




Rozdział 6: O diabła
Lily
Odrzucenie boli. Nawet jeśli teraz jestem z Jeremym, to nie zmienia faktu, że mam przeznaczonego partnera. Po odrzuceniu są dni, kiedy czuję, że umieram. Jakby to był okres, tylko gorszy.
Wewnątrz mnie wszystko się przewraca i czuję się jak w ogniu. Moje ręce stają się słabe i gorące. Nogi jak z waty, a całe ciało boli. Najgorsze jest to, że serce boli i nie mogę przestać płakać.
Wczoraj był taki dzień, musiałam zadzwonić, że jestem chora, a Megan musiała mnie zastąpić w szkoleniu początkujących. Dziś mam dzień wolny, ale Megan nie, więc jest zła. Zawsze musiała mnie zastępować, ale z jakiegoś powodu zwykle przypada to na jej dzień wolny. Teraz jestem w sklepie z tanimi produktami, kupuję ciastka i babeczki, żeby mnie nie nienawidziła. Wybacza mi prawie natychmiast - jeśli tylko przyniosę jej te z kawałkami czekolady.
Spotykam członka stada, kupuję niezdrowe jedzenie i wsiadam do samochodu. To nie jest luksusowy samochód, ale alfa dał mi go jako nagrodę za szybkie nauczenie się walki. Podobno w moim wieku członkowie stada Ciemnego Księżyca powinni być na poziomie wojskowym. Co uważałam za absurdalne, dopóki nie pokonało mnie niemowlę...
Parkuję samochód i wchodzę do siłowni stada. W środku widzę przez szklane ściany, jak Victor i Megan trenują swoje grupy. Z głębokim westchnieniem idę w stronę sali Megan, której oczy zwężają się, gdy mnie zauważa. Otwieram drzwi i podchodzę do niej. Kłaniam się małym dzieciom i uśmiecham się do nich.
"Lepiej, żebyś miała dobrą wymówkę, że przyszłaś do mnie bez swoich wnętrzności na ręce."
"Fuj!" Małe dzieci, które trenuje, zaczynają się śmiać.
"Czy pozwoliłam wam przestać?!" Klaszcze w dłonie i dzieciaki kontynuują pajacyki. Jej oczy ponownie na mnie spoglądają, "No?"
"Przepraszam, po prostu miałam swój dzień."
Czuję się winna. Powinno to już minąć. Moje serce bolało, kiedy Chase całował się lub robił inne rzeczy z innymi dziewczynami, a potem to się skończyło, więc nie powinnam mieć już takich dni. I wiem, że Chase nie jest z innymi dziewczynami, bo mój wilk mi to mówi. Nie był przez cztery miesiące.
Megan chwyta mnie za ramię i ciągnie w kąt, chociaż obie wiemy, że dzieci usłyszą wszystko. "Słuchaj, rozumiem, ale czy nie powinnaś już się z tym pogodzić? Powiedz swojemu wilkowi, żeby się ogarnął czy coś. Kocham cię, ale lubię odpoczywać w dni wolne. Szczególnie w weekendy."
"Wiem," drapię się po głowie, "Nie wiem. Już byłam u lekarza stada, ale mówi, że to różnie bywa. Niektórym boli cały czas, innym w określonych porach dnia, mówi, że jestem szczęściarą."
Megan prycha, "Szczęściarą, jasne..." Jej oczy ciemnieją na chwilę, "Czy to może być..." Megan zbliża głowę do mojej. "Czy nie jesteś jeszcze po nim, czy...?" Pyta mnie przez łącze myśli.
Rzucam jej spojrzenie, "Wiesz, że jestem."
Odsuwa się, "Dobrze." Marszczy brwi i wyrywa mi torbę z rąk, "Lepiej, żeby były tu ciastka z kawałkami czekolady, bo inaczej wypowiem wojnę twojej zgrabnej pupie."
Robię minę, "Mam dość tego, że mówisz 'zgrabna', przestań." Kręcę głową i wychodzę, ale nie zanim usłyszę jej głośny śmiech.
"O hej, szukałem cię."
Zatrzymuję się i odwracam. "O, hej Xavier." Góruje nade mną i uśmiecha się do mnie.
Xavier jest członkiem watahy, który ma zostać następnym beta. Jest bardzo miły, ale przede wszystkim, jest przystojny. Lubię Jeremy'ego i Xavier nie jest nawet blisko, ale ma w sobie coś z tego złego chłopca. To trochę pociągające, trochę.
"Hej, alfa chce, żebyś poszła do jego biura. Mówi, że to ważne."
"Okej." Marszczę brwi, "Powiedział, o co chodzi?"
Xavier drapie się po karku. "Nie, tylko kazał cię natychmiast wysłać. Jeremy, Jesse i Victor już czekają."
Serce bije mi szybciej z niecierpliwości, "Idziesz po Megan?" Wskazuję za siebie.
"Tak, oboje macie zablokowane linki umysłowe z jakiegoś powodu." Unosi brew, jakby pytał dlaczego.
Wszyscy wiedzą, że zostałam odrzucona, ale tylko alfa i moi przyjaciele wiedzą, że miewam takie dni. I nie chcę, żeby inni o tym wiedzieli. Boję się, że powiedzą coś, co sprawi, że Jeremy poczuje się źle albo coś podobnego.
Śmieję się nerwowo, "N-nie wiem, ale um... pójdę po Megan." Kiwa głową, a ja macham na pożegnanie.
Po zabraniu Megan i znalezieniu jej zastępstwa, ruszamy do biura alfy.
"Nareszcie, myślałem, że się tu zestarzeję!" Victor rzuca ręce w powietrze.
"Nie bądź dramatyczny," przewracam oczami i siadam obok Jeremy'ego. On się uśmiecha i chwyta mnie za rękę.
"Cieszę się, że wszyscy jesteście. Chciałem omówić dość delikatny temat."
"Przenosicie nas do innych grup?" Megan wstaje, już gotowa do protestu.
Członkowie grupy na poziomie armii, którzy mogą uczyć, są przypisywani do grup, gdzie trenują grupy, jako partnerzy lub indywidualnie. Zadania takie jak ochrona, szkolenie i obrona są rotowane.
"Wcale nie," Alfa opiera się na krześle, "To coś, nad czym nie mam kontroli."
"Zwalniają nas?!" Oczy Victora się rozszerzają. "To nie ja! Mówiłem Megan, żeby tego nie robiła!" Victor oskarża.
"Stary!" Megan klepie go w ramię.
"Co zrobiłeś?!" Alfa kręci głową, "Nie o to chodzi. Chodzi mi o..." bierze głęboki oddech, "Porozmawiamy o tym później." Rzuca im znaczące spojrzenie.
"Mamy nowe zadanie?" pyta Jesse.
"Tak, ale to zadanie może zająć więcej niż miesiąc."
"To w porządku," Jeremy wzrusza ramionami, "Robiliśmy dłuższe." Kiwnę głową na zgodę.
Nie jest łatwo szkolić inne watahy. Najdłuższe zadanie, które miałam, trwało trzy miesiące dla partnerskiej watahy, która miała problemy z dziką watahą. Na szczęście nikt nie został poważnie ranny.
"Nie chodzi o czas, ale o nazwę watahy."
Moje ręce zaczynają się pocić, a mój wilk zaczyna tańczyć. Proszę, niech to nie będzie...
Alfa wygląda na winnego, "Miałem wysłać inną grupę, ale wszyscy są na zadaniach. A potrzebujemy naszej armii tutaj. Przepraszam, Lily."
I oto jest.
Ból w klatce piersiowej wraca. Kładę rękę na piersi i ściskam koszulkę tam, gdzie jest moje serce. Jeremy mocniej ściska moją dłoń.
"Nie rozumiem, dlaczego przepraszasz-" Megan uderza Victora, zanim ten zdąży dokończyć zdanie.
"Tato, jesteś alfą. Po prostu zawołaj inną grupę i przenieś ich tam."
"Już to zrobiłem. Ale wszyscy liderzy grup powiedzieli, że są zbyt zaangażowani w swoje zadania. Jeśli was tam wyślę lub zamienię grupy, inne watahy mogą odwołać nasze partnerstwa lub nasze zaufanie może zostać naruszone," Alfa wygląda na rozdartego, "Nie możemy zmusić ich do zaczynania od zera."
"Dlaczego nie?"
"To skomplikowane. Grupy są już w połowie drogi. Zabranie cię tam opóźni proces i zburzy systemy, które stworzyliśmy."
"Nie brzmi to skomplikowanie. To oni prosili o pomoc."
"Możemy po prostu zerwać umowy..."
"Powiedziałem nie!" Alfa uderza pięścią w stół, "Mój ojciec ciężko pracował, aby stworzyć pokój z różnymi watahami, nie zniszczę tego."
"Tato - ona nie jest gotowa," Jeremy rzuca mi ukradkowe spojrzenie.
Marszczę brwi, "Co masz na myśli?" Łapiemy kontakt wzrokowy.
"Ja po prostu..." Jeremy nie kończy. Nasze ręce się rozłączają, a on czerwienieje. "Nie sądzę, żeby to było w porządku. Może potrzebujesz więcej wsparcia albo-"
"Lily, myślę, że mój syn ma na myśli to, że nie jesteś gotowa, by stawić czoła swojemu partnerowi. Nadal masz te dni, a jesteś setki kilometrów stąd, połączenia słabną." Wzdycha, "Ale twoje nie wydaje się słabnąć. Nie byłoby dobrze zmuszać cię do wyjazdu, jeśli to ma cię tylko zranić."
Moja pierś pali się determinacją, "Myślę, że jestem wystarczająco dorosła, by zdecydować, z czym mogę się zmierzyć." Wstaję, "Zrobię to."
"Co?" Jeremy wstaje z niedowierzaniem na twarzy.
"Słuchaj, to że nadal mam te dni, nie oznacza, że nie jestem po nim. Po prostu mi zaufaj, nie byłabym z tobą, gdybym nadal coś do niego czuła." Próbuję się wytłumaczyć. Potem przerywam, gdy zdaję sobie sprawę, że nie muszę, ale czuję taką potrzebę. Poza tym wiem, że wszyscy mogą słyszeć moje bijące serce i czuć pot na moim czole.
"Ufaj mi," Jeremy chwyta moją twarz i pochyla się blisko, "Nie ufam jemu."
"Ma rację. Chase może i wybrał swojego ojca i swoją watahę, ale wyglądał na zranionego, gdy odchodziliśmy. Był w pozycji embrionalnej przez jakieś dwadzieścia minut." Jesse uśmiecha się, patrząc w dal.
"To prawdopodobnie było połączenie. Mówią, że odrzucenie boli jak diabli." Megan przychodzi mi na ratunek.
"Nie wiem, przyciąganie partnera jest silne. Bycie tam mogłoby... wywołać pewne uczucia." Jesse rzuca ukradkowe spojrzenie Jeremy'emu, który przyciąga mnie do siebie zaborczo.
Odsuwam się i patrzę na Jeremy'ego, "Lubię cię, ale jestem dorosła. Chcę. Jestem zła, że mi to zrobił, ale," biorę głęboki oddech, "chcę, żeby zobaczył, że radzę sobie bez niego. Nie wiem - chcę pokazać tym ludziom, że stoję na własnych nogach."
"Mówią, że najlepszą formą zemsty jest stać się lepszym," Megan wtrąca, ale podnosi ręce, gdy Jesse rzuca jej gniewne spojrzenie. Kiwnę głową i staję obok Megan. Megan daje mi zachęcające spojrzenie.
"Ale też mówią, że to znaczy, że nie jesteś po tej osobie. Nie powinnaś niczego udowadniać."
"Nie musi ci się tłumaczyć, Jesse!" Megan wybucha.
"Po prostu się martwię! Czy można mnie za to winić??"
Jeremy sztywnieje i przyciąga mnie do swoich ramion, "Dobrze, zrobimy to po twojemu." Podnoszę brew. "Nie że potrzebowałaś mojej zgody," dodaje szybko.
"Co?!" Jesse wygląda na zaniepokojonego, "Nie wiem, czy to dobry pomysł-"
"Jesse, wyraziłeś swoje zdanie, ale to nie do ciebie należy decyzja," Alfa wzdycha, "Miałem nadzieję, że zgłosisz się na dodatkowe zajęcia lub trening, ale jeśli tego chcesz."
Kiwnę głową.
"Nie mówię, że to zły pomysł ani że jesteś słaba, ale minął dopiero rok. Ja - wszyscy martwimy się, że to może ci zaszkodzić. Nie chcemy, żebyś cierpiała. Kochamy cię."
Uśmiecham się, "Dzięki, Jesse, ale chcę to zrobić. Nie mogę ich unikać wiecznie. Mamy z nimi umowę partnerską."
"Nie, jeśli ją zerwiemy..." śpiewa Victor.
"Absolutnie nie," alfa rzuca mu groźne spojrzenie, "Nie ma znaczenia, kim są, ale są tam dzieci, matki, ojcowie, których nie możemy zawieść."
"Oni też są tymi, którzy gnębili Lily, tato."
"Jestem tego świadomy, Megan. Ale jak już mówiłem, nie pomaganie im to jak mówienie, że się nie liczą. Są jak niemowlęta, a my jesteśmy dorosłymi. Ktoś musi im pomóc się zmienić i ktoś musi być dojrzały."
I po raz pierwszy, odkąd stałam się członkiem Stada Ciemnego Księżyca, czuję więź z alfą. Nienawidzę Stada Czerwonego Świtu z pasją, ale jednocześnie chcę wierzyć, że są zagubieni i potrzebują przewodnictwa od ludzi, którzy nie są tak zepsuci jak ich alfa. Z drugiej strony, wielu z nich jest dorosłych i powinni wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Czy nie ma pewnego momentu, kiedy powinni umieć zdecydować, kiedy przestać?
Szkoda, że idą za trendami i naśladują przykłady ludzi, którzy nie wiedzą, co robią. Na pewno niektórzy z nich muszą czuć się winni lub źle.
"O czym myślisz?" Jeremy wychyla głowę przez okno mojego pokoju.
Marszczę oczy żartobliwie, "Mówiłam ci, żebyś pukał." Krzyżuję ramiona.
Wygląda na zawstydzonego, zamykając drzwi i drapiąc się po głowie, "Nie wiedziałem, czy odpowiesz."
"Myślę, że chciałeś mnie zobaczyć nago."
"Poza tym..." uśmiecha się.
Prychnę, "Zboczeniec."
Jeremy siada obok mnie, "Ale na serio, czuję, że jesteś na mnie zła czy coś?"
"Co cię do tego skłoniło?" Unikam jego wzroku.
"Bo podczas kolacji siedziałaś daleko ode mnie i nazwałaś mnie swoim 'problemem'." Robi cudzysłów w powietrzu, "A potem Megan podeszła do mnie, kopnęła mnie w krocze i powiedziała, że jesteś na mnie zła." Cholera, Megan.
"Nie wiem. Po prostu czuję, że myślisz, że wrócę do Chase’a czy coś," Serce mi przyspiesza, bo szczerze mówiąc, nie wiem, czy tak się stanie.
Lubię Jeremy'ego, ale będąc w pobliżu Chase’a czuję się bardziej zdenerwowana i czasami podekscytowana. I widziałam go tylko dwa razy, a już czuję więcej niż przy Jeremy'm.
Nie mogę nic na to poradzić, mamy więź.
"Więc wrócisz?" Jeremy chwyta moją dłoń i zaczyna rysować linie na mojej dłoni.
"Nie."
"Dobrze."
"Co?" Patrzę mu prosto w oczy, "Tak po prostu?"
"Tak po prostu," potwierdza. Serce mi przyspiesza i przytulam się do niego.
"Podoba mi się, dokąd to zmierza." Obejmuje mnie ramionami.
Klepię go po ramieniu, "Jesteś zboczeńcem... ale cię lubię."
"Mam nadzieję, bo jesteśmy parą," mówi rzeczowo.
"Chyba tak," uśmiecham się, gdy jego ramiona się zaciskają. Przyciąga mnie na poziom oczu i żartobliwie mruży oczy, "Chyba?"
"Chyba tak..." urywam, gdy nasze serca biją w naszych piersiach. Jak jedno.
"Zerwijmy."
"Nie," tym razem mocniej go obejmuję. Kładę głowę na jego szyi i daję jej całusa. Drży.
"Jesteś taka napalona!"
"Kiedy stałeś się taki?! Megan to potwór!"
"Co?!" Drzwi się otwierają, "Słyszałam swoje imię."