Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Danny

Wstaję przed świtem, słabe światło przeciska się przez żaluzje, gdy narzucam na siebie czarną bluzę z kapturem i dżinsy. Na zewnątrz ulica jest cicha, w powietrzu unosi się chłód, który przenika aż do kości. To jeden z tych poranków, kiedy wszystko wydaje się zbyt spokojne, jakby świat wstrzymywał oddech. Idę do kuchni, gdzie Nate już stoi przy blacie, pijąc filiżankę czarnej kawy. Skinieniem głowy wita mnie, jak zwykle bez słów.

Leo wchodzi następny, wyglądając, jakby prawie nie spał. Ma jednak ten zdeterminowany wyraz twarzy, który pojawia się, gdy złamie system i wie, że ma coś dobrego. Spędził pół nocy w naszym tylnej pokoju, włamując się do uczelnianego katalogu. Kiedy w końcu wyszedł, miał listę imion i twarzy — punkt wyjścia na dziś. To niewiele, ale to wszystko, co mamy, i nie zamierzamy marnować czasu.

„Mam listę pierwszoroczniaków i drugoroczniaków,” mówi Leo, rzucając stos papierów na stół. „Pomyślałem, że taki facet jak on chciałby kogoś młodszego. Logiczne, żeby zacząć od tego.”

Przeglądam arkusze, skanując imiona i twarze. Jest ich dużo, zdecydowanie za dużo, byśmy mogli je przejrzeć w jeden poranek. Ale nie szukamy byle jakiej dziewczyny. Ta jedna się wyróżni — musimy tylko zrozumieć, jak.

Pojawia się Riley, świeżo po prysznicu, z wyrazem twarzy twardym jak zawsze. Chwyta klucze do SUV-a i rzuca nimi w powietrze, łapiąc jedną ręką. „Ruszamy,” mówi, kierując się do garażu.

Wszyscy pakujemy się do czarnego SUV-a, Nate siada z przodu, a Leo i ja zajmujemy tył. Silnik zaczyna mruczeć, niski pomruk przecina poranną ciszę, gdy Riley wyjeżdża z garażu. Jesteśmy na drodze, zanim słońce w pełni wzejdzie, niebo jest blado szare, gdy zmierzamy w stronę uczelni. Plan jest prosty: obserwować i czekać, zobaczyć, czy coś przyciągnie naszą uwagę.

Kiedy tam docieramy, Riley parkuje przy bocznej ulicy, wystarczająco blisko, by widzieć główne wejście, ale na tyle daleko, by nie zwracać uwagi. Robiliśmy to setki razy wcześniej, w różnych miejscach i z różnych powodów, ale dziś w powietrzu jest napięcie, które sprawia, że skóra mi cierpnie. Wyciągam papierosa, zapalam go i zaciągam się, gdy się rozsiadamy.

Mamy niezły widok na wejście na kampus, gdzie studenci zaczynają się schodzić. Większość z nich wygląda na półprzytomnych, snując się z plecakami i kubkami kawy. Kilka dziewczyn przechodzi obok w stroju do ćwiczeń, śmiejąc się i rozmawiając, a Nate unosi brew, szturchając mnie. „Myślisz, że któraś z nich to ona?”

Kręcę głową. „Mało prawdopodobne. Szukamy kogoś z odrobiną... nie wiem. Niewinności, może. Takiej, która jeszcze nie wie, że jest w to zamieszana.”

Leo wyciąga laptopa, otwiera go i ponownie przegląda zdjęcia. „Szukamy dziewczyny, która wpadła w oko niebezpiecznemu facetowi,” mówi cicho. „Pomyśl, co to może oznaczać. Pewnie jest trochę naiwna, nie wie, że jest na czyimś radarze.”

Riley kiwa głową, nie spuszczając wzroku z wejścia. „Nie będzie się rzucać w oczy. Jeśli już, to będzie starała się wtopić w tłum.”

Obserwujemy, jak studenci wlewają się do różnych budynków, zamazane postacie w bluzach, dżinsach i z torbami na ramię. Kilka z nich przyciąga naszą uwagę – dziewczyny w krótkich spódnicach i z jaskrawą szminką, te, które chodzą z kołyszącym krokiem i wydają się wiedzieć, że wszyscy na nie patrzą. Ale one są zbyt oczywiste, zbyt pewne siebie w świetle reflektorów. Ta dziewczyna, kimkolwiek jest, nie chciałaby być zauważona.

Przyglądam się kilku z nich, pochylając się, by lepiej widzieć. „A co jeśli ukrywa się na widoku?” sugeruję. „Taka, która trzyma głowę nisko i próbuje zniknąć w tłumie.”

Nate parska. „Więc połowa studentów?”

Wzruszam ramionami, zaciągając się papierosem. „Może tak. Ale jeśli będziemy sprytni, zauważymy ją. Trzeba tylko szukać tej, która nie chce być widziana. Można wiele powiedzieć po tym, jak ktoś chodzi, jak się nosi.”

Poranek się dłuży, a my siedzimy tam, obserwując i czekając, rzucając teorie i próbując złożyć w całość to, co wiemy. Leo pilnuje swojego laptopa, porównując twarze z nazwiskami na swojej liście. Riley bębni palcami po kierownicy, jego spojrzenie ostre i nie mrugające, jak jastrząb czekający na atak.

W końcu, po tym, co wydaje się wiecznością, przechodzi obok dziewczyna, która sprawia, że wszyscy zamieramy. Nie rzuca się w oczy – po prostu nosi dżinsy i prosty kardigan, jej blond włosy związane w kucyk. Ale jest w niej coś, sposób, w jaki trzyma głowę nisko, ściskając książki jak tarczę. Ma ten wygląd, który krzyczy, że nie chce być zauważona.

Leo rzuca mi spojrzenie, a między nami przechodzi porozumiewawcze zrozumienie. „To może być ona,” mówi, przechylając ekran w moją stronę, żebym mógł zobaczyć jej zdjęcie. Sofia Carver, pierwszoroczna. Pasuje do profilu – cicha, głównie trzyma się na uboczu, brak prawdziwej obecności w mediach społecznościowych. Dokładnie taka dziewczyna, która mogłaby prześlizgnąć się niezauważona.

Nate się uśmiecha, krzyżując ramiona. „Więc jaki jest plan? Po prostu ją złapiemy?”

Kręcę głową. „Musimy podejść do tego z głową. Śledzić ją, zobaczyć, czy możemy wyczuć jej rutynę. Jeśli uda nam się podejść blisko, nie strasząc jej, wtedy zadziałamy. Ale musimy być pewni.”

Riley kiwa głową, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, gdy znika w jednym z budynków. „Będziemy ją śledzić przez jakiś czas. Jeśli to ona, wkrótce się dowiemy.”

Czwórka z nas osiada z powrotem, gotowa obserwować i czekać, nasz cel wreszcie w zasięgu wzroku. Byliśmy już na tej drodze wcześniej, ale tym razem jest inaczej. Tym razem stawka jest wyższa. Wiemy, co ryzykujemy, i wiemy, co możemy zyskać. Ta dziewczyna to nasz bilet na wolność i nie zamierzamy jej wypuścić.

Previous ChapterNext Chapter