




Rozdział 3
Dłonie Lydii były miękkie i delikatne, ale Caroline musiała się powstrzymać, by nie drgnąć. Dla niej Lydia była jak wąż.
Caroline spojrzała na Lydię z zależnym wyrazem twarzy. "Dzięki, Lydia."
"Jesteśmy rodziną, nie musisz mi dziękować," odpowiedziała Lydia z uśmiechem, myśląc, że Caroline jest tak naiwna, że nie musi robić nic więcej.
Caroline uśmiechnęła się nieśmiało. "Lydia, muszę skorzystać z toalety."
Widząc jej przestraszoną minę, Lydia nie zastanawiała się długo i od razu się zgodziła.
Caroline powoli wyszła z sali szpitalnej i skierowała się w stronę toalety.
Za nią, Lydia upewniła się, że rzeczywiście idzie do toalety, a potem wróciła do pokoju. Ale po ponad dziesięciu minutach Caroline wciąż nie wracała, i Lydia zrozumiała, że coś jest nie tak. "Nolan, czy Caroline uciekła?"
Twarz Nolana zmieniła się, i rzucił się, by ją gonić. Lydia sprawdziła toaletę, ale Caroline już tam nie było.
Oboje wybiegli na zewnątrz i zobaczyli znajomo wyglądającą dziewczynę szybko idącą przed siebie. "Caroline, zatrzymaj się!"
Dziewczyna usłyszała głos i zaczęła biec, nie oglądając się za siebie.
Pięć lat później, na Międzynarodowym Lotnisku w Aurora City, Sarah Parker przepychała się przez tłum, próbując dostać się na przód.
W tym momencie Caroline pojawiła się z dwójką dzieci, wychodząc z przejścia lotniskowego.
Caroline miała na sobie biały hoodie, jeansy i jakieś szalone klapki. Wyglądała na totalnie wyluzowaną, ale wciąż oszałamiająco piękną. Jej rysy były delikatne, skóra miękka, a figura idealna. Trzymała dziecko w każdej ręce, rozglądając się po tłumie, jakby kogoś szukała. Dzieci były urocze jak aniołki, z małymi zadartymi noskami i dużymi oczami.
Natychmiast przyciągnęły uwagę wszystkich.
"Zobaczcie tę dziewczynę z dziećmi, są przepiękne!"
"Człowieku, te geny to skarb. Aż chce się mieć dziecko."
"Caroline, tutaj!" Sarah machała jak szalona, przepychając się do nich.
Caroline zauważyła Sarah i uśmiechnęła się.
"Sarah," zawołały razem dwie małe istoty, rozjaśniając twarz Sarah radością.
"O moje kochane, tak bardzo za wami tęskniłam."
Chociaż dzieci wyglądały jak bliźnięta i były ubrane jak chłopcy, w rzeczywistości byli to chłopiec i dziewczynka.
Chłopiec, Ryan Rockefeller, był starszy, cichy i zdystansowany, totalny geniusz komputerowy.
Dziewczynka, Sophie Rockefeller, była pełna energii i zawsze myślała o jedzeniu.
Widząc, jak Sarah przytula dzieci, Caroline powiedziała, "Sarah, możesz na nie chwilę popatrzeć, gdy odbiorę bagaż?"