




Rozdział 8: Sommer i Lily
Miesiąc później
Lily przytuliła Anę, zanim wyszła z jej nowej ulubionej klasy. Odkryła, jak bardzo lubi naukę, teraz gdy wszyscy zostawili ją w spokoju. Przeszła korytarzem do sali gimnastycznej, gdzie Gregory puścił do niej oko, gdy zaczął sprawdzać obecność. Kiedy wyszła z szatni, wskazał głową na maty, które były przygotowane tylko dla niej. Usiadła i zaczęła się rozciągać, podczas gdy Gregory kazał innym uczniom biegać wokół sali. Zaczęła od kostki, obracając ją, kierując w stronę twarzy, a potem w dół, w stronę podłogi. Następnie zgięła kolano i zaczęła ciągnąć nogę do tyłu, unosząc stopę z podłogi i trzymając ją przez dwadzieścia sekund. Po dziesięciu powtórzeniach wstała i zaczęła sięgać w stronę stóp.
Gregory podszedł i delikatnie nacisnął na jej plecy. Poczuła, jak jej plecy się rozciągają, a uda napinają. Wzięła głęboki oddech, a gdy ją puścił, poruszyła ramionami.
„To nadal boli,” mruknęła.
„Wiem, ale pamiętasz, od czego zaczynałaś? Nie mogłaś nawet sięgnąć do kolan. Teraz prawie dotykasz podłogi. Robisz naprawdę duże postępy, Lily.” Dotknął jej nosa palcem. „Niedługo, mała, będziesz biegać wokół innych.”
Spojrzała na nich. „Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła przebiec jedno okrążenie bez upadku.”
Oparł się o ścianę. „To jest twój cel?”
„Tak.”
„Dobrze, chodź.”
Zabrał ją do linii, która wyznaczała trasę okrążenia. „Poczekaj tutaj.”
Patrzyła z ciekawością, jak pobiegł do swojego biura. Wrócił, niosąc ogromną rolkę taśmy. Przeszedł na środek sali i nakleił mały kwadrat z taśmy na podłodze, zanim ją zawołał. Ścisnął jej ramiona.
„To jest twój kwadrat, Lily. Zacznij od chodzenia. Za kilka dni przyspieszymy. W przyszłym tygodniu spróbujemy joggingu i biegania po tym kwadracie. Co dwa tygodnie będziemy go powiększać, aż będziesz mogła przebiec całą trasę, dobrze?”
Rozejrzała się po innych uczniach, którzy na nich patrzyli. „Będą się ze mnie śmiać.” Zatrzymała się. „Wiesz co, nie obchodzi mnie to. Dziękuję.”
Zaczęła chodzić, dbając o utrzymanie tego samego tempa. Chodziła wokół kwadratu. Jej noga zmęczyła się, ale zmusiła się do chodzenia, aż zadzwonił dzwonek. Gregory dołączył do niej na ostatnim okrążeniu, uśmiechając się.
„Dzisiaj naprawdę dobrze ci poszło, Lily. Jestem z ciebie bardzo dumny.”
Przytuliła go. „Dziękuję bardzo.”
„Idź coś zjeść. Wiem, że jesteś głodna.”
Lily z radością przebrała się z powrotem w swoje ubrania i poszła do stołówki. Ustawiła się w kolejce, a wszyscy patrzyli na nią z niepokojem. Cicho nuciła pod nosem, myśląc o tym, jak bardzo zmieniło się jej życie. Rodzice wydawali się bardziej troskliwi, była podekscytowana chodzeniem do szkoły, a dzieci prześcigały się, by zostać jej przyjaciółmi. Trzymała się na uboczu, nie chcąc zaprzyjaźniać się z ludźmi, którzy nigdy wcześniej się nią nie interesowali, zanim królewscy przybyli do jej szkoły. Dotarła do lady, a kobieta za nią ostrożnie nałożyła na talerz stek salisbury z sosem, a potem dodała puree ziemniaczane i kukurydzę. Lily uśmiechnęła się do Ethana, który odwzajemnił uśmiech.
„Miłego dnia, Lily.”
„Dziękuję. Tobie też.”
Przeszła do kasjerki. „Dodatki dzisiaj, Lilianno?”
Spojrzała na dzisiejsze wybory lodów i przygryzła wargę. Lody Snickers. Myśli wróciły do pierwszego i ostatniego razu, kiedy je jadła. Westchnęła, sięgając po jedną.
„Tak. Mogę to wziąć? Mam wystarczająco pieniędzy na koncie?”
„Tak. Smacznego, Lilianno.”
Wyszła i kierowała się do swojego stolika, gdy usłyszała śmiechy prześladowców, którzy dręczyli swoją nową ofiarę. Odwróciła głowę i zmarszczyła brwi. Immi i Kacey nigdy się nie nauczą. Dręczyły nową dziewczynę, która właśnie przeszła kilka dni temu. Lily zmieniła kierunek i podeszła do stolika, przy którym siedziała dziewczyna. Postawiła tacę na stole, mocniej niż było to konieczne, ale to dało do zrozumienia. Dziewczyny natychmiast opuściły stolik. Lily podała płaczącej dziewczynie serwetkę i usiadła.
„Jesteś Sommer, prawda?”
„Tak,” pociągnęła nosem.
Lily uśmiechnęła się do niej. „Jestem Lily.”
Oczy Sommer rozszerzyły się. „Jesteś Lily? Ta Lily?”
Lily skinęła głową. „Nie wszyscy w tej szkole są złośliwi.”
Sommer prychnęła. „Tak, jasne. Nie spotkałam tu jeszcze nikogo, kto by taki nie był.”
Lily wyciągnęła rękę i energicznie uścisnęła dłoń Sommer, gdy ta ją przyjęła. „Cześć, jestem Lily i jestem miła.”
Sommer zachichotała. „Cześć. Miło cię poznać, miła Lily.” Sommer nachyliła się bliżej. „Czy to prawda, że znasz króla Lukasa?”
Lily spojrzała na loda. „Tak, znam. Jesteś głodna, Sommer? Widzę, że nie masz lunchu.”
„Tak. Moja mama zapomniała dać mi pieniądze.”
Lily przesunęła swoją tacę przed nią, zabierając z niej loda. Zamilkła, powoli go jedząc. Sommer pochłonęła jedzenie, opowiadając o stadzie, z którego pochodziła. Gdy zadzwonił dzwonek, rozeszły się w swoje strony. Lily powoli ruszyła na kolejną lekcję, nagle czując, że chce wrócić do domu. Usiadła przy swoim biurku i starała się skupić, ale myśli ciągle wracały do dnia, kiedy Lukas zabrał ją do kina. Westchnęła ponownie. To będą długie trzy godziny.
Po szkole, czekając na Jo, która miała ją odebrać, podeszła do niej Sommer.
„Hej, chciałam ci podziękować.”
„Za co?” – burknęła Lily.
„Za lunch.”
„To nic takiego.”
„Zrobiłam coś dla ciebie.”
Lily mrugnęła z zaskoczeniem. „Naprawdę?”
„Tak.”
Wyciągnęła papierową różę. Lily wzięła ją i przejechała palcami po niej.
„Jest bardzo ładna. Dziękuję.”
Sommer pokazała jej, jak otworzyć płatki. „Powinnaś wpisać imiona chłopców, których chciałabyś poślubić, a potem codziennie wybierać jeden płatek. Ostatni płatek, który zostanie, to ten, którego poślubisz.”
Lily przygryzła wnętrze policzka. „A co, jeśli podoba mi się tylko jedna osoba?”
Sommer szeroko się uśmiechnęła. „Wtedy nie musisz zrywać płatków.”
Zatrąbił klakson i Sommer przytuliła ją, zanim pobiegła dalej.
„Zjedzmy razem lunch jutro, dobrze? Przyniosę ci jedno z ciasteczek czekoladowych mojej mamy,” zawołała przez ramię.
Jo wysiadła z samochodu, żeby otworzyć drzwi dla niej. „Księżniczko, jesteś gotowa?”
Lily wsiadła do samochodu i ponownie przejechała palcami po kwiatku.
„Och, wiem, co to jest! Nie widziałam takiego od wieków. Czy wpisałaś już imiona w płatki?”
Lily uśmiechnęła się do siebie. „Nie. Nie muszę.”
Jo zaczęła zadawać więcej pytań, ale Lily ją zignorowała. Spojrzała przez okno i uśmiechnęła się, gdy zobaczyła Anę całującą swojego partnera. Wyglądali na tak szczęśliwych. Oparła się o siedzenie i pomyślała o posiadaniu takiej miłości. Nie potrzebowała partnera w tradycyjnym sensie, ale chciała być kochana. Gdy tylko Jo zaparkowała, Lily wyskoczyła z samochodu. Poszła na górę i skierowała się do biura, w którym wiedziała, że są jej rodzice. Zawahała się przed drzwiami, zastanawiając się, czy chce podzielić się z nimi swoimi nowinami. Wiedziała, że ją kochają. Przynajmniej tak się ostatnio wydawało.
Nie sądziła jednak, że rozumieją, że ludzie różnią się od zmiennokształtnych i że potrzebuje innych rzeczy. Przygryzła wargę. Chciała się z kimś podzielić. Dawno nie była tak podekscytowana. Odwróciła się i poszła na górę do prywatnego biura ojca. Usiadła w jego dużym, czarnym, skórzanym fotelu obrotowym i sięgnęła po jego rolodex. Przewracała kartki, aż znalazła to, czego szukała. Podniosła telefon i jej palce zawisły nad numerami. Odłożyła słuchawkę. Podniosła ją i znowu odłożyła. Przełknęła ślinę i szybko chwyciła telefon. Szybko wykręciła numer, zanim straciła odwagę. Telefon zadzwonił raz. Dwa razy.
„Halo?”
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie wyszło.
„Luis? Jesteś tam?”
Jej usta otwierały się i zamykały, przypominając rybę wyjętą z wody. Drzwi się otworzyły i weszła jej matka. Zatrzymała się i spojrzała na nią gniewnie.
„Co robisz w biurze ojca?”
„Nic,” pisnęła, odkładając słuchawkę.
„Lilianno May Washington, kogo dzwoniłaś?”
„Nikogo, mamo. Przysięgam,” powiedziała, przerażona spojrzeniem matki.
Zmrużyła oczy, patrząc na drżącą Lily. „LILIANNA MAY-”
Telefon zadzwonił. Obydwie spojrzały na niego. Matka podniosła słuchawkę.
„Halo?” Słuchała przez chwilę, zanim podała ją Lily z gniewem. „To do ciebie.”