Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 10

"Śmieć."

Calliope chwyciła serwetkę i wytarła sałatkę, która rozprysnęła się na jej ubranie, mrucząc pod nosem o swoim "tymczasowym mężu". Był gorszy niż śmieć, o którym ludzie mówili, gorszy niż odpadki.

"Calliope, powinnaś wiedzieć, że w tym domu nikt nie zadziera z Sylvestrem. Odpuść swoją dumę, bo to ty będziesz cierpieć."

Linda Moore, najstarsza siostra, przypomniała jej chłodno. Choć miała dobre intencje, brzmiało to zimno.

Teraz to zrozumiała. Arogancja Sylvestra to zasługa tej rodziny. Czciła go niemal jak bóstwo, co czyniło go nieznośnie zarozumiałym.

W tym momencie John wstał ze swojego miejsca i podszedł do Calliope. Przyjrzał się jej przez chwilę, a potem, ku jej zaskoczeniu, uśmiechnął się. Wziął serwetkę i wytarł jej sałatkę z podbródka, co sprawiło, że Calliope lekko się wzdrygnęła.

"Dobrze, przez zrządzenie losu w końcu cię znaleźliśmy. Pamiętaj, od teraz jesteś żoną Sylvestra i zawsze nią będziesz."

Obserwując wcześniejszą scenę, John nagle pomyślał, że Calliope nie jest taka zła. Przynajmniej na razie była jedyną, która odważyła się sprzeciwić Sylvestrowi. Może w przyszłości uda jej się go poskromić?

Małżeństwo nie było gorzką walką między dwoma słabymi, ale wzajemnym ograniczeniem między dwoma silnymi jednostkami. Miłość była interesująca tylko wtedy, gdy miało się godnego przeciwnika.

Na zawsze?

Calliope parsknęła w duchu na to słowo. 'Być żoną Sylvestra na zawsze? Wolałabym umrzeć!'

Nie mogła zostać nawet na dzień!

Poza tym, jak długo mogliby z Sylvestrem współistnieć w pokoju? Pewnie nawet sekundy. W najgorszym wypadku ujawniłaby prawdę. Jak rodzina Moore mogłaby pozwolić, by córka prostytutki była żoną Sylvestra?

Calliope odpowiedziała: "Panie Moore, zrobię to!"

Calliope zignorowała plamy sałatki na swoim ciele i uśmiechnęła się lekko, bez żadnych emocji. Nie wiedziała, że jej uśmiech był niemal identyczny z wcześniejszym uśmiechem Sylvestra.

Jej pierwszy dzień w rezydencji Moore'ów był już tak dramatyczny. Calliope czuła, że nigdy go nie zapomni. Zapamięta wszystko, co Sylvester jej zrobił, i znajdzie okazję, by odpłacić mu z nawiązką!

Jenny zabrała ją do zewnętrznego gorącego źródła w rezydencji Moore'ów na kąpiel. Para unosiła się wokół, a płatki kwiatów unosiły się na wodzie, wyglądając pięknie.

Calliope oparła się o kamienną ścianę gorącego źródła, jej seksowne obojczyki i zaokrąglone ramiona były wystawione na powietrze. Jej delikatne linie szyi były pełne wdzięku, a gładkie, długie włosy były swobodnie upięte. Wyglądała jak szlachetna łabędzica.

Spokojny komfort sprawił, że niemal zapomniała o wcześniejszym upokorzeniu. Delikatnie zamknęła oczy, jej długie rzęsy opadały posłusznie. W niejasnym świetle oparła głowę o kamienną ścianę, uniosła podbródek, a jej lekko rozchylone usta zdawały się czekać na czyjąś łaskę.

Trzeba przyznać, że proporcje ciała i wygląd Calliope były idealne. Jeśli by chciała, każdy mężczyzna mógłby paść jej do stóp, ale jej serce należało tylko do jednego mężczyzny.

Myśląc o swoim bracie, nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Ten łagodny uśmiech był śmiertelną trucizną, nawet wiedząc, że może zabić, była gotowa podjąć ryzyko.

Zanurzona w wygodnym gorącym źródle, nie miała pojęcia, że gdzieś w pobliżu stał drań, przyglądając się jej z zabawnym spojrzeniem przez długi czas.

Wokół panowała martwa cisza, ani jednego dźwięku, aż nagle—plusk!

Co do diabła właśnie wpadło do gorącego źródła?

Oczy Calliope otworzyły się gwałtownie i zobaczyła dwa małe zielone węże pływające na powierzchni wody!

Zaskoczona, ale nie krzycząca jak jakaś dama w opałach, Calliope spojrzała na Sylvestra, stojącego tam jak duch w czarnym szlafroku, z założonymi rękami, czekającego, by zobaczyć, jak wpada w panikę.

Więc to ten drań robił sobie żarty. Każda inna kobieta byłaby przerażona. Sylvester to prawdziwy diabeł!

"Nie uważasz, że jesteś nudny? Jaki jest sens w tych dziecinnych sztuczkach?"

Calliope wstała z wody, szybko chwyciła ręcznik, by się owinąć, poruszając się tak szybko, że Sylvester nie zdążył zobaczyć niczego więcej.

Jej twarz była zaczerwieniona od pary, wyglądała jak świeże jabłko. Była owinięta tylko w biały ręcznik, podkreślający jej krągłości, sprawiając, że każdy, kto ją zobaczył, mógłby dostać krwotoku z nosa.

Sylvester zmrużył oczy, patrząc na nią przez mglistą parę, jego ton pełen pogardy, "Jesteś w ogóle kobietą?"

I co z tego, że była kobietą? Krzyczeć? Płakać? Czy to był jego cel?

Calliope spojrzała na dwa małe zielone węże wciąż "pływające" w wodzie, jeden nawet płynął w jej stronę. Uśmiechnęła się zimno, a potem przesadnie zakryła uszy i krzyknęła, "Pomocy!"

Udawała przerażoną, ale szybko złapała oba węże.

"Pomocy! Pomocy! Jestem taka przestraszona! Ktoś! Ktoś! Zaraz umrę! Zaraz mnie ugryzie wąż!"

Rzuciła jednym z małych zielonych węży w Sylvestra, który złapał go dokładnie, patrząc na jej szaleństwo z bezradnym wyrazem twarzy.

Wyraz twarzy Calliope zatrzymał się nagle jak zawór wody, a w następnej chwili odzyskała swoją wyniosłą postawę, szyderczo pytając, "I co? Zadowolony teraz? Czy tak powinna zachowywać się kobieta? Czy to jest wyraz, który chciałeś zobaczyć na mojej twarzy?"

Sylvester patrzył na nią jak na dziwaka, rzucił węża na ziemię, rzucił na nią rozczarowane spojrzenie i odwrócił się, by odejść.

Calliope była rzeczywiście potworem. To pierwszy raz, kiedy widział kobietę, która nie bała się węży. Czy ona w ogóle była kobietą?

Calliope nie była tak krucha, jak sobie wyobrażał, co sprawiło, że poczuł się znudzony. To również pierwszy raz, gdy jego żart nie przyniósł oczekiwanego rezultatu, co bardzo zirytowało Sylvestra.

Calliope patrzyła na jego plecy z pogardą, ale gdy odwróciła się i zobaczyła drugiego małego zielonego węża wciąż pływającego na powierzchni wody, nie mogła już dłużej tego znieść. Zadrżała, jej twarz pobladła, i krzyknęła w myślach, 'To wąż! Co jeśli mnie ugryzie?'

Natychmiast wybiegła na brzeg, nie zważając na to, że była owinięta tylko w biały ręcznik, i uciekła z całych sił.

Tak naprawdę bała się węży od dziecka! Widok gładkiego ciała węża wywoływał u niej obrzydzenie i strach. Calliope pobiegła do łazienki i zaczęła energicznie szorować swoje ciało.

Myśląc o kąpieli w gorącej wodzie z wężami, Calliope miała ochotę zdjąć z siebie skórę!

Sylvester! Ten drań!

Bez względu na to, jak bardzo bała się węży, nie mogła pozwolić, by Sylvester wygrał. Nigdy nie podda się Sylvestrowi!

Previous ChapterNext Chapter