Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 Niecałkiem słuszny

"Co słychać z Leopoldem?"

Oliver rzucił spojrzenie na Leopolda, który ponuro siedział nad swoim drinkiem, po czym przysunął się bliżej do Simona.

Leopold wpadł do środka z twarzą jak burza.

Pokój, który wcześniej tętnił życiem, nagle ucichł.

"Camilla go zablokowała," powiedział Simon, dolewając oliwy do ognia.

Twarz Leopolda jeszcze bardziej pociemniała.

Walnął szklanką o stół, rozpinając koszulę jedną ręką, wyglądając jakby był gotowy do bójki.

"Mówiłem ci, żebyś nie wspominał o niej więcej. Głuchy jesteś?"

Simon tylko wzruszył ramionami, milcząc.

Atmosfera się zmieniła, a osoba śpiewająca mądrze zamilkła. Wszyscy inni również zamilkli, nie chcąc drażnić lwa.

Oliver prawie zakrztusił się swoim drinkiem. Czy Camilla naprawdę tym razem była poważna?

Marcus, lekko wstawiony, pochylił się do Olivera i szepnął: "Czy Camilla wróciła?"

Oliver pokręcił głową, nie odważając się powiedzieć zbyt wiele. "Nie wiem."

Marcus zrozumiał aluzję; pewnie jeszcze nie wróciła.

Barman przyniósł kolejną kolejkę, a ktoś zasugerował: "A może zagramy w Prawdę czy Wyzwanie?"

Wszyscy szybko podchwycili pomysł; każdy miał kogoś przy sobie, a z kilkoma mrugnięciami i szturchnięciami, wszyscy dołączyli, by rozładować napięcie.

"Tak, brzmi fajnie!"

W tym momencie weszła kobieta.

"Hej, tutaj! Potrzebujemy jeszcze jednej osoby do stołu Leopolda."

Kobieta została popchnięta, by usiąść obok Leopolda. Była najlepszą hostessą w klubie i wcześniej spędzała czas z Leopoldem.

"Leopold."

Leopold nagle wstał, wyglądając na znudzonego. "Gracie beze mnie, wychodzę."

Zostawił za sobą zszokowane twarze.

Na zewnątrz baru, kierowca zapytał Leopolda na tylnym siedzeniu, dokąd jechać.

Po dwóch kieliszkach brandy czuł jej działanie.

Myśląc o swojej pustej willi, powiedział: "Do biura."

"Pan Wipere? Co pana tu sprowadza?"

O dziesiątej wieczorem asystentka miała już wychodzić, gdy zobaczyła Leopolda wychodzącego z windy.

Jej zaskoczone spojrzenie jeszcze bardziej zirytowało Leopolda.

Zazwyczaj o tej porze Camilla marudziła mu o późnych godzinach pracy i kazała iść spać. Jeśli nie słuchał, przychodziła i udawała uroczą. On udawał zirytowanego, ale i tak szedł spać.

"Kończysz pracę?"

"Tak, coś jeszcze potrzeba?"

Leopold chciał powiedzieć nie, ale nie jadł od popołudnia, a dwa drinki sprawiły, że bolał go żołądek. Jego twarz nieco zbladła. "Przynieś mi kaszę."

Po chwili dodał: "Z najlepszego miejsca."

Asystentka była szybka, a dwadzieścia minut później przyniosła eleganckie pudełko z posiłkiem do Leopolda.

Ale gdy tylko je otworzył, zmarszczył brwi.

"Czemu kasza kukurydziana?"

Asystentka wyglądała na zdezorientowaną. "To ich popisowe danie, panie..."

"Nieważne, możesz iść."

Kasza kukurydziana wyglądała dobrze i pachniała świetnie.

Ale po kilku kęsach stracił apetyt i odłożył łyżkę.

Leopold nie mógł się powstrzymać od tęsknoty za kaszą, którą robiła Camilla.

"Cholera!"

Chyba traci rozum!

Z powrotem w mieszkaniu po szpitalu.

Camilla wymacała włącznik na ścianie i nacisnęła go, słysząc jakieś intymne dźwięki.

Światła się zapaliły, ukazując Juniper w seksownej jedwabnej koszulce, całującą się z jakimś facetem o nazwisku Moore.

Byli na sofie, ręce Juniper błądziły pod koszulą faceta, eksponując jego sześciopak.

Ich usta były wszędzie, zostawiając czerwone ślady na szyi Juniper, krzyczące "sugestywnie."

Pokój był parny i pełen napięcia.

Juniper zmrużyła oczy na nagły blask, wciąż trochę oszołomiona, i instynktownie powstrzymała faceta przed pocałunkiem.

"O, Camilla, wróciłaś."

"Może najpierw się ubierzcie?"

Kącik ust Camilli drgnął, a ona rozsądnie odwróciła się, by dać im trochę prywatności.

Westchnęła, myśląc, 'Chyba nie mogę długo zatrzymać się u Juniper. Bez względu na to, jak bliskie są przyjaźnie, każdy potrzebuje swojej przestrzeni. Zbyt długie wspólne mieszkanie to kłopot dla obu stron.'

Juniper jednak uśmiechnęła się swobodnie, nie przejmując się tym, co się właśnie wydarzyło.

Podciągnęła ramiączko, które zsunęło się na jej ramię, chwyciła płaszcz i rzuciła kurtkę facetowi.

Z szminką na przystojnej twarzy, jego oczy były wciąż trochę czerwone. Juniper poklepała go uspokajająco po twarzy. "Bądź grzeczny, poczekaj na mnie w sypialni."

Facet posłusznie podniósł swoje ubrania, ledwo zakrywając klatkę piersiową, z ramieniem pełnym śladów pocałunków, i uśmiechnął się do Camilli. "Cześć, dobry wieczór."

Camilla instynktownie odpowiedziała, "Cześć, Keven."

Facet uśmiechnął się i wszedł do pokoju, nie mówiąc nic więcej.

Juniper nalała sobie kieliszek czerwonego wina, wzięła łyk, a słodki i lekko gorzki smak rozprzestrzenił się na jej języku. Westchnęła z zadowoleniem i powoli poprawiła, "Ten ma na imię Steven, nie Keven."

Camilla była zaskoczona.

"Gdzie byłaś tak późno?" Juniper zauważyła jej czerwone oczy i lekko zmarszczyła brwi. "Płakałaś?"

Camilla nalała sobie szklankę wody i powiedziała bezmyślnie, "Dziś odwiedziłam profesora Garcię w szpitalu."

Juniper i Camilla były koleżankami z uczelni i obie były studentkami Aurory. Juniper wciąż była w grupie czatowej z uczelni i słyszała o tym.

Spojrzała na Camillę. "Ty..."

Zaczęła mówić, ale się zawahała.

Wtedy Camilla była najbardziej obiecującą studentką Aurory.

Inni tego nie wiedzieli, ale jako jej współlokatorka i najlepsza przyjaciółka, Juniper widziała, jak Aurora udzielała Camilli indywidualnych korepetycji, nawet włączając ją do pisania pracy magisterskiej.

Camilla była wtedy tylko studentką licencjacką, a Aurora nie była nawet jej oficjalnym opiekunem.

Mimo to była gotowa dać Camilli tyle zasobów akademickich.

Podążając ścieżką, którą Aurora dla niej zaplanowała, Camilla mogła stać się najszybszym doktorem nauk biologicznych w kraju w ciągu pięciu lat.

Do dziś Juniper nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Camilla zrezygnowała ze studiów.

Myśląc o faworyzowaniu Aurory, nie mogła powstrzymać westchnienia, 'Może niektórzy nie doceniają tego, co przychodzi zbyt łatwo. Geniusze, w końcu, mają prawo być kapryśni.'

"Słyszałam, że choroba profesora Garcii jest tym razem dość poważna. Jak się czuje po operacji?" zapytała Juniper.

Camilla pokręciła głową.

Juniper zaśmiała się z irytacją. "Co to za wizyta, że nic nie wiesz o stanie pacjenta?"

"Nie odważyłam się wejść."

"Taka tchórzliwa?" Widząc jej wyraz twarzy, Juniper nie mogła się powstrzymać od komentarza, "Zasłużyłaś na to!"

Rzęsy Camilli zadrżały, ale nic nie powiedziała.

Juniper zobaczyła jej uparty wyraz twarzy i zdała sobie sprawę, że jedzenie z rana było przeznaczone dla Aurory.

"Zamierzasz tak to zostawić?"

Camilla zawsze była odważna i zdecydowana, ale teraz bała się nawet pokazać twarz.

Camilla wciąż była przytomna. "Profesor Garcia i ja będziemy musiały się w końcu spotkać. Niektórych problemów nie da się rozwiązać, unikając ich."

W następnej chwili spojrzała w górę. "Juniper, pójdziesz ze mną do niej?"

"Co planujesz?"

Previous ChapterNext Chapter