




Rozdział 006 Prezent powitalny
Na przedmieściach, na cmentarzu, Xavier przyniósł bukiet białych róż, by odwiedzić grób swojej matki. Wyblakłe zdjęcie na nagrobku uchwyciło jej promienny uśmiech, zamrożony w czasie, zanim skończyła trzydzieści lat — okres, który powinien być najlepszymi latami jej życia.
Matka Xaviera cierpiała z rąk rodziny Montgomerych. Nawet po śmierci odmówiono jej miejsca na ich rodzinnym cmentarzu.
Xavier pozostał na cmentarzu, aż zapadł zmrok.
Mason czekał na zewnątrz od dłuższego czasu i dopiero gdy Xavier wyszedł, podszedł do niego z telefonem w ręku. "Panie Montgomery, Patrick dzwonił kilka razy, zapraszając pana na kolację dziś wieczorem."
"Adres," głos Xaviera był lodowaty.
"Hotel Międzynarodowy." Mason, wieloletni towarzysz Xaviera, doskonale rozumiał jego preferencje i przewidywał kolejne pytania, często mając wszystkie niezbędne informacje przygotowane z wyprzedzeniem.
"Nie. Powiedz Patrickowi, żeby przeniósł kolację do rezydencji Montgomerych, a wtedy to rozważę," polecił Xavier.
Rodzina Montgomerych czekała przy wejściu, podczas gdy Grace stała za grupą.
Rezydencja Montgomerych górowała majestatycznie i nieprzystępnie. Ukryta ciemność wewnątrz jej wypolerowanej fasady emanowała duszącą atmosferą.
Chociaż spotkanie było ustalone na ósmą wieczorem, Xavier przybył dopiero o dziesiątej, pozostawiając rodzinę Montgomerych czekającą na zimnym wietrze przez dwie godziny.
Po dwóch godzinach na wietrze, rodzina Montgomerych miała pewne zastrzeżenia.
Patrick osobiście powitał Xaviera, otworzył drzwi samochodu i zaprosił go do środka, "Xavierze, proszę, wejdź."
Obserwując imponującą sylwetkę w ciemności, pomyślała, że gdyby wiedziała, że ten mężczyzna przyjdzie, znalazłaby wymówkę, by się oddalić.
To był pierwszy raz, kiedy Xavier wrócił do rezydencji Montgomerych, odkąd opuścił ją w wieku czternastu lat.
Kiedy jako dziecko został przyprowadzony do rezydencji Montgomerych przez swoją matkę, wszyscy nazywali go bękartem. Dzieci w jego wieku zmuszały go do czołgania się jak pies i szczekania, a nawet do spania w budzie.
Był nawet czas, gdy ojciec Xaviera był w podróży służbowej, a rodzina Montgomerych nie zapewniała mu jedzenia. Woleli wyrzucać resztki lub karmić nimi psa, niż dać coś Xavierowi.
W tym trudnym okresie Xavier miał szczęście spotkać małą dziewczynkę. Przez cały tydzień przynosiła mu posiłki, układając jedzenie w proste słowa zachęty. Choć nigdy nie widział jej twarzy, był przekonany, że jest piękna. W zamian zostawił jej jedyną pamiątkę po matce w wyczyszczonym pudełku po posiłku.
Teraz Xavier wrócił nie tylko po to, by odwiedzić grób matki, ale także by pociągnąć rodzinę Montgomerych do odpowiedzialności za ich lata arogancji. Przede wszystkim chciał odnaleźć tę dziewczynkę.
Wracając do teraźniejszości, Xavier dostrzegł kobietę stojącą najdalej za grupą, jej wzrok był utkwiony w nim. Grace miała niepozorną twarz, ale jej oczy były wyjątkowo atrakcyjne.
"Grace, podejdź tutaj," Xavier zawołał, machając ręką. Nagle wszyscy odwrócili się w stronę Grace.
Bez wyboru, Grace podeszła do Xaviera i cicho powiedziała: "Panie Montgomery."
Xavier skinął głową, a Mason natychmiast przyniósł przedmiot w eleganckim pudełku, które wyglądało na biżuterię.
"To prezent dla ciebie," oznajmił.
Patrick był zaskoczony; to był obraz z aukcji, który tajemniczy kupiec nabył za dwieście milionów dolarów. Nie udało mu się wtedy przebić tej oferty.
Nie miał pojęcia, że to Xavier był zwycięzcą tego ekskluzywnego dzieła.
"Szybko, podziękuj Grace za prezent ślubny, który Xavier ci dał!" Patrick ponaglił Ryana, by odebrał prezent.
Kiedy Ryan podszedł, Mason go powstrzymał. "Pan Montgomery powiedział, że to dla pani Lewis," wyjaśnił.
Grace nie ruszyła się. Wiedziała, że zawartość jest cenna i rozumiała, co Xavier sugeruje. Próbował załatwić ich sprawę z poprzedniej nocy za pomocą pieniędzy.
"Grace, czemu jeszcze tego nie wzięłaś?" naciskał Patrick.
Jeśli to naprawdę był ten obraz, pomyślał Patrick, znajdzie sposób, by w przyszłości zdobyć go od Grace.
Pod czujnym wzrokiem wszystkich i bez realnej możliwości wyboru, Grace z wdziękiem przyjęła prezent. "Dziękuję, panie Montgomery."
Xavier lekko skinął głową, po czym udał się na przyjęcie, które rodzina Montgomery przygotowała na jego cześć.
"Xavier, minęło tyle czasu, odkąd byłeś w domu. Posprzątałem twój pokój, w domu zawsze jest wygodniej, prawda?" powiedział Patrick.
Xavier zatrzymał się, a jego wzrok powędrował do budy na zewnątrz.
Dzisiejsza buda dla psa nie przypomina tej sprzed ponad dekady. Nazywanie jej budą może być mylące — to właściwie mały domek dla psów. Jest na tyle duża, że nawet człowiek mógłby w niej wygodnie spać.
Mieszkał tam przez pół miesiąca.
Wargi Xaviera lekko się rozchyliły, a jego spojrzenie było lodowate. "Myślę, że ta buda wygląda całkiem dobrze, prawda?"
W jednej chwili Patrick oblał się zimnym potem. Przypomniał sobie, jak kiedy Xavier był nastolatkiem, kazał mu spać w budzie.
Co Xavier miał na myśli?
"Tak... Tak, myślę, że jest ładna," odpowiedział Patrick, nerwowo.
"Skoro uważasz, że jest taka ładna, czemu nie prześpisz się tam dziś wieczorem?" zasugerował Xavier z dystansem.
Twarz Patricka zmieniła kolor. Był głową rodziny Montgomery; gdyby się rozniosło, że śpi w budzie, byłby to totalny pośmiewisko.
Zanim zdążył się odezwać, Ryan zaczął krzyczeć. "Co ci daje prawo? Jeśli tak ci się podoba, to sam tam idź spać! Kim ty jesteś, żeby mówić mojemu ojcu, żeby spał w budzie?"
Ryan już wcześniej czuł się niekomfortowo z powodu dzisiejszego przyjęcia zaręczynowego, a po dwóch godzinach czekania był na skraju wytrzymałości z upokorzeniami od Xaviera.
Ryan nie zarządzał jeszcze firmą rodziny Montgomery i nie był świadomy obecnej sytuacji rodziny. Nie rozumiał, dlaczego Patrick tak bał się Xaviera.
Z powodu swojej nieświadomości, Ryan nie bał się Xaviera!
"Zamknij się!" twarz Patricka stała się czerwona, gdy głośno skarcił syna.