




Rozdział 3 - Powrót do piekła
Lily
Nigdy nie myślałam, że zajdę tak daleko. Że wrócę do stada, od którego próbowałam uciec. Część mnie myślała o wyskoczeniu z samochodu i ponownej ucieczce.
Nie mogłam tego zrobić.
Nie chcę znowu stawić czoła mojej rodzinie. Ani jemu. Temu, który mnie odrzucił, nie dając mi szansy. To boli, ale wiem, że nie ma już odwrotu. Już stoję przed domem stada z tymi wilkołakami, którzy mnie sprowadzili.
Staram się zachować obojętny wyraz twarzy, gdy wchodzimy do domu stada. Jego zapach jest silny. Tak silny, że moja wilczyca płacze w środku, a łzy grożą, że spłyną po moich policzkach. Mrugam, patrząc na podłogę i stojąc z tyłu, próbując nie zostać zauważoną.
"Witaj na mojej ziemi, Alfa Parkerze. Jestem Alfa Green." Alfa Green stoi przed najbardziej elitarnymi rodzinami stada. Moimi dawnymi kolegami z klasy - moimi prześladowcami - jakby nie byli zepsuci i splamieni czernią.
"Tak, rozmawialiśmy przez telefon."
Serce wali mi tak mocno, że kilku członków stada przede mną odwraca się, by na mnie spojrzeć. Trzymam wzrok na podłodze, częściowo bojąc się, że zobaczą historię w moim spojrzeniu.
"Wszystko w porządku?"
Podskakuję i kładę rękę na sercu, patrząc na Jeremy’ego z niedowierzaniem. Przez chwilę wygląda na skruszonego, ale na jego twarzy pojawia się uśmiech.
"Co?" Jego uśmiech zdaje się powiększać. W innych okolicznościach uznałabym takie uśmiechy za nieco przerażające, ale uśmiech Jeremy’ego jest zbyt pogodny i po prostu... uroczy.
"Wszystko w porządku," odchrząkuję i decyduję się rzucić mu gniewne spojrzenie, na wypadek gdyby przyłapał mnie na zbyt długim wpatrywaniu się w jego usta. On się śmieje i pochyla, aż jego oddech muska moje ucho, "To czemu się trzęsiesz?" Odchyla się i podążam za jego wzrokiem do moich zaciśniętych dłoni. Chociaż moje ręce są mocno splecione, trzęsą się i pocą. Myśl za myślą przechodzi przez moją głowę, ale nie ma takiej, którą chciałabym wspomnieć, gdzie inni mogą usłyszeć.
"Jest mi zimno."
"Jest lato."
"Moje ciało tego nie czuje."
Marszczy oczy. Marszczę je z powrotem. Unosi brew, ja unoszę swoją. Jego twarz przybiera łagodny wyraz, ale nie potrafię go naśladować, gdy zapach mojego partnera staje się bardziej wyraźny w domu stada. Otwiera się drzwi i wypełnia moje nozdrza, mówiąc mi, że jest w tym samym pokoju co ja.
Jeremy odchrząkuje, drapiąc się po głowie, "Chciałabyś... moją kurtkę?"
Myśląc, że się przesłyszałam, pytam, "Co?" Moja uwaga powinna się pewnie skupić na tym, jak nerwowy i nieśmiały wygląda, ale zamiast tego skupia się na tym, dlaczego miałby mieć kurtkę latem, w jeden z najgorętszych dni.
"Powiedziałaś, że ci zimno. Mam kilka w samochodzie, mogę... przynieść ci?"
Bijące. To powolne bicie, ale moje serce zdaje się rosnąć cieplejsze. "Nie, jest w porządku." Oczy wpatrują się w moje plecy i czuję się niezręcznie i zawstydzona. Dlaczego to związane z partnerem jest takie niewłaściwe? Dlaczego muszę czuć wstyd z powodu czegoś tak małego jak to? Przecież tylko rozmawiam z chłopakiem, chłopakiem, który nie jest moim partnerem, ale to nie moja wina. Dlaczego mam cierpieć za błąd kogoś innego?
"Spójrzcie na te dwa gołąbki. Nie sądziłam, że tak szybko się dogadacie, bracie." Megan szepcze złośliwie, stojąc przed nami z plecami do wymiany zdań Alfy. Naprawdę to mówi? Nie wiedziałam, że to tak wygląda. Czuję małe trzepotanie w moim sercu pełnym wstydu i bólu.
"Czemu szepczecie?" Victor pyta nas szeptem. Zapomniałam, że istnieje. Był tak cicho w samochodzie, a ja byłam tak zdenerwowana, że jego istnienie uciekło mi z myśli. Patrząc uważnie na jego twarz, wydaje się, że w kąciku jego ust jest ślina. Musiał zasnąć podczas jazdy i ślinić się.
"Zastanawiam się nad tym samym. Zapomnieliście, że jesteśmy wilkołakami i możemy słyszeć na mile?" Jesse mówi równym tonem, ale mogę powiedzieć, że uważa nas za najgłupszych ludzi na świecie. To nie tak, że zapomniałam, ale fakt, że daje mi to poczucie większej prywatności, niż faktycznie mam. Kiedy jest się wilkołakiem, każdy może usłyszeć, co mówią inni, jeśli skupią się na tej osobie lub grupie, co uniemożliwia ludziom posiadanie prywatności w miejscach publicznych.
Jeremy się śmieje, to dla niego niezręczne, wiem to. Otwieram usta, by zaprzeczyć, że istnieje jakakolwiek atrakcja do niego, ponieważ znalazłam swojego 'partnera', ale moje serce bije szybciej. Moje ręce zaczynają się trząść, a moje oczy się rozszerzają. Włosy na moim ciele stają dęba, a moje nogi czują się słabe. Prawdziwy efekt, jaki partner daje swojemu partnerowi.
"Lily."
Nie, dlaczego mówi moje imię? Brzmi tak dobrze.
"Lily?"
W jego głosie jest wątpliwość, jakby nie wierzył, że to ja. Czy nie może tego wyczuć? Powiedziano mi, że partnerzy są jedynymi, którzy mogą wyczuć twój naturalny zapach. Nawet w miejscu z milionem ludzi byłby w stanie mnie rozpoznać po moim zapachu.
"To ty." Stoi przede mną, wyglądając jak deser z bitą śmietaną i truskawkami. Mój wilk wyje.
Czuję obecność innych obok mnie. Megan kładzie rękę na moim ramieniu, a ja podskakuję z zaskoczenia. To całkiem miłe uczucie, chyba. Z drugiej strony, nie znam jej zbyt dobrze, więc czuję się trochę nieswojo.
"Chase?" Debra pojawia się za nim i wstrzymuje oddech, gdy mnie widzi. Jej oczy skanują osoby obok mnie i widzę, że jest zirytowana.
"Co tu robisz?" Jej głos jest szorstki i niegrzeczny. "Nie powinnaś być -"
"Jesteś tutaj," oczy Chase'a rozświetlają się, "myślałem, że odeszłaś." Wygląda na zrelaksowanego. Muszę mieć coś z oczami, bo kilka sekund temu ten głupek mnie odrzucił. Już mam go dosyć.
"Byłem," odchrząkuje, "martwiłem się o ciebie." Albo nie. Cholera, te silne uczucia do partnera. Mój wilk, z drugiej strony, skacze z radości i popycha mnie, bym go przytuliła, ale wiem, że nie powinnam ufać takiemu palantowi.
"Nie." Syczę te słowa, czując ostry ból w piersi. Bolało mnie, by to powiedzieć. Jego twarz opada, jakby oczekiwał, że wskoczę mu w ramiona, udając, że mnie nie zranił i nie upokorzył.
"O, jesteś jej bratem? Przyjacielem? Chłopakiem? Właściwie to nie ma znaczenia. Znaleźliśmy ją-" Megan przestaje mówić i krzyczy głośne "au". To sprawia, że wszyscy, w tym alfy, zwracają na nas uwagę. Świetnie, niesamowicie, to wszystko dzieje się w jednym tygodniu. Hurra.
"Czemu mnie uszczypnęłaś? Nie byłam-" Jesse ucisza ją.
"Wiem dobrze, że nie tylko-"
"Ciii!"
"Zrobił to!" Megan krzyczy do nikogo konkretnego.
"O, mam jeszcze jedną sprawę do omówienia." Alfa Parker podchodzi do nas, a ludzie rozstępują się przed nim jak Morze Czerwone. Łapie mnie za ramię. "Znalazłem ją na moim terytorium." Szepty. Ach, z powrotem do domu, co za radość.
"Znalazłeś?" Alfa Green wygląda na zdezorientowanego. "Nie przypominam sobie, żebym ją tu widział." Tak, ty i wszyscy inni.
Oczy Alfy Parkera zwężają się podejrzliwie. "O? Powiedziała, że jest częścią tej watahy. Dlatego ją przyprowadziłem. Wrzuciłbym ją do lochu, gdybym nie ufał jej słowom." Jego oczy spoczywają na moich, płonące ogniem.
"Jest," słowa Chase'a są ciche, niepewne. Jego oczy łączą się z moimi i stają się twarde, "jest moją p-przyjaciółką." Auć. Mój wilk skomli. Debra kładzie rękę na jego ramieniu, a ja czuję, jak w gardle narasta mi warkot. Wszyscy patrzą na mnie.
Otwieram szeroko oczy i unoszę ręce w powietrze. "Nie chciałam." Kręcę głową, chcąc, aby wszyscy wiedzieli, że mnie to nie obchodzi, ale wiedziałam, że nikt nie przegapiłby bólu w moich oczach.
"Jest też siostrą Debry, Lily." Cholera, lepiej żeby przestał tak wymawiać moje imię. Kładzie nacisk na moje imię, a inni szepczą, już mówiąc rzeczy jak 'wróciła' i 'myślałem, że odeszła'.
Alfa Green wygląda na zawstydzonego, ale prostuje się. "Omówmy to w moim gabinecie. Dobrze?"
Alfa Parker zgadza się. "Ale ten młody człowiek i Lily powinni pójść z nami." Unosi brew w moim kierunku, wyzywając mnie do sprzeciwu. 'Nie', mówię w myślach. To tak, jakby wiedział, że to mnie drażni.
"Możemy iść? Chcemy zobaczyć Lily." Jesse wymienia spojrzenie z Alfą Parkerem i czerwona linia mija tak szybko, jak się pojawiła. Alfa Parker kiwa głową.
"Dobrze, chodźcie za mną." Wszyscy kłaniają się, gdy dwaj Alfy wchodzą po schodach.
Stoję na swoim miejscu, tylko obserwując, jak wspinają się po schodach i prowadzą małą rozmowę.
"Lily?" Jeremy stuknął mnie w ramię. Dlaczego się o mnie martwi? To takie dziwne, a jednak czuję się dobrze, gdy jego oczy łączą się z moimi, a jego usta układają się w zmartwioną minę.
"Nie chcę."
Gdy tylko słowa opuszczają moje usta, Jeremy odchyla się. Patrzy od Chase'a na mnie, ode mnie na Chase'a, a potem na schody.
"Zabiorę cię," uśmiecha się i wyciąga rękę. Patrzę na nią.
Mój wilk szaleje. Mówi mi, bym to zignorowała i poszła do Chase'a. By zapomnieć o przeszłości i skupić się na tym, co może się wydarzyć w przyszłości, jeśli tylko pójdę do Chase'a i mu wybaczę.
"Zwykle dziewczyna złapałaby go za rękę, wiesz?" Megan śmieje się. Jeremy szturcha ją w żebra, jego ręka wciąż czeka na moją. Szybko wymieniam spojrzenie z Chase'em, przyglądam się jego zirytowanej twarzy i podnoszę rękę. Chwytam jego rękę i odkładam ją na bok.
"Potrafię sama," biorę głęboki oddech, "jestem dużą dziewczynką." Idę naprzód.
Chciałam ją złapać, ale wiem, że wkrótce odejdzie. Kiedy odejdzie, kto będzie przy mnie? Nikt. Jeśli teraz zacznę na kimś polegać, wiem, że się rozczaruję.
Więc wchodzę po schodach do pokoju, gdzie moja hańba zostanie rozwinięta przed tymi nieznajomymi. I przed moim partnerem.