Read with BonusRead with Bonus

Rozdział piąty

Rozdział Piąty

Z perspektywy Elizabeth

O mój Boże.

Byłam na randce z przypadkowym nieznajomym, którego spotkałam w parku. Starałam się jak mogłam, by nie było widać, że to moja pierwsza randka. Zastanawiałam się, czy to żałosne, że nawet nie znałam tego faceta. Czy powinnam mieć wyższe standardy?

Prawdopodobnie.

Nie potrafiłam mu jednak odmówić. Było w nim coś, co mnie przyciągało. Umierałam z ciekawości, by zobaczyć jego uśmiech ponownie, poczuć jego dotyk, gdy przechadzaliśmy się obok siebie. Byłam bezsilna wobec jego uroku, mimo że całe jego ciało krzyczało o jego pragnieniu, by znaleźć się między moimi nogami. Zauważyłam, jak oblizywał wargi, patrząc na mój dekolt, i odwracał wzrok, gdy wiatr rozwiewał mi włosy. Szczerze mówiąc, chciałam zaprosić go do odkrywania tego, czego żaden mężczyzna wcześniej nie odkrył. Moje ciało reagowało na niego równie mocno. Trochę tandetne, wiem, i całkowicie sprzeczne z moim charakterem. Co on mi robił?

Poszliśmy do mojego ulubionego food trucka z lodami na Brinnley i zamówiłam truskawkowego wirka. On zamówił czekoladową rozkosz, lody mleczne z czekoladowymi wirami. Zapłacił, wbrew moim życzeniom, twierdząc, że to nie byłaby prawdziwa randka, gdyby nie zapłacił. Zauważyłam, że w jego portfelu nie było dowodu osobistego tam, gdzie powinien być. Właściwie, oprócz karty bibliotecznej, miał tam tylko jedną kartę bankową i gotówkę.

Zignorowałam to. To nie moja sprawa, co Zen nosi w portfelu.

Zadawał mi różne pytania o mnie, wydawał się zainteresowany moimi odpowiedziami. Opowiadałam głównie o schronisku dla zwierząt, w którym pracuję jako wolontariuszka, i o moim ulubionym podopiecznym, JimBobie. Śmiał się z tego imienia, jeszcze bardziej, gdy powiedziałam, że sama je wymyśliłam.

Nasz czas razem był czarujący, a jego błyskotliwe odpowiedzi doprowadzały mnie do śmiechu. Jednak moim ulubionym elementem naszej randki nie była rozmowa, ale sposób, w jaki na mnie patrzył. Jego płonące oczy uśmiechały się do mnie, sprawiając, że czułam się adorowana i doceniana w najlepszy sposób. Za każdym razem, gdy mówiłam, jego wzrok przesuwał się z moich ust na oczy, jakby próbował zapamiętać każde moje słowo.

Zaczęło mi być łatwiej na niego patrzeć, ale motyle w brzuchu nie znikały. Był zabawny i czarujący, ale czułam w nim coś mrocznego. Coś, co mówiło mi, żebym trzymała się z daleka, ale to tylko sprawiało, że chciałam być bliżej. Spotkałam w życiu wielu smutnych i zranionych ludzi, a Zen nie był wyjątkiem. Coś było... nie tak. Był zniszczony w sposób, którego nie mogłam pojąć.

„Czym się zajmujesz?” zapytałam, mając nadzieję, że na chwilę odwrócę uwagę od siebie. Jego ciężka aura wzbudzała we mnie ciekawość, by dowiedzieć się więcej o nim. Zamilkł, a jego uśmiech nie sięgał oczu. Walczył ze sobą w myślach.

„Robię różne prace dorywcze. Zwykle związane z ochroną.”

Nie kłamał, ale też nie mówił całej prawdy. Może stąd brała się ta ciemność. Postanowiłam, że najlepiej będzie zmienić temat. Nie mogłam znieść, by smutek zagościł na jego pięknej twarzy.

„Czy właśnie się tu przeprowadziłeś?” Zaskoczyło go moje pytanie.

„Nie. Dlaczego tak pomyślałaś?” zapytał, przekrzywiając głowę.

„Cóż, pytałeś mnie o lody. Każdy po tej stronie miasta zna Dilly's.” Wyjaśniłam rzeczowo. Jego uśmiech się poszerzył, przyprawiając moje serce o szybsze bicie.

„Imponująca dedukcja.”

„Obserwuję ludzi.”

Jego oczy nieco się rozszerzyły na moje słowa, zanim zabłysły rozbawieniem. Oblizał wargi, co sprawiło, że cieszyłam się, iż dzień był chłodny, przy cieple, które rozlało się w moim brzuchu na ten widok.

„Widzę to. Twoje oczy były przyklejone do moich ust, odkąd się spotkaliśmy.”

Zakrztusiłam się. Nigdy nie byłam bardziej zawstydzona w życiu. Czy byłam aż tak oczywista? Zaśmiał się, chwytając moją dłoń i pochylając się bliżej na ławce. Jego duże palce splatały się z moimi, a jego zapach przytłaczał moje zmysły im bliżej się znajdował. Jego dotyk palił mnie, a ja mogłam myśleć tylko o tym, że chcę więcej. Wiedziałam, że powinnam się odsunąć, ale moje ciało robiło coś zupełnie przeciwnego.

„W porządku, Elizabeth.” Niemal jęknęłam na sposób, w jaki wyszeptał moje imię. „Ja też obserwuję twoje.”

Czy on naprawdę właśnie to przyznał? Spojrzałam mu w oczy niepewnie. Zupełnie mnie wciągnęły, a zwykłe bariery, które zauważałam przez ostatnią godzinę, zdawały się zniknąć. Był tak blisko. Czułam jego ciepły oddech łaskoczący moją twarz. Czy chciał mnie pocałować?

Odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie, delikatnie zanurzając drugą rękę w moich włosach i zamykając resztę dystansu. Gdy jego usta dotknęły moich, poczułam, jak każda komórka w moim ciele ożywa, grożąc, że utonę w tym uczuciu. Zawsze myślałam, że pierwszy pocałunek powinien być niezręczny, ale on sprawił, że mój był niesamowity.

Jego usta delikatnie formowały moje, zwiększając nacisk, gdy instynktownie się do niego przytuliłam. Chciałam więcej. Chciałam go dotknąć, zobaczyć, posmakować. Zaskoczyło mnie, jak łatwo otworzyłam przed nim usta, pozwalając jego językowi eksplorować mnie bez zahamowań. Smakował wyśmienicie, jak czekolada i mentol. Nie był niechlujny ani pośpieszny, lecz precyzyjny i świadomy.

Przypominało mi to, jak mężczyzna prowadzi walca. Prowadził każdy ruch, każdy dotyk. Nie mogłam się oprzeć, by nie rozpuścić się w jego ramionach. Jego ręka uwolniła moją, wędrując w górę mojego uda do brzegu koszulki. Jego palce musnęły pasek odkrytej skóry pod koszulką. Cichy jęk wyrwał się z moich ust, ale nie przejmowałam się tym. Byłam pod jego urokiem i nie chciałam, żeby to się skończyło.

Los miał jednak inne plany. Westchnęłam, gdy usłyszałam znajomą melodię mojego alarmu, mówiącego mi, że muszę wracać do domu. Przerwał pocałunek, ciężko oddychając, podobnie jak ja. Szybko szukałam przycisku wyciszenia na telefonie, odwracając się do niego z przepraszającym spojrzeniem.

"Przepraszam, muszę iść." Wytłumaczyłam. Jego twarz posmutniała, łamiąc mi serce. Mimo to na jego ustach pojawił się mały uśmiech.

"Jesteś naprawdę jak księżniczka." Mrugnęłam oczami zdezorientowana. "Jak Kopciuszek. Dajesz mi najlepszą godzinę mojego życia, a teraz znikasz."

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Nie dlatego, że to, co powiedział, było zabawne, ale dlatego, że dokładnie tak się czułam. Też nie chciałam odchodzić, ale nie miałam innego wyboru. Gdyby Tom zauważył, że nie ma mnie w pokoju, wysłałby oddział SWAT, żeby mnie szukać. A gdyby zobaczył mnie całującą się z Zenem na ławce w parku, prawdopodobnie już byli w drodze.

Przygryzłam wargę, spoglądając na telefon.

"Masz telefon?" zapytałam, trochę zbyt desperacko.

"Tylko służbowy." Pokręcił głową z rozczarowaniem. "Nie mogę go tak po prostu oddać, bez względu na to, jak piękna jest kobieta." Uśmiechnął się do mnie, sprawiając, że moje serce zadrżało. Jego słowa były tak ckliwe, ale szybko stawały się moją liną ratunkową.

Nie mogłam po prostu odejść. Byłam już zbyt głęboko zaangażowana.

"Czy mogę dać ci mój adres? Może zapukasz. Powiedz im, że jesteś przyjacielem z schroniska, który przyszedł oddać mi klucz." Wyciągnęłam brelok, szybko odpinając mój charakterystyczny klucz z namalowanym pieskiem. Tom by go rozpoznał i uwierzył mu, prawda?

"Wow. Jesteś całkiem sprytna." Wyglądał na szczerze pod wrażeniem, sprawiając, że się zarumieniłam. Wziął mój klucz i wsunął go do kieszeni. "Tylko jedno pytanie. Dlaczego te wszystkie tajemnice?"

Westchnęłam, przygryzając wnętrze policzka. Co pomyśli o tym, co mam mu do powiedzenia?

"Mój tata... Lubi upewniać się, że jestem chroniona. Więc mam ochroniarza. Może być dość surowy, więc muszę się wymykać, żeby tu przyjść."

Obdarzył mnie kolejnym z tych seksownych uśmiechów, rozpalając ogień w moim ciele, zanim przyciągnął mnie do siebie na jeszcze jeden szybki pocałunek. "Taka niegrzeczna dziewczyna, przechytrzająca swojego strażnika w ten sposób." Wyszeptał przeciwko moim ustom, sprawiając, że czysta żądza zalała mój żołądek. Serio, jak on to robi?

Odsunął się, przygryzając dolną wargę między perfekcyjnymi zębami. Jego przymrużone oczy spotkały moje, mówiąc mi, że również nie może się doczekać naszego następnego spotkania, najlepiej w moim pokoju.

"Daj mi dziesięć minut przewagi, żebym mogła udawać, że spałam." Jakoś udało mi się to wykrztusić, mimo że w płucach zostało mi niewiele powietrza. To się działo. Wpuszczałam mężczyznę do swojego pokoju; mężczyznę, którego poznałam godzinę temu.

Skinął głową, spoglądając na zegarek, by zanotować czas.

"Dziesięć minut, Księżniczko. Do zobaczenia wkrótce."

Previous ChapterNext Chapter