




Rozdział 3 Aaron jest ślepy w swoim sercu
Susanna potrząsnęła głową, starając się odpędzić nierealne fantazje z myśli.
Wróciła do szafy, by uporządkować bałagan, który zrobiła Erica, a po przywróceniu wszystkiego do porządku pomyślała o drobnych zadrapaniach Eriki. Gdyby lekarz przyszedł później, rany same by się zagoiły.
Otwierając drzwi sypialni, Susanna nie zobaczyła Aarona. Gdzie on się podział?
Erica opierała się o wezgłowie łóżka, z chytrym uśmiechem na ustach. "Myślałam, że to służąca, ale to ty. Naprawdę zamierzasz się mną tutaj opiekować? A może chcesz być świadkiem intymnych chwil między mną a Aaronem, w końcu minęły trzy lata od naszego ostatniego spotkania."
Słowa Eriki były pełne podtekstów!
Dopiero wtedy Susanna usłyszała szum wody z łazienki — Aaron brał prysznic! Krew odpłynęła jej z twarzy. Nie mógł nawet poczekać, aż wyjdzie, zanim zacznie się zbliżać do Eriki w ich sypialni!
Czując mdłości, Susanna walczyła z odruchem wymiotnym, chwyciła spakowaną walizkę i przygotowała się do wyjścia.
Przy drzwiach stanęła Calliope z figlarnym uśmiechem. "Pani Abbott, przepraszam, ale ta walizka to luksusowy przedmiot, który pani Maud Abbott przywiozła z Eldorii. Jest bardzo droga; nie może jej pani zabrać."
Ignorując je, Susanna skinęła głową i chwyciła torebkę, tylko po to, by znów zostać zablokowaną. "Pani Abbott, nie może pani zabrać tej również. Pan Abbott kupił ją jako pamiątkę z Celestii w zeszłym miesiącu."
Susanna zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że Calliope celowo utrudnia jej życie. Każdy bagaż w pokoju nie należał do niej; jak miała spakować swoje rzeczy?
Erica dodała, "Wygląda na to, że nie chcesz odejść, skoro nawet nie możesz znaleźć torby na swoje rzeczy, co? Nie martw się, przygotowałam coś dla ciebie. Calliope."
Calliope skinęła głową ze zrozumieniem, pobiegła i wkrótce wróciła z plastikową torbą. "Pani Abbott, pani Jones specjalnie to dla pani przygotowała. Jest trochę staroświecka, ale powinna wystarczyć. Proszę, użyj tego."
Susanna wydała zimny śmiech, jej oczy płonęły gniewem, zmuszając Calliope do cofnięcia się. Uklękła, by przepakować swoje rzeczy. Za jej plecami znów odezwała się Erica. "Upewnij się, że sprawdzisz jej bagaż później, żeby nie zabrała niczego, co do niej nie należy, zwłaszcza dokumentów."
Słysząc to, Susanna przypomniała sobie wcześniejsze słowa Aarona, że nie chciał dziecka. Dyskretnie podarła wyniki testu ciążowego na drobne kawałki, zwinęła je w kulkę i połknęła. Robiąc to, złożyła cichą obietnicę: 'Dziecko, od teraz jesteśmy tylko my przeciwko światu. Będę cię chronić i trzymać się z dala od Aarona i rodziny Abbottów.'
Gdy Susanna skończyła pakować swoje rzeczy i wyciągnęła plastikową torbę z szafy, zapytała chłodno, "Chcecie to sprawdzić?"
Erica zakryła nos z pogardą. "Ta plastikowa torba śmierdzi; niech szybko wychodzi!"
Calliope zrozumiała aluzję, podeszła szybko, przeszukując plastikową torbę, mrucząc pod nosem, "Mój wzrok już nie ten, muszę się starzeć."
Dopiero kiedy Calliope zaczęła się cofać i w końcu opuściła pokój, Susanna zorientowała się, że coś jest nie tak. Krzyknęła, "Hej, co robisz? Oddaj mi moje—"
Zanim zdążyła dokończyć, Calliope udawała, że się potknęła, rzucając torbę. Plastikowa torba rozdarła się, a jej ubrania rozsypały się z drugiego piętra do salonu.
Susanna pobiegła do korytarza i spojrzała w dół, krzycząc, "Przesadzacie!"
Zbiegła na dół, aby zebrać swoje rzeczy, ale torba była już rozdarta, co uniemożliwiało spakowanie ich. Zła, rzuciła torbę na podłogę.
W tym momencie zadzwonił jej telefon. Odebrała go, a kiedy usłyszała głos Madison, łzy popłynęły jej po twarzy. "Madison."
Zaniepokojony głos Madison przebił się przez linię. "Dlaczego płaczesz?"
Dusząc się łzami, Susanna powiedziała, "Madison, rozwiodłam się. Nie mam już domu."
Madison szybko ją uspokoiła, "Nie wygłupiaj się. Kto powiedział, że nie masz domu? Dzwoniłam, żeby przekazać ci dobre wieści: odnaleziono twoją rodzinę. Masz sześciu braci—trzech rodzeństwa i trzech przyrodnich. Wszyscy są z Novarii, a ich nazwisko to Jones. Szukali cię."
Susanna zamarła. "Moja rodzina?"
Madison kontynuowała, "Nie płacz. Przyślę twojego brata—"
Zanim Madison zdążyła dokończyć, telefon Susanny się rozładował. Jej umysł był w chaosie. Czy naprawdę odnaleźli jej rodzinę?
"Co to za hałas? Co znowu kombinujesz?" Aaron zszedł po schodach w luźnym szlafroku.
Widząc porozrzucane ubrania i rozdarte torby obok Susanny, zmarszczył brwi. "Znowu grasz trudną do zdobycia? Udajesz biedną? Kogo teraz próbujesz oszukać? Babci tu nie ma!"
Susanna ściskała swój rozładowany telefon, czując się odrętwiała. "Nic nie zrobiłam."
Erica wyszła, udając zatroskaną. "Aaron, pakowała się do wyjścia, ale znalazła tę brudną plastikową torbę. Próbowałam ją powstrzymać, ale nie chciała słuchać."
Calliope wtrąciła się, "Tak, panie Abbott. Tylko próbowałyśmy przekonać panią Abbott, żeby nie używała tej torby, ale nalegała. Gdyby to wyszło na jaw, ludzie mogliby pomyśleć, że rodzina Abbottów źle ją traktuje."
Pokój zamilkł. Susanna stała tam, słuchając ich kłamstw, czując się jak drewniana figura.
Aaron spojrzał na nią przenikliwie, zimno pytając, "Nie masz nic do powiedzenia?"
W oczach Susanny pojawił się cień sarkazmu. "Czy nie usłyszałeś już tego, co chciałeś? Czego jeszcze chcesz usłyszeć?"
Aaron wybuchł, "Susanna, czy nigdy nie jesteś zadowolona? Czego jeszcze chcesz?"
Susanna była zbyt zmęczona, by dalej się kłócić, ale oskarżenie Aarona na nowo wzbudziło w niej gniew. "Czego jeszcze chcę? Aaron, spójrz prawdzie w oczy! Odkąd się pobraliśmy, czy żyłam jak rozpieszczona bogata żona, czy raczej jak służąca? Nie, nawet nie jak służąca—służąca dostaje wynagrodzenie. Co ja dostaję? Zarządzałam wszystkim dla ciebie, na dobre i na złe, a ty nadal widzisz we mnie jakiegoś chciwego pasożyta. Nie jesteś ślepy na oczy; jesteś ślepy na serce. Albo po prostu cię to nie obchodzi. Tak czy inaczej, mam dość. Jesteśmy rozwiedzeni. Nie chcę być twoją wycieraczką dłużej. Czy to zbyt wiele, by o to prosić?"