




Rozdział 4 Pani Jones, Witamy w domu
Oczy Aarona błysnęły zaskoczeniem, ale szybko wróciły do normy. "Skończyłaś już mówić?"
Susanna odwróciła głowę, nie chcąc dalej się kłócić.
Erica, widząc napięcie między Susanną a Aaronem, zdała sobie sprawę, że sytuacja robi się poważna. Szybko wtrąciła: "Susanna, czy tak się spieszysz, bo znalazłaś nowe miejsce?"
Twarz Aarona stała się zimna, a jego oczy przenikliwie badały Susannę. Ale Susanna podjęła decyzję i nie zamierzała wypowiedzieć ani słowa więcej, co Aaron uznał za ciche przyznanie się.
"Susanna, mieszkasz w moim domu, jesz moje jedzenie, a jesteś z innym mężczyzną?"
Gniew Susanny osiągnął nowy szczyt. Rzuciła swoją torebkę na ziemię, rozsypując jej zawartość wszędzie. "Weź to z powrotem."
Aaron nawet nie spojrzał na ubrania na ziemi. Jego oczy wciąż były utkwione w niej. "A te ubrania, które nosisz, też ja kupiłem."
Susanna zacisnęła zęby. "Aaron! Jesteś bezwstydny. Służyłam twojej rodzinie przez trzy lata, to wystarczająco, by zapłacić za te ubrania!"
Stała tam, rozpinając koszulę bez najmniejszej troski, ukazując delikatny obojczyk i zarys krzywizny.
Oczy Aarona stały się jeszcze zimniejsze, gdy na nią patrzył. W końcu, z poważnym wyrazem twarzy, powiedział: "Susanna, nigdy więcej nie chcę cię widzieć!"
Po tych ostrych słowach odwrócił się do niej plecami, jego sylwetka była zimna jak zawsze.
Ręka Susanny zatrzymała się, a w jej oczach pojawił się cień drwiny. Z lekko smutnym tonem powiedziała: "Od teraz mam nadzieję, że już się nie spotkamy!"
Erica, udając żal, powiedziała: "No dalej, nie możesz powiedzieć czegoś miłego? Aaron nie jest taki małostkowy. Jeśli powiesz coś słodkiego, możemy pozwolić ci zostać do jutra rano."
"Nie trzeba, pani Jones," powiedziała Susanna z wielką godnością. "Zachowaj swoją fałszywą troskę dla Aarona! Nie potrzebuję jej!"
Zebrała ubrania z podłogi, złożyła je i wcisnęła z powrotem do plastikowej torby. Mimo letniego upału, wewnątrz niej zapanował głęboki chłód. Czasami zazdrościła tym, którzy wydawali się mieć całe szczęście. Kiedy była źle traktowana, wyobrażała sobie, jak jej rodzina przychodzi, by ją bronić. Ale za każdym razem, gdy budziła się z tego snu, samotność tylko rosła.
Kiedy otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz, była zaskoczona widokiem rzędu luksusowych samochodów zaparkowanych przy bramie. Wśród nich wyróżniała się długa srebrnoszara limuzyna Lincoln, błyszcząca w świetle latarni. Gdy Susanna wyszła, tuzin mężczyzn w czarnych garniturach ustawił się w równym szeregu, by ją przywitać.
Lider podszedł do Susanny i powiedział z szacunkiem: "Panno, jesteśmy tutaj, by panią zabrać."
Przez chwilę Susanna była oszołomiona tą sceną, zastanawiając się, czy nie pomylili jej z kimś innym. Nie mogła uwierzyć, że to ona jest tą "Panną", o której mówili.
Erica, widząc to, zadrwiła: "Susanna, co to jest? Pieniądze, które Aaron ci dał, były na spokojne życie po rozwodzie, a nie na pokaz. Skąd wzięłaś tych statystów? Jesteś zbyt próżna i to się źle skończy!"
Zanim Susanna zdążyła odpowiedzieć, jeden z ochroniarzy podszedł i spoliczkował Ericę, powalając ją na ziemię.
Erica złapała się za twarz i krzyknęła: "Susanna, jak śmiesz pozwalać komuś mnie uderzyć! Wiesz, kim jestem? Wiesz, kim jest mój brat? Sprawię, że cała twoja rodzina za to zapłaci!"
Susanna spojrzała na zaniedbany wygląd Eriki i uśmiechnęła się z przekąsem. "Więc, czy twój brat przyjmie za ciebie lanie?"
Z tymi słowami Susanna odwróciła się i poszła za mężczyznami w czerni, wsiadając do długiego Lincolna. Gdy samochód ruszył, za nią rozległ się wściekły głos Aarona. "Susanna, zatrzymaj się!"
Aaron patrzył, jak konwój oddala się coraz bardziej, przyspieszając kroku do biegu. Obok niego, Erika kurczowo trzymała się jego ramienia, wyglądając żałośnie. "Aaron, widziałeś to, prawda? Susanna naprawdę odważyła się kazać mnie uderzyć!"
Aaron całkowicie ją zignorował, jego oczy były utkwione w znikających samochodach, a na twarzy pojawił się skomplikowany wyraz. "Susanna naprawdę odeszła."
Erika zacisnęła zęby ze złością. "Aaron, Susanna musiała znaleźć sobie nowy cel. Jak inaczej mogłaby mieć bogatego mężczyznę, który zaraz po rozwodzie przysłałby po nią limuzynę?"
"Zamknij się!" ryknął Aaron.
Erika drgnęła na wybuch Aarona, milcząc, ale w myślach pomyślała: 'Susanna, jeszcze zobaczysz.'
W samochodzie Susanna patrzyła na mijające ulice, z gorzkim uśmiechem na ustach. "Czy to jest moja ucieczka?" mruknęła.
Pół godziny później samochód zatrzymał się przed luksusowym hotelem.
Susanna wysiadła, otoczona wysokimi ochroniarzami w czarnych garniturach. W jednym głosie powiedzieli: "Pani Jones, witamy w domu!"
Wspaniałe powitanie wprawiło Susannę w osłupienie. Gdyby nie zobaczyła Madison stojącej przy wejściu do hotelu, mogłaby od razu zawrócić.
Na końcu linii stały dwie osoby, jedną z nich była Madison.
Madison podbiegła i objęła ją. "Susanna, wreszcie wróciłaś. Musiałaś wiele wycierpieć z rodziną Abbottów! Dobrze, że się rozwiodłaś. Twoja rodzina cię odnalazła i możemy zacząć od nowa."
Susanna kiwnęła głową, jej oczy były zaczerwienione. "Dobrze," szepnęła.
Madison wskazała na poważnie wyglądającego mężczyznę w czarnym garniturze stojącego obok. "Susanna, pozwól, że ci przedstawię. To twój najstarszy brat, Edward Jones."
Susanna spojrzała na przystojnego mężczyznę, który miał królewski wygląd, przewyższający nawet Aarona.
Edward Jones spojrzał na drobną, wątłą dziewczynę przed sobą, która wydawała się niedożywiona. Serce mu się ścisnęło. "Susanna, wiele przeszłaś."
Susanna nie wiedziała, co powiedzieć. Po chwili odezwała się niezręcznie: "Cześć."
Słysząc jej niepewne powitanie, Edward poczuł się jeszcze gorzej. Ostrożnie zapytał: "Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?"
Susanna wyglądała na zdezorientowaną. "Zrobić dla mnie?"
Edward powiedział: "Tak, czy jest coś, czego teraz pragniesz? Powiedz mi, a pomogę ci!"
Susanna spuściła oczy. "Chcę wrócić do domu."
Dłoń Edwarda powoli się zacisnęła. Pomyślał: 'Dom? Musi mieć na myśli ten stary dom, w którym kiedyś mieszkała. Gdybyśmy wtedy nie stracili Susanny, nie przeszłaby przez tyle trudności.'
W tym momencie Madison chwyciła Susannę za rękę. "Nie spiesz się. Twoi pozostali bracia zaraz tu będą. Najpierw ich poznaj, a potem możesz wrócić. Od teraz, gdziekolwiek oni będą, to jest twój dom."
Edward rzucił Madison wdzięczne spojrzenie i z szacunkiem powiedział: "Zgadza się. Prywatny pokój jest gotowy. Najpierw zjedzmy kolację."
Myśl o tym, że Susanna wraca do tego starego domu, sprawiała, że serce Edwarda ściskało się niemal do granic wytrzymałości. Powiedział: "Susanna, rozważyłabyś zamieszkanie gdzie indziej?"