




1: Trzymaj się z dala od mojej córki.
Aife
Kiedy obudziłam się dzisiaj z dziwnym uczuciem w żołądku, nie przywiązywałam do tego większej wagi. Nawet gdy to uczucie nasiliło się i przerodziło w przeczucie grozy, wiszące nade mną jak ciemny, niebezpieczny cień, nadal je zignorowałam.
Powinnam była zwrócić na to uwagę. Powinnam była ostrzec tatę, że coś jest nie tak.
Ale tego nie zrobiłam. Pozwoliłam, by to "coś nie tak" się wydarzyło. I to nie było tylko głupie przeczucie. To był początek nieuniknionej zagłady naszej watahy.
Gdy krzyki i warczenia powoli ucichły, zamieniając się w ciężką, śmiertelną ciszę, wymknęłam się z domu watahy i pobiegłam na tyły. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ignorowanie przeczucia przyniesie konsekwencje tak okrutne jak masakra, której byłam świadkiem.
Ciała, wszędzie widziałam tylko ciała, porozrzucane jak zepsute zabawki. Kiedyś piękna, bujna zielona trawa zamieniła się w brzydki obraz ciemnej czerwieni.
Moje ręce drżały, a żółć podchodziła mi do gardła, gdy stawiałam pierwsze kroki w epicentrum masakry. Gdzieś, poza moim zasięgiem wzroku, rozpoczęła się kolejna walka, przypominając mi, że nie mam czasu.
Każdy krok był cięższy od poprzedniego, ale zmuszałam się, by iść naprzód. Jeśli byli jacyś ocalałi, potrzebowali natychmiastowej pomocy medycznej.
Nawet z jasnym celem w głowie, nie mogłam ignorować ciał leżących w kałużach własnej krwi, teraz mieszającej się z krwią ich rodzin i przyjaciół.
Ocalali. Musieli tu być ocalali. Nikt nie atakował watah w ten sposób, nikt nie posuwał się do wymazania wieków ciągłych linii krwi tylko dlatego, że miał taką moc.
Gdy w końcu się zatrzymałam, nie mogłam powstrzymać łez, gdy dotarła do mnie rzeczywistość. Nie oszczędzili nikogo, każda osoba, każdy kiedyś zręczny wojownik został rozszarpany na kawałki i pozostawiony na pastwę losu.
Najgorsze było to, że podczas gdy ja mogłam tylko stać i patrzeć na skutki brutalnego ataku, więcej naszych wojowników było masakrowanych.
Chciałam pomóc, zrobić cokolwiek, ale jak miałam to zrobić, skoro moje ciało odmawiało posłuszeństwa, nawet gdy zmuszałam je całą swoją wolą?
"Aife! Aife, co ty tam robisz?" usłyszałam krzyk taty, ale nawet jego głos, pełen desperacji i strachu, nie pomógł mi się ruszyć.
Moje oczy były przyklejone do ciał, do rozlewu krwi, oczy wciąż szeroko otwarte, a na twarzach poległych malował się czysty horror.
"Wracaj do domu! Teraz!" krzyknął na całe gardło, w samą porę, gdy z lasu dobiegło wstrząsające ziemią warczenie.
Wielokrotnie słyszałam, jak ludzie opisywali uczucie tak przerażające, że jedynymi słowami, które mogli znaleźć, były "mrożące krew w żyłach", uczucie, którego nigdy nie myślałam, że doświadczę.
Ale doświadczyłam.
Warczenie miało w sobie tyle mocy, że wszyscy zamarli, nawet wrogowie, którzy jeszcze chwilę temu rozrywali i przecinali gardła, zatrzymali się.
Z trudem przełykając gulę, która utworzyła się w moim gardle, zacisnęłam pięści i powoli obróciłam się na pięcie, by spojrzeć na las. Może niczego nie zobaczę, może to była próba odwołania wrogich wojowników, ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie może być prawda.
I nie było.
Z lasu wyłonił się całkowicie nagi, masywny, brudny mężczyzna. Nawet z tej odległości widziałam, że był imponujący - górował nad kilkoma, którzy szli za nim, jego ciało było bardziej umięśnione niż ciała jego towarzyszy. Musiał być przywódcą tych potwornych napastników.
Oczy bezwzględnego nieznajomego były utkwione we mnie, gdy zaczął iść w kierunku domu watahy, nie odwracając wzroku ani na sekundę, podczas gdy moje oczy desperacko szukały mojego ojca.
Gdy go zauważyłam, przytrzymywanego przez dwóch mężczyzn, chciałam pobiec mu na pomoc, ale próba została przerwana zanim się zaczęła jednym, ostrym słowem.
"Nie!" warknął nieznajomy.
Gdy mój wzrok wrócił do niego, natychmiast znalazłam siłę, by się cofnąć. Wyglądał na mordercę. Sposób, w jaki zbliżał się do mnie jak prawdziwy drapieżnik, niemal zatrzymał moje serce.
Był ode mnie nie dalej niż kilka kroków, gdy poślizgnęłam się na krwi i upadłam do tyłu, lądując na stosie ciał.
Gdy się zbliżył, zauważyłam, że miał oczy tak czarne i puste, że wiedziałam, iż to były oczy zabójcy. Oczy, które widziały tyle cierpienia, bólu i strachu, a mimo to nigdy nie oszczędziły żadnej duszy na swojej drodze. Sam jego wzrok wywoływał dreszcze na moich plecach.
A jednak, mimo że wszyscy widzieli, jak walczę, by się odczołgać, on nadal się zbliżał.
"Stój!" warknął.
Zrobiłam to. Nie mogłam w to uwierzyć, ale posłuchałam jego rozkazu i całkowicie zamarłam. Nie poruszyłam nawet ręką, która teraz zakrywała twarz jednego z poległych wojowników.
Moje serce biło tak szybko, że czułam, jakby próbowało wyrwać się z mojego ciała i uciec jak najdalej.
"Zostaw ją! Zostaw moją córkę! Ty potworze, trzymaj się z dala od mojej córki!" usłyszałam krzyk mojego ojca.
Byłam pewna, że gdybym odważyła się spojrzeć w jego stronę, zobaczyłabym, jak szarpie się z mężczyznami, którzy go trzymali, ale nie mogłam oderwać wzroku od drapieżnika przede mną.
"Cisza!" Kolejny przerażający warkot opuścił nieznajomego, gdy zatrzymał się tuż przede mną.
Im dłużej na mnie patrzył, tym mniejsza się czułam. Wyglądało na to, że to zauważył, bo wkrótce kącik jego ust drgnął, jakby próbował powstrzymać uśmiech. Ja, z kolei, nie mogłam sobie wyobrazić, że taki potwór jak on jest zdolny do uśmiechu. Zdolny do emocji...
Wciąż słyszałam głos taty w tle, aż słowa zamieniły się w stłumiony bełkot. Brzmiało to, jakby ktoś przyłożył mu rękę do ust, by go uciszyć.
"Jeszcze jedno słowo, a mogę ulec pokusie zrobienia niewyobrażalnych rzeczy twojej córce, na twoich oczach," ogłosił brutal, gdy jego wzrok w końcu oderwał się ode mnie i skupił na moim tacie.
Nie byłam pewna, co było gorsze, ale przez ułamek sekundy wolności, egoistycznie się nią cieszyłam.
"Zdejmij rękę, Soren. Stary człowiek będzie musiał zmarnować oddech na to," powiedział ponownie, powoli odwracając głowę i ponownie przygważdżając mnie wzrokiem.
Moja dolna warga zadrżała, więc szybko przygryzłam ją, by ukryć, jak bardzo się bałam. Najprawdopodobniej mógł wyczuć mój strach z daleka, ale byłam zbyt uparta, by otwarcie go pokazać.
"Czego od nas chcesz? Co zrobiliśmy, żeby na to zasłużyć? Dlaczego mordujesz naszych ludzi?" Słowa taty rozbrzmiały, ale trafiły na głuche uszy.
Nieznajomy wskazał na mnie palcem i warknął. "Ją. Dajcie mi ją, a pozwolę żyć pozostałym. Oddajcie ją dobrowolnie, albo wezmę ją po tym, jak skończę masakrować resztę członków waszej watahy."