka piersiowa wyglądają na szerokie i umięśnione. Jego oczy są jaśniejsze, ale twarz wygląda na zmęczoną i wyczerpaną. Mój wilk skomli, nie lubiąc pewnego smutku w jego jasnych oczach.
Cholera, mój wilk nie ma prawa sprawiać, że czuję się w ten sposób! Zaciskam pięści, aż paznokcie wbijają się w skórę dłoni.
"Nie powinienem tłumaczyć synowi alfy moich słów. Ale wiesz o tym." Nasz alfa jest spokojny, ale zauważam, że jego dłonie zaciskają się w pięści.
"Tak, Alfa." Chase kłania się, "Przepraszam, ale musisz zrozumieć moje zdumienie. Rozumiemy twoje kwalifikacje i dziedzictwo, ale trudno uwierzyć, że powierzasz nastolatkom prowadzenie treningów." Chase i Alexis stoją obok swojego ojca. Alpha Greene wygląda na dumnego.
"Szkolę moją watahę z honorem i szacunkiem," nasz alfa zaczyna, "Mamy surowe zasady i jesteśmy dumni z naszych postępów. Ale przede wszystkim mamy honor i chcemy pomagać tym wokół nas." Nasz alfa zatrzymuje się na chwilę i rzuca im spojrzenie, które sprawia, że wszyscy, nawet alpha Greene, robią krok w tył. "I to czyni nas najsilniejszą watahą ze wszystkich."
"Tak, dziękujemy za to." Alpha Greene wygląda na niezadowolonego przez kilka sekund, "Czy możesz nas przedstawić?" Chase kiwa głową, badając nas wzrokiem. Skupiam wzrok na alphie Greene.
"Byłbym zachwycony," słyszę gniew w słowach naszego alfy. "Na początek, to jest Jesse." Jesse występuje do przodu. "Może być surowy, ale jest świetnym liderem i zawsze doprowadza sprawy do końca."
Jesse kłania się.
"Jeremy jest zdeterminowany, zorganizowany i świetny przywódca."
Jeremy szybko się kłania, jego ramiona i szyja są sztywne.
Nasz alfa spogląda na mnie, a mój żołądek się ściska.
"Victor jest wyjątkowy, ale potwierdzam, że jego metody działają."
Victor kłania się i puszcza oko do grupy dziewczyn. One chichoczą.
"Megan jest najbardziej surowa, ale to właśnie czyni ją świetną."
"Dokładnie," Megan kłania się z złośliwym uśmieszkiem. Kobieta przed nią odciąga swoje dziecko.
Zaczyna się.
"A Lily." To teraz. "Jest bardzo wyjątkowa, silna i szybko się uczy."
Nasz alfa kiwa głową z zachętą, a ja się kłaniam. Biorę głęboki oddech, prostuję się i spoglądam w oczy Alfie Greene'owi. On jednak tylko potwierdzająco kiwa głową i odwraca się z powrotem do naszego alfy.
Chcę mu powiedzieć, że wróciłam, ale nie mogę się na to zdobyć. Część mnie wie, że po prostu mnie zignoruje jak wcześniej, a inna część wie, że to dla niego bez znaczenia.
"Lily?" Chase dławi się słowami.
Mój wilk skomli.
"Tak?" Unoszę brew tak pewnie, jak tylko potrafię. Reszta staje za mną, a ja czuję dłoń Jeremy'ego na moich plecach.
Mój wilk zawodzi z bólu, gdy Chase kręci głową i cofa się o krok.
"Przepraszam. Po prostu - miałem przebłysk wspomnień o mojej zmarłej - zmarłym członku stada."
Serce mi podskakuje na dźwięk jego głosu.
Czy on powiedział zmarłej?
"Zmarłej?" szepczę bezdusznie.
Alfa Greene mówi, "Była tylko byłą członkinią stada. Nie była zbyt lubiana ze względu na swoją naturę, ale zawsze będzie nam jej brakować." Alfa Greene kończy tonem, który sugeruje, że rozmowa jest zakończona.
Ze względu na swoją naturę? Co?
Przełykam gulę w gardle. Czy to możliwe...?
"Była z rodziny Alvarez," zaczyna Alexis, mimo groźnego spojrzenia ojca, "Znaleźli jej ciało nad jeziorem. Wygląda na to, że popełniła samobójstwo." Ton Alexis jest cichy. Zerka na ojca i prostuje postawę, "Ale nikt nie wie dlaczego! Nigdy jej nie poznałam, ale ludzie mówili, że była złośliwa, bezduszna i tak dalej..." Urwała i jej głos staje się cichszy.
Chcę krzyczeć. Jak oni śmią?! Zawsze byłam miła mimo ich ciągłego prześladowania. To oni! Ona! Wszyscy oni!
Moje zdenerwowanie znika, a zastępuje je gniew. Prostuję się i krzyżuję ręce.
"Co?!" Megan wygląda, jakby miała coś powiedzieć, ale Jesse ją powstrzymuje.
"Nie." Mój głos brzmi mocno i stanowczo. Czuję obecność mojego stada wokół mnie, dających mi siłę i wsparcie, czyniących mnie pewną siebie.
Robię krok naprzód, chwytam kosmyk włosów i kręcę go na palcu.
Wszystkie oczy skupiają się na mnie, a moje stado się cofa.
Łączę wzrok z każdą parą oczu, aż trafiam na osobę, która sprawiła mi najwięcej bólu.
"Żyję."