




Rozdział 14 Jeśli nie przyjdziesz, zmierz się z konsekwencjami!
Emily zapytała, "Hubert, gdzie teraz jesteś? Możesz odebrać Mię?"
Głos Huberta był ciężki. "Emily, sytuacja się pogarsza."
Emily, której nerwy właśnie zaczynały się uspokajać, znów się napięła.
Wstała, mocno trzymając telefon, jej głos drżał. "Co się dzieje?"
Hubert zdawał się znaleźć cichsze miejsce do rozmowy. "Emily, facet, który popchnął Mię na lotnisku, powiedział policji coś nowego. Zmienił swoją wersję. To nie wygląda dobrze dla Mii. Ale zajmuję się tym, więc nie martw się."
Uścisk Emily na telefonie się wzmocnił, a jej brwi się zmarszczyły. "Dobrze, dziękuję za twoją ciężką pracę."
Gdy tylko się rozłączyła, telefon znów zawibrował. Bez sprawdzania, kto dzwoni, szybko odebrała.
"Emily?" Głos był znajomy, pełen złośliwości.
Emily odpowiedziała, "Tak, to ja."
Głos po drugiej stronie powiedział, "Dziś o 19:00, Mountain View Manor. Jeśli się nie pojawisz, pożałujesz!"
Emily próbowała opanować emocje. "Co masz na myśli?"
Głos Liama był groźny. "Jeśli nie pojawisz się do 19:00, będziesz mogła patrzeć, jak Mia trafia do więzienia!"
Przypominając sobie wcześniejsze ostrzeżenie Huberta o poważnej sytuacji, Emily zdała sobie sprawę, że to Liam za tym stoi. Liam był jak diabeł z piekła rodem; to było naprawdę obrzydliwe. Był również jak szczur w rynsztoku; z jego złowrogimi małymi oczkami zawsze czaił się, pożądając rzeczy, które do niego nie należały.
Emily nie chciała z nim dłużej rozmawiać, mocno trzymając telefon. "W społeczeństwie rządzonym przez prawo, dowody są kluczowe. Nagranie z lotniska wystarczy, aby udowodnić niewinność Mii. Nikt nie może jej fałszywie oskarżyć."
"Tak? Możesz spróbować." Liam szydził. "Skoro nie planujesz pomóc Mii, zajmę się tą małą niemową, którą adoptowała. Emily, twoja przybrana matka nie adoptowała tylko ciebie. Jeśli ci nie zależy, ktoś inny się tym zajmie."
Zimny głos Liama brzmiał jak pisk szczura w uszach Emily, sprawiając, że jej bębenki pękały. Było to bardziej irytujące niż zimny deszcz w zimową noc.
Nerwy Emily napięły się na jego słowa. Miała szaloną ochotę rozerwać Liama na strzępy.
"Wiem, że znasz prawo i lubisz edukować innych na ten temat!" Liam powiedział niedbale, "Upewnię się, że nie zostanie żaden dowód po tym, co zrobię tej niemowie, a ona jest w gimnazjum, prawda? Słyszałaś kiedyś o szkolnym dręczeniu? Słyszałem, że w ostatnich latach było całkiem sporo samobójstw z powodu szkolnego dręczenia! Co jeśli ktoś ją odurzy i zrobi zdjęcia, tak jak ja to zrobiłem tobie ostatnim razem? Jak by zareagowała? Czyż to nie byłoby interesujące?" Liam zaśmiał się maniakalnie.
Włosy Emily stanęły dęba. Jej nerwy się napięły. W swojej wściekłości stała się jeszcze spokojniejsza, choć jej ręka trzymająca telefon drżała. Zapytała, "Skąd masz mój numer?"
Liam prychnął, "Oczywiście, że dał mi go Ethan. Co myślałaś?" Liam wydawał się niechętny do dalszej rozmowy na ten temat.
Liam powiedział, "19:00, Mountain View Manor, pokój 3020. Masz mniej niż dwie godziny. Jest godzina szczytu w Maple Valley; mam nadzieję, że zdążysz."
Po tych słowach się rozłączył.
Gardło Emily było suche i obolałe, jej oddech ciężki i niestabilny.
Sama będąc dręczoną w szkole, Emily wiedziała, jak przerażające to było. Nie mogła pozwolić, by Stella Nelson przeżyła to, co ona.
Stając w obliczu takiego rozpaczy, nawet zdrowa osoba mogłaby być na skraju załamania, a co dopiero krucha Stella.
Myśląc o jasnym uśmiechu Stelli, Emily zacisnęła zęby, szybko założyła puchową kurtkę, owinęła się szalikiem, chwyciła telefon i dokumenty, i ruszyła do Mountain View Manor.
Stella była również dzieckiem adoptowanym przez Mię. Jej słuch był w porządku; zabrali ją do szpitala, gdy była mała. Lekarz wspomniał, że struny głosowe dziecka są nienaruszone, a jej niechęć do mówienia prawdopodobnie wynika z traumy psychicznej doznanej we wczesnym dzieciństwie. Ale Stella odmawiała leczenia psychologicznego i była bardzo oporna na wizyty u terapeuty. Z tego powodu Mia nalegała, by Stella uczęszczała do zwykłej szkoły, mając nadzieję, że będzie się integrować z innymi dziećmi i w końcu zacznie mówić.
Jednak Emily rzeczywiście nie była w pełni świadoma, co działo się w szkole Stelli.
Emily dotarła do apartamentu 3020 w Mountain View Manor przed siódmą rano.
Stanęła przy drzwiach i zerknęła przez szparę.
Liam siedział obok Ethana.
W luksusowo urządzonym pokoju, Ethan leniwie siedział na krześle, stukając palcami w stół, wyglądał na dość niecierpliwego.
Liam powiedział: "Ethan! Nie możesz tak po prostu słuchać Amy! Mówi ci, żebyś nie przychodził, i naprawdę tego nie robisz? Mówię ci, kobiety są wszystkie obłudne! Amy mówi, że ci ufa i nie ma ci za złe tej nocy, ale nie możesz tego brać na poważnie! Kobiety chowają urazy! Kto wie, kiedy to wyciągnie w kłótni! Musimy wyeliminować problem na dobre! Ten narkotyk jest trudny do zdobycia; zajęło mi to dużo czasu! Gdy Emily go wypije, a narkotyk zacznie działać, możemy zadać jej kilka pytań i nagrać wideo, aby udowodnić Amy twoją niewinność. Nie wahaj się. Po prostu zrób, jak mówię."
Emily gwałtownie otworzyła drzwi.
Słysząc drzwi, Ethan spojrzał w górę, zaskoczony widokiem Emily. Wyglądał na nieco zaskoczonego jej pojawieniem się.
Emily prychnęła w duchu. Co za aktor! To Ethan kazał Liamowi do niej zadzwonić, grożąc jej Stellą, by zmusić ją do przyjścia. Teraz udawał zaskoczenie; kogo on próbował oszukać?
Emily pomyślała, że było głupotą z jej strony mieć choćby cień nadziei, że Ethan ma jeszcze resztki człowieczeństwa.
"Pani Thompson, jesteś punktualna!" Liam wstał, szturchając Ethana łokciem, zniżając głos. "Ethan, to twoja szansa, by udowodnić się przed Amy! Nie zmarnuj narkotyku, który tak ciężko zdobyłem!"
"Nie zaprosiliśmy pani Thompson tutaj bez powodu." Liam poprawił swoje rozczochrane włosy, podchodząc do Emily z uśmiechem. "Skoro pani Thompson zdecydowała się przyjść punktualnie, wydaje się, że chce pani pokazać Ethanowi wystarczającą szczerość. W końcu pani Thompson i Ethan są teraz rozwiedzeni, bez żadnych powiązań." Liam ustawił stół, kładąc przed Emily trzy puste kieliszki do wina.