




Rozdział trzeci
Po skończonym posiłku postanowiłam opowiedzieć im swoją historię; w końcu byli dla mnie bardzo mili.
Oczyściłam gardło i zaczęłam: "Pochodzę z watahy Ciemnego Księżyca; zostałam wygnana, ponieważ przemieniłam się później i co gorsza, w omegę." Łzy już płynęły mi po policzkach, gdy przypomniałam sobie wszystko, co przeżyłam w tym tygodniu.
„Co! Co to za głupi powód? Nie mają prawa cię za to wyganiać." Lisa powiedziała, kipiąc ze złości.
„To prawda; nie sądzę, by rada starszych była z tego zadowolona.” odpowiedziała Rose.
„Nie martw się, nasi Alfa będą wiedzieli, co zrobić.”
W tym momencie do pokoju weszły dwie osoby; obaj mieli około 190 cm wzrostu i byli bardzo muskularni.
„Beta Jason, Gamma Alfred! Dzień dobry.” Rose i Lisa przywitały się z lekkim ukłonem.
„Dzień dobry!” Gamma odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
„Jak się ma ta wyrzutek?” beta zapytał, akcentując słowo wyrzutek.
Zadrżałam na dźwięk jego głosu i spuściłam głowę.
„Przestań, Jason; straszysz ją. Biedna dziewczyna już wiele przeszła.” Lisa skarciła betę, który teraz złagodniał.
„Nie obwiniaj mnie; gdyby Xavier i Xiao tu byli, wątpię, czy pozwoliliby jej tu zostać.” Beta stwierdził, a potem dodał: „Więc jak tylko poczuje się lepiej, chcę, żeby odeszła.”
„To nie fair!” Lisa zaprotestowała. „Przynajmniej wysłuchaj jej powodu bycia wyrzutkiem, zanim zdecydujesz, co z nią zrobić. I technicznie rzecz biorąc, nie jest w pełni wyrzutkiem, bo jest nim dopiero od dwóch dni.”
Podoba mi się, jak rozmawiają o mnie, jakby mnie tu nie było. Nie żebym miała zamiar mówić. Omega nie ma prawa głosu wśród wysoko postawionych, chyba że zostanie o to poproszona. Głupie zasady. Wiem. Ale tak to było w mojej byłej paczce. Nie wiem, czy te zasady obowiązują też tutaj.
„Została wygnana z watahy, ponieważ nie przemieniła się wcześnie, a kiedy w końcu to zrobiła, przemieniła się w omegę.” Rose dodała, próbując mnie wesprzeć. Jestem wzruszona ich życzliwością. Poznali mnie dopiero dziś, a już robią to dla mnie.
„Co to za głupi powód?” Alfred, Gamma, odezwał się po raz pierwszy, odkąd wszedł do szpitalnej sali.
„Cóż, jeśli tak jest, to poczekamy, aż Alfy wrócą z podróży w przyszłym tygodniu, a wtedy zdecydujemy, co z tobą zrobić!”. Beta powiedział to, patrząc prosto na mnie.
„Dziękujemy, Beta Jason!” Rose i Lisa powiedziały chórem.
Beta skinął głową i kontynuował: „Wyznaczę strażnika, który będzie jej pilnował; możemy wysłuchać jej historii, ale nie jesteśmy pewni, czy jest prawdziwa; w końcu może to udawać!”
„Ale Beta, czy wygląda na kogoś, kto mógłby skrzywdzić muchę? Spójrz na nią.” Lisa stwierdziła, wskazując na mnie. Szczerze mówiąc, wyglądam raczej jak ktoś, kogo mucha mogłaby skrzywdzić, a nie odwrotnie.
„Albo to, albo zostanie wrzucona do lochu, aż wróci Alfa.”
„Nie! Strażnicy wystarczą, proszę pana.” Lisa powiedziała, salutując becie.
Beta i Gamma odwrócili się, żeby wyjść. Gdy tylko ręka Bety sięgnęła klamki, odwrócił się, jakby o czymś zapomniał.
„Gdzie będziesz mieszkać?”
„Może zostać u mnie; jestem pewna, że John nie będzie miał nic przeciwko.” – powiedziała Rose.
„Dobrze, później przekażę to strażnikom.”
I wtedy wyszli. Chyba Gamma jest cichą osobą; odezwał się tylko dwa razy, odkąd przyszli.
„To proste!” – powiedziała Lisa. „Wszystko w porządku?” Zapytała mnie, a ja obdarzyłem ją małym uśmiechem.
„Więc będziesz mieszkać ze mną; mój dom jest obok szpitala. Wszyscy lekarze z watahy mieszkają blisko szpitala na wypadek nagłego wypadku. Muszę tylko dać znać Johnowi.” – powiedziała Rose.
John musi być jej partnerem, pomyślałem, że miał szczęście, że spotkał tak miłą osobę. Ziewnąłem. Jestem tak zmęczony i śpiący, ale byłoby niegrzecznie zasnąć, kiedy próbują dotrzymać mi towarzystwa.
Rose musiała zauważyć moje zmęczenie. „Wyglądasz na zmęczonego. Odpocznij, wrócimy później, dobrze?” – powiedziała Rose, przytulając mnie i kierując się do drzwi.
„Pa! Do zobaczenia później!” – powiedziała Lisa, przytulając mnie i wychodząc z pokoju.
Minutę po ich wyjściu zasnąłem. Byłem wyczerpany fizycznie i psychicznie.
Kiedy obudziłem się później, było już wieczór. Chyba spałem długo. Nie pamiętam, kiedy ostatnio spałem tak spokojnie. Zwykle wstaję bardzo wcześnie i kładę się spać bardzo późno. Wykonuję wszystkie domowe obowiązki, a podobno wszyscy inni są zajęci swoimi „obowiązkami bety”. I chociaż każdy lider watahy miał prawo do posiadania omegi jako służącej, moi rodzice odmówili i powiedzieli, że jestem w stanie samodzielnie wykonywać wszystkie obowiązki. Jakież to okrutni rodzice mam.
„Tak! Są bardzo okrutni!” – powiedział delikatny głos.
Zerwałem się z łóżka i wstałem. Czy mi się wydaje, czy ktoś właśnie mówił?
„To nie twoja wyobraźnia; naprawdę mówiłam!” – powiedział głos ponownie.
„Kim jesteś?” – zapytałem przestraszonym głosem.
„Jestem Aliyah.”
„Kto? Osobiście jestem teraz bardzo przestraszony. Zaczynam myśleć, że ten pokój jest nawiedzany przez ducha lub złego ducha.
„O Boże! Dlaczego mam takiego pecha w życiu? Najpierw zostałem wygnany, potem stałem się wyrzutkiem, potem zostałem zaatakowany, a teraz mam do czynienia z duchem.” – płakałem cicho.
„Nie bądź niemądry; nie jestem duchem; jestem twoim wilkiem!” – głos zaśmiał się.
„Moim czym?” – zapytałem, wciąż zdezorientowany.
„Twoim wilkiem, głuptasie! Każdy wilkołak ma wewnętrznego wilka”.
„No to, Aliyah, miło cię poznać!”
„Ciebie też”.
I tak po prostu, mój wilk i ja zaczęliśmy rozmawiać. W tym momencie wiem, że nigdy nie będę się nudzić. Aliyah była bardzo zabawna w rozmowie.
Zatracony w chwili, nie zauważyłem, że Rose już weszła do pokoju. Odchrząknęła, a ja spojrzałem na nią i zobaczyłem jej szeroki uśmiech.
„Wow! Co się stało przez ostatnie pięć godzin, że jesteś tak szczęśliwy? Czy śniłeś o swojej sympatii?” – powiedziała, unosząc brwi.
„Co! Nie!” – odpowiedziałem szybko, czerwieniąc się. „Po raz pierwszy rozmawiałem z moim wilkiem.”
„O! To naprawdę dobrze. Powiedz jej cześć.” – powiedziała Rose.
„Proszę,” – powiedziała Rose, podając mi torbę z zakupami. Podziękowałem jej, a potem wziąłem torbę i otworzyłem ją. W środku były bielizna, szczoteczka do zębów i inne przybory toaletowe.
„Dziękuję bardzo!” – powiedziałem do niej.
„Nie ma za co, to nic takiego, muszę już iść. Mam innych pacjentów, którymi muszę się zająć.”