




6. Zagrajmy w Punch the Troll
Stado z Seattle kontrolowało większość terytorium Waszyngtonu, ale wciąż istniały pewne ograniczenia dla wszystkich nadprzyrodzonych istot w okolicy. Na przykład niektóre miejsca były zakazane dla wilkołaków. Most South Park był jednym z takich miejsc.
Od kiedy pamiętam, każdy wilkołak, jakiego znałam, unikał tego mostu, zarówno w ludzkiej, jak i wilczej postaci. Nigdy nie pytałam dlaczego, ale wiedziałam, że miałabym spore kłopoty, gdybym się do niego zbliżyła, więc tego nie robiłam.
Miałam zamiar złamać tę zasadę.
Nie obchodziło mnie to.
Marszcząc brwi, nałożyłam maskę wilka i podążyłam za Ianem na most. Zaparkował samochód kawałek dalej, chyba po to, byśmy mogli szybko się stąd wydostać. Co może okazać się trudne, ponieważ doszliśmy do środka mostu, zanim się zatrzymał. Zastanawiałam się, czy jestem wystarczająco szybka, by uciec przed trollem, a także uważałam, że zasada zakazu wstępu jest głupia. Na pewno nie było tu żadnych trolli ani innych mitycznych stworzeń - było tak normalnie, jak tylko most może być.
"Nie widzę żadnych trolli, Ian," powiedziałam, krzyżując ramiona.
Oczy Iana śledziły przejeżdżającego Lamborghini, jego wymarzone auto. "Oczywiście, że nie widzisz żadnych trolli, Ember," powiedział, zadzierając głowę, gdy samochód zniknął w oddali. "Czy biegałabyś jako wilk po własnym sąsiedztwie?"
Miał tu rację...
Tupałam niecierpliwie nogą. "Więc, czego dokładnie potrzebujesz od tego trolla?"
Odwrócił się, uśmiechając się jak szaleniec. "Zobaczysz."
"Ian."
Pokręcił głową. "Słuchaj, wiem, że mogę nie wydawać się wiarygodny, ale możesz na mnie polegać. Od tego są przyjaciele. Zaufaj mi tym razem, Em."
Zmarszczyłam brwi. "Nigdy nie powiedziałam, że nie jesteś wiarygodny. O czym ty mówisz?" zapytałam, rozkładając ramiona.
Uśmiechnął się, udając, że zamyka usta na zamek. "Nic. Obiecuję, że pokochasz to, co ten troll ma w zanadrzu. Poczekaj tylko do końca nocy."
Zanim zdążyłam się sprzeciwić, grzebał w swojej torbie i wyciągnął mały przedmiot, podając mi go. Srebrny pierścionek błysnął w świetle latarni, prosty metalowy krążek. Ładny, pomyślałam. Wsuwam go na palec serdeczny, podnosząc rękę, by go podziwiać.
"Do komunikacji," wyjaśnił.
"Nie sądziłam, że pierwszą osobą, która da mi pierścionek, będzie mój najlepszy przyjaciel," zażartowałam.
Wzruszył ramionami. "Nie ton w zaszczycie. Dobrze wyglądasz w tej sukience."
Podarował mi sukienkę, którą miałam na sobie, kiedy po mnie przyszedł, i protestowałabym, bo miałam walczyć, ale pokazał mi miejsce, które mogę rozedrzeć, kiedy będę potrzebować swobody ruchu. Poza tym, podobno białe ubrania oznaczają formalne wyzwanie dla trolli, inaczej cię nie uznają. Snoby.
Nie przeszkadzało mi noszenie jej, była przepiękna i rzadko miałam okazję nosić sukienki. Była całkowicie biała i wykonana z miękkiej bawełny, niesamowicie wygodna, zwłaszcza z białymi trampkami pod spodem. Hej, jeśli miałam walczyć z trollem, to nie zamierzałam tego robić na obcasach.
Helen pewnie by to zrobiła.
"Jest ładna," powiedziałam Ianowi, przyglądając mu się przez szczeliny maski.
Ian zawsze był przystępny z jego przystojną, głupkowatą twarzą i dziecięcą energią, ale wątpiłam, by to pomogło tej nocy, wyglądaliśmy bardzo podejrzanie. Dziewczyna w masce wilka ubrana w białą sukienkę i wysoki mężczyzna ubrany na czarno. Nie wyglądało to zbyt wiarygodnie. Jeśli nie będziemy ostrożni, ktoś może zadzwonić na policję, zanim jeszcze znajdziemy tego trolla.
"Co teraz robimy?" zapytałam, krzyżując ramiona na piersi. Nocne powietrze było lekko chłodne w tej bezrękawnikowej sukience.
"Zapukasz trzy razy w chodnik, to powinno wywołać trolla. Potem odciągniesz jego uwagę tak długo, jak to możliwe, podczas gdy ja pójdę po to, czego potrzebuję z jego kryjówki pod mostem," odpowiedział Ian.
Zmarszczyłam brwi. "Mam zapukać w chodnik? Co to, jego drzwi wejściowe?"
Skinął głową. "Coś w tym stylu. Trolle mieszkają w wodzie pod mostami."
To wyjaśnia, dlaczego nie widzieliśmy trolla w pobliżu.
"Zaraz, pod wodą? Jak zamierzasz się tam dostać?"
Uśmiechnął się, przewiesił plecak przez ramię. "Mogę oddychać pod wodą przez co najmniej pół godziny."
"Jak udaje ci się godzić szkołę z nauką tych wszystkich zaklęć?"
Stuknął się palcem w czoło. "Jestem geniuszem."
Parsknęłam. "Ruszaj, rybi chłopcze."
Zawahał się, wyciągnął rękę i poklepał mnie po głowie. "Nie zabij trolla."
"Co? Żadnego 'uważaj, Ember'?" zapytałam.
"Bardziej martwię się o trolla," zaśmiał się, odchodząc biegiem.
Parsknęłam. Jeśli był tak pewny siebie, to może troll nie był wcale takim wielkim problemem. Pochyliłam się, stuknęłam trzy razy w beton, krzywiąc się, gdy cement zadrapał moją skórę. Wyprostowałam się, rozejrzałam. Nic. Światła migały, gdy ruch uliczny toczył się dalej, a ludzie patrzyli na mnie podejrzliwie, przechodząc obok. Ile czasu potrzeba, żeby troll odpowiedział na pukanie? Był zajęty? Co robią trolle nocą? Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą telefonu. Oparłam się o latarnię, westchnęłam. To będzie długa noc, może powinnam była zostać w domu. Zostać w domu i co? Przeżywać w kółko rozmowę w restauracji? Otrząsnęłam się z tej myśli, ale teraz, gdy już się pojawiły, nie mogłam ich odepchnąć. Przygryzłam wargę, próbując nie pozwolić myślom błądzić dalej, próbując nie myśleć o tym, co stało się w Crunch. Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, że znów jestem w klatce. Tam, gdzie nie było ograniczeń, nie było słabości, tylko przypływ adrenaliny i triumfu. Aster miał rację. Potrzebuję pieniędzy z walk, ale prawdziwym powodem, dla którego zaczęłam, był Kane. Cała wataha, mówiąc dokładniej. Byłam pomijana jako słabeusz, litowano się nade mną, bo byłam bez ojca, a moja matka spędzała więcej czasu w swoich myślach niż w rzeczywistości. Sprawili, że czułam się nieistotna, zarówno dorośli, jak i nastolatki w szkole, na różne sposoby, ale przekaz był ten sam. Byłam nikim. Ale w klatce byłam kimś. Byłam kimś, kto wygrywał. Nieważne ile razy mnie uderzali, ile kości łamali, nie mogli mnie powstrzymać przed ponownym wstaniem. Miałam tę moc. Może to była jedyna moc, ale zamierzałam się jej trzymać. "Zwróciłaś na siebie moją uwagę, masz ją, mały wilku." Otworzyłam gwałtownie oczy. Kilka kroków ode mnie stał... cóż, facet. Chudy młody mężczyzna z niechlujną brodą i wodnisto-zielonymi oczami. Miał na sobie dżinsy i koszulkę Mets, jego niebieskie trampki były zniszczone. Nie był to ktoś niezwykły - ale patrzył na mnie dziwnie i miałam przeczucie, że to on właśnie przemówił. Nazwał mnie wilkiem, ale nie mógł być trollem. Czy mógł? "Hej," pomachałam niezręcznie. "Czy czegoś potrzebujesz?" Mrugnął raz. "Czy to nie ty mnie szukałaś?" zapytał. Wskazałam na niego. "Ty jesteś trollem?" "Tak." "Och." "Och?" "To znaczy, fajnie," wyrzuciłam z siebie, nerwowo się rozglądając. Był taki cywilizowany. Myślałam, że spotkam rozwścieczonego potwora i od razu przejdziemy do walki, a nie że będę musiała znosić tę niezręczną rozmowę. Kiedy dorwę Iana... "Kiedy chcesz to zrobić?" zapytał, robiąc krok do przodu. Musiałam się powstrzymać, żeby nie cofnąć się o krok. "Zrobić co?" zapytałam. Zmarszczył brwi. "Nasze wesele." Moja szczęka prawie opadła na ziemię. "Co- nie. Co?" Wskazał na moją sukienkę. "Ludzka panna młoda jest ofiarowana strażnikowi mostu, pukając trzykrotnie do jego bramy. W zamian za wieczne zniewolenie ten człowiek może otrzymać jeden z moich wielu skarbów, czyż nie po to przyszłaś się targować?" Podniosłam obie ręce. "Nie! Absolutnie nie, to wszystko jest nieporozumieniem, okej?" Otworzył usta, żeby coś powiedzieć - tylko po to, by zostać przerwanym. Ian pędził ulicą w naszą stronę, w uniesionej ręce trzymając złoty puchar. "Ember, ukradłem skarb trolla. Możemy już iść!" Cholera. Bardzo powoli, troll obrócił głowę w moją stronę. Przygryzłam wargę. "Ośmielasz się mnie okraść?" "Cóż, to zależy, jak spojrzysz na sytuację," zaczęłam. "Ukradliśmy go tuż spod nosa głupiego trolla!" Ian zaśmiał się, wciąż biegnąc w naszą stronę. Był wystarczająco blisko, bym mogła zobaczyć, jak jego ubrania były mokre, a włosy kleiły się do tej jego głupiej wielkiej głowy. Czy ten idiota nie widział, kto stoi przede mną? Miałam zamiar krzyknąć ostrzeżenie, gdy w ułamku sekundy troll wyciągnął rękę - duży brązowy kij zmaterializował się w powietrzu i wystrzelił prosto przed siebie. Uderzył prosto w Iana, wysyłając go w tył, a złoty puchar potoczył się na bok. Mężczyzna, który przechodził obok nas, zatrzymał się, krzyknął i pobiegł w przeciwnym kierunku. Nostrza trolla rozbłysły, błyszczące złote płatki opadły wokół niego, jego ciało nagle się zmieniło. Już nie był chudy, był dwa razy wyższy od Iana, skóra zgniło-zielona na bulwiastych mięśniach. Pojedyncza brązowa szmata zakrywała jego dolną część ciała, górna była przerażająco umięśniona. Jego twarz stała się szersza, niemal groteskowa, usta pełne zębów ostrzejszych niż nawet wilcze. A gdy uderzył pięściami w pierś i zaryczał, dźwięk wibrował prosto w moich kościach, to wtedy ludzie naprawdę zaczęli uciekać.