




Rozdział 7 Czy myślał, że po prostu się bawi?
Gdy Leopold zbliżył się, zauważył, że piękne falowane włosy Camilli teraz były proste i pofarbowane na kruczoczarny kolor.
Nie miała makijażu, nie nosiła obcasów, tylko zwykły biały T-shirt, jej twarz była całkowicie naturalna.
Ale jej oczy? Były jaśniejsze niż kiedykolwiek, bez śladu złamanego serca czy depresji.
Jeśli udawała, Leopold musiał przyznać, że robiła to perfekcyjnie.
Do tego stopnia, że go to wkurzało.
Camilla zmarszczyła brwi; znała go za dobrze. Ten wyraz twarzy był zapowiedzią jego gniewu.
Leopold wykrzywił usta w uśmiechu, "Ale twój gust jest do bani. Po tylu latach ze mną, myślałabyś, że masz jakieś standardy, prawda? Nie zadowalaj się byle kim. Inaczej będę się wstydził jako twój były."
"Wstydził?" Camilla uznała to prawie za śmieszne.
Ale za tym uśmiechem kryła się nuta smutku.
Szkoda, że Leopold tego nie zauważył.
Jego myśli były zalewane obrazami Camilli uśmiechającej się do innych mężczyzn, co tylko bardziej go złościło.
Tłumaczył to sobie jako jakiś męski "instynkt terytorialny."
Skoro kiedyś uznał Camillę za swoją, nawet jeśli teraz jej nie chciał, nie pozwoliłby, żeby jakiś nieudacznik ją przejął.
"Muszę coś załatwić, wychodzę." Camilla nie chciała go więcej słuchać.
"Wyjść? Dokąd? Do Junipera? To twoja jedyna opcja. Ale tym razem zabrałaś swoją książeczkę czekową i dokumenty. Dobrze, chcesz się bawić?"
Camilla poczuła ukłucie w sercu.
Była przyzwyczajona do złego temperamentu Leopolda, nawet jego kapryśnego i agresywnego zachowania, ale te słowa wciąż bolały.
Czy on myślał, że tylko się bawi?
Camilla wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić emocje, po czym wymusiła uśmiech, "Po pierwsze, pan Russell i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie tak brudni, jak myślisz. A po drugie, to koniec. Jak myślisz, to twój problem."
Właśnie wtedy podjechała jej taksówka.
Camilla otworzyła drzwi i wsiadła, "Proszę jechać."
Leopold znów się uśmiechnął, myśląc, 'Camilla naprawdę nabiera odwagi.'
Trzy miesiące temu, podczas ich kłótni, użyła tej taktyki, żeby go zastraszyć.
Ale tym razem przyprowadziła innego faceta prosto przed niego. Jak śmiała?
Nagle para delikatnych rąk przesunęła się po jego ramieniu, a Esme przytuliła się blisko, "Leopold, jak mogłeś odejść bez czekania na mnie?"
Silny zapach jej perfum sprawił, że Leopold zmarszczył brwi, ale jej nie odepchnął. Zamiast tego objął Esme w talii, "Chcesz iść ze mną?"
Skoro Camilla mogła znaleźć faceta, on też mógł znaleźć dziewczynę, prawda?
Camilla zerknęła na przytuloną parę w lusterku wstecznym i uśmiechnęła się z goryczą, 'Więc to nie była tylko Amara.'
'Sześć lat, wszystko zmarnowane.'
Gdy taksówka odjeżdżała dalej, wyraz twarzy Leopolda się zmienił.
Zimno zdjął rękę Esme.
Esme, zdezorientowana, próbowała znowu się do niego przytulić, ale on bezlitośnie ją odepchnął i odszedł, nie oglądając się za siebie.
"Hej, Leopold! Leopold, przestań!"
Esme zacisnęła wargi ze złością.
Leopold wsiadł do swojego samochodu, uruchomił silnik i zadzwonił do Clary.
"Leopold? Czy nie jesteś na randce w ciemno?"
Leopold zacisnął zęby, "Czy powiedziałaś Camilli, że jestem dziś w Urban Harvest Diner? Czy możesz być mądrzejsza i nie rozpowiadać wszystkiego obcym? Mama zmusiła mnie do tej głupiej randki, a ty nawet nie pomogłaś mi się wykręcić. Zamiast tego wygadałaś się Camilli, a teraz ona paraduje z jakimś typem, żeby mnie wkurzyć. Czy możesz użyć mózgu i przestać robić głupoty?"
Clara była zaskoczona jego wybuchem, "O czym ty mówisz? Kiedy ja—"
Zanim zdążyła dokończyć, połączenie zostało przerwane, zostawiając ją wpatrującą się w telefon, oniemiałą.
"Co ja zrobiłam?"
Jej frustrację przerwał lokaj, który podszedł z listą prezentów, "Panno, czy to wystarczy?"
Clara zerknęła na listę, wypełnioną wysokiej jakości przedmiotami, a następnie dokładnie ją sprawdziła. Zadowolona, skinęła głową.
"To dla mojego profesora. Upewnij się, że wszystko jest idealnie przygotowane, zrozumiano?"
"Tak, panno."
"Panno Learmond, to najlepszy dom w pobliżu Harmony College. Proszę spojrzeć na to naturalne światło i otoczenie; wiele osób czeka na wynajem. Jeśli się pani szybko nie zdecyduje, może być za późno."
Agent uśmiechał się szeroko, pokazując miejsce, a Camilla wszystko uważnie oglądała.
Mieszkanie nie było duże, tylko dwa pokoje i salon, z wystrojem sprzed dekady, klasyczne mieszkanie bez windy.
Ale miało swoje zalety.
Nie tylko było blisko Harmony College, ale także w pobliżu biblioteki, z łatwym dostępem do komunikacji. Najważniejsze było jednak doskonałe światło i otoczenie.
Jeśli chciała zacząć od nowa, to było to miejsce.
"Dobrze, biorę je."
Podpisała roczną umowę najmu na miejscu.
Kiedy Juniper wróciła, zobaczyła otwartą walizkę na podłodze.
"Wyprowadzasz się?"
Camilla pakowała swoje ubrania, "Tak, znalazłam mieszkanie."
Juniper zgadła, "Leopold cię odwiedził? Niezłe, wytrzymałaś tydzień tym razem. Daj mu ochłonąć, żeby nie myślał, że może tobą rządzić."
Camilla zatrzymała się, a ich spojrzenia się spotkały.
"Juniper, tym razem naprawdę skończyłam z Leopoldem. Nie wracam."
Juniper była przez chwilę zaskoczona, a potem zaczęła jej wierzyć.
Przez sześć lat patrzyła, jak Camilla powoli traci siebie dla Leopolda, jej blask gasł, zamieniając się w gospodynię domową orbitującą wokół mężczyzny.
I pomyślała, 'Nie, gospodyni domowa to prawdziwa żona. Czym była Camilla? Leopold tylko marnował jej czas!'
"Dobrze dla ciebie! Powinnaś to zrobić dawno temu! Jest mnóstwo facetów, nie musisz trzymać się Leopolda!"
"Masz rację!" Camilla przytaknęła.
"To naprawdę? Nie wrócisz do niego za kilka dni, prawda?"
Camilla się roześmiała.
W drodze powrotnej zatrzymała się na targu.
Mieszkanie było stare, ze ścianami z łuszczącą się farbą.
Meble wyglądały, jakby należały do muzeum.
Planowała kupić trochę ekologicznej farby i odświeżyć miejsce.
"Dziękuję."
Kierowca pomógł jej wynieść duże wiadra z farbą z bagażnika.
Camilla spojrzała w górę; to było siódme piętro.
Musiała wszystko wnieść sama.
Aby przemalować ściany, musiała przestawić meble, co było dobrą okazją do zmiany układu.
Camilla zostawiła otwarte drzwi i zaczęła wciągać wiadra z farbą jedno po drugim.
Wiadra były ciężkie i wymagały dużo wysiłku. Wspięła się na dwa piętra i odpoczęła, wspięła się na kolejne dwa i znowu odpoczęła. Kiedy skończyła, była wyczerpana i bez tchu.
Po kilku minutach łapania oddechu poszła do łazienki, żeby umyć twarz, powoli odzyskując siły.
Wzięła narzędzia malarskie, zmierzyła ścianę, po czym podwinęła rękawy i zabrała się do pracy!