Read with BonusRead with Bonus

Rozdział trzeci

Rozdział trzeci

Perspektywa Elżbiety

Spakowałam zwykłą środową kanapkę do mojej torby na ramię. Dziś była to kanapka z indykiem i amerykańskim serem. Tom jeszcze nie zrobił zakupów, więc nasze opcje były ograniczone. Miałam nadzieję, że nie będzie jej to przeszkadzać. W każdą środę byłam nieznośnie zdenerwowana, ponieważ naprawdę nie znosiłam wymykać się mojemu ochroniarzowi, Tomowi. Przez ostatnie cztery lata tak bardzo mi ufał, że nie mogłam się pozbyć poczucia, że zdradzam to zaufanie. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić. Pani Eleanor polegała na mnie, że przyniosę jej obiad w te dni. Pani Eleanor była bezdomną kobietą, która mieszkała na ławce w parku Brinnley. Od sześciu miesięcy przynosiłam jej jedzenie dwa razy w tygodniu, nie mówiąc nikomu.

Większość ludzi w parku nazywała ją "Wiedźmą z Brinnley", ale szczerze mówiąc, była jedną z najsłodszych kobiet, jakie znałam. Rozmawiała ze mną jak z normalnym człowiekiem, a nie jak z kruchą osobą, jak wszyscy inni w moim życiu. Była też najmądrzejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałam, i dawała mi rady na temat życia i miłości, chociaż nalegałam, że te ostatnie nie są potrzebne. W moim życiu nie było mowy o miłości. Jak na razie, była moją jedyną przyjaciółką, która nie była opłacana, żeby przy mnie być. Zatrzymałam się na chwilę, zastanawiając się, czy dawanie jej jedzenia można uznać za formę zapłaty. Cholera.

Naprawdę pragnęłam normalnej, ludzkiej więzi. Mając 20 lat i kontaktując się tylko z dwiema osobami i różnymi zwierzętami, można było oszaleć. Tak bardzo, że zaoferowano mi niezliczone recepty na depresję i lęk społeczny, które wszystkie odrzuciłam. Mieć bogatego ojca w dziedzinie badań medycznych miało swoje zalety, oczywiście. Po prostu mnie one nie obchodziły. Nienawidziłam uczucia bycia zamkniętą w klatce i zmuszaną do działania, mówienia i ubierania się w określony sposób. Słyszałam od ojca może dwa razy w miesiącu, zazwyczaj w formie wiadomości dostarczonej przez Toma. Czasami zastanawiałam się, czy Tom nie wymyśla tych wiadomości tylko po to, żeby poprawić mi humor w moim płytkim istnieniu, w którym nikogo nie obchodziło.

Wiedziałam, że mój tata robił to wszystko, żeby mnie chronić, ale to nie zmieniało mojego pragnienia, żeby wyjść na zewnątrz i zobaczyć to, co widzą normalni ludzie. Mogłam wychodzić tylko na zakupy i do schroniska. Nienawidziłam zakupów, wychodząc tylko wtedy, gdy naprawdę czegoś potrzebowałam i zawsze robiąc to szybko, bo nie lubiłam, jak Tom stał nade mną, gdy oglądałam ubrania. Przynajmniej w dni, kiedy szłam do schroniska, siedział w samochodzie.

Zmieniłam sukienkę na różowy t-shirt i jasne, obcisłe dżinsy. Po założeniu sandałów na stopy i spięciu falujących włosów z twarzy, byłam gotowa. Wysokości były zmorą mojego niezdarnego i paranoicznego istnienia, więc przekonałam tatę, żeby pozwolił mi wybrać dolne piętro piętnastopiętrowego kompleksu apartamentowego. Im bliżej ziemi, tym lepiej. Walczył ze mną o to z całych sił, twierdząc, że to niebezpieczne, ale nie zamierzałam ustąpić. To on zmusił mnie do wyprowadzki z naszej willi i zamieszkania w rezydencjalnej części centrum miasta. Powinnam była już być na studiach, żyjąc swoim życiem. Najmniej, co mógł zrobić, to pozwolić mi wybrać swoje więzienie.

Przekonanie Toma, że codziennie o pierwszej po południu robię sobie drzemkę, zajęło mi miesiące. To był jedyny sposób, żeby nie przeszkadzał mi, gdy byłam w parku. Wracałam o drugiej, a on przychodził, żeby mnie "obudzić" o trzeciej. Podejrzewałam, że wiedział, co robię, ale nigdy nic o tym nie wspomniał. Wiedziałam, że nienawidził mojego krótkiego "łańcucha" tak samo jak ja, więc może pozwalał mi na te krótkie chwile wolności po drugiej stronie ulicy. Facet był geniuszem technologicznym z dużymi mięśniami, więc byłam pewna, że jakoś mnie obserwował z domu, może za pomocą mikroskopijnego drona albo teleskopu o wysokiej rozdzielczości. Z drugiej strony, miałam tendencję do wymyślania dziwacznych rzeczy dla dramatycznego efektu. Może oglądałam za dużo filmów akcji?

Już czułam adrenalinę przepływającą przez moje żyły, gdy powoli otwierałam drzwi balkonowe. Mimo że mieszkałam na parterze, mój pokój miał mały taras. Tylko niski kamienny mur oddzielał go od chodnika, więc nie było to zbyt prywatne, ale nie przejmowałam się tym. Wiedziałam dokładnie, jak przejść, by uniknąć kamery bezpieczeństwa w rogu.

Uważałam, że zabezpieczenia, które wdrożył mój ojciec, były absurdalne. Większość ludzi nawet nie wiedziała o moim istnieniu. Nie mieszkałam z tatą od szesnastego roku życia i nigdy nie chodziłam z nim na firmowe imprezy. Myślałam, że po prostu bał się, że zniknę jak moja mama, gdy miałam dziewięć lat, ale nie byłam przekonana, że po prostu nas nie opuściła. Kto chciałby mnie skrzywdzić? Był mikrobiologiem, a nie w mafii, na litość boską.

Kilka minut później dotarłam do parku. Pobiegłam do ławki, na której zwykle spotykałam się z panią Eleanor, nie mogąc się doczekać, by opowiedzieć jej o moich ostatnich przygodach w schronisku dla zwierząt, ale jej tam nie było. Zamiast niej siedział tam młody mężczyzna z nogą założoną na kolano. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy usiadłam obok niego z pewną niepewnością. Jakie to dziwne. Nie był zajęty telefonem ani nie czytał książki. Po prostu patrzył prosto przed siebie, mrugając od czasu do czasu swoimi nienaturalnie długimi rzęsami.

Wykorzystałam jego chwilę samotności, by podziwiać jego rysy, ignorując, jak dziwnie się z tym czułam. Był niesamowicie przystojny, prawdopodobnie najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam, z świeżo ogoloną twarzą i niebiesko-zielonymi oczami, które wyróżniały się na tle jego potarganych czarnych włosów. Jego włosy wyglądały na niedbale ułożone, a jednocześnie schludne, jakby właśnie przeczesał je ręką. Miał cienkie, jasnoróżowe usta, które rozchyliły się, gdy podniósł papierosa do ust. Ujrzałam jego proste, białe zęby pod nimi. Czy był modelem? Czy śliniłam się?

Musiałam powstrzymać się od zjeżdżania wzrokiem po jego ciele, ale już po samej sylwetce jego szyi i ramion mogłam stwierdzić, że jest w formie. Nie chciałam całkowicie molestować tego nieznajomego mężczyzny wzrokiem, niezależnie od tego, jak apetycznie wyglądał. Boże, czy ja naprawdę tak pomyślałam? Jego postawa była zrelaksowana i przyjazna, w przeciwieństwie do większości ludzi w parku, którzy byli ubrani w garnitury i spieszyli się, by zakończyć przerwę obiadową.

Chociaż stałam kilka metrów od niego, czułam jego perfumy. Były bogate i męskie, wyraźnie pochodzenia designerskiego, z przyjemnym zapachem, który łaskotał mnie w nos. Ten mężczyzna emanował pieniędzmi od stóp do głów, ale nie afiszował się tym zbyt głośno, co tylko dodawało mu seksapilu. Był ubrany swobodnie, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przy nim wyglądam zbyt zwyczajnie.

Może powinnam z nim porozmawiać. Może wie, gdzie jest pani Eleanor.

„Wiesz, palenie jest szkodliwe dla zdrowia.” Ze wszystkich rzeczy, które mogłam powiedzieć. Mentalnie kopnęłam się w myślach. Ten facet pomyśli, że jestem dziwna.

„Nie mów, Księżniczko.” Uśmiechnął się z zadziornym uśmiechem, wciąż patrząc przed siebie. Westchnęłam na jego odpowiedź, próbując stłumić rumieniec, który chciał mnie opanować po zobaczeniu jego częściowego uśmiechu.

Księżniczko? Kim on myśli, że jest?

Zaciągnął się jeszcze raz papierosem, zanim zgasił go na ławce obok siebie. Postanowiłam po prostu to załatwić. Ten facet wydawał się nieuprzejmy i jakby nie chciał, by mu przeszkadzano. Nie wspominając o jego okropnym nastawieniu. Dlaczego był dla mnie taki niegrzeczny? I dlaczego na mnie nie patrzył? Może nie byłam warta jego uwagi. Niepewność próbowała przejąć kontrolę nad moim umysłem, ale trzymałam ją na dystans. Tyle z „przyjazności”.

„Eee, czy wiesz, gdzie jest pani Eleanor? Kobieta, która zwykle siedzi na tej ławce?” Moje ręce nerwowo zaciskały pasek torby. Byłam zdezorientowana, dlaczego ten piękny mężczyzna sprawiał, że czułam się tak niespokojnie. Mój żołądek skręcał się z niecierpliwości, oczekując jego kolejnych słów. Nie z powodu tego, co powie, ale jak to powie, tym złośliwym i chropawym głosem, którego użył chwilę temu. Do diabła, Elżbieto. Powiedział do ciebie cztery słowa! Opanuj się!

„Nie.” Odpowiedział, wyraźnie akcentując końcowe „p”. Zmarszczyłam brwi. No to było mało satysfakcjonujące. I dlaczego na mnie nie patrzy?? I dlaczego tak bardzo mnie to obchodzi?!

„Wiesz, niegrzecznie jest nie patrzeć na kogoś, gdy z nim rozmawiasz.” Mruknęłam. Uniósł brew.

„Niegrzecznie jest też zaczynać rozmowę od lekcji zdrowia.” Odparł. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale znowu je zamknęłam. Miał mnie w garści.

Nadymałam usta, zastanawiając się, czy go nie uraziłam. Czy dlatego mnie ignorował? Dlaczego tak bardzo przejmowałam się zachowaniem tego nieznajomego? Opuścił nogę z kolana i pochylając się do przodu, wstał z ławki. Nie! Miał zamiar odejść! Z powodów, których nie potrafiłam wyjaśnić, nie chciałam, żeby jeszcze odchodził. Chciałam porozmawiać z nim choć chwilę dłużej i na pewno nie chciałam, żeby odszedł myśląc, że jestem niegrzeczna i irytująca.

„Poczekaj!” krzyknęłam, zanim pomyślałam. Zatrzymał się nagle, stojąc do mnie tyłem. Czułam, jak rumieniec wpełza mi na twarz. Świetna robota, Elżbieto. Co teraz? „Może powinniśmy zacząć od nowa.”

Jego ramiona nieco się rozluźniły, a ręce wpadły do kieszeni dżinsów, które właśnie zauważyłam, że wiszą w najbardziej pożądany sposób na jego szczupłych biodrach. Odwróć się, na miłość boską!

„Mam na imię Elżbieta. Przepraszam, że byłam wcześniej niegrzeczna. Nie jestem zbyt dobra w kontaktach z ludźmi.” Osunęłam się z powrotem na ławkę, patrząc na luźną nitkę na moich dżinsach. Byłam całkowicie upokorzona. Usłyszałam, jak mężczyzna wzdycha, a potem znowu siada obok mnie. Nie mogłam się zmusić, by spojrzeć w górę, mimo że serce waliło mi w piersi z powodu jego bliskości.

„Mam na imię Zen.” Z kąta oka zauważyłam, jak jego noga drgnęła po wypowiedzeniu swojego imienia. Czy był zdenerwowany? Czy miałam na niego podobny wpływ, jaki on miał na mnie? Na pewno nie.

„Miło mi cię poznać, Zen,” powiedziałam cicho. Zaśmiał się, a dźwięk ten wywołał we mnie motyle. Był gładki i głęboki, podobnie jak jego głos, sprawiając, że włosy na moich ramionach stanęły dęba.

„Wiesz, niegrzecznie jest nie patrzeć na kogoś, gdy się z nim rozmawia,” powiedział sarkastycznie. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, słysząc moje własne słowa użyte przeciwko mnie. Był bystry i byłam prawie pewna, że flirtował ze mną w tym momencie.

Kiedy w końcu spojrzałam w górę, serce mi stanęło. Jego oczy przeszywały mnie z taką intensywnością, że czułam, jak się topię. Miał na ustach seksowny uśmieszek, ukazujący dołeczek po jednej stronie twarzy. Zastanawiałam się, jak wyglądałby jego pełny uśmiech, ale szybko doszłam do wniosku, że nie przeżyłabym tego.

Zająknęłam się, próbując znaleźć coś, cokolwiek, by powiedzieć do niego.

„C-co… Zen, co robisz w Brinnley? Nie sądzę, żebym cię wcześniej widziała.” Przekręcił się, swobodnie podkładając jedną nogę pod siebie, by mógł całkowicie zwrócić się do mnie. Jego ręka przejechała przez włosy, zatrzymując się, by oprzeć ją na oparciu ławki, na której się opierał. Jakby sam to zaplanował, chłodny powiew wiatru przesunął kosmyk jego idealnych włosów przez nieskazitelne czoło, lądując tuż między jego oczami.

Boże, ten facet był doskonały.

Zastanowił się nad moim pytaniem, zanim odpowiedział po prostu:

„Jestem tu w pracy.”

Previous ChapterNext Chapter