




Rozdział 03: Spotkanie z Alfą Alec [ll]
[Alec]
Widziałem, jak umiera. Widziałem, jak brutalnie odbierano jej życie, podczas gdy ja stałem tam i nic nie robiłem. Moja Julianne, moja towarzyszka. Ból, który teraz czułem, był nie do zniesienia. Nikt tego nie rozumiał, nie wiedzieli, jak to jest stracić swoją towarzyszkę. Nawet Lex, mój wilk, oszalał w mojej głowie i od śmierci Julianne nie mogłem się przemienić, nie rozmawiałem z nim od dłuższego czasu. Nie wiem nawet, czy wciąż tam jest.
Hera i Leila myślały, że przesadzam, nawet Ryan, mój beta, uważał, że zwariowałem, ale oni nie rozumieli, co to znaczy, zwłaszcza dla Lykanina mojego rodzaju — jestem białym wilkiem, co jest bardzo rzadkie, a każdy biały wilk ma klątwę, która mówi, że mamy tylko jedną towarzyszkę. Nie ma dla nas drugiej szansy. Więc kiedy straciłem Julianne, straciłem swoją jedyną szansę na szczęśliwe zakończenie, a teraz, co za głupota, moja matka i siostra musiały zatrudnić dla mnie opiekunkę.
Moja matka... Nie rozumiem, dlaczego ciągle udaje, że jej zależy.
Westchnąłem, przeczesując włosy rękami, ale mieli rację... Musiałem stanąć na nogi i znów zacząć prowadzić stado, inaczej będą narażeni na ataki łowców i wampirów. Wstałem i ruszyłem do łazienki, zatrzymując się nagle, gdy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Kto do diabła patrzy na mnie z lustra!
'Oczywiście, że to ty' zatrzymałem się, słysząc głos Lexa w mojej głowie.
'Lex? Wróciłeś?'
Prychnął na mnie. 'Nie zamierzałem ukrywać się przez resztę życia, prawda?'
'Cholera, Lex!' warknąłem na niego. 'Jesteś gotowy do pracy?'
'Chyba tak, nie mamy innego wyboru, prawda?'
'Nie, nie mamy.'
Nie mam wyboru, muszę wrócić do pracy i spróbować zapomnieć o Julianne, choć to nie będzie łatwe i prawdopodobnie będzie bardzo bolało, ale muszę to zrobić — dla stada, dla zdrowia psychicznego Lexa i mojego, i dla Julianne — nie chciałaby widzieć mnie tak smutnego.
~
"Przybiegłem natychmiast, gdy dostałem twoją wiadomość, mogłeś po prostu przesłać mi to telepatycznie, zwłaszcza że nie kontaktowałeś się ze mną przez ostatnie trzy miesiące." Ryan sapnął, opadając na kanapę w moim biurze.
"Opłakiwałem, idioto, jak ma się stado?"
"Radzą sobie, mimo że ich Alfa zaniedbywał ich przez całe trzy miesiące."
"Zamknij się" mruknąłem, opierając się na krześle. "Nie ma zagrożeń?"
"Nie."
"A Elliott?"
"Ukrył się na jakiś czas, nie mamy pojęcia, gdzie jest ani co planuje."
Elliott był dhampirem, bardzo potężnym, i największym zagrożeniem dla mojego stada. Z jakiegoś powodu nienawidził nas i zabił kilku członków mojego stada. Chociaż nie byłem pewien, czy to on zlecił zabójstwo Julianne, potrzebowałem kogoś, kogo mógłbym obwiniać, a jeśli miałby to być ktoś, to właśnie on. Teraz zamierzam go ścigać, nawet jeśli będę musiał przeszukać cały wszechświat, zanim go znajdę.
"Dobrze, możesz już iść." powiedziałem do Ryana.
"Co! To wszystko, co chciałeś powiedzieć i kazałeś mi tu przyjść?"
"Bogini, Ryan, marudzisz jak dziecko, po prostu wyjdź, kiedy grzecznie proszę."
"Twoje jedzenie jest gotowe, Alfa."
"Kim do diabła jesteś!" Ryan krzyknął, wyskakując z krzesła, widząc ludzką opiekunkę, którą moja matka i Leila zatrudniły dla mnie. Kiedy ona w ogóle weszła i skąd wiedziała, że tu jestem?
"Dzień dobry, panie. Nazywam się Bellatrix i jestem opiekunką Alfy" odpowiedziała, lekko pochylając głowę.
Więc nazywa się Bellatrix.
"Opiekunka? Jak opiekunka do ziemi czy co?" Ryan zapytał, patrząc na mnie, a potem na nią.
"Powinieneś już iść, Ryan. Zobaczymy się jutro na treningu." Nienawidziłem używać swojego tonu kontroli Alfy na rodzinie i przyjaciołach, ale sytuacje takie jak ta tego wymagały. "Wyjdź, Ryan. Teraz."
Ryan nie czekał na powtórzenie, skłonił głowę i wyszedł w milczeniu.
"Nie mówiłem ci, żebyś trzymała się ode mnie z daleka, kobieto?" warknąłem, gdy Bellatrix zbliżyła się, by postawić tacę na stole.
Zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, tylko uśmiechnęła się do mnie, stawiając tacę. "Dobrze wyglądasz, Alfa Alec." Zauważyła i wyszła, jakby nie słyszała, co powiedziałem.
Co to, do diabła, było? Jak śmiała mówić do mnie w ten sposób!
'Idź za nią.' Lex warknął w mojej głowie, choć nie musiał tego mówić, zanim już wyskoczyłem z krzesła w poszukiwaniu tej ludzkiej kobiety.
~
Bellatrix
Po bezcelowym chodzeniu po ogromnym domu przez prawie godzinę, nie znajdując nic sensownego, postanowiłam go poszukać, przynajmniej powinien mieć biuro, gdzie wykonuje swoje obowiązki, nawet jeśli według jego siostry nie robił tego od trzech miesięcy. Był tylko jeden dobry pretekst, by zapytać jego strażników Lykanów o biuro, nie wzbudzając podejrzeń. Jedzenie.
Bez trudu znalazłam kuchnię, a dzięki umiejętnościom kulinarnym mojej matki, które mi przekazała, udało mi się szybko coś przygotować z jego prawie pustej szafki. Lykan nawet nie miał dobrych produktów spożywczych. Pff. Po przygotowaniu jedzenia, postawiłam je na tacy i wyszłam na zewnątrz, gdzie stali strażnicy Lykanów. Nie musiałam ich długo przekonywać, by wskazali mi drogę, bo w końcu byłam opiekunką Alfy, więc weszłam.
Zanim weszłam do biura, jakoś próbowałam podsłuchać rozmowę między nim a pewną osobą, która była w środku. Nie powiedzieli nic ważnego, oprócz imienia mężczyzny, Elliot, który wydaje się być zagrożeniem dla ich stada.
Kim mógłby być Elliot?
Mężczyzna lub Lykan, jak się wydaje, z którym Alec rozmawiał, skoczył z zaskoczenia na mój widok. Został jednak wysłany na zewnątrz, gdy Alec rozkazał mu to zrobić głosem, który dobrze znałam — głosem kontroli Alfy.
Nie zaprzeczę, że poczułam się zakłopotana, widząc Aleca tak czystego, i przez chwilę poczułam się rozproszona, gdy wypowiedziałam to zdanie z uśmiechem na twarzy, mimo jego oczywistej złości na moją obecność.
Poszedł za mną.
"Stój! Stój tam!" Alec warknął kilka stóp za mną. Posłuchałam, ale nie odwróciłam się.
"Dlaczego mówisz do mnie tak swobodnie?" zapytał, stając przede mną.
"Nie rozumiem, o co ci chodzi, zwracam się do ciebie z tytułem, to nie można uznać za swobodne."
"Wiesz, o co mi chodzi, kobieto!"
Uśmiechnęłam się, "Bellatrix to moje imię, Alfa."
"Znowu to robisz" mruknął. "Dlaczego w ogóle tu jesteś? Wyraźnie powiedziałem, że nie chcę cię w pobliżu."
Jestem tu, bo szpiegowanie twojego stada odpowie na pytania, które zadawałam sobie od dawna. "Nie mam dokąd pójść." skłamałam, choć to nie było do końca kłamstwo, nie miałam dokąd pójść na tym terytorium, bo mój dom nie był tutaj.
Alec westchnął, przeczesując włosy rękami. "Możesz spać na kanapie, ale upewnij się, że wyjdziesz pierwszą rzeczą rano." stwierdził.
"Nie wiedziałam, że jesteś taki okrutny, jaki Alfa każe bezradnej kobiecie, takiej jak ja, spędzić noc na kanapie, gdy ma tyle wolnych pokoi w swoim domu..?" wydęłam wargi, bawiąc się palcami, gdy go mijałam, by odejść.
"Taki okrutny." mruknęłam ponownie, idąc do salonu. "Cóż, jeśli jutro obudzę się z bolącymi plecami... Będzie lepiej, prawda? Nie będę mogła pracować, więc będę mogła wysłać moją biedną siostrę do szkoły."
Przygryzłam wargi, próbując ukryć uśmiech, wiedząc, że mnie słyszy, biorąc pod uwagę wyostrzone zmysły słuchu Lykanów.
"Dobrze! Możesz użyć pierwszego pokoju po lewej!" krzyknął. Odwróciłam się do niego, szeroko się uśmiechając.
"Naprawdę?"
"Tylko trzymaj się z dala ode mnie!"
Nie będę, ale mimo to skinęłam głową.