Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 4

Siedziałam sama przy stole, pijąc ciepłe kakao. Wszyscy już poszli spać, ale ja nie mogłam zasnąć.

"Nie możesz spać?" Odwróciłam się i zobaczyłam mamę stojącą w drzwiach kuchni.

"Nie." Nalała sobie kakao i dołączyła do mnie. Siedziałyśmy w ciszy, patrząc na gwiazdy.

"Nevaeh nie miała na myśli tego, co powiedziała. Jest tylko zdenerwowana."

"Dlaczego ona musi iść? Dlaczego ktokolwiek z nas musi iść do bestii?"

"Tak było od zawsze. Od czasów twoich pradziadków aż do teraz. Nie możemy tego zmienić."

"I mamy akceptować nienormalność jako normalność? Jakby ci nie zależało, że wysyłasz swoją córkę."

"Nie mów tak. Oczywiście, że mi zależy. Zrobiłabym wszystko, żeby to zatrzymać, ale nie mogę. Jeśli nie wyślemy Nevaeh, gniew bestii spadnie na nas. Na całą wioskę. Chcesz, żeby tylu ludzi zginęło, bo nie chcemy oddać naszej córki?"

"Dlaczego Nevaeh musi być zbawczynią?"

"Inne rodziny też wysyłały swoje córki. Gdyby zdecydowały się zatrzymać swoje córki, nie bylibyśmy teraz żywi."

Nie powiedziałam nic. Nie pozwolę, żeby zabrali moją siostrę bez walki.

"Każda rodzina, która ma córkę, oczekuje tego od chwili jej narodzin. Moja matka przygotowała mnie jako najstarszą córkę, Nevaeh też o tym wiedziała..."

"Chwila. Wiedziała, że jest szansa, że zostanie wysłana do bestii, jeszcze zanim ją wybrano?"

Mama skinęła głową. "Tak. Jako pierwsza bliźniaczka. Rozmawiałam z nią o tym, ale miałam nadzieję, że nas nie wybiorą."

"Nie pozwolę jej odejść." Odstawiłam kubek do zlewu i poszłam do łóżka. Jak wyciągnę Nevaeh z tego bałaganu?

Poczułam, że ktoś odgarnia mi włosy z twarzy i otworzyłam oczy. Nevaeh siedziała przy moim łóżku, a ja podskoczyłam.

"Nevaeh?"

"Przepraszam za te krzywdzące słowa, które ci powiedziałam. Nie miałam tego na myśli. Nie nienawidzę cię i przepraszam, że byłam taka samolubna."

"Nie. Wybaczam ci wszystko, co powiedziałaś."

"Byłam dla ciebie okropna," zapłakała, a ja ją przytuliłam.

"Wybaczam ci. Nie musisz iść do bestii."

"Chcesz... chcesz iść?"

"Nie. Żadne z nas nie będzie musiało. Znajdę dla nas wyjście."

"Obiecujesz?"

Skinęłam głową. "Obiecuję." Nie wiedziałam, jak to zrobię, ale zamierzałam coś zrobić.

"Chcesz pójść do piekarni?"

"Tak!" pisnęłam i wyskoczyłam z łóżka.

"Pozwól, że się ubiorę i pójdziemy razem."

"Poczekam na ciebie na zewnątrz." Weszłam do łazienki, umyłam zęby, wzięłam szybki prysznic i założyłam niebieską sukienkę sięgającą powyżej kolan.

Mama była w kuchni. "Idę do piekarni z Nevaeh, a potem wpadnę do Edele."

"Dobrze. Pozdrów ode mnie Edele i nie wracajcie późno."

"Dobrze, mamo," zawołałam, ale już byłam na zewnątrz z Nevaeh. Nasza wioska była mała i wszędzie można było dojść pieszo, więc nie było potrzeby jeździć samochodem.

Przed sklepem Nevaeh zebrała się mała grupa ludzi. Pewnie chcieli spróbować jej wypieków, ale niestety będą dostępne dopiero później.

"Ludzie, ludzie. Nie będzie wypieków przed 14:00," ogłosiłam, a usłyszałam jęki, ale ludzie zaczęli się rozchodzić i tłum się przerzedził, aż nikogo już tam nie było.

Nowy sprzęt, który zamówiłyśmy, został już dostarczony, a pracownicy pracowali nad rozbudową.

"Jestem taka szczęśliwa, że w końcu udało się zrobić rozbudowę. Tylko szkoda, że nie będę mogła się nią cieszyć," jej twarz posmutniała.

„Co? Nie. Spodoba ci się. Dopilnuję tego. Obiecałam, pamiętasz?” skinęła głową.

„Teraz pokaż mi ten szeroki uśmiech” uśmiechnęła się promiennie, a ja zaśmiałam się.

Spędziłyśmy dzień, montując nowy sprzęt i przenosząc rzeczy do dobudówki.

Zadzwonił dzwonek przy drzwiach i pobiegłam sprawdzić, kto to.

„Paisley?” krzyknęły dziewczyny, a ja je uściskałam.

„Kto tam?” zawołała Nevaeh z tyłu.

„To Bellamy i Waverly” krzyknęłam, a słyszałam, jak zmierzała do przodu.

Bellamy i Waverly były bliźniaczkami. Nie były identyczne jak Nevaeh i ja, ale były naszymi przyjaciółkami. Były tylko dwa lata starsze od nas.

„Bellamy. Waverly” uściskała je.

„Przepraszamy, że dopiero teraz przychodzimy. Musiałyśmy odwieźć dzieci.”

Tak. Były też zamężne. Nie mieszkały w wiosce, ale zawsze nas odwiedzały.

„Słyszałyśmy o wyborach” powiedziała Bellamy.

„Nie. Żadnych takich. Dziś jest dzień świętowania i nie zepsujemy go smutnymi wiadomościami” szybko powiedziałam. Tak bardzo starałam się rozweselić Nevaeh i nie chciałam, żeby zepsuły moje wysiłki.

„Ale…”

„Nie, Bellamy. Mamy ciasta do zrobienia i klientów do zadowolenia.”

„No dobrze” i tak porzuciły temat, a my poszłyśmy do kuchni robić wypieki.

Resztę poranka spędziłyśmy na robieniu ciast i pączków, które umieszczałyśmy w witrynie.

Klienci zaczęli napływać przed 14. Było dużo osób do obsłużenia i chociaż Edel ciągle dzwonił, musiałam wyciszyć telefon.

Nie było mowy, żebym zostawiła Nevaeh i dziewczyny.

Po dwóch godzinach liczba klientów trochę się zmniejszyła i mogłam już wyjść. Zobaczyłam wiadomość od Edela.

„Spotkajmy się w różowym miejscu”

„Nevaeh, muszę już iść. Edel ciągle dzwoni.”

„W porządku. Większość pracy jest już zrobiona. Możesz wziąć mu trochę” wskazała na babeczki w witrynie, a ja skinęłam głową.

Edel uwielbiał wszystko, co robiła Nevaeh, i wiem, że chciałby, żebym potrafiła piec tak jak ona. Szkoda.

Zabrałam babeczki i włożyłam je do torby na wynos.

„Do zobaczenia. Wrócę, zanim zamkniesz” krzyknęłam, żeby mnie usłyszała, zanim wyszłam na zewnątrz.

„Hej, dokąd idziesz?” zawołała za mną Waverly. Była na zewnątrz z telefonem w ręku. Wyglądało na to, że właśnie skończyła rozmowę.

„Muszę zobaczyć się z Edelem” jej twarz od razu się zmieniła. Nie lubiła mojego narzeczonego. Na początku myślałam, że potrzebuje czasu, żeby się do niego przekonać, ale to się nie stało.

Bellamy i Nevaeh na początku też go nie lubiły, ale teraz lubiły go aż za bardzo. Ale mnie to nie martwiło ani nie sprawiało, że czułam się nieswojo. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że mężczyzna, którego kocham, i najważniejsze osoby w moim życiu tak dobrze się dogadują. No, może oprócz Waverly.

„Myślałam, że spędzisz z nami dzień.”

„Tak, ale on ciągle dzwoni i obiecałam, że się dzisiaj zobaczymy.”

„I nie może poczekać?”

„Będę tylko godzinę, dwie. Wrócę, zanim zamkniemy sklep.”

„Dobrze. Do zobaczenia później kochanie” pocałowała mnie w policzek.

„Pa. Powiem Edelowi, że go pozdrawiasz” parsknęła, a ja się zaśmiałam.

Waverly nie była osobą towarzyską i myślę, że to dlatego nie lubiła Edela, ale szanowała moje decyzje i nie wyzywała go, jak robiła to z innymi.

Ścisnęłam torbę z wypiekami mocno w dłoni i ruszyłam do różowego miejsca, żeby zobaczyć się z moim mężczyzną.

Previous ChapterNext Chapter