Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 (część 2) - niebieski jest dominującym kolorem

Lily

Szczęście to luksus.

Jest tak drogie. Niezależnie od tego, ile razy się modlisz, dni stają się coraz dłuższe. Tak długie, że tracisz nadzieję i żałujesz, że się urodziłeś. Zawsze modliłam się o cud, ale nic się nie działo. Wciąż byłam wyrzutkiem.

Teraz jestem częścią innej paczki, czuję szczęście i po raz pierwszy jestem otoczona ludźmi. Lubię myśleć, że był ku temu powód. Nienawidzę, jak długo to trwało, ale gdybym miała wybierać, czekałabym tyle, ile trzeba, byle tylko trafić do Dark Moon Park.

"Wiesz, minął dopiero rok, a już potrafisz pokonać Jessego w walce. Jeśli to nie jest postęp, to nie wiem, co nim jest," Jeremy wygląda na dumny.

"Ona to rozumie i ja to rozumiem, dajcie spokój, proszę." Jesse błaga. Nie mogę powstrzymać uśmiechu.

"Ale z drugiej strony, dałaś się pobić przez dziecko jakieś dwadzieścia razy." Moja twarz płonie z zażenowania.

Było ciężko, ale w końcu udało mi się postawić na swoim i poczuć pewność siebie. Na początku próbowaliśmy zmienić mój styl ubierania, ale nadal czułam się tak samo. Potem próbowali mnie zdenerwować, ale nie mogłam. A potem alfa zasugerował, żebym nauczyła się różnych stylów walki. Po tygodniu karate czułam się już jak nowa osoba.

*"Jak wyglądam?" Wychodzę z łazienki i drapię się po głowie. Ich szczęki opadają.

"Za dużo?"

"Dziewczyno, wyglądasz świetnie!" Megan piszczy.

"Może, ale czuję się niekomfortowo. Czy te szorty muszą być takie ciasne?" Marszczę brwi, próbując poruszyć nogami. Ale jak tylko to robię, czuję powiew powietrza i szybko je zamykam.

"Zgadzam się." Jeremy zasłania mnie przed Victorem. "Może powinnaś spróbować dresów i koszulki."

Megan odpycha go, "Moglibyśmy, ale w tym stroju na pewno zdobędziesz chłopaka." Megan uśmiecha się złośliwie, "Prawda, Jeremy?" Jeremy czerwieni się.

"Też tak myślę. Pamiętasz Xaviera? Nie przestaje na ciebie patrzeć, odkąd dołączyłaś," dodaje Victor. Rumienię się, jak on może mówić to tak głośno?

"Xavier?" Jeremy nie wygląda na zadowolonego, "Nie lubię go. To bawidamek."

Victor pociera podbródek, "Wcale nie. Miał tylko jedną dziewczynę." Jeremy przewraca oczami i patrzy z gniewem na ziemię.

Czuję, jak moja twarz robi się gorąca na myśl, że Jeremy może mnie lubić bardziej niż jako przyjaciółkę. Megan mnie zapewniała, ale Jeremy czasami mnie ignoruje, więc nigdy nie byłam pewna. Megan mówi, że jest ku temu cenny powód, ale nie sądzę, żeby on mnie lubił tak bardzo, jak ja jego.

"Chodźmy. Czekają na ciebie."

Wychodzimy na siłownię, gdzie są wilkołaki w każdym wieku, czekające na trening karate. Zaraz, czy to dziecko? Widzę chyba pięć babć.

Kiedy już mam odejść, Megan ciągnie mnie z powrotem i popycha w stronę innych. Prosto obok tego malucha. Maluch zerka na mnie i odwraca się z powrotem do przodu, ignorując mnie.

Nie podoba mi się to wcale.

Nauczyciel każe nam usiąść w kręgu i znowu jestem obok malucha. Instrukcja jest prosta: mamy znaleźć partnera do sparingu, żeby nauczyciel mógł ocenić, ile treningu potrzebujemy na indywidualne lekcje. Odsuwam się od malucha, ale on siada przede mną z uśmiechem na twarzy. Czy to źle, że się boję?

W jednej chwili stoję na nogach, a w następnej leżę na brzuchu.

Słyszę śmiech Megan i Victora w tle. Zastawili na mnie pułapkę! Jak to możliwe, że maluch mnie pokonał?! To pewnie jakiś dorosły!

Idę w ich stronę z tupotem, "Jak mogliście mnie wystawić?" Jeremy prostuje się i kręci głową.

Megan przestaje się śmiać. "Co?" Powstrzymuje śmiech.

"Ten mały maluch to w rzeczywistości dorosły, prawda? Myślałem, że macie mi pomóc nauczyć się walczyć, a nie mnie ośmieszać." Chcę się złościć, ale nie mogę powstrzymać uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy.

Victor się śmieje, "To nie maluch. Ma tylko cztery lata." To wszystko wyjaśnia. Coś mnie szturcha w udo. Patrzę w dół.

"Będę na ciebie czekać." Maluch patrzy na mnie groźnie i wskazuje pulchnym palcem na moją twarz.

Cofam się.

"Lily, chyba odcinasz mi dopływ powietrza." Jesse żartuje. Wszyscy puszczamy się i leżymy na moim łóżku, ciesząc się ciszą.

"A pamiętasz, jak kazaliśmy ci zaprosić tego chłopaka?"

"Co?!" Jeremy siada z szeroko otwartymi oczami. Jesse i ja robimy to samo.

"Idź, zaproś go," Megan wypycha mnie zza krzaków. Nastolatek zauważa mnie i uśmiecha się. Otwieram szeroko oczy i szybko chowam się za krzaki, czując, jak moje policzki płoną.

"Nie mogę! Zobaczył mnie!" Kucam i zakrywam twarz dłońmi.

Ktoś uderza mnie w ramię, "O to chodzi! Kiedy zaprosiłem dziewczynę, nabrałem pewności siebie. Może z tobą będzie tak samo."

Podnoszę głowę, "Ale ty jesteś przystojny! Ja jestem tylko ziemniakiem!"

"Chyba. T-to znaczy-" znowu chowam twarz. Nawet Jesse myśli, że jestem ziemniakiem! "Nie! Chodzi mi o to, że wiem, że jestem przystojny! Nie o ziemniaka!" Czuję, jak jego duże dłonie potrząsają moimi ramionami.

"Mogę ci pomóc!?" Siadam z szeroko otwartymi oczami. Rozglądam się, ale Megan i Jesse nigdzie nie ma. Patrzę w górę i napotykam wzrok nastolatka.

"Przepraszam?" Biorę głęboki oddech. Zamiast coś powiedzieć, nastolatek wyciąga do mnie rękę. Chwytam ją, a on pomaga mi wstać.

"Chodziło mi tylko o to, że śledzisz mnie od tygodnia, nie wiem, czy chcesz mnie zabić, czy coś."

Śmieję się nerwowo, "Nie! Nie... To znaczy." Ściszam głos, "Chciałam ci tylko powiedzieć, że... że..." urywam, gdy jego wzrok mnie przeszywa.

Uśmiecha się.

"Podobają mi się twoje buty!" krzyczę.

Cofa się i kilka razy klepie się po uchu. "Chyba uszkodziłaś mi bębenek."

"Nie, ja tylko... zastanawiałam się... wiesz..."

"Wiem?" Marszczy czoło i kładzie rękę na brodzie, myśląc. "Chyba nie wiem."

"... Czy poszedłbyś ze mną na randkę?" wyrzucam z siebie słowa i zakrywam twarz rękami, gotowa na odrzucenie.

"Pewnie. Wydajesz się fajna."

Opuszczam ręce, "Co? Naprawdę?" Moje usta otwierają się ze zdziwienia.

"Tak. Chodź, dam ci swój numer." Wyciąga długopis i zapisuje numer na mojej dłoni. Po prostu się na niego gapię.

"Po prostu wyślij mi datę i godzinę. Odbiorę cię."

"O-okej."

"Super. Muszę iść do pracy, ale będę czekał," uśmiecha się i odchodzi, machając na pożegnanie. Macham na pożegnanie w oszołomieniu.

"Czy to było takie trudne?"

Podskakuję.

**

"Kiedy to się stało? Gdzie ja byłem?" Jeremy wygląda na zaniepokojonego, kładąc ręce na moich ramionach. "Czy coś jeszcze się wydarzyło? Poszłaś z nim na randkę?! Czy on jest częścią naszej paczki?"

"Nie," Jesse macha ręką, "Był człowiekiem."

"Miałam zamiar... " urywam i śmieję się, "Ale zmyłam jego numer, kiedy poszłam do łazienki. To był wypadek." Chichoczę ze swojej głupoty.

"Wciąż mi się to nie podoba... " Jeremy kładzie się z powrotem, ale wciąż patrzy na Jesse'ego z ukosa.

Moje drzwi nagle się otwierają.

"Nikt nic nie mówi!" Megan szepcze, wbiegając do mojej szafy i zamykając drzwi. Sekundy później do pokoju wpada Victor.

"Widzieliście Megan?" pyta z gniewem. Kręcimy głowami, próbując powstrzymać śmiech na widok jego zielonej skóry. Gość wyglądałby jak Shrek, gdyby nie był tak chudy jak ołówek.

"Co ci się stało?" Jeremy pyta rozbawiony.

"Megan się stała." wycedza przez zęby. Słyszymy chichot Megan, a Victor uśmiecha się z diabelskim błyskiem w oczach. Podchodzi do szafy i staje przy drzwiach.

"O Megan. To ja, Lily! I mam ciasteczka." śpiewa piskliwym głosem.

"Nie brzmię tak," czuję się trochę urażona. Drzwi nagle się otwierają i uderzają Victora w twarz.

"Gdzie?" Wyskakuje z szafy i gorączkowo rozgląda się po pokoju. Kiedy dostrzega Victora, przeklina i popycha mnie przed siebie. Co za tupet.

"Megan..." Victor warczy i przykłada rękę do policzka.

"Lily mi pomogła." przyznaje szybko.

"Nie miałaś mu tego mówić," mamroczę pod nosem. Victor znowu warczy, a my cofamy się, popychając Jesse'ego i Jeremy'ego przed siebie. Ku mojemu zaskoczeniu, Jeremy i Jesse stają obok Victora.

"Co masz na swoją obronę?" Jesse pyta, stojąc z Jeremym obok Victora i próbując wyglądać poważnie.

"Uh... kocham cię." mówię nerwowo.

„Czekaj, dlaczego stajesz po stronie Victora? Powinnaś mnie kochać!” oskarża Megan.

„Bo to zielona skóra. Powinnaś była zrobić pomarańczową jak jego włosy, to jego najlepszy kolor.”

„Uważam, że niebieski jest bardziej dominującym kolorem. Wiesz... dla mężczyzn.” Jesse krzywi się i unosi ręce w geście poddania. Wzdycham, wiedząc, że Megan może zaraz pokazać swoją „feministyczną” stronę.

Megan przewraca oczami, „Mówi to ten, który nie potrafi pokonać Lily w walce.”

Jesse robi się czerwony, „Nie o to mi chodziło! Mówiłem, że niebieski to kolor, który symbolizuje chłopców, kiedy się rodzą. Nie widzisz wszystkich ubranek dla dzieci? Większość z nich jest niebieska!”

„Nie mogę się doczekać, aż znajdziesz swoją drugą połówkę. Dopilnuję, żeby wiedziała, jaki z ciebie świnia!” warczy Megan.

„Nie, jeśli na to nie pozwolę!”

„Czy jest tu jeszcze jakiś Victor?” pytam retorycznie, mając nadzieję, że Jesse odpuści.

Victor kręci głową, „Nie sądzę.”

Wzdycham. Ręka obejmuje mnie w talii i przyciąga blisko, aż uderzam o czyjąś klatkę piersiową. Moje oczy spotykają się z figlarnymi oczami Jeremy'ego. Mimo że nasi przyjaciele się kłócą, on nie odwraca wzroku.

„Lubię cię” Jeremy pochyla się i całuje mnie w usta.

„Moje oczy!” krzyczą razem Victor i Megan, udając, że mdleją.

„Po prostu jesteście zazdrośni, że jest mój.” odpowiadam, a oni natychmiast siadają.

„Obrzydliwe. Nie jestem gejem, Lily.” Victor wzdryga się z obrzydzeniem. Ocenia Jeremy'ego wzrokiem i kiwa głową. „Poza tym, Jeremy nie ma tyłka.”

„Mam też!”

Megan dodaje, „To po prostu obrzydliwe widzieć, jak moja siostra całuje się z moim bratem.” Rozciągam usta w szerokim uśmiechu. Ona wie, jak sprawić, by ludzie czuli się wyjątkowi, to jej przyznam.

„Cokolwiek. Mogę całować moją dziewczynę, kiedy tylko chcę.”

Zaraz zwymiotuję,” ostrzega Megan.

Jesse wzdycha, zanim jego oczy rozjaśniają się, „Kto jest za nocowaniem? Nie sądzę, żebym i tak mógł zasnąć.”

Zgadzamy się. Minęło trochę czasu, odkąd byliśmy zajęci treningiem lub podróżowaniem do innych watah. Jeremy i Jesse byli szczególnie zajęci, ponieważ są następni w kolejce do zostania Alfami.

„Dobra,” Jesse pstryka palcami, „Kto nie przyjdzie w pięć minut, robi popcorn.”

„Hej! To nie fair! Zawsze jestem spóźniona.” narzeka Meagan.

„Dokładnie.”

„Dobra. Gotowi, do startu, start!” I z tym wszyscy próbują wybiec z mojego pokoju, ale ponieważ wszyscy próbują wyjść jednocześnie, utknęli w drzwiach.

„Rusz swój płaski tyłek, Jeremy!”

„Hej! Uderzyłeś mnie w krocze!”

„To mój biust, zboczeńcu!”

„Nie pchaj!”

„Megan! Przestań mnie kopać!”

„Hej!” wszyscy odwracają się, żeby na mnie spojrzeć.

„Po kolei.” mówię powoli. Kiwnęli głowami i wychodzą po kolei. Patrzą na mnie, kiedy są już za drzwiami.

„Lepiej.”

I już ich nie ma.

Previous ChapterNext Chapter