Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 10

Sarah już wpadała w panikę. Głos Ryana po drugiej stronie linii, mimo że był młody, był niesamowicie spokojny. Poszła za jego wskazówkami, nie zastanawiając się zbytnio.

Na miejscu przesłuchania Nathan obserwował Roxanne i aktorkę, z którą była, coraz bardziej zirytowany. Ich gra była przesadzona, twarze bez wyrazu, a ruchy sztywne jak deska.

Nathan nie miał zaufania do talentu aktorskiego Roxanne. Miała rozgłos i potrafiła przyciągnąć widzów, to prawda. Dawał jej szansę jako sposób na odwdzięczenie się za uratowanie mu życia lata temu.

Ale w przedstawieniu potrzebny był prawdziwy talent. Poleganie tylko na rozgłosie skończyłoby się kiepskim filmem. Chciał, aby produkcje jego firmy przynosiły zyski, ale to nie znaczyło, że mógł tolerować śmieci. Zbyt wiele złych filmów zniszczyłoby reputację firmy, a straty byłyby ogromne.

Nathan obserwował przez ponad dziesięć minut. Żaden z aktorów próbujących swoich sił nie miał prawdziwych umiejętności. Ich płacz i śmiech były przesadzone, a nawet neutralne twarze były zbyt przerysowane.

Jack, obserwując z boku, również zaczynał się niecierpliwić. Gdy już miał coś powiedzieć, zadzwonił telefon Nathana.

Nathan zmarszczył brwi, zerknął na scenę, wstał i poszedł w cichsze miejsce.

Widząc, że Nathan odchodzi, Roxanne natychmiast zatrzymała się i próbowała za nim podążyć.

Wiedząc, że Nathan będzie na przesłuchaniu, przygotowywała się przez długi czas. Nie skończyła jeszcze swojego występu. Ale zrobiła tylko kilka kroków, gdy Jack ją zatrzymał. "Pani Campbell, proszę nie przeszkadzać panu Kennedy'emu."

Roxanne zacisnęła zęby ze złości, ale nie ośmieliła się podążyć. Jeśli naprawdę wkurzyłaby Nathana, nic dobrego by z tego nie wynikło.

Nathan przeszedł spory kawałek, zanim znalazł ustronne miejsce. Za nim dwaj ochroniarze natychmiast zabezpieczyli teren.

Po zakończeniu rozmowy i mając zamiar odejść, usłyszał cichy kobiecy krzyk o pomoc z niedaleka.

Nathan podążył za dźwiękiem do drzwi. Próbował nasłuchiwać uważniej, ale krzyki nagle ucichły.

W środku Caroline wytarła twarz w rozpaczy.

Gdy jej usta i nos zostały zasłonięte, instynktownie wstrzymała oddech, ale mimo to wciągnęła trochę narkotyku i straciła przytomność. Kiedy się obudziła, znalazła się zamknięta w tym magazynie, bez zasięgu telefonu.

Caroline zamknęła oczy, a w głowie pojawiły się obrazy jej dwójki dzieci w domu. Dziś rano wstały tylko po to, by życzyć jej powodzenia. Wiedziała, że nie może się poddać.

Caroline wyjęła kartę z torebki i próbowała otworzyć drzwi.

Na zewnątrz Nathan zmarszczył brwi zdezorientowany, przypuszczając, że się przesłyszał. Już miał odejść, gdy usłyszał kolejny dźwięk. Ktoś wewnątrz próbował otworzyć drzwi.

Nie wahając się dłużej, cofnął się kilka kroków i uderzył w drzwi. Niespodziewanie drzwi nagle otworzyły się od środka, a on nie mógł zatrzymać swojego impetu, upadając na Caroline.

Ciało pod nim było miękkie i wydzielało delikatny zapach kwiatu pomarańczy, natychmiast przypominając mu o tamtej nocy sprzed pięciu lat.

Caroline, powalona na ziemię, natychmiast spanikowała. Mocno się szarpała, ale Nathan był ciężki i nie mogła się ruszyć. "Puść mnie. Muszę iść na przesłuchanie."

W ciemnym magazynie Nathan poczuł przypływ pożądania z powodu szarpaniny Caroline. Próbował się podnieść, ale jego stopa się poślizgnęła, i ponownie upadł, przygniatając ją.

Caroline była zarówno zawstydzona, jak i zła. Czuła ciepły, twardy przedmiot naciskający na jej nogę.

Previous ChapterNext Chapter