Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

Ella

Minęły około 2 godziny od mojej rozmowy z dyrektorem i teraz siedziałam w poczekalni biura, czekając na przyjazd policji. Wydarzenia wciąż były świeże w mojej pamięci.

N-Nie mogę w to uwierzyć. Moi rodzice nie żyją. Co mam teraz zrobić? Jestem całkiem sama. Czując, jak łzy zaczynają napływać do oczu, próbuję uspokoić się, porządkując wszystkie emocje, które teraz czułam.

Zagubiona w myślach, nie zauważam, jak ktoś podchodzi do mnie. "Pani Knight?" odzywa się głos, który mnie zaskakuje.

"T-Tak" mówię, skupiając się teraz na mężczyźnie ubranym w niebiesko-czarny mundur.

"Jestem oficer Riley, przyjechałem, żeby odprowadzić panią do domu, żeby mogła pani zabrać, co potrzebne" mówi oficer Riley, próbując dodać mi otuchy, zauważając moje czerwone, spuchnięte oczy.

"D-Dziękuję" szepczę, wstając. Chwytając torbę z podłogi, idę za nim, patrząc w dół, pozwalając myślom dryfować. Nagle zaczynam myśleć o moich przyrodnich braciach.

Reece, Dylan i Caleb. Bracia z krwi i kość, ale zmora mojego życia. Choć nie byli dla mnie otwarcie nieprzyjemni, nie byli też zbyt przyjaźni. Pamiętam, jak miałam 10 lat, a oni mieli po 20 lat, byliśmy na rodzinnym spotkaniu. Z jakiegoś powodu byłam jedynym dzieckiem. Moi rodzice starali się o mnie dbać, ale nie miałam nikogo w swoim wieku, z kim mogłabym się bawić, więc kiedy próbowałam spędzać czas z Dylanem, Calebem lub Reece'em, oni mnie ignorowali. Czułam się wtedy całkowicie samotna.

Potrząsając głową, próbuję pozbyć się tych myśli. Nie widziałam ich zbyt często, poza świętami i specjalnymi okazjami, nigdy nie byli zbyt obecni. Nawet kiedy miałam 8 lat i nasi rodzice w końcu się pobrali. Byli zbyt zajęci studiami, żeby się przejmować.

Dlaczego mieliby się teraz przejmować? Zastanawiam się, gdy oficer prowadzi mnie do swojego radiowozu.

"Jesteśmy na miejscu," mówi oficer Riley, otwierając drzwi tylnego siedzenia.

"Dziękuję" mówię, wślizgując się na siedzenie, gdy on zamyka za mną drzwi.

"Nie ma za co" mówi, zamykając drzwi i przesiadając się na miejsce kierowcy. "Będziemy na miejscu za około 45 minut, więc proszę wykorzystać ten czas na odpoczynek. Powiadomię panią, gdy dotrzemy."

Kiwnięciem głowy, opieram się o siedzenie, pozwalając, by wydarzenia z dzisiejszego dnia wróciły do mnie.

Nie mogę uwierzyć, że naprawdę ich nie ma, myślę, walcząc z łzami. Moje ciało jest odrętwiałe, próbuję się zrelaksować na tylnym siedzeniu, ale jestem zbyt spięta, żeby się przejmować.

Wiedząc, że trzeba będzie zorganizować pogrzeb i powiadomić rodzinę, zaczynam mentalnie przygotowywać się na wszystko, co muszę zrobić, zanim sprawy wymkną się spod kontroli. Bo zawsze wymykają się spod kontroli, zwłaszcza kiedy najmniej się tego spodziewasz.

45 minut później…

"Jesteśmy na miejscu, pani Knight" mówi oficer Riley, zwracając moją uwagę na otoczenie.

Mrugając, patrzę na mój dom. Pół spodziewając się, że to wszystko jest snem, czekam, aż samochód zatrzyma się przed domem. Gdy to się dzieje, oficer parkuje samochód i pozwala mi wyjść.

"Poczekam tutaj. Proszę wykorzystać ten czas, aby zebrać, co potrzebne na podróż, resztę można będzie zabrać później" mówi, odsuwając się, umożliwiając mi wejście do domu. Drzwi były oczywiście otwarte, gdy je uchylałam. Moje serce zamarło, pół spodziewając się, że rodzina wyskoczy i krzyknie "niespodzianka".

Spokojnie, powoli, myślę, wchodząc do środka. Mój dom wyglądał normalnie, z wyjątkiem tego, że moi rodzice nie będą tu na mnie czekać. Nigdy więcej.

Patrząc po domu, nie mogę nie zauważyć, jak dziwnie cicho tu było. Żadnych dźwięków, żadnych głosów, nic. Przerażające. Nie chcąc tu zostawać, szybko kieruję się do swojego pokoju, nieświadoma niebezpieczeństw, które czaiły się tuż poza moim zasięgiem.

Zbliżając się do mojego pokoju, zatrzymuję się. Drzwi są lekko uchylone, choć pamiętam, że zamknęłam je rano, wychodząc do szkoły. Przerażona, powoli zbliżam się do pokoju. Im bliżej jestem, tym wyraźniej słyszę szelest.

„Gdzie to jest? Musi tu być” mruczy głos, podczas gdy ktoś przetrząsa mój pokój. Przerażona, dalej się zbliżam, potrzeba zobaczenia, kto to jest, przewyższa chęć ucieczki.

Popycham drzwi i zamieram. W moim pokoju stoi mężczyzna. Ubrany cały na czarno, z całkowicie łysą głową, wysoki i umięśniony, kontynuuje demolowanie mojego pokoju, jakby czegoś szukał.

Przełykając gulę w gardle, próbuję krzyknąć o pomoc, ale nagle zdaję sobie sprawę, że mężczyzna nie jest sam, gdy ktoś inny chwyta mnie od tyłu za talię, zmuszając mnie do krzyku, gdy przenosi mnie do pokoju.

„Patrzcie, kto w końcu wrócił do domu” chichocze głos, który brzmi prawie jak rosyjski. Akcent jest tak gruby, że trudno mi powiedzieć.

„Puść mnie! Dlaczego jesteście w moim pokoju?” krzyczę, szarpiąc się, próbując się uwolnić.

„Chcemy czegoś, a twój pokój to ostatnie miejsce, którego jeszcze nie przeszukaliśmy” uśmiecha się głos, a drugi mężczyzna odwraca się do mnie, a ja zauważam bliznę na jego policzku, co sprawia, że zamieram.

„Czego chcecie?” pytam, bojąc się o swoje życie.

„Informacji, które tatusiek miał. Jesteś jedyną osobą, która wie, gdzie one są” mówi mężczyzna z blizną, jego głos brzmi normalnie.

„Jakich informacji? Nie wiem, o czym mówicie” mówię, martwiąc się, że mogą mnie skrzywdzić.

„Ach, księżniczko... Nie graj z nami. Doskonale wiesz, gdzie tatuś to schował” uśmiecha się mężczyzna, zbliżając się do mnie, próbując dotknąć mojej twarzy, a ja zamieram, próbując się od niego odsunąć, gdy nagle pojawia się oficer Riley.

„STAĆ! RĘCE DO GÓRY” krzyczy oficer Riley, wyciągając broń. „Puśćcie dziewczynę teraz”.

Marszcząc brwi, mężczyźni puszczają mnie, ląduję na podłodze z hukiem, a oni ruszają w stronę okna mojego pokoju. Uśmiechają się, gdy to robią.

„STAĆ” krzyczy oficer Riley, jego broń wciąż wycelowana prosto w nich.

„Do zobaczenia, księżniczko” to wszystko, co powiedzieli, zanim skoczyli przez okno mojego pokoju. Przerażona, nie ruszam się z miejsca na podłodze, dopóki oficer Riley nie podchodzi do okna, mężczyźni już zniknęli.

„Cholera! Musimy teraz iść” mówi oficer Riley, jego uwaga skupiona na mnie, podczas gdy ja wciąż przetwarzam to, co się właśnie stało.

Zbliżając się do mnie, oficer Riley chwyta mnie. „Nie, czekaj, muszę coś zabrać” i bez czekania ruszam po pluszowego misia. Duży miś, który był prezentem od moich przyrodnich braci. To było tuż przed ślubem naszych rodziców. Całą rodziną wybraliśmy się wtedy do parku rozrywki.

Miałam wtedy tylko 6 lat, a chłopcy mieli 16, kiedy zobaczyłam najsłodszego misia. Smutna, że nie mogłam go zdobyć, Reece i jego bracia próbowali go wygrać, a Reece był tym, który zdobył misia.

Uśmiechając się, podał mi go. „Proszę, księżniczko” szepnął Reece, patrząc, jak mocno przytulam misia. „Dziękuję, wielki bracie” pisnęłam, wciąż trzymając misia.

„Zawsze, moje kochanie” szepnął Reece ponownie, nieświadomy, że tym razem go usłyszałam. Mrugając, zastanawiałam się, dlaczego nazwał mnie swoim kochaniem, gdy miałam tylko 6 lat.

Wzruszając ramionami, byłam za młoda, żeby zrozumieć, i za mała, żeby pojąć, co te słowa oznaczały, gdy zaczęły uruchamiać niekończącą się miłość, która będzie zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

„Pospiesz się, nie możemy tu zostać. Mogę wysłać ludzi, żeby później zabrali twoje rzeczy, ale teraz musimy iść” to wszystko, co słyszę, gdy ciągnie mnie z pokoju. Z misiem w ręku, ruszamy, opuszczając posiadłość, moje ubrania i osobiste rzeczy zostają na razie. Nieświadoma, że poszukiwany przedmiot był ukryty w moim misiu.

W co ja się wpakowałam? To jedyne, o czym myślę, gdy oficer mnie odprowadza.

Previous ChapterNext Chapter