Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

Sephie

Kiedy wróciłam do sali spotkań, była całkowicie pusta. Wszyscy zniknęli. Nie mogę powiedzieć, że byłam rozczarowana tym obrotem spraw. Zajęłam się zbieraniem pustych szklanek i kilku talerzy, które jeszcze nie zdążyłam sprzątnąć, aby zanieść je do kuchni. Usłyszałam, jak Max gwizdał, idąc korytarzem w stronę tylnego pomieszczenia.

„Hej, dlaczego wszyscy tak nagle się zmyli?” zapytał, wchodząc i zaczynając pomagać mi sprzątać stoły.

„Nie mam pojęcia,” powiedziałam. Trzymałam wzrok spuszczony, bo znów byłam na granicy łez, desperacko próbując je powstrzymać, żeby nie płakać przed Maxem. Nienawidziłam płakać przy ludziach.

„To było dziwne. Widziałem, jak dwóch z tych wielkich ochroniarzy, którzy weszli na końcu, wyciągnęło bardzo pijanego faceta na zewnątrz i spuściło mu porządne lanie, a potem wrócili do środka, jakby nic się nie stało.”

Upuściłam szklankę z ręki i spojrzałam na Maxa z szeroko otwartymi oczami.

„Zrobili co??”

„Tak, to było komiczne. I trochę smutne. Ale głównie komiczne. Myślę, że to był jeden z tych gości, o których mówiłaś, że zawsze są dla ciebie dupkami, więc mogłem, ale nie musiałem kibicować, gdy ochroniarze wrócili do restauracji.”

„Max, musisz być ostrożny. Wiesz, kim są ci ludzie.”

„Wiem, wiem, ale kibicowałem Karmie, którą ten gość wyraźnie otrzymywał. Hej, chwila – co się stało z twoimi rękami?? I szyją??”

„To był powód tej Karmy.”

„Cholera, Sephie! Wszystko w porządku? Co się stało? Dlaczego nie przyszłaś po mnie?”

„Wszystko w porządku. Ten facet zawsze był nachalny, ale dziś wieczorem przeszedł na nowy poziom. Mogłam go trochę sprowokować i pogorszyć sytuację, więc mnie dusił.”

„Nie, nie, nie. Nie obwiniaj się za to. Ten facet to dupek i zasłużył na każdy cios, który dostał za to, że cię dotknął.”

„Tak. Chyba masz rację. Chcę tylko zamknąć i iść do domu. Jestem naprawdę zmęczona.”

„Dlaczego po prostu nie pójdziesz? Ja wszystko zamknę.”

„Wiesz, że nie zostawię cię tu samego, Max. Możesz być dużym, silnym facetem, ale to nadal byłoby nie w porządku. Wszyscy inni już poszli.”

„Jesteś tak uparta, że kłóciłabyś się nawet z diabłem.”

„Prawda.”

Max tylko pokręcił głową i zaśmiał się, chwytając ostatnią szklankę ze stołu i kierując się do kuchni.

Szybko wszystko posprzątaliśmy, odłożyliśmy na miejsce i przygotowaliśmy na jutrzejszą zmianę obiadową. Pracowaliśmy w tej restauracji już od kilku lat, więc mieliśmy wypracowaną rutynę i współpracowaliśmy bez problemów. Zawsze zajmowało nam mniej czasu niż innym, żeby wykonać listę zadań przed zamknięciem. Zazwyczaj śmialiśmy się i dokuczaliśmy sobie podczas całego procesu, więc czas mijał szybko.

Wyszliśmy tylnymi drzwiami około pierwszej w nocy. Stałam i czekałam, aż Max zamknie drzwi, a potem poszliśmy razem do naszych samochodów. Byłam tak zajęta patrzeniem na nadal zachmurzone niebo, że nie zauważyłam czarnego SUV-a zaparkowanego między samochodem Maxa a moim. Zatrzymałam się jak wryta.

Max jeszcze tego nie zauważył, bo patrzył na telefon. Pewnie pisał do jakiejś dziewczyny, z którą planował się spotkać tej nocy. Szedł kilka kroków przede mną, a potem zauważył, że nie jestem już obok niego.

„Hej… co…” powiedział, odwracając się, by zobaczyć mnie zamarłą w miejscu, z przerażeniem na twarzy, mając nadzieję, że osoba w tym SUV-ie to nie ta, o której myślę. Max spojrzał na mnie, a potem szybko obrócił się, by zobaczyć SUV-a zaparkowanego między naszymi samochodami. „Oooo kurczę,” powiedział, robiąc kilka kroków w moją stronę. Bez patrzenia, pchnął mnie bezpośrednio za siebie, obserwując, jak tylne drzwi się otwierają.

Nie mogłam zobaczyć ponad ramieniem Maxa i byłam zbyt przestraszona, by zajrzeć zza niego.

„Czego chcesz?” krzyknął Max. Czułam, że stara się być dla mnie odważny, ale równie dobrze czułam, jak każdy mięsień na jego plecach jest napięty i twardy jak skała.

„Proszę, nie bójcie się. Chcę tylko zapłacić Persefonie za jej doskonałą obsługę tej nocy,” powiedział głęboki i bardzo spokojny głos, z wyraźnym rosyjskim akcentem. Rozpoznałam ten głos. Zerknęłam zza ramienia Maxa i rzeczywiście, pan Adrik, nasz szef, szedł powoli w naszą stronę.

Położyłam rękę na plecach Maxa i powiedziałam: „W porządku, Max. On pomógł, gdy… no wiesz, Karma. To byli jego ochroniarze.” Max widocznie się rozluźnił i głęboko odetchnął.

„O, dzięki Bogu, nie umrę tej nocy,” powiedział pod nosem.

Zachichotałam i pocałowałam go w policzek. „Dziękuję.”

„Wiesz, że zawsze cię obronię, rudasku.”

Podszedłam do swojego samochodu i Adriku, który przyglądał mi się uważnie.

„Czekałeś tutaj cały czas? Mogłeś po prostu wrócić do restauracji. Albo podrzucić to jutro.”

„Miałem sprawy do załatwienia. Przejeżdżaliśmy obok i wasze samochody wciąż tu były, więc poczekaliśmy. To nie trwało długo,” powiedział, wręczając mi gruby plik pieniędzy.

„Co… nieee. To za dużo. Nie mogę tego przyjąć,” powiedziałam, próbując oddać mu plik banknotów stuzłotowych.

„Proszę. Zasłużyłaś na to,” powiedział, delikatnie chwytając mnie za podbródek i unosząc moją głowę, by zobaczyć ciemniejszy już siniak na mojej szyi.

Usłyszałam, jak przeklina pod nosem, ale nie złapałam dokładnie, co powiedział, oglądając mój siniak.

„Naprawdę, wszystko w porządku. Jestem cała. Miałam już gorsze, szczerze.”

Jego brwi zmarszczyły się w grymasie, gdy skanował moją twarz, jeszcze raz odgarniając luźny kosmyk za moje ucho. Nieświadomie oparłam się o jego dotyk. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Tak jak w kuchni, miałam chwilę pełnego spokoju. Położył dłoń na moim policzku, a kciukiem delikatnie głaskał moją twarz. Rozkoszowałam się tym uczuciem, ciszą, ciepłem, które czułam w całym ciele za każdym razem, gdy mnie dotykał.

„Czy jesteś w stanie wrócić do domu, solnishko?” Jego pytanie wyrwało mnie z transu i na chwilę zapomniałam, gdzie jestem.

„Co? Ach. Tak. Tak, jestem w porządku. Przepraszam,” powiedziałam, szybko patrząc na swoją torbę, by wyciągnąć klucze.

„Nie trzeba przepraszać. Myślę, że potrzebujesz więcej tego w swoim życiu,” powiedział z tym seksownym uśmieszkiem na twarzy. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo miał rację…

Previous ChapterNext Chapter