Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 (część 1) - wykonany z piasku

Lily (Rok później)

Czym jest szczęście? Wolność? Miłość? Dom?

Nie dowiesz się, czym są, dopóki ich nie doświadczysz.**

Kiedyś myślałam, że to coś odległego, nieosiągalnego i po prostu głupiego. Jak ktoś, kto doświadczył tyle bólu, może iść dalej i udawać, że nic się nie stało?

Odpowiedź: Nie możesz, ale możesz.

Nie można po prostu iść dalej i udawać, że nic się nie stało, nie mając jakiegoś przypomnienia czy uczucia związanego z przeszłością, ale można iść dalej i wykorzystać te uczucia jako sposób na stawanie się lepszym.

Lepszym. Czy jesteś równie zdezorientowany? Nie potrafię wyjaśnić lepiej, co znaczy lepszy. Ha.

Lepszy, dla mnie, to ktoś, kto staje się tym, kim chce być w wersji siebie, która daje mu zadowolenie.

Na przykład, rok temu pozwoliłabym komuś, kto chciał mnie poniżyć, zrobić mi krzywdę. Ale teraz, ostrzegam, czekam, a potem atakuję. Może dla innych to nie jest lepsza wersja, ale mnie daje zadowolenie.

"Hej." Serce mi przyspiesza, gdy Jeremy wchodzi do pokoju i całuje mnie w usta. Blokuję telefon i siadam.

"Piszesz znowu?" Jeremy wskazuje na telefon w mojej ręce.

Kiwnęłam głową, "Terapeuta powiedział, żeby spróbować."

"I jak się z tym czujesz...?" Czeka na moją odpowiedź.

"Dziwnie. Kiczowato. Głupio. Ale okej."

Jeremy unosi brew.

"Podoba mi się."

Jeremy kiwa głową i przytula mnie. Odwzajemniam uścisk i wzdycham, gdy czuję jego perfumy. "Cieszę się dla ciebie."

"Skoro wiedziałeś, że mi się podoba, to czemu pytałeś?" Odsuwamy się.

"Drażnienie cię to jedyna rzecz, która sprawia, że wstaję rano."

Uderzam go w ramię. "Jak poszły łowy?" pytam po chwili ciszy. Widzę, że nie chce o tym mówić, ale chce porozmawiać. Ze mną. To zawsze mnie cieszy. Boże, wiem, że to źle, ale uwielbiam, gdy chce ze mną dzielić się swoimi problemami.

"To okropne," przyznaje, "Buntownicy postanowili zadrzeć z watahą Czerwonego Świtu." Zatykam się. Ręce zaczynają mi się pocić, gdy myślę o rodzinie. A potem o Chase...

"Myślisz o Chase'u?"

Skupiam się na nim i kiwam głową ze wstydem. Nie mogę nic na to poradzić. W końcu jesteśmy 'partnerami'. Po wyjeździe, czasem odczuwałam jego ból, ale po pięciu miesiącach, jakby zniknął. Bałam się, że umarł, ale moja wilczyca by mi powiedziała. Najwyraźniej więź osłabła na tyle, że moja wilczyca postanowiła ukryć się we mnie po zaakceptowaniu, że lubię Jeremy'ego.

"Wiesz, to boli, ale wiem, że nic na to nie poradzisz. Przysięgam, gdybyś była zwykłą dziewczyną, rzuciłbym cię już dawno."

"Och," uśmiecham się i zakładam nogę na nogę, opieram się i patrzę na niego spod przymrużonych powiek. "Naprawdę mógłbyś rzucić to?"

Jeremy przełyka ślinę, "Cholera, kobieto." Chwyta moją głowę i przyciąga do pocałunku.

Drzwi otwierają się gwałtownie.

"Hej Li-" Jesse zatrzymuje się i robi perwersyjne oczy. "Wiedziałem."

Megan się uśmiecha, "Serio. Za każdym razem, gdy tu wchodzę, oddalacie się coraz bardziej od światła Bożego."

"Moje oczy straciły niewinność, odkąd zaczęliście się spotykać," stwierdza Victor.

Zarumieniłabym się, gdyby to nie był już setny raz, kiedy wpadają do mojego pokoju w ten sposób.

"Kurczę. Przepraszamy, że przerywamy twoje... no, zabawy, ale chcieliśmy wiedzieć, czy nie chcesz iść z nami do centrum handlowego." Jesse śmieje się, widząc moją zirytowaną minę. "Potrzebujemy nowych ubrań na treningi. Ja potrzebuję butów, a Megan nowych ciuchów na siłownię. A Victor," Jesse wzdycha, "nie ma przyjaciół."

Victor ma chytry uśmiech na twarzy. "Co tam?"

Ponieważ Park Ciemnego Księżyca zawiera sojusze z innymi watahami, aby zachować pokój, pomagamy im w treningach i ewentualnych sytuacjach zagrożenia. Może to zająć kilka tygodni, a nawet miesięcy. Dlatego szybko niszczymy ubrania i buty, nie wspominając, że to zazwyczaj nastolatki są wysyłane na treningi, podczas gdy dorośli zostają na straży, a starsi szkolą najmłodszych w naszej watahie. To nasze zadanie.

Po opuszczeniu Watahy Czerwonego Świtu dołączyłam do Watahy Ciemnego Księżyca.

*Szłam przez dwie godziny, płacząc, gdy tylko przekroczyłam granicę Watahy Czerwonego Świtu. Byłam zraniona i niechętna, ale kiedy przekroczyłam tę linię, poczułam zmianę w swoim zapachu.

Wilk zauważa zmianę w swoim zapachu tylko wtedy, gdy nie ma watahy. To przestaje być zapach, a staje się wonią. Woną samotnika.

"Lily."

Przygryzam wargę, "Nie teraz, szatanie, tonę w swoich myślach."

"Nie nazwałabym siebie szatanem, ale na pewno nie jestem święta."

Megan.

Podskakuję i patrzę szeroko otwartymi oczami na Alfę Parkera za kierownicą jednego z samochodów, które przyjechały do Watahy Czerwonego Świtu. Ocieram łzy.

"Czemu patrzysz na nas tak brzydko? Wsiadaj do auta." Megan się uśmiecha.

"Co?" Naśladuję rybę.

"Oni - zdecydowali się dać ci szansę."

"Co?" Jestem zbyt zaskoczona w tej chwili. Nie widzę innych przez przyciemniane szyby, ale słyszę, jak mówią mi, żebym wsiadła do samochodu. Poza Victorem, on mówi, że nawet w samochodzie pachnę błotem.

"Patrz," Megan wkracza w przestrzeń osobistą alfy i puka mnie w czoło.

"Zaczepiłaś mnie?" Znów naśladuję rybę.

"Próbowałam wbić ci trochę rozsądku."

Alfa odsuwa ją na jej miejsce i patrzy na mnie jak surowy ojciec. "Wątpiłem w ciebie, ale od momentu, gdy się poznaliśmy, wiedziałem, że będziesz sprawiać kłopoty." Czy to ma mnie pocieszyć?

"Ale wiem też, że przeszłaś przez pewne rzeczy. I dzielimy ten ból." Alfa skinął głową w stronę Megan i reszty za nim.

"Chcemy cię włączyć do mojej Watahy." Megan uderza go w ramię. "Naszej Watahy, znaczy się. To będzie trudne przejście, ale chcę wiedzieć, jak bardzo pragniesz domu. Nie możemy przyjąć każdego."

"Tak, nie jesteśmy Watahą Ciemnego Księżyca bez powodu."

"Ciemny Księżyc..." Mój głos cichnie. Wataha Ciemnego Księżyca. Druga najsilniejsza wataha po Królewskich. Wataha tak nietykalna i przerażająca, że inne watahy nie odważają się jej wyzwać.

"Czy ja...?"

"Tak, zrobiłaś!" Victor krzyczy z tylnego siedzenia, "Zlekceważyłaś naszego Alfę!"

Kłaniam się, "Przysięgam, nie chciałam być niegrzeczna." I prostuję się.

Alfa Parker nie wygląda na poruszonego, "Byłaś."

"Przepraszam! Byłam zła!" Mój głos pod koniec się podnosi. Kłaniam się ponownie. Chyba to adrenalina.

"Jesteś taka dziwna. Zatrzymajmy ją. Będę ją karmić i zmieniać jej pieluchy-"

"Masz rację," jęczy Alfa Parker.

Czuję, że zaraz się rozpłaczę. "Ale jestem słaba. Nie potrafię nawet biec przez pięć minut bez uczucia, że umieram." Chcę krzyczeć z radości, ale wolę teraz zawieść niż później.

"Pomożemy ci. Jeśli chcesz być częścią naszej watahy, musisz przestrzegać ścisłego harmonogramu ćwiczeń."

Jestem przekonana. "Nie wiem... skąd mam wiedzieć, że nie zostanę uwięziona, gdy dotrzemy na wasze ziemie?"

"Daję ci moje słowo."

"Chodź, Lily wiggly." Jesse droczy się, a ja wyrywam się z zamyślenia.

Nadał mi ten przydomek, bo czasem wiercę się i ruszam podczas snu. To zdarza się tylko, gdy wszyscy pięcioro mamy nocowanie razem z przyjaciółmi. Na przykład, gdy Megan miała nocowanie tylko ze mną, spałam jak kamień. Nie wiem, co jest ze mną nie tak.

"Dobra... Kaczka Kogut." Uśmiecham się z zadowoleniem na jego parsknięcie.

"To było tylko raz, Lily." Jego policzki robią się różowe. Jeremy i ja śmiejemy się głośno, podczas gdy Megan i Victor patrzą na nas pytająco.

To wszystko wydarzyło się, gdy byłam na randce z Jeremym, a Jesse został sam w domu. Kiedy wróciliśmy, usłyszeliśmy jęki i stęki dochodzące z jego pokoju. Z ciekawości otworzyłam drzwi i zobaczyłam Jessego... bawiącego się samemu... w bokserkach z kaczkami. Byłam w szoku, a mój 'umierający' chłopak był przerażony, że właśnie zobaczył przyrodzenie swojego brata. Zakrył mi oczy, podczas gdy umierałam ze śmiechu. Jesse trzasnął drzwiami przed naszymi twarzami i oświadczył, że jeśli kiedykolwiek powiemy Megan lub Victorowi, to nas zabije.

Dobre czasy, dobre czasy.

Właśnie skończyliśmy chodzić od sklepu do sklepu, kupując różne ubrania i buty sportowe, aby przygotować się do naszego następnego zadania. Nasze zadanie nie zostało jeszcze ogłoszone na tablicy w domu, ale ponieważ jestem niespokojna, postanowiłam zacząć pakować walizkę.

"Hej, wszystko w porządku?"

Jesse i Jeremy stoją w moich drzwiach, jakby byli u siebie. Widok ich tutaj, troszczących się o mnie i martwiących się o mnie, sprawia, że czuję się ciepło w środku. Uśmiecham się i siadam na łóżku, ale jak tylko siadam, czuję się emocjonalnie.

"Co się stało?"

"Nic." Kłamię. Za każdym razem, gdy ludzie pytają mnie, czy wszystko w porządku, mam ochotę płakać. Mogę czuć się szczęśliwa na początku, ale jak tylko zadasz mi to pytanie, jestem rozklejona.

"Lily, znamy cię, więc nie możesz nas okłamać." Jeremy uśmiecha się ciepło. Czuję, jak moje oczy wypełniają się łzami i w ciągu dwóch sekund dwa ramiona obejmują moje ramiona.

"Wiesz, że możesz nam ufać, prawda?"

"Wiem," wzdycham, "po prostu nienawidzę, że jestem na to taka wrażliwa." Czuję się słaba. Nie wiem, dlaczego nagle jestem taka emocjonalna, gdy myślę o rodzinie.

"To przez Chase'a?" Jesse pyta powoli. Jeremy sztywnieje po mojej drugiej stronie, ale kręcę głową.

"Więc co to jest?"

"Moja rodzina." Są cicho przez kilka sekund, zanim czuję, jak ich ramiona mocniej mnie obejmują. Trudno mi oddychać, ale jednocześnie nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa.

"Masz nas. Może nie znamy się od lat, ale czuję, jakbyś była z nami od początku." Jesse patrzy mi w oczy, "Serio, jak długo jesteś z nami? Już mam dość, że bijesz mnie na siłowni."

"Ale co oni robią? To oni chcieli, żebym odeszła, ale chcę wiedzieć, czy tęsknią za mną, czy mnie szukają, czy- czy-" biorę głęboki oddech.

"Nie wiem," Jeremy chwyta mnie za rękę, "Ale powiem ci jedno, dużo tracą. Jesteś niesamowita." Wyduszam z siebie śmiech.

"Słuchaj, jesteśmy z tobą. Megan i Victor. Tata, a nawet cała wataha." Jesse mówi poważnie.

"Pamiętasz, kiedy cię poznali? Od razu cię pokochali. Ba, wszyscy cię kochamy." Jeremy dodaje, widząc mój sceptyczny wyraz twarzy.

*"To jest dom watahy? Jest ogromny."

Właśnie dotarliśmy na ich teren. Przed nami stoi wielka rezydencja, a na podwórku dzieci i rodziny. Bawią się, jedzą albo po prostu spędzają czas razem.

"Chyba tak, ale tylko dlatego, że postanowiliśmy go tak zbudować," Jeremy wzrusza ramionami obok mnie.

"Wy to zbudowaliście?" Moje usta otwierają się ze zdziwienia.

"No tak, wszyscy to zrobiliśmy. To było jedno z naszych pierwszych zadań, żeby zjednoczyć watahę. Było ciężko, ale warto."

Jeremy wyciąga rękę.

"Co?" Serce zaczyna mi szybciej bić.

Uśmiecha się, "Nie odrzucaj mnie tym razem. Chcę ci tylko pomóc wysiąść z samochodu."

"Och." Chwytam jego rękę i wysiadam z samochodu.

Gdy tylko pozostali wysiadają, inni członkowie watahy otaczają nas i zaczynają się przytulać. Odchodzę na bok i wkładam ręce do kieszeni. Czuję się tak obco. Ci ludzie wyglądają na naprawdę szczęśliwych, że się widzą. Nie jak członkowie mojej watahy, którzy udawali uśmiechy i rzucali tylko przelotne uściski trwające dwie sekundy.

Starsza pani zauważa mnie i przytula mocno. Jestem zaskoczona siłą jej uścisku.

"Dziecko, czemu jesteś taka brudna? Całą moją bluzkę ubrudziłaś!" Zaczyna się otrzepywać. Przypomina mi moją starą szefową...

Próbuję otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, ale nadal próbuję zrozumieć jej sposób mówienia. Dlaczego traktuje mnie, jakbyśmy znały się od lat?

"James! Dlaczego ona jest taka brudna? Nie możesz jej zaoferować nowych ubrań? Czy te wszystkie pieniądze uczyniły cię samolubnym?" Starsza pani klepie Alfę Parkera po piersi. Otwieram usta ze zdziwienia.

"Mamo! Mówiłem ci, żebyś przestała mnie obrażać przy członkach watahy!" Twarz Alfy Parkera czerwienieje.

"Bzdura." Chwyta mnie za ramię i popycha do innej kobiety. Potykam się i wpadaję w jej ramiona. "Jest słaba. Jakby była zrobiona z piasku. Widzę, że mamy sporo pracy." Kręci głową i zaczyna wydawać polecenia, "Elda, zabierz ją i pokaż prysznice. Mary, znajdź dla niej jakieś ładne ubrania. Marina, przygotuj coś do jedzenia, bo ta dziewczyna potrzebuje jeść. A Megan, chodź ze mną." Gdy tylko Megan i starsza pani odchodzą, pozostali członkowie watahy otaczają mnie, zaczynają zadawać pytania i przytulać mnie.

"Alfa?" Jestem teraz przerażona.

Alfa Parker uśmiecha się, wzruszając ramionami.

Previous ChapterNext Chapter