




Rozdział 3
POV Ewy
Jason i ja jechaliśmy w stronę centrum handlowego, to była około półgodzinna jazda od domu. Reszta miała spotkać się z nami na miejscu, Luke wciąż był z ojcem, a Kelvin i Lucy poszli na śniadanie z rodzicami Kelvina.
Cała podróż składała się z narzekań i paniki Jasona z powodu ludzkiej dziewczyny, która wydawała się być w nim zakochana. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy opisywał, jak bardzo go to niepokoiło.
Trzeba mu przyznać, że dziewczyna rzeczywiście wydawała się być zakochana i lekko obsesyjna, ale to się dzieje, gdy zwiążesz się z kimś, kto nie jest twoją bratnią duszą.
Problem polegał na tym, że chłopcy wydawali się wierzyć, że jeśli zwiążą się z człowiekiem, nie muszą martwić się o konsekwencje, gdy pojawią się ich bratnie dusze. Albo radzić sobie z przywiązaniem nastoletnich dziewczyn.
"Spotkałeś się z nią trzy razy, czego się spodziewasz?"
Jęknął na moją odpowiedź, nie doceniając mojej niepomocnej uwagi.
"Powiedziałem jej, że nie chcę niczego poważnego. Będę musiał się z nią spotkać, ciągle do mnie pisze, chcąc porozmawiać o sprawach." Powiedział, cytując ostatnie cztery słowa.
"Nie rób tego po raz czwarty, gdy to zrobisz." Zaśmiałam się, powodując, że pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech.
Wkrótce dotarliśmy do centrum handlowego, zaparkowaliśmy samochód i ruszyliśmy w stronę głównych drzwi. Kelvin już połączył się z Jasonem myślami, żeby dać nam znać, że są już na miejscu; czekali na nas w lodziarni.
Zamówiłam dla nas obojga; poprosiłam o dwa desery lodowe z kawałkami czekolady. W ciągu kilku minut nasza kelnerka, Kate, przyniosła nasze zamówienie.
Siedzieliśmy z Lucy i Kelvinem przez około dwadzieścia minut, zanim pojawił się Luke.
"Więc, co się dzieje w przyszłą sobotę? Idziemy wszyscy razem na imprezę czy spotykamy się na miejscu?" Zapytała Lucy, a chłopcy wzruszyli ramionami.
"Wszyscy dostają się tam na własną rękę; powinniśmy wyruszyć około wpół do dziewiątej." Zaproponował Luke, który był wyluzowany, jeśli chodzi o drobne decyzje.
Wszyscy skinęli głowami na jego propozycję, wydając się zadowoleni z decyzji.
"Ma to sens. Jeśli chodzi o powrót, mój tata wspomniał, że wyśle wilki, żeby nas odebrały, jeśli będzie taka potrzeba." Dodał Jason.
Słuchałam ich rozmowy, gdy kontynuowali dyskusję o imprezie u Alfy Toreya. Moja wilczyca zwracała na to większą uwagę niż ja, jej obecność była wyraźna w mojej głowie, gdy skupiała się na ich rozmowie.
Nie zwracałam na to uwagi; moja wilczyca pokazywała się częściej w ostatnich tygodniach niż w ciągu ostatniego roku. Zakładałam, że powoli przechodziła przez własny żal po śmierci moich rodziców.
"A co z tobą, Ewa, idziesz z nami?" Ton pełen nadziei Lucy sprawił, że jęknęłam w myślach.
Nigdy nie byłam typem imprezowiczki; jasne, byłam na kilku, ale to nie było coś, co robiłam regularnie.
Zastanowiłam się przez chwilę, to była albo impreza, albo trening bojowy z Alfą. Obie opcje mnie nie cieszyły, ale wolałam iść na imprezę niż cierpieć na treningu z Alfą.
"Pójdę." Potwierdziłam.
"Muszę tylko kupić coś do ubrania, skoro już tu jesteśmy."
Zakupy z Lucy to definicja tortury, chodziła po całym sklepie, a potem znowu po nim chodziła. Była koszmarem do zakupów, podczas gdy ja byłam jej przeciwieństwem.
Szybko znalazłam sukienkę, którą chciałam założyć, była to elegancka czarna sukienka z cienkimi ramiączkami, która podkreślała każdą krzywiznę mojego ciała i kończyła się cal lub dwa nad kolanami.
W końcu, po kolejnej godzinie zakupów, Lucy w końcu wybrała swoją sukienkę. Po zakupie obu rzeczy, wróciliśmy do chłopaków, którzy kupowali nowe buty sportowe.
Pożegnaliśmy się wszyscy, zanim ruszyliśmy w różne strony. Jason i ja szliśmy w stronę jego samochodu; wziął ode mnie torby, gdy przechodziliśmy przez strefę gastronomiczną.
Gdy tylko podeszliśmy do samochodu, otworzył bagażnik, wkładając moje torby, zanim wskoczył na miejsce kierowcy.
"Cieszę się, że idziesz w sobotę. Spotkałem Toreya, jego Betę Sama i jego Trzeciego w Dowództwie, Elijaha." Jason posłał mi uspokajający uśmiech, wiedział, że lubię prowadzić proste życie, a imprezy nie były moim zwykłym wydarzeniem.
Pracuję więcej niż spędzam czas z przyjaciółmi; tak właśnie lubię żyć.
"Tak, jestem pewna, że będzie dobrze. Dobrze mi się trochę rozerwać. Mam sporo zmian w przyszłym tygodniu, więc miło będzie się zabawić na imprezie w ten weekend." Odpowiedziałam.
Zauważyłam, że wjechaliśmy na nasz podjazd, wyskoczyłam, chwyciłam nowe ubrania i ruszyłam prosto na górę do swojego pokoju.
Linda i Jaxon poinformowali nas dziś rano, że mają kolację z Alfą Eronsem i jego partnerką Grace. Dylan wspomniał o tym wcześniej Luke'owi i wszyscy zgodziliśmy się zamówić pizzę, ale na razie chciałam odpocząć kilka godzin przed jutrzejszym treningiem.
Wciąż czułam się wyczerpana po ostatnich tygodniach dodatkowych treningów, dodatkowych zmian na patrolu i ogólnego przygnębienia.
Zostawiłam nowy zakup w torbie, zawieszając ją na krześle do makijażu, zanim założyłam duży top i rozebrałam się do bielizny, wsuwając się do łóżka pod kołdrę.
Czwartek wieczorem minął szybko, moja zmiana na patrolu granicznym była spokojna. Większość zmiany biegałam po granicy z Elix, trzymałyśmy się południowej strony, blisko krawędzi.
Rodzice Elix byli oboje tropicielami, a ona wciąż była w trakcie szkolenia, ponieważ przemieniła się dopiero około sześć miesięcy temu. Jej wilczyca była podobna do mojej; miała blond sierść z brązowymi plamkami, z tą różnicą, że moja miała brązowe łapy.
Byłam większa i silniejsza, moje szkolenie było bardziej intensywne, ponieważ dopiero zaczynała, a natura mojej wilczycy była wojownicza.
Zbliżał się koniec naszej zmiany i zawsze kończyłyśmy na wzgórzu, z którego widać nasze terytorium. Zawsze się tam ścigałyśmy; wilki kochają rywalizację, a nasza rywalizacja mnie bawiła.
„Dalej Elix, dzisiaj idziesz wolniej?” Zaśmiałam się przez nasz link myślowy, była blisko za mną, czułam jej obecność kilka stóp po mojej lewej stronie.
Warknęła w odpowiedzi, jej łapy wbijały się w ziemię, gdy zmuszała się do przodu. Mięśnie w naszych ciałach pracowały na pełnych obrotach, gdy przebijałyśmy się przez las, przeskakując i unikając powalonych drzew i gałęzi.
„Prawie tam jestem.” Drażniłam się tuż przed tym, jak rzuciłam się przez linię mety, którą wyznaczyłyśmy jako pień drzewa, aby nie zbliżać się zbytnio do krawędzi wzgórza.
„Zawsze wygrywasz,” westchnęła, kładąc się na łapach, aby spowolnić bicie serca.
Moje własne serce biło szybko po ponad trzech godzinach biegu.
„Mogłabyś czasem pozwolić mi wygrać, wiesz.”
„Przemieniłam się prawie dwa lata temu, ty dopiero co się przemieniłaś i wciąż jesteś w trakcie szkolenia. Nigdy nie wiadomo, może pewnego dnia mnie pokonasz.” Odpowiedziałam, kładąc się obok niej, ciepło naszych ciał tworzyło przyjemne ciepło, gdy nasze futra się stykały.
Położyłam głowę na łapach, czując, jak Elix robi to samo, pozostając w wygodnej ciszy.
Zauważyłam, że Elix była dziś bardziej powściągliwa niż zwykle; nie była tak rozmowna, wolała ciszę od swojego zwykłego gadania.
Zastanawiałam się, czy zapytać, czy wszystko w porządku. Wiedziałam, jak lubię radzić sobie z sytuacjami, byłam raczej typem cierpiącym w milczeniu.
Zanim mogłam sprzeciwić się swojemu lepszemu osądowi, głos Elix wszedł do mojej myśli.
„Ewa, mogę cię o coś zapytać?” Zesztywniała i napięła się obok mnie, trochę się przesuwając.
„Oczywiście, że możesz.”
Westchnęła, jej głos był zabarwiony smutkiem, gdy pytała mnie o moje uczucia wobec posiadania partnera.
„To coś niezwykłego i wyjątkowego, chciałabym czuć to, co moi rodzice czuli do siebie nawzajem z moim własnym partnerem. Nie spieszy mi się, żeby go znaleźć, ale mam nadzieję, że kiedy to się stanie, będzie to wszystko, o czym się mówi. Mrowienie, iskry, potrzeba i chęć bycia z nimi, więź, którą mogą czuć tylko dwie osoby.”
Nie odpowiedziała na link w mojej myśli, co było znane z braku dźwięku.
Pojawiła się myśl w mojej głowie i zastanawiałam się, czy już doświadczyła tego, co opisałam, że może nie skończyło się to tak, jak miała nadzieję.
„Elix, znalazłaś swojego partnera?”
Spojrzałam na nią, widząc, jak kiwa głową, jej wilczyca pokazywała surowe emocje w jej oczach. Smutek, odrzucenie i desperacja.
„Och Elix, co się stało?”
„Nie odrzucił mnie, ale mnie odpycha, nie wie, co robić. Był w związku z inną wilczycą z naszego stada i martwi się, że ją zrani. A jednak nie widzi, że rani mnie bardziej.”
„Będzie dobrze Elix, oboje to rozwiążecie. Powinnaś z nim porozmawiać, im dłużej to odkładacie, tym gorzej będzie.”
„Masz rację,” westchnęła, wyraźnie pogrążona w głębokiej myśli.
„Powinnyśmy wracać do domu; zamierzam skonfrontować się z nim jutro przed imprezą Toreya. W przeciwnym razie będzie tylko niezręcznie, a to trzeba rozwiązać.”
Skinęłam głową, wstając na cztery łapy, a ona poszła za mną, uderzając ramieniem w moje, gdy ścigałyśmy się w stronę domu.