Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4 Ponieważ jest zimno

Emily zamilkła, a cały salon stał się niczym opuszczone miasteczko. Wiedziała, że próba zmiany zdania Patricka to strata czasu, a pozostanie tutaj byłoby tylko upokarzające.

Była gotowa uciec, ale Patrick złapał ją za ramię. Czuła się uwięziona, z mieszanką rozczarowania i frustracji wirującą w jej wnętrzu. Nie chciała być tam ani sekundy dłużej.

"Panie Rivera, proszę mnie puścić," powiedziała Emily, starając się zachować spokój.

Spojrzała na niego, próbując zachować opanowanie. Patrick zawahał się, a potem w końcu ją puścił.

Emily wróciła do swojego biura i trzasnęła drzwiami. Jej głowa była pełna różnych emocji. Telefon zawibrował z wiadomością od Betty.

Betty: [Emily, nie martw się o mnie. Moja mama zadzwoniła kilka dni temu, prosząc, żebym wróciła do domu. Narobiłam ci już dość kłopotów. Dzięki za wszystko.]

Betty na to nie zasługiwała, ale Grupie Rivera to nie przeszkadzało. Emily potarła skronie, czując nadchodzący ból głowy. Po chwili namysłu, sięgnęła po telefon i zadzwoniła do zaufanego partnera biznesowego. "Cześć, panie Brooks, czy wasza firma nadal zatrudnia?"

"Pani Thompson, rzadko się od pani słyszy. Moja firma jest mała i właściwie myślimy o zwolnieniach."

"Rozumiem, dzięki mimo wszystko."

Po zakończeniu rozmowy, Roy Brooks natychmiast zadzwonił do Marlona Hughesa z Grupy Hughes, starając się zabrzmieć pomocnie.

"Panie Hughes, są pewne problemy z panią Thompson z Grupy Rivera, o którą prosił mnie pan, bym miał na oku."

Tymczasem Emily nerwowo przewijała telefon.

"Co robisz?" Zimny, głęboki głos ją zaskoczył. To był Patrick.

Emily prawie upuściła telefon. "Jest godzina pracy. Dlaczego jesteś tutaj z zamkniętymi drzwiami?" zapytał Patrick, jego ton był lodowaty.

Emily poczuła ukłucie winy. Ignorując panikę w jej oczach, Patrick spojrzał na delikatny naszyjnik na jej szyi, podkreślający jej smukłą, jasną szyję i zarys obojczyka.

Kiedy Emily nie odpowiedziała, Patrick zbliżył się. "Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytanie?"

Wracając do rzeczywistości, Emily nie chciała z nim dłużej rozmawiać. "Bo jest tu zimno," odparła, zbywając go.

Jej odpowiedź zatrzymała Patricka. Zamknął drzwi za sobą.

Na zewnątrz, jej koledzy szeptali.

"Emily pewnie ma kłopoty z powodu tego, co się stało rano. Kim jest ta Shirley dla pana Rivera?"

"Cicho, pan Rivera wciąż jest zły. Chodźmy stąd, zanim wpadniemy w kłopoty."

W krótkim czasie biuro opustoszało.

Patrick zmarszczył brwi, zauważając płaszcz Emily na jej krześle. Dlaczego miałaby go zdjąć, jeśli było jej zimno?

"Czy ty ze mną pogrywasz?" zapytał Patrick, jego obecność była przytłaczająca.

"Nie śmiałabym."

Patrick chwycił jej podbródek, zmuszając ją do spojrzenia na niego. "Czego byś nie śmiała?"

Zepchnął ją do kąta, przyciągając bliżej. Serce Emily przyspieszyło, czując intensywność jego obecności. Próbowała się wyrwać, ale jego uścisk był jak żelazo, trzymając ją na miejscu.

"Jeszcze zimno?" zapytał Patrick, ociekając sarkazmem.

"Nie..." zaczęła Emily, ale zanim zdążyła dokończyć, Patrick przycisnął swoje usta do jej, gwałtownie, lecz ciepło. Jej próby odepchnięcia go były daremne, jego dominacja ją przytłaczała.

Pocałunek był nagły i intensywny, pozostawiając Emily bez tchu. Był jednocześnie znajomy i elektryzujący. Jej usta się rozchyliły, a ich języki szybko się splątały. Czuła ciepło i siłę jego ciała, i bez zastanowienia objęła jego szyję, chcąc odpowiedzieć.

Patrick zawsze potrafił kontrolować wszystko, co dotyczyło jej ciała i duszy. Emily nienawidziła siebie za to, że nie potrafiła się postawić. Za każdym razem, gdy próbowała wyznaczyć granice, ulegała w momencie, gdy Patrick się pojawiał, jak zwierzątko łaknące uwagi właściciela.

Widząc ją zdezorientowaną i zauroczoną, Patrick uśmiechnął się z wyższością. Potem, bez słowa, odsunął się.

"Dziś wieczorem mam kolację z klientem. Ktoś przyniesie ci później jakieś ubrania," powiedział obojętnym tonem.

Emily zacisnęła zęby, myśląc: 'Co za zarozumiały drań!'

Patrick zawsze był taki apodyktyczny.

Gdy wyszedł, Emily opadła na krzesło.

Niedługo później kierowca Patricka dostarczył eleganckie pudełko z sukienką w kolorze wina.

Emily była zaskoczona. Zwykle, gdy jadł z klientami, Patrick nalegał, by ubierała się w garnitur, mówiąc: "Musimy wyglądać profesjonalnie."

Pokręciła głową. Skoro to wysłał, nie miała wyboru, musiała to założyć.

Emily włożyła sukienkę z powrotem do pudełka i wrzuciła ją do szuflady biurka. Zanim zdążyła ją zamknąć, weszła Shirley.

"Emily, co robisz?" zapytała Shirley.

Zaskoczona, Emily stłumiła niechęć do fałszywego uśmiechu Shirley. "Nic."

"Emily, pomyślałam o tym. Pewnie uważasz, że makaroniki są zbyt słodkie, więc przyniosłam ci ciasto mango, zrobione z czystej śmietany zwierzęcej. Sama je zrobiłam, spróbuj."

Emily, która od dziecka była uczulona na mango, natychmiast odmówiła. "Nie, dzięki."

Zanim zdążyła dokończyć, zobaczyła, jak za Shirley wchodzi Patrick.

"Shirley zrobiła to specjalnie dla ciebie," powiedział Patrick, jego twarz była zimna i nieprzenikniona.

Emily miała nadzieję, że pamięta o jej alergii na mango. Ale jego słowa brzmiały jak rozkaz: "Bierz albo zostaw."

"Dziękuję," powiedziała niechętnie, biorąc ciasto.

"Patrick, zobacz, Emily nadal mi nie wybaczyła. Pewnie myśli, że zmusiłam Betty do odejścia. Pewnie wyrzuci ciasto, jak tylko wyjdziemy," powiedziała Shirley, udając nieszczęśliwą.

Emily pomyślała, 'Czy Shirley jest obłąkana?'

Widząc brak reakcji Emily, Shirley otworzyła opakowanie ciasta i podała jej, wyglądając na niewinną.

Emily była oszołomiona. Z takim spojrzeniem, Shirley mogła łatwo manipulować Patrickiem. Jaki mężczyzna by się oparł?

Patrick patrzył na nią, jakby wyzywał ją do sprzeciwu. Jeśli nie zje, będzie tym złym.

"Dobrze," pomyślała Emily. Reakcja alergiczna czy nie, to był wybór losu.

Wzięła ciasto, nabrała kawałek małą łyżeczką i zjadła.

Wkrótce poczuła mrowienie rozprzestrzeniające się po całym ciele.

Previous ChapterNext Chapter